Nekromanta Ethard uśmiechnął się szeroko, widząc jak jego ofiary zbliżają się do pułapki. Miał on długie i czarne niczym smoła włosy, wraz z czarną kozią bródką. Jego twarz była bardzo blada, a na końcach palców miał ogromne czarne szpony, które wraz z białą dłonią, zacisnęły się na długim mieczu.
Wreszcie. Miesiące przygotowań, jeżdżenie z łapówkami po wszystkich miastach Imperium do informatorów z czego tylko połowa okazała się użyteczna, nie musząc ginąc w jego śmiertelnym uścisku.
- Garza! Kinen sa! - warknął do grupy goblinów.
Zielone stwory natychmiast zaczęły chować się w krzakach i za drzewami, pochylając głowę na której rosły olbrzymie rogi. Zaczęli powoli odwijać miecze i zbroję ze szmatek, które wcześniej miały pozbyć się niepotrzebnych dźwięków, które tylko wypłoszyłyby ich zwierzynę.
Nagle zerwał się silny wiatr, a peleryna Etharda załopotała. Ten syknął jedynie do goblinów, które pochyliły głowy jakby to była ich wina.
Pięciu jeźdźców zbliżało się coraz bardziej i można było przyjrzeć im się dokładnie.
Czterech wyglądało tak samo mając postawę człowieka. Byli ubrani w czarne płaszcze, które przykrywały ich kolczugi i tuniki z herbem Imperium - czarnym smokiem. Przypasali ciężkie miecze, jednak w dłoniach trzymali jeszcze stalowe tarczę ze smokiem i długie włócznie.
Ostatnia i piąta z postaci była od nich trochę wyższa. Też wszystko okrywał czarny płaszcz, jednak było widać długie, białe włosy, spiczaste uszy i... No właśnie. O to modlił się Ethard do wszystkich znanych i nieznanych Bogów.
Było to ciemno-fioletowe jajo otoczone magicznymi barierami, które pozwalały go dotknąć tylko wybranym osobom. Mroczny Elf trzymał je mocno pod pachą, cały czas na nie zerkając.
- Jeszcze parę metrów i wpadną w pułapkę - mruknął cicho Ethard, by tylko gobliny to usłyszały.
Dalej wszystko potoczyło się w myśl Etharda. Gdy konie ich minęły, natychmiast kłody drzew przywiązane do sznurów, zostały uwolnione i z dzikim impentem przecięły powietrze, lecąc w stronę jeźdźców. Ethard usłyszał tylko trzask łamanej kości i spadanie jakiś ciał w błoto.
Gobliny razem ze swoim panem powlekły się na drogę, dobijając ludzi, a Ethard wyrwał magicznie jajo z rąk martwego Mrocznego Elfa, trzymając je w dłoniach oddalonych od skorupy jakieś dwa centrymetry w powietrzu.
- Nareszcie…
Podziemia są schronieniem dla wielu istot. Korytarze wykute w nich, mogą tworzyć ogromne tunele i podziemne miasta. Właśnie takie podziemia istniały pod Imperium i Republiką, czyli pod obiema stronami konfliktu wśród rasy ludzi.
Andil miał długie i czarne włosy, które opadały na fioletową szatę Kruków, na której wyszyto złotą nicią czarne smoki. Szata opadała mu do stóp, a z wielu sakiewek przy pasie wystawa³y mu jakies zwoje.
Szybkim krokiem przemierzył jeden z tuneli, mijając stalagmity i stalaktyty, oraz kałuże wody, która kapała z ziemnego sufitu. Wszystko było przykryte korzeniami.
Wreszcie doszedł do rozwidlenia ścieżki. Tutaj zaczynało się Królestwo Kruków, Mrocznych Elfów i innych istot, co było widać po kolumnach, które po obu stronach każdej ścieżki zostały wyryte w kamieniu, a posadzka była czarna, zimna i śliska. Pochodnie płonęły niebieskim ogniem, jednak Andil widział wszystko dobrze bez nich. Kruki miały dużo umjejetnosci, których normalny człowiek nie ma. Zaliczały się do nich widzenie w ciemności, większe skoki i większa zwinność, perfekcyjne posługiwanie się dwoma ostrzami, bronią jednoręczna i łukiem oraz bardzo dobra znajomość magi czarnej i nerkomanckiej.
