//Zeleris
-Do Kłupidyna?! A pokoż ty mi się. Nu, rzeczywiście jako miastowy wyglądosz, wchodź śmiało. Janeeek!, łodewrzyj wrota i pokieruj szanownego pana do sołtysa.- szybka i wypowiedziana z troszkę drżącym głosem odpowiedź uświadomiła cię, że ludzie ci rzeczywiście na kogoś czekają i... oczekują pomocy.
Po chwili z głębi fortu, którego otoczone palisadą budowle były w głównej mierze drewniane i kryte strzechą, co jest ciekawą rzeczą w kontekście palisady, której nie powstydziłby się niejeden wojskowy, wyłonił się milicjant. Ăw Janek jak się domyśliłeś.
-Szanowny pan do pana Kupidyna, panie? Bo jaśnie wielkiego pana Ionhara tutaj nie ma... Ja znam wszystkich i nie ma tu takiego, panie. Pan łaskaw by się udać do sołtysa, o tutaj panie, prosto.- zabrzmiało dziwnym głosem, bo przepełnionym pewnością siebie pomimo wyraźnie uniżonego wydźwięku.