No cóż, nie podzielam w miarę dobrej opinii mojego poprzednika. To "opowiadanie" niewiele się różni od tego, co napisałeś wcześniej. Przez cały czas, jaki poświęciłem na przeczytanie tego dzieła, odnosiłem wrażenie, że czytam jeden wieki dialog. Żadnych opisów przyrody, przeżyć wewnętrznych bohatera.
Ortografia i interpunkcja: Błędów ortograficznych nie uświadczyłem, a przyznam, że szukałem. Ale co do interpunkcji... Ręce można załamać. Praktycznie w każdym zdaniu brakuje przecinka. To aż razi w oczy, jak czytam, i nie widzę przed "że", "ale", "który" przecinków. Tutaj masz bardzo dużego minusa.
Fabuła: Nie uświadczyłem. Niby są jakieś postaci, ale nijakie, nie wiadomo, o co dokładnie chodzi. Doświadczamy walk bandyckich, różnorakich zdarzeń, ale nic one mi nie mówią, o co tu chodzi. Ogółem, fabuła leży i kwiczy.
Całość: I tutaj nie ma nic ciekawego. Niby jest ten główny bohater, ale nikt nie ma pojęcia, kim jest, co robi. Po przeczytaniu całego tekstu, na temat rzekomego Bronna dowiedziałem się nieco więcej, ale to i tak nędzna namiastka tego, co powinno na poważnie znajdować się w prawdziwym opowiadaniu. Ale są i inne smaczki. Gdzieś pod koniec jakiś człowiek dostał toporem w żebra i podniósł się. Nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek osoba wstała z ziemi po czymś takim.
Podsumowując. Opowiadanie jest, nie owijajmy w bawełnę, dnem. Z czystym sumieniem mogę wystawić ocenę 2/10.