Część I - "Będę silnym i bogatym wojownikiem...baaardzo bogatym"
Młody chłopiec o niezwykle chytrym spojrzeniu przechadzał się po bazarze. Mijał właśnie stragan rybaka, który za chwile miał być uboższy o cztery płocie. Chłopiec był głodny.. niczego nie jadł od rana, a właściwie nawet od poprzedniego wieczora, chyba że liczyć dwa jabłka otrzymane od litościwej obywatelki. Słońce zdawało się gasnąć. Chłopiec zawsze przychodził do portu obejrzeć zachód słońca, odczuwał przy tym ulgę - kolejny dzień biedy się skończył. Miał 17 lat. Urodził sie w burdelu "Pod Czerwoną Latrarnią". Mieszkało tam wiele kobiet, ale nigdy nie zdradzono mu jak jego matka miała na imię. Mieszkał za domem kowala Hakona. W pierwszych latach życia matka kowala wychowywała go, lecz uboga kowalska rodzina nie była w stanie utrzymać dwójkę dzieci - po siódmym roku życia chłopiec musiał się usamodzielnić. Wracając do sytuacji w porcie... wszyscy - jak to zwykle bywało pod koniec dnia w Khorinis - zwijali interesy i albo szli spać albo...się rozerwać, rybak Ghoran leniwie się wyciągnął i nałożył płachtę na świeże ryby, po czym udał się do domu po fajkę wodną. To był ten moment! Chłopiec zakradł się do straganu i wyciągnął
spod płachty 4 ryby. Zauważył również, że rybakowi rozsypały się złote monety na stół - to był świetny moment na sprawdzenie swoich dziesięcioletnich umiejętności złodziejskich.Spojrzał na skrzynie w rogu domu. Rybak miał do pozbierania około 30 monet. Chłopak wszedł do domu na ugiętych kolanach, stawiając długie, ale ostrożne kocie kroki. Miał trzy wytrychy. Wiedział, że skrzynia jest dobrze zabezpieczona, a on rzadko ma do czynienia ze skomplikowanymi zamkami. zwykle otwierał małe kłódeczki, w których były owoce i warzywa z farm. To było coś poważniejszego: skrzynia handlarza... Pocił się na myśl, że może zostać przyłapany... doszedł do skrzyni, delikatnie wsadził wytrych i przeraził się... „przecież jak obrócę w nieodpowiednią stronę to wytrych się złamie i Ghoran mnie usłyszy!”. Zamek miał pewnie ze siedem zapadek… siedem ruchów wytrychem, każdy 50% szansy…nie... to zbyt ryzykowne... już miał wybiegać z domu tak, aby właściciel nie zdążył go nawet zobaczyć, ale.... zobaczył mały stalowy kluczyk u paska rybaka…wstrzymał oddech aby nie dmuchać na plecy Ghorana i odciął kluczyk od paska nożykiem do obierania jabłek.Przekręcił klucz w zamku… zauważył, że pot spływa mu po policzkach... ale to się teraz nie liczyło... cała dzielnica portowa kupowała u tego handlarza, a on, młodociany żebraczyna, miał teraz na wyciągnięcie ręki oszczędności jego życia. Bez namysłu uchylił pokrywę skrzyni, ujrzał wielką grubą sakwę i .... piękny, zdobiony długi łuk. przełożył łuk przez ramie i trzymając sakwę w rękach miał zamiar wybiegać, ale spostrzegł, że rybak właśnie podnosi ze stołu ostatnią monetę. Nie było czasu na myślenie. Na ścianie za łóżkiem znajdowało się okno. Chłopak wyskoczył i zaczął pędzić przed siebie. Słyszał w oddali jak kilka osób krzyczało: „Straże! Straże!”. Nie przejmował się tym. Nawet gdyby strażnicy za nim pobiegli szybko by ich zgubił... był przecież młody o ciele atlety, nie nosił pancerza. To go bardzo usprawniało. Poza tym był wieczór, strażnicy byli już pewnie pijani albo upaleni bagiennym zielskiem. Skręcił do składziku przy głównej bramie.
- No, Diego! Wreszcie jesteś! Umierałem z głodu! masz coś?
-Oj tak, Gerbrandtcie. I to coś lepszego niż zwykle!
Gerbrandt spojrzał na łuk i wyjął sobie śledzia zza paska Diega.
-ÂŁadny- rzekł - Sporo za niego dostaniesz.
- Hmmm... ale ja wcale nie zamierzam go sprzedać!
-Ale przecież... ej! co to za sakwa?
-Sam nie wiem, pewnie jest pełna złota.
-Starczy na dużo żywności
-ÂŻywności..? kupię za to ekwipunek - odparł Diego
-Będziesz myśliwym?- spytał Gerbrandt ze zdziwieniem
-Myśliwym? ehhh...-parsknął Diego. Będę silnym i bogatym wojownikiem - powiedział Diego spoglądając na sakwę wypchaną złotem - baaardzo bogatym....
Część II - "Aby przeżyć trzeba mieć czym uśmiercić... "
Czuł władze, niby 600 sztuk złota to nie jest gigantyczne bogactwo ale starczyło na wybicie się z aktualnej pozycji , pozycji nikogo... łuk już miał , potrzebne mu były strzały, zmierzał placem świątynnym khorinis w strone bazaru , po drodze spotkał adepta sztuk wody zwanego Vatras.
-Dokąd zmierzasz Diego?
-Co ci do tego magu...?
-Nie jestem jeszcze magiem, wspieram ludzi i podnosze ich na duchu, ty jak na swój wiek masz już wiele problemów więc się tobą zainteresowałem
-Gdybyś się mną interesował dałbyś mi coś więcej od błogosławieństwa- pomyślał Diego
-Czemu nic nie mówisz przyjacielu- spytał Vatras - nie odpuszczał , próbował dotrzeć do Diega
-Ehhh dostajesz codziennie po 40 sztuk złota od swojego świętoszkowatego bractwa... nie wiesz jak to jest przez 6 dni nic nie jeść , kraść żywność innym głodnym by samemu przeżyc... jak chcesz mnie zrozumieć skoro nawet nie wiesz jak żyje...? Odczep się, idź wyznawać swoich bożków!-Wykrzyczał Diego i przyspieszył kroku w strone targu, był zdenerwowany że jakiś kapłan próbuje uczyć go życia...nie wierzył w bogów, sądził że gdyby istnieli nie było by ludzi takich jak on.. według niego życie zależało od matki-nie od innosa , śmierć od miecza-nie od Beliara a pokuj i równowaga od ludzi- nie od Adanosa... Stał już przy stoisku kupca Fromasa i jego młodego syna Jory. Pierwszy raz w życiu coś kupywał, zwykle jego "zakupy" wiązały się z innym ryzykiem niż brak funduszy. Był lekko poddenerwowany.
-siedemdziesiąt strzał- wykrztusił po chwili
-Dobry wybór chłopcze, jak dla ciebie... 90 sztuk złota
-90 !? Obawiasz się złodzieji a sam nim jesteś!
-Taniej nie będzie, przykro mi.
-Ehhh... dobrze...proszę... -i tak mu potem ukradne te pieniądze ...dodał szeptem
-Chłopcze! Widze że dysponujesz niezłą gotówką! nie będe się interesował skąd masz tyle pieniędzy ale mam dla ciebie pewną propozycje... - Powiedział Fromas wskazując na szeroki zdobiony kufer przyczepiony łańcuchem do nóżki od stoiska- To najcenniejsza rzecz jaką posiadam! Stworzono go dla zarządcy Górniczej Doliny jeszcze zanim odbili ją skazańcy. Jakiś strażnik który zdążył uciec zabrał go ze sobą...
-No dobrze ale co to jest?
-Fromas ignorując Diega mówił dalej- Jest wykonany po części ze srebra po części z rudy i po części ze stali! Hartowano go i ostrzono na zmiane godzinami! ... Nie wyglądasz mi na wielkie umięśnione bydle lecz na kogoś zwinnego, ten miecz będzie dla ciebie idealny! Niezwykle lekki pozwalający nawet biegać w trakcie walki, ba! możesz nawet z nim podskakiwać, bardziej się liczy twoja zręczność niż siła!
