Autor Wątek: Colonial  (Przeczytany 1941 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Visor

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 120
  • Reputacja: 23
  • Płeć: Mężczyzna
Colonial
« dnia: 28 Czerwiec 2006, 11:52:18 »
Są to pierwsze rozdziały mojego opa

Wstęp:
Rok 3643 ludzie zrozumieli że muszą znaleźć nowe złorza surowców oraz złóż cennych minerałów oraz gazu wespiańskiego ponieważ te na ziemi są na wyczerpaniu.Dzięki najnowszej technologi która pozwala na podróż międzywymiarową.....ludzie postanawiają więc wysłać grupe zwykłych ludzi,żołnierzy i naukowców acy ci zkolonizowali planete na której znajdują się złorza naturalne które będą dostarczane na ziemie.Więc 3 potężne kosmiczne amfibie pod dowódctwem Generała Johna Namary wyruszają na poszukiwania.......

-Czekamy na pozwolenia otwarcia bramy.odbiór
-Potwierdzam bez odbioru.
-Jednostki delta,alfa i centurion otwieram brame macie pozwolenie na lot.
-Dobrze zrozumiałem odbiór.
-Otworzymy brame kiedy będziecie 2000 kilometrów nad ziemią.Ruszajcie.
-Dobrze.Bez odbioru.
Brama się otworzyła a w hangarze rozległa się dosłownie wichura z silników amfibii i wystartowały.
-Zacząć odliczanie znajdowania się nad powierzchnią-powiedział Namara.
-Tak jest-odpowiedział operator.-znajdujemy się 200 km,300,400,600,800,1000,1400,1800,2000!!
-Osiągneliśmy wysokość 2000 km nad ziemią odbiór.-powiedział Namara
-Zrozumiałem otwieramy brame.bez odbioru
Namara tylko czekał aż pojawi się brama.Nagle pojawiła się brama która wyglądała troche jak czarna dziura.
-Lecimy-krzyknoł Namara.Gdy wlecieli w portal szybko przenieśli się do innego układu planetarnego...

Rozdział I

-Znaleźliście coś?-zapytał nerwowo Namara
-Nie Generale.
-A co z innymi jednostkami?
-Też nic nie znalazły-Nagle w głośniku przy głównym panelu rozległ się glos
-Tu jednostka delta....odnaleźliśmy planete która....systemem ekologicznym i złóż naturalnych przypomina...ziemie...odnaleźliśmy również minerały i gaz.....odbiór
-Jakie współrzędne?-spytał Namara
-Jakieś 340 stopni południowo zachodniej od mgławicy w zachodniej części układy.
-Zrozumiałem bez odbioru.powiedział o wiele radośniej Namara-Jednostak alfa słyszeliście?
-Tak
-Więc udajcie się pod te wspólrzędne.bez odbioru.
Po krótkim czasie zobaczyli planete o której mówił oddział delta.A w glośniczku znów rozległ się głos.
-Lądujcie na planecie współrzędne 135 stopni szerokości i 57 stopni długości geograficznej w skali ziemskiej.odbior
-Zrozumialem.bez odbioru-powiedział Namara po czym przekazał te wiadomości do dowódcy grupy alfa.Po 20 minutach obie amfibie znalazły się w przestrzeni planety wylądował i zobaczyli rozładowanych już ludzi z grupy delta.ÂŻołnierze przeszukiwali teren naukowcy badali glebe a zwykli koloniści rozbijali namioty na nocleg.
-Witam generale Namara-powitał go pułkownik Siegiej Karsinski
-Witaj puiłkowniku-odpowiedział Namara-jak badania planety?
-Dobrze nasi ludzie nie znaleźli na razie niczego co mogłoby nam zagrozić a badania gleby wykazują że teren nie jest skażony.
-Doskonale-wyszeptał Namara
Lecz nagle w odbiorniku Karsinskieo odezwał się sierżant Mandrake
-Pułkowniku znaleźliśmy coś nader dziwnego przyjdcie tutaj jesteśmy jakiś kilomert od was na wschód.
-A co to takiego?-zapytał Karsinski
-Przyjdcie to zobaczycie
Karsinski wszystko powtórzył Namarze
-Mam nadzieje że to nic groźnego-powiedział jeszcze Karsinski
-Ja też-odpowiedział Namara-zbierz oddział dwudziestu żołnierzy piechoty i za pół godziny wyruszamy.
-Tak jest-powiedział Karsinski i szybko pobiegł w głąb obozu.Namara zajoł się za to podziwianiem planety na ziemi rosły różnorodne rośliny oraz pospolita trawa a za to dookoła rosły przeróżne drzewa.Widział też przeróżne dziwne zwierzęta spodobała mu się ta planeta przypominała zdecydowanie ziemie.
-Generale oddział gotowy-przerwał mu rozmyślanie oraz podziwianie planety Karsinski
-Doskonale ruszajmy-powiedział Namara i uzbrojeni w impalery ruszyli w droge lecz nie mogli donaleźć sierżanta Mandreka.
-Sierżancie Mandrake,sierżnacie Mandrake tu generał Namara zgłoś się
-...tu sierżant Mandrake...
-Wystrzelcie race bo nie możemy was znaleź
-Tak jest.....
Chwile później na niebie pojawiła się czerwona raca.
-Doskonale chodźmy tam-krzyknął nerwowo Namara
Ruszyli i po dwudziestu minutach spotkali sierżanta Mandreka i oddział ośmiu żołnierzy piechoty.
-Witaj sierżnacie co to za problem?
-Witaj generale pułkowniku chodcie za mną.-powiedział Mandrake szli pare minut.Gdy doszli na miejsce Mandrake rozsunął krzaki i...
-Co to do cholery ma być!?-powiedział przerażony Namara

