Autor Wątek: To, co zaginione [opowiadanie]  (Przeczytany 1648 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Patty

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 7406
  • Reputacja: 7093
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wszechwiedzy nie mam, lecz wiem różne rzeczy
    • Karta postaci

To, co zaginione [opowiadanie]
« dnia: 06 Sierpień 2008, 11:51:18 »
Chciałem zaprezentować swoje najnwosze opowiadanie. Było tworzone na inną stronę, ale tutaj nie zaszkodzi zamieścić. Jest w realiach TES, więc się nie dziwcie.

Poranek był wilgotny i chłodny. Spojrzał na białe ruiny. Nie wyglądały zbyt zachęcająco. Poprawił ułożenie lekkiej, elfickiej zbroi oraz płaszcza z kapturem i wszedł między kamienne bloki. Był raczej wysokim Dunmerem. Czerwone oczy w kształcie migdałów miały ironiczne błyski. Na wąskich wargach również błąkał się sarkastyczny uśmieszek. Długie, białe włosy spadały mu na ramiona. Rodzice nie pochwalali jego wyboru, oczekiwali, że będzie magiem. Ale on nie chciał być taki jak wszyscy jego krewni. Został wojownikiem. Ale nigdy nie używał ciężkiego pancerza, był niewygodny. Dłoń trzymał na rękojeści swojej katany. Nie była ona mistrzowska, ale wystarczała mu do podróży. Rękojeść opleciona czerwonymi pasami przyklejała się do dłoni, ułatwiając walkę. Klinga była ażurowana, wykonana z ebonu. Znacznie obniżało to wagę broni. Broń była profilowana specjalnie dla jego dłoni.
Po chwili szybkiego marszu odnalazł drzwi. Szorstkie, brudnobiałe. Pchnął okrąg na samym środku i skrzydła rozsunęły się na boki. Ukazał się przed nim mroczny korytarz. Ruszył niepewnym krokiem, dzieląc wzrok między podłogą, a dalszą częścią. Znał pułapki, jakie czaiły się w tego typu ruinach.
Bił się ze swoimi myślami. Iść dalej i wykonać zadanie, czy wrócić i poprosić o pomoc. Gdyby wybrał drugą opcję, zmniejszyliby nagrodę. Miał na utrzymaniu żonę i dziecko. Zdziwił się, że dali mu takie zadanie. Do gildii wojowników przyjęli go dopiero trzy tygodnie temu, a dali mu bardzo odpowiedzialne zadanie. Jego zdaniem była to domena dla magów, ale nie sprzeczał się. Zbadać ruiny w poszukiwaniu kamieni Varla. Ewentualnie zbadać dalsze części. Akurat ta część zadania była łatwa do wykonania. Dalsza była trudniejsza. Wcześniej wysłali tutaj jednego ze starych członków gildii. Zaginął. Hardve miał znaleźć kamyki i odszukać nieszczęśnika. Raczej trudne zadanie, jeśli doświadczony i silny wojownik zaginął.
Doszedł to dziwnego pomieszczenia. Na wysokim piedestale była położona dziwnego kształtu klatka. Jeśli dobrze pamiętał, miał odnaleźć kamienny blok i pchnąć go. Wtedy pokrywa uniesie się, ujawniając magiczny przedmiot. Rozejrzał się. Nie znalazł nic. Zapalił pochodnię i po obejściu sali zobaczył mały kryształ we wnęce. Nacisnął go i klatka uniosła się. Zgodnie z przewidywaniami, był tam klejnot. Podniósł go i poszedł dalej.
Zastanawiało go, że nie spotkał żadnego stwora. Zwykle było ich pełno. Mimo to, nie zdejmował dłoni z rękojeści. Szukał dalej.
Zbadał wszystko i znalazł tylko trzy kamienie. Miał przeczucie, że coś ominął. Dla pewności sprawdził wszystko jeszcze raz.
