Wilk wydawał się rozwścieczony do potęgi. Jego ataki były długą serią uników Vermonta, do czasu, w którym wytrącił mu broń z jego mocniejszej lewej ręki. Vermont przekozłował do miejsca, w którym leżał miecz, łapiąc kamień w lewą ręke, a miecz w prawą. Spokojnym wzrokiem wpatrywał się w niebieskie oczy wilka, trzymając wysunięty miecz skierowany prosto na bestie. Po chwili z wielkim rozmachem kamień trzasnął, idealnie w czaszke wilka. Oszołomione zwierzę, padło na bok, a skupiony bohater nie tracąć czasu wpakował mu miecz w brzuch. Skrzyneczka leżała w krzakach. Wyciągnął ją, a gdy chciał już wracać, coś go tknęło. Blisko niego leżały martwe wilki, więc nie mógł zostawić ich na zmarnowanie. Nie miał jak wziąć mięsa, ale powyciągał ich kły, a korzystająć z pożyczonego miecza, pościągał też skóry. Teraz nie miał już tu czego szukać, udał się w kierunku miasta.
-szkoda, że będe musiał oddawać ten miecz- pomyślał- - co prawda wolał bym coś lżejszego, ale miecz to wspaniała rzecz, o której zdążyłem zapomnieć