Rozdział II

Przed żolnierzami stał wielki portal wielkie schody które prowadziły do czegos co wyglądało jak czarna dziura wyglądały na bardzo stare i nieużywane.
-Co to jest?-krzyknoł Karsinski na sierżanta
-Nie wiem wygląda to na jakiś portal-odpowiedział Mandrake
-Co pan o tym są..-nie dokończył swojej wypowiedzi Karsinski pownieważ z portalu wypoadły dwa dziwne stworzenie poruszały się na dwóch nogach i lecz nie miały usta na ich głowach były tylko żólte oczy.Na rękach mieli coś jakby miecze lecz laserowe.Jeden z nich poszarpał mieczami Karsinskiego na kawałki jego trup padł przykryty własnymi wnętrznościami.
-Strzelać i cofać się-krzyknął Namara.Wszyscy wykonywali rozkaz wycofywali się powoli do tyłu oddając strzały w strone dziwnych istot lecz nic im to nie robiło.
-Generale-krzyknął Mandrake-ich chroni jakieś pole siłowe
-Strzelać może to pole słabnie wycofywać się szybciej bo nas dorwą!-krzyczał Namara na tle dzwięku serii z impalerów.Nagle pole dookoła istot padło i wystarczyło pare sekund by je zabić.Bestie padły a Namara i oddział przygotowali się na przybycie kolejnych lecz wcale nie wychodzili z portalu.
-Co jest?-zdziwił sie Mandrake
-Nie wiem.Czemu nie wychodzą dalej?Myślałem że będzie ich więcej.-powiedział Namara i podszedł do trupów dziwnych istot a za nim Mandrake i przyklękli przy ich ciałach.Mandrake z zniesmaczeniem spojrzał na trupa Karsinskiego którego ciało było rozerwane i przykryte jego wnętrznościami.
-Okropny widok-powiedział mandrake-ale teraz wiemy że trzeba uważać na te bestie.
-Tak są bardzo silne i wytrzymałe-potwierdził Namara
-Musimy coś zrobić żeby nie wychodzili z tego portalu i rosprzestrzeniali się po planecie.
-Niech piędziesięciu ludzi pilnuje tego portalu-powiedział Namara-musimy iść kiedyś za portla i zobaczyć co tam jest.
-Generale to nie możliwe mamy za mało ludzi na tak niebezpieczną wyprawe-powiedział Mandrake
-Pogadam o tym z Majorem Anthonym Vaultem.
-Dobrze Generale.Proponuj żeby zostawić tu na razie dwudziestu ludzi i wziąźć ze sobą 15 potem dosłać tu jeszcze trzydziestu.
-Niech będzie.Wracajmy do obozu.
Droga do obozu nie obfitowała w przygoty Namara szybko wbiegł do namiotu rzucił impaler na rozkładane łóżko i podszedł do holoprojektora służącego to rozmów.Wystukał jakiś kod i pojawił się obraz dziewczyny.
-Witam Sara-powiedział Namara
-Witam generale Namara-powiedziała dziewczyna.
-Połącz mnie z Generałem Vaultem.
-Dobrze.
W tym czasie w biurze Vaulta.Na jego holoprojektorze pojawiła się Sara:
-Majorze Generał Namara chce z panem rozmawiać
-Dobrze połącz mnie.-powiedział Vault
W holoprojektorze pojawił się Namara
-Witaj Namara-powiedział Vault
-Witam Majorze-odpowiedział Generał
-W jakiej sprawie chcesz z mną rozmawiać?
-A więc mamy dobrą i złą wiadomość.Od której zacząć?
-Zacznij od dobrej-odpowiedział Vault
-A więc odkryliśmy planete która bardzo przypomina ziemie i posiada duże złoża minerałów i gazu wespiańskiego oraz innych złóż mineralnych.
-To rewelacyjnie.A zła?
-Znajduje się tu obca rasa która jest cholernie niebezpieczna.Rozpruła pułkownika Karsinskiego tak że jego trup nie wyglądał zbyt słodko.I do tego chroni ich jakieś pole siłowe.
-I co chcesz dokładnie ode mnie?
-Chce cię prosić o posiłki Vault chce sie wybrać na drugą strone portalu.
-Hmmm...-zamyślił się Vault-dobrze dam ci posiłki dwóch tysięcy żołnierzy.Wystarczy?
-Na pewno wystarczy.Dziękuje majorze.
-Posiłki dolecą za 2 dni tylko przekaż nam dane planety oraz położenie obozu.
-Dobrze wszystko będzie az pół godziny majorze.Do widzenia.
-Do widzenia nie daj sie zabić-powiedział Vault i się rozłączył.
-Mam nadzieje że przeżyje.Mam nadzieje....
Posiłki dotarły dość szybko równo 2000 ludzi uzbrojonych w impalery wyszło z amfibi
-No to teraz jesteśmy gotowi do wyprawy-powiedział Namara-Ruszamu jutro o 10:00!!Przygotujcie się bo to nie będą przelewki oni są cholernie potężni i nie można ich lekceważyć.
-Tak jest!!-krzykneli chórem żołnierze i się rozeszli.
-Mam nadzieje że przeżyjemy tą wyprawe.-powieidzła Mandrake
-Przeżyjemy przeżyjemy-odpowiedział Namara-a teraz choćy spać jutro czeka nas ciężki dzień.-i obydwaj poszli do swoich namiotów.

a oto rozdział trzeci.