Wkroczył go okrągłej komnaty. Przeszukał ją gruntownie. Po oparciu o ścianę, poczuł, że ta jakby przesuwa się. Obejrzał się za siebie i zobaczył przycisk, który szybko wsuwał się w kamień. Usłyszał za plecami szum. Zerknął przez ramię, wysuwając miecz. Otworzył przejście. Po chwili wahania zszedł po schodach i otworzył drzwi.
To, co zobaczył, zaskoczyło go. Duży, zaokrąglony na brzegach prostokąt stał na środku wielkiej sali. Wokół niego tłoczyli się altmerowie w błękitnych szatach. Wyglądali jak zwyczajni Wysocy Elfowi, ale mieli jakby ciemniejszą. skórę. Wyglądało na to, że znalazł portal. Tyle, że takich nie widziano od wieków. Elfy nie zwracały na niego uwagi, jakby nie istniał. Spojrzał na kamienne dzieło sztuki. Krawędzie były idealnie ostre. Przez ramiona ciągnęły się misternie zdobione pasy. Wygląd był niesamowity. Po chwili jeden z magów podszedł do niego.
- Kim jesteś – Zapytał, spoglądając groźnie.
- Podróżnikiem – Odparł szybko, zdejmując kaptur.
- A imię?
- Hardve – Odrzekł.
- Miło mi, jestem Abuhim. Mag. Jak widzisz, to jest portal. Może jesteś zainteresowany?
- Owszem, jestem – Był tym urządzeniem zafascynowany, chciał się jak najwięcej dowiedzieć.
- Bardzo mnie to cieszy. Zastanawiasz się, dokąd on wiedzie? Zatem otrzymasz odpowiedź. Prowadzi on do dwemerów.
- Oni zniknęli…
- Prawda, ale tylko z Nirnu. Przeszli przez portal, aby uciec.
- W jakim celu? – Zaczął zastanawiać się, czy to, co mówi altmer, jest prawdą.
- Stworzyć Numidiuma. Zapewne słyszałeś o nim. Jeśli nie, to posłuchaj. Dwemerowie wątpili w istnienie bogów. W czasach, kiedy jeszcze chodzili po Resdayn, odnaleźli pewien… artefakt. Serce Lorkhana. Długotrwałe badania pozwoliły odkryć jego naturę i możliwości. Wykorzystując zdobytą wiedzę, zbudowali właśnie Numidiuma. Mosiężny bóg. Pewien inżynier, Kagrenac, stworzył narzędzia do „obsługi” serca. Czerpak, Brzytwa i Upiorna Opoka. Używając tych właśnie przedmiotów, powstał portal, przez który przeszli Dwemerzy.
- To jest bardzo ciekawe, ale na pewno ten portal prowadzi właśnie do nich?
- Nie wierzysz mi? Ciekawe, ale właśnie do nich prowadzi ta droga.
- Dałbyś mi chwilę? Chcę to przemyśleć.
Te wszystkie wiadomości, którymi uraczył go Abuhim, przewróciły jego poglądy na temat zaginionego ludu. Wszyscy sądzili, że zginęli. Ale jednak nie. Bardzo ciekawiło go, gdzie teraz żyją. Mógł zdobyć dużą wiedzę, ale wiązało się z tym pewne ryzyko. Nie był pewien, czy po tamtej stronie jest portal w drugą stronę. Po chwili zastanowienia podszedł do altmera i zapytał.
- Czy po tamtej stronie jest możliwość powrotu tutaj?
- Oczywiście. Wysyłaliśmy już tam naszych ludzi. Zobacz – Wskazał mu podłogę – To tylko przedsionek. Poniżej znajduje się nasze miasto. Pod ziemią. Spójrz na mnie.
Hardve spojrzał na niego i pobladł.
- Jesteście Ayledami…
- Prawda, chłopcze. Mamy kilka takich podziemnych miast. W całym Tamriel żyje nas bardzo niewiele, ale nadal istniejemy. To trochę trudne do zrozumienia, ale przyswoisz sobie te wiadomości.
- Kontaktowaliście się z Dwemerami?
- Zaraz przed naszym upadkiem, przywieziono do nas to urządzenie – Wskazał na portal – Uruchomiliśmy go i tak zaczęły się nasze bliższe kontakty z nimi.
Przeprosił elfa i podszedł do schodów. Padł na podest i zastanowił się, ile wiadomości spadło mu na głowę. Miał możliwość kontaktu z rasami, które od dawna uważane były za zaginione, martwe. Nie chciał podróżować portalem, przynajmniej w tym momencie, więc postanowił zwiedzić miasto. Podszedł do elfa i zapytał.
- Chciałbym przejść do Dwemerów, ale najpierw, jeśli można, mogę przespacerować się po waszym siedlisku?
- Oczywiście, chodź za mną.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Czemu pozwalasz mi na to wszystko?
- Po pierwsze, jesteś pierwszym podróżnikiem, który nas odkrył. Po drugie, twój pancerz – Wskazał ma ekwipunek, który Hardve miał na sobie.
- Co z moją zbroją? – Zapytał nieco zdezorientowany.
- Jest w doskonałym stanie. Dbasz o nasze dziedzictwo. No i nosisz ją. Niewiele osób teraz to ma.
- To doskonały rynsztunek. Wygodna i dobrze chroni przed ciosami.
Już nic nie mówiąc, szedł za Ayledem. Ten opowiadał mu o komnatach, przez które przechodzili, oraz o ich przeznaczeniu. Wszystko różniło się od tego, co było nad miastem. Tam były ruiny, chociaż dobrze zachowane, ale zawsze ruiny. Tutaj było inaczej. Wszystko tętniło życiem. Wysokie, marmurowe posągi wznosiły się majestatycznie w górę. Wszystko było zbudowane z białego kamienia, ale nie był brudny. To było pięknie. Wyglądało na zamieszkane. I faktycznie było. Ayledzi podróżowali po krętych korytarzach za swoimi sprawami. Można było spotkać zakochane pary, niewidzące nic oprócz siebie. Zastanawiał się, jak ludzie oraz merzy z powierzchni mogli to przegapić. Spodobało mu się to, co widział. Wszędzie było bardzo jasno, za sprawą magicznego oświetlenia. Czytał gdzieś, że Dzikie Elfy, ponieważ tak nazywano tą rasę, nie uznawali ognia. Uważali go za skarłowaciały i uwsteczniony obraz światła. Prawdopodobnie mieli rację. Ich magiczne źródła dawał dużo więcej oświetlenia niż pochodnie. Przypomniał sobie coś jeszcze.
- A Wielki Kamień Welkynd? Jest tutaj?
- Oczywiście, że tak. To zasilanie dla całego miasta. A nasze oświetlenie wymaga sporo energii.
- Mógłbym go zobaczyć?
- Jasne. Chodź za mną.
Elf skręcił nagle w ciemny korytarz. Hardve zdziwił się lekko, ponieważ wszystko było pięknie oświetlone. Ale nie narzekał, tylko szedł za Ayledem.
Po kilku chwilach dotarli do bardzo jasnej komnaty. Na środku znajdował się Wielki Kamień. Emanował bardzo silną energią. Oślepiał.
- Czy teraz jesteś zadowolony? – Spytał się Abuhim, leciutko uśmiechając.
- Tak. Czy macie jakąś żywność? Chciałbym wybrać się do Dwemerów.
- A więc jednak. Chodź za mną.
Znów zaczęli krążyć po krętych korytarzach. Ale po chwili znajdowali się w małym magazynie. Elf wskazał mu skrzynie, w których przechowywali żywność. Hardve podszedł i wziął tylko tyle, ile było trzeba.
- Możemy iść.
Abuhim tym razem nie skręcił w stronę korytarza, tylko rzucił zaklęcie. Teleportowało to ich. Dunmer nic nie powiedział.
Znajdowali się przy portalu. Ayledzi zaczęli mruczeć i dziwna konstrukcja zaświeciła się. Coraz większe światło wydobywało się z środka urządzenia. Hardve poprawił pas i wszedł.


