Autor Wątek: Telyrion  (Przeczytany 1530 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Szarleǰ

  • Krwawe Kruki
  • ***
  • Wiadomości: 2553
  • Reputacja: 3462
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Telyrion
« dnia: 13 Grudzień 2006, 20:54:58 »
Telyrion
                                                                Prolog
       Noc… Wielka, niekończąca się przestrzeń, była widoczna w świetle gwiazd nad głowami towarzyszy. Rozpościerał się przed nimi przepiękny krajobraz: drzewa, łąki, lasy, góry. To wszystko jest ich. Powrócili do domu, z długiej wędrówki. Wojna się skończyła. Można spocząć w spokoju, w swych domach… Nie ma już przeróżnych, krwiożerczych bestii, które istnieją i chodzą po tymże świecie, tylko po to, aby zabić, zgładzić wszystko, co tylko stanie im na drodze. Stało się, zwycięstwo i koniec wojny nastąpił dużo szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. Grupa wojowników, idąca ścieżką, radując się wyglądała jak jedna rodzina. Jeden z nich jednak nie był szczęśliwy. Szedł sam. Jego srebrna zbroja, hełm błyszczały w świetle księżyca, sprawiając wrażenie jeszcze jednej gwiazdy. Jeszcze jednej, malutkiej świecącej gwiazdeczki, która spadła na ziemię, odrywając, się od kilku milionów, miliardów, a może jeszcze więcej takich samych jak ona. Sprawiała wrażenie jak gdyby wcale nie chciała dołączyć do reszty, do swego stada, które na nią czeka. Nagle mężczyzna stanął.
- Nie pójdę dalej. Moja droga jest tam – wskazał palcem wielką i pełną niebezpieczeństw  przełęcz.
- Szkoda. Jeżeli jednak musisz… idź. – Odpowiedziała zakapturzona postać, której twarzy nie można było zobaczyć pod osłoną nocy. W jej głosie zabrzmiała nutka obojętności. Mężczyzna miał głos bardzo dźwięczny i donośny, zdecydowany, ale był on spokojny. Przenikał najmniejszą, najbardziej skrytą część ciała i duszy, co powodowało poczucie bezpieczeństwa.
Mężczyzna w ciężkiej, stalowej zbroi odłączając się od grupy ruszył sam. Miecz, przypięty do pasa trochę podzwaniał o nagolenniki, co powodowało, że przerywał dosyć gwałtownie i bezlitośnie ciszę nocną. Miał do przebycia długą drogę. Wiedział, iż wędrówka może być bardzo męcząca, a on nie miał wystarczającej ilości prowiantu. Spotkała go najgorsza rzecz, jaka może spotkać wojownika – ogarnął go strach. Bał się tego, co ma nastąpić w najbliższym czasie. Jego sny powiedziały mu to. Jednak nie zważając na wszystkie wylane łzy, na strach i na wszystkie niebezpieczeństwa czyhające na niego w podróży, ruszył. Robił duże i pewne kroki. Przy swoim pośpiechu, nie dostrzegł jednak jednego… ktoś go śledził od dłuższego czasu.
        Strzała świsnęła mu przed twarzą. Druga trafiła w nogę, po czym nastąpił trzeci strzał. Trzecia strzała utkwiła w biodrze. Upadając na ziemię, zobaczył jakąś postać. Był to mężczyzna, wyglądał na najemnika.
- Haha! O wojaku, znam cię. Jak ty miałeś na imię? Hmm, niech no pomyślę… Ale po co? Nie ważne, będę na ciebie mówił Telyr.
- Jaki Tel…Telyr? Kim jesteś?
- Ja jestem twoją przyszłością. Czy nie słyszałeś o  Vortinie, najsłynniejszym złodzieju z tych stron?
- Wiesz, jakoś ostatnio wiele rzeczy umknęło mej uwadze. Byłem na wojnie.
- Oh… Tak, trzeba się liczyć z tym, że wielu ludzi wraca teraz z wojny. Mój dziadunio tak mówi.
- Dobrze więc, Vortinie. Czy byłbyś łaskaw zdjąć nogę z mojego, czyszczonego zresztą ostatnio, napierśnika?
- Ah… nie mogę się odzwyczaić. Ostatnio tak zacząłem poznawać ludzi. Ciekawe czemu nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Czy naprawdę jestem taki zły? Muszę się zmienić?
- W każdym razie zdejmij buta z mojej zbroi.
Vortin położył nogę na ziemi i przestał się opierać o kolano. Telyr, jak to go nazywał łotrzyk, Nie miał poważniejszych urazów dzięki swej zbroi. Oparł się o najbliższy kamień i siedząc powiedział.
- A właściwie to kim ty jesteś, że ośmielasz się strzelać do mnie, wymyślać mi imię i co najgorsze brudzić moją zbroję brudnymi buciorami?!
- Przecież już mówiłem. Jestem Vortin.
- No dobrze A więc drogi Vortinie. Czy mógłbyś mi może pozwolić, abym ruszył w dalszą drogę?
- Beze mnie? Ani mi się śni! Od dawna nie miałem żadnych przygód i mam zamiar to teraz zmienić. Pójdziemy razem.
- Ale dlaczego ze mną?
- Bo jesteś człowiekiem, któremu mogę zaufać i w dodatku umiesz bardzo dobrze walczyć. Znam cię Telyrze. Jesteś człowiekiem honoru, który nie boi się nawet własnego strachu. Wiem, że nie pozostawisz człowieka w potrzebie.
 Na twarzy Vortin pojawił się wyraz szczęścia oraz zainteresowania Telyrem. Twarz miał bardzo dziecinną. Wcale nie wyglądał na złodzieja, może tylko przez to ubranie. Było ono czarne i szerokie, przez co dosyć śmiesznie zwisało z jego ciała. Miał bardzo smukłą sylwetkę. Zaczęło świtać. Jednak nie było to zbyt wyraźne, ponieważ pogoda wcale im nie  sprzyjała. Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na ziemię, przez co Vortin miał już nieźle przemoczone włosy i ubranie.
- To jak? Idziemy czy nie? – Zapytał
- Niech będzie. Ale ostrzegam, że jeśli zawiedziesz nie będę dal ciebie zbyt łaskawy.
- Tak jest, kapitanie – Odpowiedział złodziejaszek, stanął na baczność i zasalutował.
- Nie wydurniaj się. Idziemy.
I ruszyli. Gdy Telyr gramolił się z ziemi i wyjmował strzały ze zbroi  jego nowy towarzysz poszedł po prowiant. Obiecywał, że przyniesie chleb, mięsa, wody a nawet trochę napojów wyskokowych, których miał aż nadmiar. I jak obiecywał tak zrobił. Przyniósł wszystko, co było im potrzebne. Wziął zapas strzał dla siebie jak i nie poskąpił też kilku zapasowych noży Telyrowi. Wyruszyli. Wiedzieli, że jeżeli zrobią jeszcze te kilka kroków w tamtą stronę, nie będzie już odwrotu. Zrobili je…