Rozdział III

Była 8:32 gdy Namara wyszedł z Namiotu jedyne co widział to około 200 żołnierzy trenujących na strzelnicach.Do Generała podszedł mianowany po śmierci Karsinskiego na pułkownika Mandrake.
-Jeszce niecałe półtora godziny-powiedział
-Tak-odpowiedzial z spuszczoną głową
-Coś się stało Generale?
-Nie wiem czy podjołem aby na pewno dobrą decyzje możemy tam marnie pozdychać.
-Mam nadzieje że jednak tak się nie stanie.Ale lepsze to niż plaga zergów tysiąc lat temu.
-Oo tak wtedy to dopiero mieli przesrane.Sam nie wiem jak oni się odbudowali i zniszczyli tych zergów.
-Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie...
-Oprócz jednej osoby.-przerwał mu Namara
-Mówi pan o...? -i tu Mandrake zawiesił głos
-Tak o tym odnalezionym i zchibernowanym terrańskim marine.....
-Czyli Jim Raynor-dokończył Mandrake
-Dokładnie.Sprawdźmy jak przygotowania w zbrojowni.-zaproponował Namara
-Dobrze-zgodził sie mandrake
Gdy doszli do zbrojowni panował w niej większy ruch niż zwykle marines i technicy rozkręcali i sprawdzali ewentualnie naprawiali swoje karabiny.
-Jak przygotowania?-zapytał Mandrake Mata Harsera
-Dobrze już prawie skończyliśmy przegląd broni oraz pancerzy.
Dowodcy szybko wyszli z zbrojowni a Mandrake zapytał
-Generale może mi pan powiedzieć coś więcej o tym Raynorze?
-Oczywiście.A więc....na samym początku nie był on zbyt znany w świecie był tylko nadzorcą milicji na koloni terrańskiej Mar Sara.Jednak potem okazało się że na planecie gdzie zbudowano kolonie są masy zergów i musili szybko z tamtą ucikać.Potem stało się coś nie spodziewanego okazało się że Raynor jest cżłonkiem grupy terrorystycznej Sons of Korhal.Jego celem było zniszczenie jakiejś korporacji panującej wtedy ale nie znamy jej nazwy.Potem wojował coś przeciw zergom ale nie znamy szczegółów.
-A nikt nie przesłuchiwał go gdy go znaleziono?
-Nie dało się był wyraźne osłabiony i zapadł w śpiączke.Liczyliśmy że bo dłuższej kąpieli w lodzie....odzyska przytomność.
-I co?-zapytał zniecierpliwiony Mandrake
-Przez trzy lata nic to nie daje.
-Musi kiedyś wykazać aktywność tkanki.Musimy znać prawde co i jak.-powiedział spokojnie Mandrake
-Już dziewiąta trzydzieści?-zapytał ździwiony Namara-no cóż choćmy się lepiej uzbrojić i potem na plac zbiurki
Po dziesięciu minutach dwóch dowódców przyszło na plac zbiurki gdzie czekało już 2000 marines opancerzonych w ciężkie i grube(30cm)pancerze oraz impallerami w rękach.
-Trzeba ruszać-szepnoł Mandrake do Namary
-Tak wiem chodźmy-wzdechnoł Namara-ÂŻołnierze za mną!-krzyknął-oddział szedł do portalu jakąś godzine a gdy doszli do nigo wśród nowych żołnierzy słychać było szepty i słowa podziwu.namara zaś niepewnie patrzał na portal przez szybke swojego hełmu bał się tak jak inni.Nie wiedział co ich tam czeka czy wrócą.Niektórzy marines też zaczeli panikować.Przecież większość z nich nie widziała nawet tych"mutantów".
-Przechodzimy!-krzyknął zdecydowanie Namara.Pierwszy wszedł on z pułkownikiem Mandrake i 30 marines.Nawet nie przeszli dobrze a jeden marine padł martwy z przebitym pancerzem Namara się rozglądał nie widział nic padł drugi marine zrozumiał że jego wróg jest niewidzialny odskoczyl do tyłu włączył w swoim hełmie termowizje.Zobaczył wroga oddał w jego strone serie a on padł.Namara odethnoł zaczął patrzeć na ten dziwny świat gleba była niebieska jakieś dziwne gejzery z ktorych wyłaniało się jasne światło.Patrzył tak z 10 minut aż z zamyślenia wyrwał go Mandrake
-Generale wszyscy już przeszli.
-Dobrze chodźmy dalej-szli dość wolno i niepewnie do przodu po prostu się bali szli powoli i omiatali zwrokiem z palcem na spuście teren.Nagle na tył oddziału wypadła grupa tych dziwnych mutantów które spotkali przy pierwszym kontakcie z portalem.Marines z tyłu się nie bawili przełaczyli się na Heavy ammo type i w pare chwil pozbawili życia wroga lecz te bestie zaczeły się brać z nikąd i oblężać oddział marines wszyscy przełaczyli się na heavy ammo i zaczeli omiatać seriami wroga mutanci padali lecz wszyscy mieli wrażenie że za każdego jednego zabitego przychodzi dówóch nowych z tyłu już było słychać wrzaski paniki wsyscy wiedzieli że tył oddziału jest już skończony.Lecz reszta się poddawała strzelali lecz jeden z marines który stało obok pułkownika zdjął szybke z hełmu i strzeli sobie w głowe w jego ślad poszli dwaj pozostali.Namara wiedział ze już po nich.W myślach kłębiły mu się myśli czemu zdecydował się na te wyrawe gdy nagle od tyłu na wylot przebił go laserowy miecz.Namara widział tylko mgłe przed oczami oraz słyszał krzyki umierających marines i umarł.

