Altair zamyślił się. Zimno przywiodło mu na myśl straszliwego stwora z bajek, którymi straszono go jako dziecko - Bukę, ale szybko oprzytomniał.
- Dziewek ja całe życie bałamucił, bom całe życie na wojnie agresywnej przewojował - ciągle się zastanawiał, skąd prosty chłop ze wsi zna w ogóle wyraz "litera" - jakeśmy z towarzyszami wpadli na jakom wiochę, tako pierzchały chłopy, aż tumany kurzu spod jaj pętliły się. A baby zostawały na naszą pastwę i myśmy tak hojnych darów nie lekceważyli, bo póki Pan dobry, od Pana brać należy, a tedy nadejdzie czas, że Panu będzie oddać trzeba - Altair chciał jak najbardziej zniżyć się do poziomu rozmowy rolnika. - A co do tej zmory... zimno, straszliwe jęki? Duch i cień sunący ponad gruntem? Ramienia urżnąć nie dam, ale o butlę zacnego trunku założyłbym się, a wiedzcie, że butla zacnego trunku u mnie niewiele mniej jak waleczne ramię warta - na wspomnienie o wódce na twarzy rolnika zagościł głupawy uśmiech, co dziwne, odwzajemniony, gdyż Altair również nie należał do grona abstynentów - że to allpin. Dusza nieboszczyka zatraconego, co sam się na swe życie garnął! Jeno problem w tym, że zwykła stal tego stwora piekielnego nie dosiężnie, a jedynie, bodaj, srebro, czy też magia jakowa - nie chcąc zdradzić chłopu, że posiada talent magiczny i zna szkoły magii, Altair skłamał - jednakowoż, serce me trwogi nie zna i przed tym tworem szatańskim, a wyjdę mu mężnie naprzeciw i chociażbym gołymi pięściami miał dziadygę zatłuc, tako też uczynię. A wiedzcie, że plugastwo to straszne - łgał Altair, wszak allpin nie mógł uczynić fizycznej krzywdy człowiekowi - spojrzeć w oczy takiemu, a życie wysysa i jeno suchą skórę na człowieku zostawi, a oddech jego krew w sercu zamraża, a daj się takiemu tylko tknąć, to - Altair wzdrygnął się sztucznie, wywołując u rolnika podobną reakcję - macie szczęście, że uszliście z życiem. Jednakże, mara ta przeklęta bez powodu by tu nie zagościła. Lubi wszak, to plugastwo szukać winnych swemu zatraceniu. Często, rzecz chodzi o kobitę! - spojrzał wymownie w stronę chaty, do której przed momentem weszła córka chłopa - należałoby dziadygę zwabić, a kiedy usłyszymy jęki piekielne, wtem ja z pieśnią na ustach i ogniem żywym w sercu, ruszę w krwawy bój, tak jak mój zacny ojciec Mściwoj von Bimber-sztajn, dziad Biedrzysław i pradziad Gniewomir ruszali bez trwogi! Jeśli jednak nie jest to allpin, szlag z tym! Pójdę tak, czy inszej i ukatrupię poczwarę, lub sam zginę, jako mój ojciec, dziad i pradziad, z pieśnią na ustach... - Altair zauważył, że się powtarza - jednak, by ten ogień w sercu rozpalić, trzeba by jakiej wody ognistej weń wlać, co by i dłoń pewniej miecz dzierżyła... - dodał po cichu - zatem, jeśli waćpan masz czym ugościć, do dzieła, a potem bezzwłocznie ruszam w poszukiwaniu suczego syna!