Mijając kolumny, a w nich wyryte runy, młody Kruk zaczął się niecierpliwić. Zwykłe korzystali z transportów podziemnych, które wymyśliły krasnoludy, ale z powodu wojny na powierzchni wszystkie niedziałały.
Na szczęście przez zrobienie tutaj posadzki i kolumn nie było rożnych korzeni i nie można się było potknąć, lub nadziać na Korzeń ÂŚmiertelnego Uścisku KSU.
Po paru godzinach spędzonych w tunelu, Andil zauważył małe, kwadratowe okienko, które przy każdym kroku powiększało się. Kiedy już jego oczy przywykły do jasności, mógł się rozejrzeć.
Stał na krańcu ogromnej, okrągłej sali. Posadzka i ściany były takie jak w tunelu, podobnie pochodnie, ale kopuła sufitu była kilkadziesiąt metrów nad nim, gdzie narysowano ogromny obraz przedstawiający bitwę, gdzie uczestniczyła każda rasa od orków po smoki. Wzdłuż sali postawiono mnóstwo straganów, wozów i skrzynek gdzie leżał towar na sprzedaż. W zasięgu oczu było widać tylko Mroczne Elfy, Krasnoludy Chaosu, trochę ludzi, neutralne orki i neutralne gobliny. To miasto należało do Mrocznych Elfów, których straż jeździła między straganami na dwónogich stworzeniach, które miały krótkie i zwisające ręce, a ich głowy pokrywał niebieski pióropusz.
Kruk ruszył przed siebie mijając jednego z jego braci, którzy byli ubrani w takie same szaty jak on. Większość miała u pasów rapiery, ale dużo nosiło też łuki i dwa ostrza jak Andil.
Przejście na drugi koniec sali zajęło mu trzydzieści minut, bez zbędnego przepychania się w tłumie ponieważ był jeszcze wczesny ranek i większość spała w swoich wykutych w skale domach. Właśnie takich domów było kilkaset, a dokładniej ich okna było widać na ścianach sali, daleko w górę. Liczyły dziesiątki poziomów, a na każdym setki domów. A trzeba było przyznać że takich miejsc było w mieście parę, dzięki czemu setki tysięcy stworzeń miało dom, a było miejsce na wiele koszar, sądów, fortec, gabinetów, pól ćwiczebnych, gospód i innych.
Młody Kruk minął czarne niczym heban ogromne wrota i stanął w mniejszej sali, gdzie była tylko równoległa ściana, a w niech mnóstwo drzwi, tabliczek i drogowzkazów, oraz drabin prowadzących na inne piętra.
Kruki miały swoje siedziby w bocznej sali, więc w minutę już stał w swoim pokoju. Było to dość duże pomieszczenie, pełniące funkcję salonu, sypialni, kuchni i jadalni, z boku znajdowa³ sie wychodek , który był tylko ciasnym, ciemnym pomieszczeniem z dziurą w podłodze.
Andil natychmiast rzucił się na łózko, pod którego materacem zaszeleściły jakieś zwoje i księgi, które musiał studiować do swojej szkoły Kruków.
Wiadomość przekazał, wrócił następnego dnia rano i już był w domu. Tak, chodź wydaję się to być małym wyczynem, przejście tej drogi zajęło by elfowi lub zwykłemu człowiekowi wiele trudu i czasu. Wreszcie był w domu.
Następnego ranka, Andila obudził wielki huk, który dobiegał z korytarza. Narzucił na siebie tunikę oraz spodnie i szatę Kruków, po czym chwytając długi kij zakończony ostrzami po dwóch stronach, wybiegł ze swojego pokoju.
To co wywołało huk, było Mrocznym Elfem z długimi srebrnymi włosami i łukiem w dłoniach, którego straż chwyciła za ramiona i prowadziła do sądu.
- O co chodzi? - mruknął, Andil, do swojego Mistrza, Venoma.
Był on jednym z Najstarszych Kruków, którzy dopuszczali do siebie tylko nielicznych. Nie był on stary, jednak pomiędzy długimi włosami i długą, brązową brodą było widać oznaki siwizny. Miał w rękach kij wyglądający na zwykły, jednak wokół jego czubka latały czerwone iskry, znikając w powietrzu i dając miejsce nowym.