 Rozdział IV

Mineły już dwa dni od tego jak Generał Namara wyruszył przez portal.W namiocie Namary siedział sierżant Bader.Nagle w holoprojektorze ukazała się sylwetka majora Vaulta.
-Sierżancie Bader co się dzieje?Gdzie generał Namara?Przecież miał dzisiaj rano wrócić do obozu.
-Miał ale nie wrócił sir.Podejrzewam że wszyscy zostali zabici.Ta wyprawa to był zły pomysł.
-Chyba faktycznie zostali zabici...ilu was jest?
-50 kolonistów,20 naukowców i 200 żołnierzy.
-Wyśle tam kolejne siły większe siły!
-Ale potrzebuje pan lepszego dowódcy.Generał Namara miał straszne zapędy i tylko przez to zginoł.
-Może i masz racje Bader.Na razie ty przejmij dowódctwo w obozie.Bez odbioru
I sylvetka Vaulta znikneła.
-Cholera-krzyknoł w swoim biurze Vault-co mam robić?Ilu ludzi mam tam wysłać?Chyba całą armmie jaką dysponujemy skoro bez problemu rozwalili 2000 marines.I ten dowódca...Bader miał racje...Namara był agresywny niepotrzebnie decydował się na wyprawe a ja niepotrzebnie się na to zgodziłem.Potrzebuje lepszego dowódcy kogoś doświadczonego jak ten...Jim Raynor!-i wtedy Vault przycisnał pare przycisków na holoprojektorze.
-Sara wezwij mi to dokotra Fegrena.
-Dobrze majorze.-po 10 minutach do biura wszedł człowiek który miał już swoje lata doktor Fegren.
-Czego pan sobie ode mnie życzy?-zapytał Fegren
-Przygotować się do odhibernowania Raynora!
-Ale...
-ÂŻadnych ale!-krzknął Vault a Fegren szybko wyszedł z pokoju Vault poszedł za to wolno jego śladem do laboratorium a gdy do niego doszedł odhibernowanie było w toku...

