Dzieki za pozytywne komentki. Teraz komentujcie to: <_<
- Granroku, czy twoje plany są...?
- Oczywiście, Kapitanię Leres! Orkowie, mają ponad 5 milionów więcej wojowników, niż ludzie. Gubernator i Sędzia nie żyją, a ich śmierć została zatuszowaną słowami ''Pojechali z korpusem dyplomatycznym, na południe''. Pozatym, gobliny doniosły mi, o pewnej kolonii na skałach, Lasu Orków. Tam ukrywają się ÂŁowcy Nagrod i ci wszyscy ludzie, których domy i warsztaty zostały porzucone. Oni tworzą im, fałszywa wizję świata, który chcą stworzyć u siebie.
- Ale dlaczego musimy się ich pozbyć? Ja jestem teraz tymczasowym zarządca Imperium, dlatego mam raporty o stanie majątkowym tych ziem! Farmy zostały porzucone, karczmy spalone, warsztaty wykupione przez bogatych, tylko że względu na podatki i wie Pan co?! Nasza gospodarka, ucierpiała na tym, jak wojna między goblinami i Normandami, u obu stron! I jeszcze mamy zabić ludzi, którzy mogą tam wrócić i to naprawić? Nikt nie zacznie tam pracować!
- Sprecyzuj.
- Nie ma zboża! Młyny zaprzestały pracę przez to, podobnie jak piekarze! Warzywa, mięso, mleko, wełna, to wszystko znika ze straganów! Farm nie ma już koło miasta! Bydło i uprawy zniknęły, nawet narzędzia zniknęły! Musieliśmy ZA DARMO dać całemu miastu, zapasy wody i jedzenia na miesiąc, z prywatnych zapasów ratusza! Utrzymujemy się na rybach i dostawach z innych miast!
- Coś jeszcze, bo ja tu narazie widzę tylko kryzys w gospodarce miasta i jego ziem. Nic innego - odparł, wciąż spokojny Granrok.
- Przez t, że karczmy na drogach zniknęły, podróżni i kupcy nie mają się gdzie zatrzymywać, podatku za wynajęte ziemię nikt nie płaci, a my tracimy kasę, którą zyskiwaliśmy, gdy kupowali od nas jedzenia czy piwo do karczmy! - wykrzyczał już czerwony, Kapitan Leres.
- A jak z innymi sprawami, poza finansami?
- No właśnie... MKWM, (Międzynarodowa Konferencją Wodzów Miast) nie odbyła się ostatnio w mieście. Budynki organiazcji stoją puste. Orkowie, golbiny, elfy, krasnoludy, taureny, krasnoludy chaosu, nieumarli, mroczne elfy, trolle, centaury, duchy, olbrzymy, wampiry, wilkołaki, mieli się zjawiać z delegacjami na spotkanie już 3 dni temu! APL zniknęło. Ludzie podejrzewają, że te morderstwa to początek wojny. A co najgorsze, Królewska Galera, została zatopioną przez piratów! Najpotężniejszy i największy z okrętów świata, jest wrakiem!
- Spokojnie. Niedługo Władca Mroku, obudzi się, a wtedy zapanuję lad i porządek... A nasze posągi, staną na ulicach wszystkich miast i osad! - roześmiał się na całą kryptę, Granrok.
***
Xerom, rozejrzał się. Jego czujny wzrok, zatrzymał się na delegacji krasnoludów, która siedziała w jednej z karczm, Yvallu. Zauważył ich pierwszy, ponieważ w tej karczmie, spędzał całe dnie, a od ostatniego wyjścia z niej, mineły 3 dni.
- Orgot, jaką mamy pewność, że Leres nas wysłucha? - powiedział jeden ze strażników, swojemu przywódcy.
- Napewno chcę się dowiedzieć, co zmusiło wszystkie rasy, do wzięcia udziału w wyścigu zbrojeń i czemu tutaj nie przybyli. Pozatym, jesteśmy najpotężniejszymi sojusznikami, jakich można mieć! Bez nas, nie dostaliby prochu, armat, nowych wynalazków, wsparcia wojskowego na granicach z nieumarłymi i wszystkiemu innemu, co nam zawdzięczają - odparł Orgot, trzymając w dłoniach swój ogromny, dwuręczny topór i odrzucając w tył, swoją długa brązową brodę, w której były zaplecione, dwa warkoczę.
- Ale co z innymi informacjami? Mamy im je przekazać? Teraz, kiedy nie wiadomo komu ufać? - odezwał się, krasnoludzki mag.
- A czemu nie? APL, należy do Imperium i mają prawo wiedzieć, gdzie oni są i co robią. Co z resztą? Ehh, to dotyczy bezpośrednio ich!
- Chyba mam pewien pomysł! - odezwał się znowu, mag - Przekażemy im to, w ten sposób, jak Khazdarowi!
- Mówisz o... - zaczął Orgot, jednak nigdy się tego nie dowiedział.
Drzwi karczmy, uderzyły z hukiem o ścianę, a do środka wszedł Kapitan Leres, odziany tylko w zwykłe, niebieskie ubranie. Założył jedynie pelerynę z herbem Imperium, by była pewność kim jest.
- Orgot, jak śmiałeś wejść do miasta, nie czekając najpierw na pozwolenie?! - wykrzyknął, a krasnoludowie, wymierzyli nabite strzelby, w jego i jego ludzi.
- Trwa to dwa dni, a my nie mamy na to czasu. Pozatym, informację które ze sobą przywozimy, powinieneś usłyszeć natychmiast!
- Dobra, WSZYSCY WYNOCHA! - krzyknął znowu, Leres, a krasnoludy, jego ludzie, Xerom i pijący, wyszli z karczmy, przylegając uszy do ścian i okien.
- ... a delegację mrocznych elfów, wzięto jako zakładników - doszedł do nich, stłumiony głos krasnoluda.
- Jesteś pewien? To by wiele wyjaśniało, jednak to by nie było pocieszające. Jak już wiesz, Granrok pomaga, Ethardowi. I to mnie właśnie zdziwiło! Jak może, jednocześnie pomagać mu, tym samym probując wskrzesić Władce Mroku? Czarnoksiężnicy wszystkich ras, już odprawiają rytułał. Zostało nam niewiele czasu...
- Na co czekamy? Weź wszystkich wiernych tobie ludzi i każdego wiernego Rashakowi z miasta, który jest zdolny do walki. Elfy i większość moich wojaków, stoi już przed Nieskończonymi Schodami. Zaatakujmy Ratusz i wejdźmy przez niego, do krypty! - wywarczal Orgot, chwytając topór.
- To nie takie proste. Przy ratuszu, stoi ponad setka elitarnych rycerzy, a tajne przejście z Ratusza, zostało zawalone. Jedyne wejście to Grobowce Nekromantów. Znajdują się na starym cmentarzu w lesie, poza miastem. To przeklęte miejsce. Nie zdążymy na czas - wyjaśnił Kapitan.
- Co możemy zrobić?
- Nikt nie ujawni się odrazu! Wilkołaki, wampiry, orkowie, taureny, gobliny, trolle, nieumarli, duchy, olbrzymy, demony... Oni wszyscy są wciąż poza kontynentem, a jeżeli jacyś tu stacjonują, to nieliczne grupy zwiadowcze! W parę minut, byśmy ich zlikwidowali z murów.
- Ile może potrwać żebranie sił? - spytał krasnoludzki dyplomata.
- Parę miesięcy, może rok, jeżeli chcą zebrać większe siły. Wkoncu, ludzie, krasnoludy i elfy, to nie jedyne rasy, które są w Sojuszu, więc nie chcą się napatoczyć, na armię, która przewyższa ich siły!
- Kto jest twoim najlepszym człowiekiem?
- Olbrzym Gwardzista. Przebywa teraz z ludźmi, którzy miłują pokój, dobro i Boga Rashaka. A o co ci chodzi?
- Wygońmy ludzi Granroka z miasta. Załatwmy tym ludziom co mówisz, azyl i ochronę w mieście. Wtedy zwołajmy Naradę Sojuszu - szepnął Orgot, zwalając Leresa z krzesła.
- Były tylko dwie takie Narady w ciągu ostatnich pięciu er! Jesteś pewien?
- Tak! Zwołajmy na Naradę, starych przyjaciół, krasnoludy, elfy, centaury, dobre duchy, ludzi lasu, ÂŁowców Orków, paru co nam pomagali w przeszłości czyli Normandów, barbarzyńców, najemników i korsarzy. Przydałyby się też dobre wampiry i wilkołaki, dobrzy orkowie, magowie ognia, wody, błyskawic, powietrza, druidzi, gońcy leśni, stwory z lasów.
- To wystarczy?
- Nie! Ci z nich, którzy się zgodzą, przyjdą ze wszystkimi swoimi ludźmi do miasta. Zmieścimy jeszcze parę milinonow. WTEDY WYBIEZEMY PARU POSÂŁAĂCĂW, KAÂŻDEJ Z RAS, KTĂRZY POSZLIBY Z MISJÂĄ DYPLOMATYCZNÂĄ DO MROCZNYCH ELFĂW, KRASNOLUDĂW CHAOSU, LUDZI DÂŻUNGLI, WIKINGĂW I WSZYSTKICH, KTĂRZY SÂĄ NEUTRALNI! ZANIM NASTANIE BITWA, NIECH PRZYJDÂĄ Z TYMI, KTĂRYCH NAMĂWIÂĄ I STANIEMY DO WALKI!
- W tym czasie, każe wysłać 2 miliony rycerzy na całe Królestwo Ludzi. Niech przyciągną siłą, czy pokojem, wszystkich ludzi, jacy zostali po dobrej stronię. Będą stacjonować w mieście i koło niego w obozach, podobnie jak sojusznicy. Niech wezmą ze sobą zapasy żywności, broni, prochu, narzędzi, budulca i to co się da z miast, osad i wiosek. Stworzymy Yvall, który pomieści prawię miliard stworzeń. Tylko tu, ludzie zamieszkaja z całego Imperium.
- Tak! A i czy ten mag, który tu siedział... To nie był Xerom, najpotężniejszy Mag ÂŻywiołów? Ten co żyje już prawię 600 lat?
- A rzeczywiście, nie poznałem... - mruknął Leres, a Xerom uśmiechnął się, kątem ust.
- Leres, ty masz te swoje 284 lat, ale nie znasz go dłużej niż ja. Parę sekund i już będzie stał, koło tego Gwardzisty.
- Xerom, wydzimy twoje ucho w oknie, przyjdź tu i powiedz tym kretynom, by stanęli lepiej na straży! - krzyknął krasnolud, a mag wszedł do karczmy, dając wcześniej wiadomość, kretynom.
- Słyszałeś wszystko, gotowy?
- Tak - odpowiedział krótko i teleportował się do koloni.