- Ustawić to! – Krzyczał niewysoki Dwemer. Wskazywał na wielkie, stalowe belki, które miały się zaraz przestawić. Odgłosy cięcia lekko przygłuszyły jego wrzask.
Zobaczył światło na szczycie góry i powiedział.
- Ach, przyjaciele idą.
Podbiegł szybko do ścieżki i zaczął wspinać się w stronę portalu. Stanął na końcu i otworzył oczy ze zdumienia. Przed nim stał dziwny elf. Miał skórę koloru popiołu i duże, czerwone oczy. Przypominał kogoś. Wreszcie powiedział.
- Kim jesteś?
- Nazywam się Hardve, jestem Mrocznym Elfem. Jesteś Dwemerem?
- Owszem, jestem, ale nigdy nie słyszałem o takiej rasie, jaką ty reprezentujesz. Sam nazywam się Kvertelen.
- O mojej mogłeś nie słyszeć, ale musiałeś o Chimerach.
- Ach, oczywiście, że o nich słyszałem, ale nigdy nie widziałem. Jestem za młody. To było przed przeniesieniem się tutaj. A co ty masz z nimi wspólnego.
Zaraz po waszym zniknięciu, coś się stało. Wszyscy zmienili kolor skóry oraz oczu. Wyszedł Vivek i powiedział, żebyśmy się nie martwili. Bo to dobra zmiana. Nazwał nas Dunmerami. I tak też się nazywamy do dziś. Sam jestem za młody, ale słyszałem z opowieści.
- Dobrze. Chodź za mną, zaprowadzę cię do naszego wodza. Jesteś potrzebny. – Zaczął schodzić po kamiennej ścieżce.
- Ja? Do czego? – Zdziwił się, ale ruszył za Dwemerem.
Szli wąską ścieżką w kierunku zabudowań. Kvertelen zaczął mówić.
- Skoro przybyłeś do nas, zapewne znasz naszą historię.
- Tak, znam ją. Ale tylko tą z Vvardenfell. Dalszą już nie.
- Zatem opowiem ci. Ale potem, teraz musisz iść. Do Dumaca.
Hardve już miał zapytać, o kim mowa, ale przypomniał sobie. To król Dwemerów.
- Jak to możliwe, że on jeszcze żyje? – Zapytał.
- Technika to bardzo dobra sprawa. Wynaleźliśmy bardzo przydatne urządzenie. Ono odmładza. W ten sposób można przeżyć tysiące lat. Co najważniejsze, nie ma skutków ubocznych.
Szli w ciszy do dziwnych budynków. Przypominały ruiny na Vvardenfell, ale te były nowe. Podziwiał ich rozmach i wielkie rozmiary. Były większe niż te, które widywał na rodzimej prowincji.
- Kiedy przybyliśmy tutaj, nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Kagrenac użył swoich narzędzi bez naszej wiedzy. Dla nich to było straszne. Ale szybko spostrzegli się, że to było potrzebne. No i teren nam sprzyja. W tej górze jest mnóstwo minerałów i innych przydatnych rzeczy. Odnaleźliśmy także jeden artefakt. Należący do Daedry. Dziwne, że znajdował się akurat tutaj.
Doszli do okrągłych drzwi. Kverlen powiedział coś, a one otworzyły się. Głęboki lud, bo tak należało tłumaczyć, był zdziwiony nagłym przybyciem mrocznego elfa. Szczególnie, że takiej rasy nie wiedzieli.
Razem z Dwemerem schodzili w głąb góry. Po chwili dotarli do kwater wodza. Wysoki, bardzo dobrze zbudowany. Obok niego, na piedestale, leżał topór wojenny. Iskrzył się od silnego ładunku. Król przemówił głębokim głosem.
- Witaj. Czekaliśmy na ciebie. Jesteś potrzebny.
Znowu to słysząc, miał zadać pytanie, ale nie powiedział nic.
- Przepowiednie o tobie mówią. O elfie ze skórą o barwie popiołu. Oraz o tym, czym będzie walczył.
Hardve spojrzał na katanę, którą miał przy pasie. Pomyślał, że skoro ma im pomagać, przyda mu się lepsza broń. Ale zapytał tylko.
- W czym mam pomóc?
- Po przeniesieniu tutaj zaczęliśmy drążyć tunele w głąb góry. Dotarliśmy bardzo głęboko. W tym samym czasie przybyła tutaj dziwna rasa. Mówi, że jest tutaj władcą oraz, że mamy się wynieść. Tylko, że nie mamy dokąd. A oni chcą wojny. Ja jestem za stary na walkę. Potrzeba tutaj przywódcy, który poprowadzi moje wojska. Jesteśmy gotowi. Ale nie mamy generała. Czekaliśmy na Ayledów, ale nie przybyli. Ale jesteś ty. Zaraz dostaniesz przewodnika, on cię oprowadzi i przygotuje do walki.
- A twoi ludzie? Nie mogłeś nikogo przygotować do tej roli?
- Niestety, było za mało czasu. A ty masz do tego, choć sam jeszcze nie wiesz, odpowiednie predyspozycje.
Do mrocznego elfa podszedł wysoki Dwemer. Wskazał korytarz i razem ruszyli. Zaczął opowiadać o tym miejscu. Jego historię. Ten przedstawiciel swojej rasy był bardzo stary. Na tyle, że pamiętał pobyt na Resdayn. Opowiadał różne ciekawe opowieści, aż doszli do zbrojowni.
- Tutaj możesz wybrać sobie zbroję, jeśli masz ochotę. Broń już dla ciebie wybraliśmy.
Zobaczył, że Dunmer nie chce wziąć żadnej części pancerza, dlatego wskazał mu drugie wyjście w pomieszczeniu. Wszedł tam.
Była to okrągła komnata. Spojrzał na półki, które były przy ścianach. Zobaczył bardzo piękne bronie. W większości były to bardzo potężne przedmioty z kultury Dwemerów. Wielkie topory wyglądały na często używane. Przynajmniej w przeszłości. Mieczy było tutaj niewiele. Ale jeśli już jakiś zobaczył, była o naprawdę potężna broń. Ale w większości, głęboki lud posługiwał się toporami oraz młotami bojowymi.
Jego przewodnik poprowadził go do jednej z półek. Leżały tam tylko dwie bronie. Żadna nie wyglądała na dzieło Dwemerów.
Pierwsza z nich to jednoręczny miecz. Cały złoty. Ostry tylko z jednej strony. Dosyć szeroki, jeśli położyć na ziemi. Ale wpatrując się w krawędź z góry, był idealnie wąski. Bez problemu zmieściłby się między żebrami. Strona tępa była falowana, jak morze. Na środku wznosiła się pojedyncza, wysoka fala. Rękojeść z niebieskiego, twardego materiału, była wytrzymała oraz nie ślizgała się w dłoni.
Druga broń w niczym nie ustępowała pierwszej. To była katana. Ostrze białe jak mleko, również ostre z jednej strony. Ale mogła przeciąć kość bez żadnych problemów. Bardzo wytrzymała. Rękojeść czarna jak noc, z białymi pasami. Długa na 50 cali. Obok niej leżała również czarna pochwa na ostrze. Hardve spojrzał na swojego przewodnika i zapytał.
- Co to są za miecze? Z cała pewnością nie są waszej roboty.
- Owszem, nie są stworzone przez naszych rzemieślników. Jeden znaleźliśmy tutaj, w tej górze. Ten właśnie miecz. To Klinga Fal. Bardzo dobry oręż. Ale nie ten cię zaintrygował. Chodzi o drugi miecz, prawda?
- Tak, masz rację.
- To Ebonowe Ostrze. Dar od przyjaciół, Ayledów. Im nie była potrzebna taka broń, ale tobie się przyda.
- Mi? O czym ty mówisz?
- Generał musi mieć miecz godny jego rangi. Odłóż starą klingę, a weź nową.
Hardve bez wahania odpiął od pasa miecz, położył na pobliską półkę i wziął mlecznobiałą katanę.
- Teraz lepiej. Pancerz już masz, broń też. Jeszcze kwatery. Chodź za mną.
Poszli kolejnym korytarzem. Jego przewodnik wspinał się po kolejnych schodach. Mroczny elf podziwiał różne piękne zdobienia, które dodali Dwemerzy w czasie swojego pobytu tutaj. Mijali zapracowanych przedstawicieli zaginionej rasy. Również widzieli zwykłych mieszkańców, którzy spacerowali sobie po podziemiach. Nie wyglądali na przejętych zbliżającą się wojną. Zauważył, że przedstawicielki Głębokiego Ludu były nadzwyczaj piękne. Nie spotykało się mniej urodziwych kobiet. Mroczny elf spytał się przewodnika, o co chodzi.
- Dlaczego wszystkie kobiety, które tu spotkałem, są takie…
Dwemer uśmiechnął się tylko, ale nie powiedział nic. Hardve uznał, że nie warto pytać, skoro nie dostanie odpowiedzi.
Doszli w końcu do kwater. Były urządzone dosyć bogato. Był to apartament. Wszystkie komnaty miały kształt sześcianu. Sporo arrasów wisiało na ścianach. Duże, włochate dywany pokrywały podłogę.
- Czy w waszych starych ruinach też były takie zdobienia?
- Nie. Dopiero kilkanaście lat temu zaczęliśmy je stosować. Bardzo wygodne.
Dunmer spojrzał na bogate zdobienia i stwierdził, że nie będzie się nudzić. Jego przewodnik pożegnał się uprzejmie i wyszedł. Hardve wszedł do sypialni. Pomieszczenie znajdowało się na szycie góry. Miał możliwość wyjścia na powierzchnię, co też uczynił.
Widok bardzo go zaskoczył. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to pora, w jakiej wyszedł. Była noc. A mógł wyruszyć najpóźniej w południe. Widać podróże portalami były stosunkowo długie. Drugie, co go zaskoczyło, to niebo. Na pewno nie był w Nirnie. Wszystko miało barwę soczystej, bladej zieleni. Wyglądało to niesamowicie. Spojrzał też na górę, w której się znajdował. Miała popielatą barwę, zupełnie jak na Vvardenfell. Przypominało to jego rodzinne strony. Ale nie rozpłakał się. Zbyt dawno wyjechał z Morrowind, żeby tęsknić.
Wrócił do apartamentu. Nagle zakręciło mu się w głowie. Szybko podszedł do wielkiego łoża i padł na nie. Zdecydowanie nie była to choroba. Usłyszał cichy, damski głos.

Wiedział, co ma robić.
« Ostatnia zmiana: 06 Sierpień 2008, 11:52:31 wysłana przez Nifrenithil »

Offline Doman

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 364
  • Reputacja: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: To, co zaginione [opowiadanie]
« Odpowiedź #1 dnia: 06 Sierpień 2008, 12:12:51 »
A więc tak - opowiadanie jest bardzo dobre, dużo nazw własnych i długich opisów. Widać, że potrafisz pisać. Kilka razy, dałeś kropkę, tam, gdzie moim zdaniem powinien być przecinek, ale to z 3 razy, więc mało jak na takie opowiadanie. Błędów ortograficznych się nie dopatrzyłem, tak więc widać, że się starałeś. Nie wiem, czy pisałeś to na podstawie Morrowinda, czy nie, gdyż nie grałem w tą grę, ale po zdaniu:

Cytuj
Zbyt dawno wyjechał z Morrowind

Można stwierdzić że tak. Przejdźmy do oceny: opowiadanie jest jak już pisałem bardzo dobre, błędów ortograficznych nie ma, treść ciekawa. Myślę, że ocena -9/10 jest odpowiednia. 

Forum Tawerny Gothic

Odp: To, co zaginione [opowiadanie]
« Odpowiedź #1 dnia: 06 Sierpień 2008, 12:12:51 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top