Rozdział V

Sierżant Badr nerwowo rozglądał się po obozie cały czas czuł niepewności i strach przed tymi istotami w tym czasie uslyszał coś jagby silniki amfibi a gdy spojrzał w niebo zobaczył 6 amfibi które były pełne marines.Bader szybko pobiegł na miejsce gdzie lądowały amfibie.Otworzył się właz pierwszej amfibi a z niej wyszło 20 elite guard marines z grubszą zbroją i uzbrojeni w Gaus Riffle(silniejsza odmiana impallera).Ustawili się oni w dwóch szeregach po 10 naprzeciw siebi a za amfibi wyszedł dziwny marine.Jego zbroja nie przypominała ani zbroji marina ani elite guardów jedyne co poznał to stary Gaus rifle który trzymał w ręce.Zbroja był gruba tak gruba że nawet grubaszod zbroji elite guard.Odsłonił on szybe która zasłaniała jego twarz i ukazała się sylwetka łysego mężczyzny z gęstym zarostem w wieku około 40 lat.Rozejrzał się on dookoła i podszedł do Badera
-Pan jest Bader?-zapytał mężczyzna
-Tak...a kim pan jest?-zapytał Bader patrząc na cała armie marines wychodzącą z amfibi
-Jestem Jim Raynor i od teraz ja tu przejmuje dowódctwo.
-Co jak to?-zapytał się Bader
-Tak to dostałem rozkazy od Majora Vaulta tracisz tu władze chłopie.
-Nie wierze że jakiś byle marine po 40 ma przejąć tutaj dowódctwo.Nie wierze ci śmieciu.
-Tak a ile ty masz lat?-zapytał Raynor
-31-odpowiedizał Bader
-To wiesz ile będziesz żył?-spytał się go
-Nie...?-odopowiedział przestraszony Bader
-31!-krzyknął Raynor i szybko oddał z swojego Gauss Rifle strzał prosto w oko sierzanta Badera a ten padł martwy.Paru marines zdziwiła ta sytuacja rzucili się w strone Raynora lecz zachamowali gdy zobaczyli 20 Gauss Rifle wymierzonych w nich przez Elite guard.
-Spokojnie panowie-powidiał Raynor-ja od teraz mam tu władze a Bader po prostu nie chciał sie podporządkować.-na te słowa marines powrócili do swoich zajęć a Raynor wylądał na zamyślonego"To chyba Aiur...hehe mam okazje sie zemścić"myślał Raynor.
-Zawołajcie szeregowego...ee..-wziął kartke i przeczytał imie z kartki-szeregowego Karminga.-dwóch elite guard szybko pobiegło wgłąb obozu na poszukiwania szeregowego.Raynor nie czekał długo po 20 minutach dwójka elite guardów przyprowadziła jednego z marines.
-Podobno osłaniałeś ten cały portal..-powidział Raynor
-Tak to prawda osłaniałem go aby nikt z niego nie wyszedł-odpowiedział szeregowy
-Więc zaprowadź mnie i tych dżentelmenów do niego-powidział troche dziwnym tonem Raynor.
-A kim pan wogóle jest?-zapytał Karming
