A po chwili okazało się, iż to nie ten dom. Właścicielka wygoniła ich, dzierżąc wałek do ciasta. W chwili gdy wybiegli, zauważyli strażnika.
- A panowie tu czego? Rodzina zabitych? Jeśli tak, to dom jednego jest na prawo od tego, do którego weszliście, a tego drugiego, naprzeciwko. Składam kondolencje... biedni ludzie.
Strażnik westchnął, po czym oparł się o halabardę.