Wrota do karczmy zostały otwarte a przez nie weszło 18 strażników miejskich. łatwo rozpoznać było dowódcę oddziału po specyficznym, solidniejszym ubiorze z solidnym hełmem na głowie z czerwono białym pióropuszem.
- Za ojczyznę! Co się stało.
- Waćpan mistrz zobaczy wampira, który to w naszym miejscu rozluźnienia i miłej atmosfery, zaczął kuszą wymachiwać, nie dość, ze do kłótni swym niezdarstwem doprowadził, to i obywatela Eugene'a chciał porwać. Na pewno waćpan znasz naszego sierotę.
- Wampir pan mówisz, zagrożenie obywatelom stwarza a i porwać chciał mieszkańca. Bartuś, pognaj po goszczącego w moim domu maga Canisa, on zapewni ze wampir nam nie zwieje stąd podczas przesłuchania.
-Tak jest!
Strażnik wybiegł z karczmy kierując się na jeden z posterunków miejskich, w którym to czekałem na powrót garnizonu z popołudniowego pochodu. Opowiedziano mi i wezwano do karczmy, znając miejsce i ten przybytek momentalnie prze teleportowałem się do karczmy.
- Canisie, to wampir jest, chciałbym ciebie prosić, byś pomógł nam w upilnowaniu tego nietoperza, który to i niewidzialnosć zna.
- Dobra... sęk w tym, ze ja z nim tutaj przybyłem i... Rahtar... miałeś nie zwracać na siebie uwagi... mówiłem...
- Co to ma znaczyć?! ty go namówiłeś do tej zbrodni przeciw naszej społeczności?
- Aech, źle interpretujesz zdarzenie, chciałem się spotkać z Eugenem, po prostu może moje słowa zostały źle zinterpretowane... z tobą też chcę się spotkać a przecież ciebie nie zabiłem, nie porwałem czy nie wiem o co jeszcze mnie możesz podejrzewać.
- No tak... Już poznałem twoje imię, Rahtar czy tak? Proszę byś wytłumaczył co się tutaj stało i przeprosił karczmarza, któremuś kłopotu dużo zrobił...
- Nie próbuj uciekać czasem...
powiedziałem gdy trzymający cię za kark zwolnił uścisk, a 4 chłopa wokół ciebie pozwliło ci wstać nadal trzymając ciebie za ręce.