-Jestem tu nowym dowódcą..chyba że masz coś przeciwko-i z tymi słowami zacisnął ręce na Gauss Rifle na widok tgo szeregowy przestraszył się i powiedział
-Tak zaprowadze pana zaprowadze ale prosze mnie nie zabijać!
-Dobrze puście go chłopcy-powidizał do dwóch guardów którzy wykonali rozkaz.
-Chodźcie za mną-powiedział szeregowy prowadził ich około pół godziny aż doszli do tego nieszczęsnego portalu.Raynor spokojnie go obejrzał i zwrócił się w strone gęstej roślinności jakby tam coś było.Nagle krzyknął
-No chłopcy chodźcie tu!-wszyscy marines udali się w strone Raynora który stał przy..wielkim krysztale rozmiarów człowieka.Raynor tylko wymierzył w kryształ i oddał serie.Gdy kryształ pękł ta czarna dziura na górze schodów znikła.
-Dziwne-powidizał Karming-zupełnie jagby stracił zasilanie.
-Widze-powiedział z ironią Raynor
-No cóz wracajmy do obozu-powiedział Raynor gdy nadeszło właśnie kolejne spotkanie z dziwnymi bestiami ale te były inne niz poprzednie było ich cztery chodziły na czterech nogah i strzelały do marines jagby kulami skoncentrowanej energii.Na szczęście roboty te strzelały dośc wolno więc marines unikali ich strzałów przy okazji oddając w ich strone strzały.Raynor chwycił za granat i rzucił pod nogi jednego z przeciwników gdy wybuchł robot padł na ziemie bez jednej nogi pozostali marines już wykonczyli pozostałe trzy.
-Co to było?-zapytał przerażony Karming
-No chyba te wasze mutanty nie?-powiedział Raynor
-Nie tamte wyglądały zupełnie inaczej były mniej wytrzymałe.
-Hmm..-zamyślił sie Raynor czyżby jakaś mutacja na wyższe stadium?
-Nie można niczego wykluczyć majorze-powiedział jeden z elite guardów.
-To akurat wiem-odpowidział Raynor-szybko wracajmy do obozu nie chce się z nimi znowu spotkać.
Gdy oddział wrócił do obozu nowy dowódca poszedł to swojego namiotu i wystukał jakiś kod na holoprojektorze.Pojawił się major.Vault.
-Witam panie Vault-zaczoł Raynor
-Witaj Raynor streszczaj się czego chcesz?
-No cóż odkryłem że te portale Namary można zniszczyć.
-Ale jak?-zapytał Vault
-Odkryłem że są one zasilane czymś w rodzajów kryształów gdy zniszczyłem ten cały kryształ portal padł.
-A więc problem z głowy tak?
-Nie niestety nie-powidizał Raynor
-Jak to nie?
-Gdy zniszczyliśmy portal zaatakowała nas wyższa odmiana tych besti tych portalów musi być więcej.
-A więc jutro roześlij swoich ludzi w ich poszukiwaniu.bez odbioru
-Dobrze.-powidział Raynor i się zamyślił"Zeratul odnajde cię i zapłacisz za to co zrobiłeś.Nie zniszcze wszystkich portali jeden wykorzystam aby się do ciebie dostać a wtedy zniszcze sie za zdrade".

