- Ach... ach... stary, a kim ja jestem? Powiem ci - pionkiem. Nie wiem nic- mówił zdyszany Mario. W pewnym momencie zobaczył, że język Seraila przesuwa się po ostrych wampirzych zębach.
- No dobra... powiem ci co wiem ale nie jest tego za dużo. Proszę, chodźmy w jakieś inne miejsce. Gdzieś gdzie nikt nas nie zobaczy. Te sku*wysyny mogą mieć agentów w mieście.
Zaraz po tym mężczyźni udali się w ślepą uliczkę dzielnicy Handlowej.
- Dobra, teraz mogę ci powiedzieć. W mieście pojawił się ktoś nowy. Nie wiem co dokładnie zamierzają ale charakter ich działalności jest podobny do waszego. Na początek przejęli wasze kontakty z przemytnikami. Teraz towar przez nich przemycany trafia prosto do tych nowych. Nie wiem jak ich przekonali. Może dali więcej niż wy, może ich przestraszyli, nie mam pojęcia. Wiem, że działają w ukryciu. Nie jestem specem ale sądzę, że nie ryzykowali by zakładania swojej bazy w mieście.
- A co z tobą?- zapytał Serail
- Tak jak mówiłem - jestem pionkiem. Przemytnicy stwierdzili, że nie jestem im potrzebny ale darowali mi życie pod warunkiem, że nikomu nic nie powiem. A teraz wygadałem wszystko tobie! Ach... jest jeszcze jeden istotny fakt. Jak już powiedziałem przemytnicy zerwali ze mną współpracę. A to oznacza, że mają nowego łącznika, bądź spotykają się z nimi osobiście. Mały obóz przemytników był w lasach na południu Valfden, po wschodniej stronie rzeki. To wszystko co wiem, naprawdę!