Nad horyzontem wstawał blady świt, a mroźny wiatr szargał barką na prawo i lewo.
Jeśli coś nie było zamarznięte to było przemoczone co sprowadzało się do jednego.
Zejście na powierzchnię stałą powitałeś z nie lada radością, a suchy acz zmrożony ląd z ulgą.
-Oto jesteśmy, niecierpliwy wędrowcze na miejscu. Chylica dolna, w całej swej śmierdzącej okazałości..- powiedział osiłek i co dziwne, zniknął w tłumie ludzi szwendających się po porcie. Nadwyraz ruchliwym jak na niewielką osadę.
Chylica dolna znajdowała się w zatoce, a przez jej środek przebiegała rzeka, choć trafniejszym mianem byłoby szambo. Stojąc na drewnianym pomoście mijało cię wiele postaci różnych ras. Jednak mogłeś bez problemu stwierdzić, że miast jest zamieszkałe w olbrzymiej mierze przez ludzi.
Przed tobą jest średniej wielkości placyk, tam różne stragany i wozy służące do obwoźnego handlu, pachnie rybą, ale na pewno nie tą z dzisiejszego połowu. Panuje ogólny gwar. Niedaleko widzisz ubity, kamienny trakt wiodący do niedalekich zabudowań.