Rozdział VI

Raynor wstał wczesniej i kazał obudzic innych żołnierzy gdy wszyscy byli na placu zbiurki zaczoł tłumaczyć czemu ich obudził
-Obudziłem was ponieważ dostałem rozkaz od majora Vaulta aby z rana wyruszyc na posuzkiwania tych portali.Podziele was na grupy i przeszukacie całą planete ale nie przeszukujcie terenu wokół obozu.
-Dlaczego?-krzyknął jeden z marines
-Dlatego.Nie podwarzać moich rozkazów.-powiedział Raynor
Mineła godzina od tego jak grupy marines wyruszyły co chwile dostawał zgłoszenia o niszczeniu kolejnych portali.Aż dostał informacje że wszystkie grupy przeszukały swój rewir wtedy Raynor z radością w głosie powiedział
-Spotkajmy sie w okolicach obozu wspólrzędne to...-po podaniu współrzędnych Raynor z grupką 100 marines udał się w miejsce które wyznaczył był tam pierwszy żadna grupa jeszcze nie dotarła na miejsce nie czekał długo po 20 minutach wszystkie grupy były na miejscu.Okazało się ze to tutaj znajduje się ostatnio portal na tej planecie część marines juz wymierzyła w strone portalu gdy Raynor krzyknął.
-STOP.Nie strzelać!
-Czemu-zapytali chcem bana marines
-Temu że pójdziecie z mną na drugą strone-powiedział marines dziwnie po sobie spojrzeli nie wiedzieli co powiedzieć ale wiedzieli że na pewno nie pójdą na drugą strone portalu.
-Nie chcecie iść?To ja mam coś co was zachęci-w tym momencie Raynor wyjął coś w kształcie zapalniczki a na samym czubku tej rzeczy widniał czerwony guzik-kiedy nacisne ten guzik odpali w tą planete 10 głowic atomowych i nic nie ocaleje....

