Królestwo Tiszri, prowincja Skeris. Wielka wyspa, posiadająca kilkanaście miast i wiosek, a ziemię bardzo żyzną. Prowincja ta to oczko w głowie króla Adama III Kościanego, ósmego władcy z dynastii Kościanych.
Nasza Historia zaczyna się w niewielkiej wiosce rybackiej Kilar. Miejscowość utrzymywała się ze sprzedaży ryb innym wioskom i miastom, a za środek transporu służą tu łodzie rybackie. Nasz bohater, mroczny elf Melgard, jest synem rybaka, u którego uczył się rybołóstwa. Dzisiaj, 14 dnia miesiąca terris, jest ÂŚwięto Królestwa. W tym właśnie dniu, 100 lat temu książe Edward Kościany założył królestwo Tiszri i został wtedy koronowany na króla Edwarda I Kościanego. Dziś wszyscy mieszkańcy królestwa ozdabiają swoje domy cennymi kamieniami, wkładają na siebie swoje najlepsze ubrania i gotują wykwitne dania.
Melgard zwykle był ubrany w szare, nieznacznie obszarpane spodnie, bawełnianą brązową koszulkę z krótkim rękawem i buty z ćwiekowanej skóry wilka. Dziś założył na siebie schludne, jedwabne spodnie koloru niebieskiego, również niebieską, lnianą koszulkę z żółtymi końcami rękawów i czyste, czarne buty ze skóry niedźwiedzia czarnego. Bogatsi mieszkańcy Kilar, a Melgard i jego tata do nich należeli, zebrali się w ekskluzywnej karczmie "Pod srebrym dzbanem". Nasza dwójka zamówiła zupę z zębacza i steki z cieniostwora.
-Tato, jednego w tym wszystkim nie rozumiem. - powiedział Melgard do taty.
-Czego, synku?
-Po co ta cała krzątanina?
-Melgard, chłopcze. Ten dzień jest tak ważny dla królestwa, jak dla ciebie urodziny. To święto, którego przypada dzisiaj setna rocznica, to są właśnie takie urodziny królestwa. - ojciec starał się wytłumaczyć synowi.
Wtem do stolika podeszła wysoka, i szczupła jasnowłosa elfka imieniem Miranda. Była ona dziewczyną taty Melgarda. Rozpoczęła rozmowę ze swoim ukochanym:
-Witaj, Millfif. Jak tam moja rybka?
-Och, Mirando. Nawet nie wiesz, jak dobrze.
Natychmiast po tych słowach wtrącił się Melgard:
-Przepraszam was, ale pójdę na dwór.
Melgard wstał od stołu i wyszedł z hucznej karczmy. Usiadł na ławce po drugiej stronie ulicy i rozmyślał, co by tutaj zrobić.
Nagle do miasteczka wbiegł strażnik z trąbą i zatrąbał, po czym krzyknął:
-Proszę wszystkich mieszkańców do wyjścia z domów i karczm, wróg napada na Kilar! Ci, którzy potrafią walczyć, proszeni są zebrać się w dwuszeregu w porcie przed statkiem "Ryba Wojenna". Pozostali niech wejdą na pokład statków.
Wszyscy mieszkańcy opuścili w huku budynki i część z nich, w tym Millfif udali się do portu. Reszta mieszkańców udała się na statek. Melgard stanął przy burcie i wpatrywał się w horyzont. Statek nie wypłynął od razu z zatoki. Miał wypłynąć opuszczoną jaskinią, aby ominąć statki nieprzyjaciela. Około godziny 12.45 marynarze podnieśi żagle i statek wypłynął w morze. Melgard machał chustką ojcu na pożegnanie. Nie minęło wiele czasu po wypłynięciu, a w porcie dał się słyszeć świst strzał, zderzenia ostrzy i metaliczne dźwięki celnych trafień w pancerz przeciwnika.
-Chlip...Chyba już nigdy nie zobaczę ojca. - powiedział Melgard sam do siebie.
Statek płynął spokojnie w kierunku centrum królestwa. Kilka dni później, ciemną, aczkolwiek spokojną nocą, Melgard nie spał. Cicho niczym mysz wymknął się ze swojej kajuty i był na pokładzie. Rozejrzał się tu i ówdzie, jakby czegoś szukał. Podszedł do prawej burty i wyciągnął ukrytą z boku szalupę. Wziął ją na plecy (tak, że przykrywa mu głowę) i zrzucił na wodę. Był plusk, to prawda, ale nikt się nie obudził. Młody mroczny elf zeszedł na dolny pokład, do kambuza. Wziął kila bochenków chleba, dwa jabłka i trzy butelki mleka. Spakował to wszystko do swojego plecaka i wrócił na górny pokład.
-Dobra, jeszcze tylko wiosła oraz mapa i zmykam. Wszedł jeszcze do jednego z pomieszczeń i wziął jedną z kopii mapy najbliższych prowincji oraz kompas. Wrócił na pokład i wziął wiosła zza schodów. Wskoczył do łodzi i zaczął wiosłować.
Tekst będzie ciągle uzupełniany, aż do zakończenia.