- Dowiedział się gdzie nocuję jeden oszust z karczmy i probował go zamordować. Akurat nie zauważył mnie, gdy stałem w ciemnym rogu sali więc podszedłem go od tyłu i ogłuszyłem, wzywając straż - powiedział Venom, zadowolony z siebie.
- A skoro już cię spotkałem, zastanawiałem się nad wyborem żywiołu.
- Tak...? - spytał, Mistrz.
- Wybieram powietrze jako żywioł by móc kiedyś znalezc i zapanować nad Ostrzem Wichru. Jednakże będę magiem posiadającym zdolność wszystkich żywiołów, tylko że powietrze jako główne!
- Skąd wiesz o Ostrzu Wichru?! - spytał ostro jego, Mistrz.
- Czytałem o nim - odparł zdziwiony nagłym podniesieniem głosu, Andil.
- Gdzie?! Co?!
- Ehm... ''Bohater o imieniu Talion, pozbawił życia Boga Krainy, tracąc również własne. Spowodowało to ogromny wybuch, który zburzył wiele zabudowań i rożne arcydzieła, które tworzono setki lat. Rozpaczeni ludzie, którzy przeżyli wybuch poszli na wzgórze gdzie dokonano tego czynu i wyjęli Ostrze Wichru z rąk Taliona, podobnie jak całe jego wyposażenie i zbroję. Sto lat budowali tajemniczy relikwiarz, gdzie to ukryto i gdzie zamieszkało wiele demonów, duchów, ogromnych pająków i innych stworzeń, które miały ochraniać tego miejsca do czasu, aż pojawi się następca Taliona, który dzięki swojej mocy pokona całe zło Relikwiarza i weźmie to co do niego należy.''
- Nie, nie jest złe. Jest gorzej nic myślałem. Tego uczą Kruki, które przechodzą na piąty Krąg Magi! A ty jesteś na trzecim... To że tak prędko odkryłeś tajemnicę zagłady świata nie tak dawno według mojego życia, tylko wszystko utrudnia. Musimy przyspieszyć twoje szkolenie i natychmiast powiadomić o tym twojego zmiennika. Zostaniesz przydzielony po paru tygodniach nauki do wyższej grupy i będziesz musiał wykonać wiele testów, które byś przechodził gdybyś przebył standardowe i długie szkolenie.
- Więc to mam teraz robić? - spytał kompletnie zaskoczony, Andil.
- Chodź za mną.
Venom ruszył szybkim krokiem w stronę ich miasta, mijając koszary Mrocznych Elfów i budynki jakiś organizacji. Przeszli do centralnego rynku gdzie stały już tysiące stworzeń, handlując ze sobą.
- Tutaj!
Andil poszedł za głosem Mistrza i zauważył że stoją pod jedną że ścian, gdzie można było wjechać na inne piętra. Ta maszyną nie była zasilaną energią z powierzchni i w spokoju, obaj pojechali na ostatnie piętro, gdzie mieszkało niewiele stworzeń lub wogole.
Korytarz był bardzo ciasny i co parę metrów po obu stronach, stały drzwi lub były wyryte okna. Szli tak kilkanaście minut, aż dotarli do numeru 3608. Drzwi były hebanowo czarne, a strzegł ich wojownik Kruków, ubrany w czarne szaty i trzymający długi, cisowy łuk oraz rapier.
- Wchodź - zachęcił, Venom Andila.
Stali w prostokątnym, średniej wielkości pomieszczeniu, wzdłuż którego postawiono czarny stół i krzesła z wygodnymi poduszkami. Na stole leżało mnóstwo zwojów, ksiąg, map i planów oraz dokumentów. Całe pomieszczenie oświetaly świece, płonące niebieskim ogniem. W samym rogu sali, postawiono trzy łózka z kolumienkami.
- Niedługo będziemy mieli zebranie, będziesz w nim uczestniczył - powiedział do niego, Mistrz.
Koniec czesci pierwszej. Nie mowcie ze podobny Prolog do Eragona bo tak nie jest. To ze Paolini jako pierwszy wydal najlepszy mozliwy poczatek w tym typu opowiadania, nie znaczy ze sciagam.