Rozdział VII

-A więc jak to będzie?-zapytał Raynor.ÂŻołnierze wiedzieli że tam zginą ale wcale nie muszą może uda im się przeżyć a jeśli sie nie zgodzą czeka ich pewna śmierć.-Więc jak?-zapytał nerwowo Raynor-marines spuścili głowy i odpowiedzieli zgodnym chcem bana
-Idziemy majorze.
-Tak myślałem za mną-powiedział i po 10 minutach armia 10000 marines była po drugiej stronie.Szli powolnym marszem za Raynorem który szedł przed siebie tak pewnie jagby znał ten teren na pamięć jagby już tu był.Nagle zobaczył ogień w jednej z jaskiń kazał czekać oddziałowi a on z swoją obstawą złorzoną z 20 elite guardów.Kiedy wszedł to jaskini zobaczył 9 marines w tym jeden miał zbroje sierżanta.
-Kim jesteś?-krzyknoł do ledwo przytomnego żołnierza w zboji sierzanta lecz ten nie odpowiadał-Kim jesteś?-powtórzył Raynor marine powoli usiadł i oparł się o skałe ale nic nie mówił był wycienczony-Do jasnej cholery gadaj kim jestes!-krzyknął Raynor
-Jestem...jestem sierżant Mandrake-powiedział niewyraźnie marine był wyraźnie ranny a jego pancerz podziurawiony nad ogniskiem wisiał szkielet jakiegoś zwierzęcie na którym były resztki mięsa reszta marines spała.
-Sierzant Mandrake?-zapytał Raynor-przecież pan nie żyje zginoł pan w wyprawie Namary
-Nie zginołem udało mi się uciec podczas ataku tych mutantów i zchowałem się tu razem z tymi marines.
-A co się stało z resztą też zgineli?
-Tylko część.Część marines zabrali nie wiem gdzie nie miałem sił ich śledzić.
-A generał Namara?
-Zginoł
-Jak wam się udało przeżyć tutaj?
-Kiedy mutanty odeszły szukaliśmy jakiejś kryjówki znaleźliśmy tą jaskinie schowaliśmy sie w niej tu niedaleko jest jakaś rzeczka a żywliśmy sie z polowania na tutejsze zwierzęta.A co wy tu robicie?
-Szukam tu kogoś.A raczej szukam zemsty.
-Na kim?
-Na protossach.
-Na kim?
-Ci wasi mutanci nazywają się Protossi.
-Chcesz na nich dokonać zemsty za pomocą 50 żołnierzy?
-Na zewnątrz czeka jeszcze około 10000 tysięcy...-Mandrake zaniemówił
-Czy mógłbym ja i moi ludzie iść z tobą?
-Dobrze obudź ich i chodźmy.Wiesz moze w jakim kierunku udali się protossi?
-Gdzies na północny wschód ale bitwa toczyła się 10 kilometrów na zachód stad więc najpierw musielibyśmy iść tam a potem na północny wschód.
-Ok ruszamy.


Prosze wrzucić ten tekst na word'a lub samemu poprawić wszystkie błędy. Po kropkach i przecinkach powinna być spacja!-Kristo
« Ostatnia zmiana: 20 Sierpień 2006, 10:29:43 wysłana przez Arthas »

Offline Arthas

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 756
  • Reputacja: 2
  • Płeć: Mężczyzna
Colonial
« Odpowiedź #1 dnia: 24 Listopad 2006, 16:52:26 »
Obszerne, ale zawierające ogromną masę błędów opowiadanie. Trzeba zaznaczyć, iż ciekawie wszystko wymyśliłeś(o ile to jest wymyślone) i sam pomysł i fabułę można zaliczyć na plus. Zaletą jest również to, że praca jest dość długa i obszerna. Co do minusów i wad, to tych jest dużo, dużo więcej. Opowiadanie jest pełne błędów i niemal nie da się go czytać. Liczne ortografy, błędy interpunkcyjne, stylistyka, język i nie stawianie spacji po np. kropkach i przecinkach w olbrzymim stopniu odbija się na całości pracy i zniechęca już po pierwszych dwóch zdaniach przeciętnego czytelnika. Nie podoba mi się również dość niski i mały zakres słownictwa, a także liczne powtórzenia. Wygląda to, jakbyś pisał pracę "na odczep się", czyli tylko po to, aby ją skończyć i napisać. Reasumując, gdybyś wyeliminował większość tych wszystkich byków i błędów, mogłoby być z tego coś o wiele lepszego.
Ocena +3/10
Gwiazdki 2/5

Forum Tawerny Gothic

Colonial
« Odpowiedź #1 dnia: 24 Listopad 2006, 16:52:26 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything