Podróż do Atusel okazała się męcząca, chociaż ciekawa. Wybrał się tam, by przejść jakieś obowiązkowe obywatelskie szkolenie, które miało oficjalnie powitać go w gronie mieszkańców królestwa. Dziwne rytuały, ale nie miał co narzekać. Wiedział, że łatwo się stąd nie wydostanie, nie stać go było na załapanie się na statek płynący na północne rejony kontynentu - z tego, co pamiętał, to nawet takie nie kursowały. Problem niejako rozwiązywał się sam.
Kupiec, z którym zabrał się na wóz, okazał się wcale poczciwym i rozmownym towarzyszem. Widać zdarzyło mu się już kilkukrotnie zabierać podobnych wędrowców zmierzających do tego wielkiego, portowego miasta w identycznym celu, gdyż umiejętnie kierował swoje opowieści na takie tory, które mogłyby pomóc jakoś pasażerowi. Tłumaczył mu sporo o królestwie jako takim, wskazywał gdzie można uczciwie dorobić, zapraszał do skorzystania z karczm. Sam niektóre zaopatrywał w piwo i solone ryby. Do tego wspominał o cechu rzemieślniczym, królewskiej radzie i lordach elektach. Podróżowali przed kilka dni, mieli więc czas na rozmowę.
Aeger pożegnał się serdecznie, obiecał odwiedzić zajazd jego wuja w drodze powrotnej i ruszył tam, gdzie handlarz go pokierował. Respeva odnalazł bez trudu, stojącego przy jakimś niby placu treningowym niedaleko centrum Starego Miasta.
- Witam. Respev? Polecono mi się zgłosić na jakiegoś rodzaju szkolenie... - powiedział nieco niepewnie, nigdy nie będąc orłem, jeżeli chodzi o nawiązywanie kontaktów, rozmowę z ludźmi i tym podobne.