Jeździec przystanął kilkadziesiąt metrów przed skrajem lasu. Chciał dokładnie zmierzyć chociaż niewielki odłamek swojej drogi. Korony drzew dumnie szumiały trącane gorliwym wiatrem, oprócz tego nie było słychać niczego. Ruszył stępem, wypatrując niebezpieczeństwa. Kolumnada drzew sprawiała wrażenie nieskończonej.
- Dziwnieś niespokojny.
Powiedział to do konia, choć miał i również na myśli las. Tak mu się wydawało, choć nie musiała to być prawda. Po chwili stwierdził, że nie ma sensu wyczekiwać czegoś, czego nadejście nie jest w pełni uzasadnione i popędził konia, jednak nie na tyle, by w razie czego nie móc z niego zejść i walczyć. Droga ciągnęła się niemiłosiernie, las wciąż się nie kończył, Altair na chwilę utonął w zamyśleniu, po chwili jednak odzyskał pełną świadomość, przypomniawszy sobie, że droga wcale nie musi być bezpieczna.