-Hmmm...pokaż mi go- Diego był wyraźnie zaciekawiony
-Prosze! spójrz na to cudeńko!-Powiedział Fromas otwierając wieko skrzyni
-Diego aż otworzył usta ze zdumienia! miecz był przepiękny, zdobiona rękojeść ze srebra przypominająca kolumnę światyni, długa lekko świecąca klinga, dwusieczne ostrze znacznie ciemniejsze od reszty miecza co było dowodem na to że wtopiono w nie rudę.Istne cudo!
-Biorę! Ile za niego chcesz!?-Diego nie ukrywał podekscytowania
-Oj dużo dużo-Fromas zauważył że młodzieniec zapłaci każdą cenę by kupić ten oręż
-Ile dokładnie...? - prawie wykrzyczal rozochocony Diego
-450 sztuk złota - rzucił Fromas wnioskując po rozmiarze sakwy... - Strzały dam gratis!
-Biorę! Aby przeżyć trzeba mieć czym uśmiercić...
Część III - "Bo ja będe lepszy!"
Diego siedział na ławce przed miastem i oglądał miecz , w tle słyszał śpiew ptaków i odgłosy polowania z głębi lasu. Z podziwu wytrącił go głos Gerbranta.
-Piękny miecz! ale przecież ty nawet nie umiesz go prawidłowo trzymać...ile ci zostało pieniędzy?
-116 sztuk złota ... kupiłem nam troche żywności i niestety nie mam na zbroje... – Westchnął Diego
-Hmmm... sądzę że gdybyś pomógł temu młodemu myśliwemu Bosperowi w polowaniu odstąpiłby ci część skór lub chociaż zapłacił , co ty na to Diego?
-Gerbrantcie! ÂŚwietny pomysł! - wykrzyczał Diego i pobiegł w kierunku miasta
-Diego! ale przecież ty nawet nie umiesz....ehhh... - Gerbrant nie chciał przerywać euforii Diega , położył się na ławce i zmoczył wargi świeżo ukradzionym winem.
Diego biegł jak szalony , jakby przynajmniej setka wykwalifikowanych Gońców Leśnych ubiegała się o tą prace... . Właśnie… kwalifikacje… . Diego nie uznawał tego za problem. Sporo przeżył i nauka nowej sztuki nie będzie dla niego problemem , tylko ile Bosper zażąda za lekcje?
Wbiegając do izby myśliwego Bospera potknął się o krawężnik i upadł, a że trzymał sakwę w rękawie, cała jej zawartość wysypała sie na środek chatki... kolejny raz zdradził się z posiadaniem gotówki oraz ośmieszył w oczach osoby, u której będzie się ubiegał o prace...
Udając że nic się nie stało wstał i przedstawił się:
-Witaj , nazywam się Die...
-Czego? - Przerwał Bosper
Diego zauważył że Bosper się zorientował że "Gość" ma do niego interes, Diego uwielbiał przekomarzanki słowne i podjął wyzwanie Bospera.
-Przechodziłem tylko i pomyślałem, żeby wycenić łuk… - Powiedział Diego wykładając łuk na ladę.
-Piękny... - Młody Bosper nie potrafił ukryć zachwytu. Po krótkiej chwili uznał, że kupi łuk za wszelką cenę ale jak najtaniej.
No nie wiem , mam wystarczająco dużo łuków , jest ładny ale nie wiem co może , ile chcesz? Dam ci na ubranie i jakiś posiłek co? - Bosper nie mógł ukryć chytrego uśmiechu
-Hmmm... jednak nie chcę go sprzedać , byłem ciekaw czy masz jakieś specjalne zamówienia… powiem krótko- Chce zarobić i nie będę się licytował. Jeśli twoja oferta będzie śmieszna - wyjdę - Diego był pewny siebie; zauważył że wygrał tą rozmowę.
Bosper bardzo potrzebował 2 skór cieniostwora. Mimo że mistrzowsko władał łukiem to nie dałby rady stworowi. Zlecenie zadania temu tajemniczemu typkowi byłoby mu na ręke, ale bał się podać kwoty bo każda wydawała mu się mała i obawiał się że Diego wyjdzie ze śmiechem. Nie! nie mógł ryzykować … pieniądze nie wchodzą w grę. Zauważył że Diego nie ma zbroi, a jego sklep był przepełniony pancerzami dla myśliwych. Rozejrzał się i wybrał najlepszy!
- Może ten pancerz? - Powiedział Bosper, prezentując czerwony pancerz z karbowanej, oczyszczonej i wyprawionej skóry smoczego zębacza. Pancerz okrywał całe ciało oprócz rąk i głowy. Skóra wytrzymałaby lekkie ciosy średniej jakości miecza. W dodatku na żebrach i plecach miała dodatkowy pogrubiony kapturek. Buty i rękawice były z czarnej, oprawionej skóry warga.
Diego był zachwycony pancerzem ale ukrywając zachwyt spytał tylko:
- Co za niego chcesz...?
- 2 skóry cieniostwora i jest twój.
-O cholera!..Cieniostwór..- pomyślał Diego i odparł- ÂŻaden problem , ale chce go teraz , stary pancerz rozszarpały mi ...gobliny! takk.. przeklęte gobliny... czarne gobliny! , mogę ci dać w zastaw 116 sztuk złota oraz przez 15 dni mój łuk i 15 dni miecz , wyrusze za dni 30 tylko wyleczę rany i nabiorę sił.
-Stoi...- Niechętnie odpowiedział Bosper ale wiedział że sędzia skupuje skóry cieniostworów po 800 złotych monet od jednej sztuki.
Diego uszczęśliwiony ruszył z pancerzem do swego przyjaciela Harada. Harad rozgrzewał właśnie Gruby kawał srebra , od paru tygodni próbował wykuć jakiś świetny oręż lecz zawsze wychodziło mu zwykły dobrze wyglądający miecz.
-Witaj Haradzie!
-Diego! Już pare dni cie nie widziałem, zbóju! - Harad uniósł Diega – Oooo, prosze! Kawał chłopa się z ciebie zrobił! Spróbuj w Armii Królewskiej tak jak ja. dobrze płacą i można skopać tyłki zielonym!
Diego nawet nie myślał o tym by zostać zbrojnym przydupasem Rhobara który siedzi sobie wygodnie daleko, daleko od wyspy Khorinis. Wolał kraść. Zresztą, gdyby poszedł do Armii na jedno by wyszło, tylko że żołnierze zasłaniają się prawem.
-Nie mówmy o tym ... znasz moje zdanie na temat Królewskich oddziałów, przychodze w innej sprawie. Chcę abyś ulepszył dla mnie tą zbroję. Powiem od razu - nie mam pieniędzy, ale mogę coś dla ciebie zrobić.
-Hmmmm... dobrze , ulepszę ci ją na miejscu , dobra kolczuga i pare naszytych stalowych płytek powinno wystarczyć, by przeżyć strzał z kuszy, lub nawet atak toporem z rozbiegu. Jutro wróć po nią i pogadamy o twojej misji.
-Dobrze, trzymaj się twardzielu - rzekł Diego i wyszedł
No dobrze... kto mógłby mnie nauczyć władać mieczem i łukiem w 30 dni...-pomyślał Diego- Wulfgar! Ten strażnik który walczył na arenie w zamku przed założeniem Bariery!
-Diego ruszył w stronę koszar, Wulfgar stał na placu z innymi strażnikami. Diego od razu zaczął:
-Powiem krótko 100 sztuk złota za miesiąc nauki. Słyszałem że jesteś tu najlepszy.
-Taaak? A niby dlaczego miałbym cię uczyć, hę? - spytał Wulfgar
-Bo ja będę lepszy! - odparł Diego
Wulfgar uśmiechnął się pod wąsem...
Kolejne części aż po samo spotkanie Bezimiennego zostaną napisane jeśli tylko się dowiem że ktoś na nie czeka : P , Widzisz zalety? Napisz! Widzisz Wady? Też napisz! Pozdrawiam i dziękuje za dotarcie aż tutaj.
Zpetzjal Thenks - Wojtek Pietras - my korektor