- Matias... - powiedziała cicho kobieta wyciągając rękę w kierunku dziecka. Nie, proszę nic mu nie robić. Ja, ja... <kaszel> Tobiasz mówił, że ktoś może przyjść i go szukać. Bogowie! W co on się znowu wpakował? - rzekła gdy po policzkach popłynęły łzy. Nie wiem gdzie jest, naprawdę. Wolał mi nie mówić. Powiedział tylko coś o jakiejś pracy, interesie... Miał przynieść pieniądze, dla nas... Dla dziecka - ciągnęła. Kobieta widząc iż tłumaczenia nie robią na Oteriańczyku wrażenia zrobiła głęboki wdech po czym powiedziała już spokojniejszym tonem:
- Jest taki człowiek... Lars. Mieszka cztery domy... <kaszel> Cztery domy za naszym. Ma tam jakąś domową kuźnię. Wyrabia narzędzia i broń. Przed wyjściem Tobiasz widział się z nim. Przynajmniej tak mi powiedział. Powiedziałam, co wiedziałam. Proszę nie robić krzywdy ani mi ani mojemu dziecku...