Prosiłbym o szczere odpowiedzi (z nutką fantazji ^^).
Cya ;).
« Ostatnia zmiana: 30 Marzec 2007, 12:54:07 wysłana przez Rajca »

Offline Arthas

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 756
  • Reputacja: 2
  • Płeć: Mężczyzna
Telyrion
« Odpowiedź #1 dnia: 04 Styczeń 2007, 21:20:38 »
Stosunkowo krótkie, aczkolwiek w dużym stopniu wciągające i ciekawe opowiadanie. Wydaje mi się, że z początku zbyt szybko spieszysz się z fabułą i brniesz dalej. Powinieneś zastosować nieco więcej opisów, choć porównania występujące w tekście są jak najbardziej na miejscu i bardzo mi się podobają. Szkoda, że opowiadanie jest krótkie, bo z wielkim zainteresowaniem przeczytałbym dalsze losy(mam nadzieję, że kolejna część się niebawem ukarze) obydwu podróżników. Co do błędów, dostrzegłem tylko jedną literówkę, która każdemu może się przytrafić i nie jest czymś, co psułoby moja opinię na temat pracy. Pod tym względem opowiadanie wygląda wręcz świetnie, widać, że potraktowałeś sprawę poważnie.
Ocena +8/10
Gwiazdki 4/5

Napisz następną, która będzie jeszcze lepsza od tej, a być może ocena się podniesie.

Forum Tawerny Gothic

Telyrion
« Odpowiedź #1 dnia: 04 Styczeń 2007, 21:20:38 »

Offline Trivet

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 228
  • Reputacja: 1
Telyrion
« Odpowiedź #2 dnia: 25 Marzec 2007, 22:02:56 »
Musze powiedzieć, że lekko się zawiodłem, bowiem początkowe wersy mnie urzekły. ÂŁadnie wprowadziłeś historie nawijając o gwiazdkach i smutnym rycerzu, ale w taki strasznie beznamiętny sposób rozwiązałeś ten niezły wstęp. Rycerz wracał i nagle mu się wracani znudziło, więc sobie skręcił...jak dla mnie troche to naciągane. Nikt go nie powstrzymywał, ani nie starał się zrozumieć powodów dla których wybrał tą alternatywną drogę. Następnie pojawił się jak z kapusty Vortin, podziurawił go łukiem i poszli w nieznane jakby strzały były zrobione z lukrowanego baranka.  

Wytykam tak brutalnie niedociągnięcia, ale tekst jest naprawde niezły. Na pierwszy plan wybijają się świetne dialogi. Naprawde przyjemnie się je czyta. Pod względem stylistycznym też nie mam się do czego przyczepić. mam nadzieje, że kolejne części będą sensowniej poprowadzone i przede wszystkim dłuższe.  

Ocena: 8/10 i cztery gwiazdki.

Forum Tawerny Gothic

Telyrion
« Odpowiedź #2 dnia: 25 Marzec 2007, 22:02:56 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything