Wyjaśnienia:
Dla tych, którzy nie orientują się w magii Kimorga kogony to bardzo duże, białawe z delikatnymi odcieniami żółci, czerwieni, zieleni, czerni, błękitu i oranżu, kokony z ogonami, (stąd nazwa) gąsienic które zamiast się przepoczwarzyć zostają w nich jako pancerzach. Można na nich testować różne mikstury, bez obawy, że coś się im stanie ponieważ tylko zmieniają kolory ogonów na fioletowy, jeśli dawka mogłaby uśmiercić człowieka, kogony stają się całkowicie fioletowe.
Drugie wyjaśnienie:
Król chciał, aby chłopi pracowali w kopalniach Dragoidu, ale chłopi nie chcieli, bo mieli swoje gospodarstwa. Doradca króla uknuł chytry plan. Oskarżył wszystkich chłopów z farm w pobliżu miast Mierrysk, Farg i Suahiilii o spiskowanie przeciw koronie. Doradca ich uwięził w kopalniach Dragoidu i ogrodził kotlinę ze złożami magidrewnem. Nie wiedział, że w kotlinie występowały ÂŚliskie Kamienie, które dawały moc przechodzenia przez magidrewno. Straż nie mogła zatrzymać farmerów i zaczęły się masowe ucieczki z kotliny zwaną Kopalnianą Kotliną
Trzecie wyjaśnienie:
Dragoid to kamień pozwalający przechowywać w sobie Siłę.
Czwarte wyjaśnienie:
Magidrewno to drewno wzmocnione wyziewami z Bagien Centralnych, jest elastyczne jak drewno, twardsze niż stal, nie psuje się, nie pali się, nie pleśnieje, jest wodoodporne; jedyne co może pozbawić je mocy to połączone zaklęcie 372 Magologów, a że Magologów jest 371...
Piąte wyjaśnienie:
Siła to moc psychiczna, coś jak mana, tylko związana nie tylko z magią i achemią.
Szóste wyjaśnienie:
Magia dzieli się na 6st. (0.-5.)
0. st. – proste mikstury lecznicze, trucizny
1. st. – światła, szybkość, lewitacja
2. st. – Magia Wody, Ognia, Chmur, Ziemi, teleportacje, latanie, ożywianie kamieni i wody, hipnoza do 4 ludzi na raz.
3. st. – Magia Nocy (zaawansowana Magia Chmur), Kryształu (zaawansowane połączone Magie Ziemi i Wody) i Krwi (magia ciemności, zaawansowan aMagia Ognia) hipnoza nawet pięciu tysięcy ludzi na raz, zwierzęta i rośliny jako słudzy
4. st. – Od chwilowej do kilkutygodniowej dematerializacji przeciwnika, blokowenie magii przeciwnika (do 2. st.)
5. st. – Całkowita władza nad od przeciwnika do świata, blokowanie magii przeciwnika (do 4. st.)
Siódme wyjaśnienie:
Bóstwa w Kimorgu to:
Chimdar – bóg światła, dobra itp. Patron Chłopów i Mieszczan
Honder – bóg nauki, jaskiń, nocy i gwiazd. Patron Szlachty i podróżników
Genwarg – bóg zła, chaosu itp.
No i ósme wyjaśnienie:
Kimorg - królestwo, w którym rozgrywa się akcja. Stolicą południową jest Mecziit, a zachodnią Liiserk.
Medalion En-KarahKiedy słynny Magolog Logos DĂ Scienti pił właśnie w gospodzie Moldejwena van Głóg wyciąg z awokado i musztardy zwanym Awomuszem i gdy zamierzał dodać keczup, podszedł do niego możny Ghaak Hijrox i zapytał:
— Wie pan, że już ponad 100 osób uciekło z magidrewnianego więzienia w Kopalnianej Kotlinie?
— Nie, nie wiedziałem – odparł Magolog
— Oczywiście, że pan nie wie – powiedział możny – tylko Straż Królewska i możni mają dostęp do tych informacji.
— Co?! – DĂ Scienti oburzył się – Jestem największym Magologiem Kimorga! Powinienem o wszystkim wiedzieć!
— Dlatego pomyślałem, że pana to zainteresuje – zaśmiał się Hijrox, po czym dodał – Chyba nie myśli pan, że oficjalnie też to wiem.
— To skąd pan to zna?
— Ktoś kiedyś powiedział, że pieniądze to jedna z głównych sił napędowych we wszechświecie.
— ÂŁapówka…
— Ach ci strażnicy… Na szczęście gdyby złożyli donos sami położyliby głowy pod topór. No, ale wróćmy do wieści. Król przejmuje się tym, ponieważ większość uciekinierów to skazańcy. Bardzo niebezpieczni skazańcy… Nasz „drogi” władca postanowił zniszczyć moc ÂŚliskich Kamieni. Wezwał do tego celu prawie najlepszych Magologów…
— Z wyjątkiem mnie… — westchnął DĂ Scienti
— Oczywiście – odpowiedział możny – Gdyby król pana wezwał gazety by o tym trąbiły.
Magolog podziękował za rozmowę i już zniecierpliwiony dolał solidną porcję keczupu do swojego Awomuszu. Możny Hijrox odwrócił się w kierunku rynku głównego. Twierdził, że musi pobrać opłaty za wynajem ziemi pod stragany. Logos rozejrzał się wokół siebie. Rynek Mecziitu był najwspanialszym i najróżnorodniejszym obiektem w całej Zachodnileśnej Dolinie. Najdziwniejsze było to, że powstał z rąk ludzi niemających ze sobą nic wspólnego. W takim przypadku o różnorodność nie trudno. I to było takie wspaniałe. Każda rasa mogła żyć tu w spokoju, bez obawy, że ktoś ich zaatakuje. ÂŻycie toczyło się w skomplikowanej, ale jednak harmonii. Powoli zaczynało się ściemniać. Logos DĂ Scienti, największy Magolog królestwa Kimorg, wracał do swojej wieży. Nagle zobaczył na placu herolda obwieszczającego wieści od króla. Podobno przez barierę przeszedł jeden skazaniec i proszono mieszkańców o szczególną ostrożność. Magolog pomyślał, że to o pozostałej prawdzie dowiedzą się sami, kiedy już ich okradną. Okradną? Nie wszyscy więźniowie Kotliny byli groźni. Właściwie to ich mała część. Dobra, mam to „głęboko”, pomyślał DĂ Scienti, moje kogony na mnie czekają. Wieża Magologa była położona przy głównych murach miasta. Był stamtąd piękny widok na pobliskie lasy i zatokę. Kiedy usiadł przy blacie i odczytywał zwoje z Ranghardu, usłyszał gońca królewskiego. Zszedł ze schodów ciągnących ze 1639 stopni. Goniec chociaż Magolog był tuż przy nim wrzasnął:
— Pilne wezwanie od króla Kimorga z samego ratusza miasta Liiserk!
— Słyszę, słyszę – odparł Magolog – Musisz tak wrzeszczeć?
— Skrzywienie zawodowe, panie.
— CZEGO tym razem ÂŻÂĄDA król? – DĂ Scienti był wyraźnie poddenerwowany.
— Król chce abyś poszedł, panie, do jego pałacu.
— Poszedł?! To z trzysta trzydzieści trzy mile!
— Serio? – Goniec nie krył zdziwienia – Tyle mil w trzy dni? To mój rekord!
— Mogę przylecieć smokodaktylem? –Zapytał DĂ Scienti.
— Hmmm … Nie wiem, poczekałbyś, aż zapytam króla?
— Nie! Pojadę tam smokodaktylem, a jeśli królowi to się nie podoba to…
<W tym miejscu Magolog Logos DĂ Scienti używał niecenzuralnego słownictwa, powiem tylko tyle, że poszedł do stajni, nie tłumacząc gońcowi gdzie jest toaleta. Nie dziwne, że potem musiał sprzątnąć podłogi.>Smokodaktyl DĂ Scientiego był zielono-czarnym smokiem o ogromnych skrzydłach, krótkich nogach długim ogonie i podłużnym pysku z pustym w środku rogiem, dzięki któremu jego ryk był słyszany w promieniu 348 mil. Zamek króla pojawił się po czasie jakim zajmuje sowie znalezienie w labiryncie 3 kg smażonego boczku.
— Hej! Nie mam lądowiska dla smoków! – Wykrzyknął król
— Co?!
— Mówię, że… Arhgg! Co ty mi zrobiłeś z dachem!
— Co? Aa… o to chodzi. Nie szkodzi, to tylko jedna wieża.
— TYLKO JEDNA WIEÂŻA?!... – Król aż sapał ze złości – …
— O co chodzi z tym wezwaniem? – Zapytał nagle DĂ Scienti przerywając królowi w pół zdania.
— Mam problemy ze skazańcami z kotliny…
<Tutaj król wyjaśnia wiadomy problem więc pominę tę gadaninę>— Taaa… O wszystkim dowiedziałem się … z kryształowej kuli!
— Hmmm… – zamyślił się król – No cóż… Ja…
― Nie sądzę, aby zniszczenie mocy ÂŚliskich Kamieni było dobrym pomysłem.
― To świetny pomysł! – Upierał się król.
― Tak samo świetny jak pomysł wyruszenia z pięciotysięczną armią po worek ziemniaków tylko dlatego, że był 2 metry za murami zamku?
― Tam był mój pluszak!
― Tego nie będę komentował – DĂ Scienti spojrzał na etykietkę z różdżki – „Uwaga! Może zrobić coś bardzo złego! Czary 3,5. Stopnia!” Myślę, że taka moc wystarczy.
Weszli do najwyższej wieży. Było tam mnóstwo mahoniowych desek w różowych pluszowych czapkach-zajączkach. Okna miały różowe i żółte, obszyte pluszem jedwabne zasłony, i miękkie, miłe w dotyku, mechate, gumowe okiennice. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające jasnoróżowe, pluszowe króliczki hasające na jaskrawej zieleni trawy, wśród kwiatków, bratków i bławatków. ÂŚciany i sufit miały różne odcienie różu. Najwięcej było jednak desek. Piętrzyły się mahoniowymi stosami i całkowicie pokryły podłogę stwarzając mahoniową ziemię. Wszystkie miały różowe pluszowe czapki w kształcie królików. DĂ Scienti nawet nie chciał wiedzieć ile czasu robiono czapki i ubierano w nie deski, i po co.
― Magidrewniano tutaj – zauważył Logos – tylko nie wiem po co…
― To dla atmosfery – wyjaśnił król – pomyślałem, że skoro magidrewno ma właściwości magiczne, to im więcej tym lepiej.
― No tak tyle, że nie zamierzamy się więzić, tylko zrobić coś głupiego.
― Niezwykłego!
― A po co ten plusz?
Król uwielbiał plusz i róż, jednak wstydził się o tym powiedzieć Magologowi.
― W razie wybuchu wylądujemy miękko.
― Hmmm… Ale dlaczego różowy?
― Eee… My tu nie mamy gadać, tylko robić czary-mary.
― Będę potrzebował 100 kg Dragoidu.
― …
ÂŻartowałem! Wystarczy mi deska z magidrewna, dziękuję. Dobra:
Aru muri rokinstelft ghymma. Jyhovir desbugon anferd. Nejhgortilg warnida bev! IBBORDA FALGENTOS MOGZ!! MOGZ!!! MOOOGZ!!!!!!Z deski posypały się różnokolorowe iskry, które sycząc i latając wokół niej oświetlały komnatę na wszystkie kolory tęczy. Słychać było dźwięki burzy odbijające się od ścian i kruszące różowy tynk. Deska powoli zaczęła unosić się nad podłogą, a inne deski z mahoniu rozsypały się na miriady części, które kręciły się i wirowały z iskrami. Iskry zaczęły zapalać wióry i powstał wir ognia. Wieża zaczęła wydawać dźwięki jakby miała za chwilę runąć, podłoga się chwiała i trzeszczała, a król wrzeszczał, wymachiwał rękoma i biegał jak opętany w kółko. Unosząca się nad podłogą deska wybuchła odrzucając Magologa, króla i obrazy z króliczkami w kąt. Kiedy kurz opadł pojawił się niebieski świecący obłok dymu, a w nim trzy półksiężyce obracające się wokół błękitnego punktu.
― Tak miało być? – Spytał król – Bo to nie wygląda na…
― Nie. Powinna powstać zielona kula pełna mleka… A to… wygląda na mapę…
― Niepraktyczna ta mapa – rzekł król – Jak ją odczytać? Ciągle tylko kręci się w kółko. –czym zapytał – Zielona kula pełna mleka? Jak miałbym tego użyć?
― Trzeba by było wypić mleko i jeść tylko chleb i wodę przez następne trzy dni – odparł mechanicznie DĂ Scienti – Interesujące…
― Interesujące? Zagładzające!
― Nie mówię o tym… Mówię o mapie, kręci się coraz wolniej. No jasne! Zamiast powiedzieć poprawnie „moks”, powiedziałem „mogz”! I to trzy razy! Zaraz, skądś znam ten obłok dymu…
― Taki obłok był raz na okładce (O! Mapa stanęła!) pisma „Nacjonalny Geografik”, artykuł był o władzy nad światem i klękaniu narodów…
― O choroba! Ja wiem co to za mapa!
― Tak?
― To mapa do najpotężniejszego z artefaktów, to mapa do Medalionu En-Karah!! Medalion En-Karah pozwala tworzyć i niszczyć, pozwala zmieniać rzeczywistość! Ten medalion to klucz do władzy nad światem! Ten medalion może robić wszystko! No to klops.
― Czary czwartego stopnia?
― Piątego stopnia!
― Hmmm… Tak… To bardzo niebezpieczne – król zamyślił się. Już widział jak za pomocą Medalionu sprawia, że wszystko jest pluszowe i różowe.
― Jaki jest nasz najlepszy rycerz? – spytał Logos – Musimy zdobyć ten medalion i go zniszczyć!
― SĂr Edmund Wielki z rodu Potatos, władca Doliny Odwłoczych Płaszczy, książę Góry Firnamentowej i Góry ÂŁuszkońskiej, możny …
― Wystarczy nam tyle tytułów.
― Też tak myślę, zapamiętuję tytuły do momentu kiedy ludzie mają dość. Nie pamiętam co jest po „możny”.
* * *
SĂr Edmund Wielki z rodu Potatos itd. pił w gospodzie już trzeci kufel piwa buraczanego i nie był bardzo trzeźwy. Lecz kiedy z daleka zobaczył orszak królewskiego herolda wylał zawartość kufla i natychmiast poprosił barmana o Awomusz.
― Witaj, SĂr Edmundzie Wielki z rodu Potatos, władco Doliny Odwłoczych Płaszczy, ksią…
― Grmbl?
― Eee… Król ma do ciebie sprawę…
― Dlgoblrze. Zagłlagtwię ślę tymg – powiedział bulgocząc SĂr Edmund – Tlylgo wstalgnę nalg nlolgi. Oooouaalgl! Na Chimdara ! Przeklęty stołek! Przynajmniej mam jasny umysł – rzekł wstając z podłogi – O co chodzi?
― Król chce abyś zdobył Medalion En-Karah, panie.
― Medalion Enka-co?
― En-Karah. Ten kto go ma, ma broń ostateczną… bla, bla … bla, bla, bla … bla … bla…
SĂr Edmund nie słuchał herolda. Już sobie wyobrażał jak gromił wrogów w podróży po ten głupi medalion, a po powrocie z niej ludzie obsypują go kwiatami, a wszystkie damy chcą go mieć za męża. Bohaterstwo, sława, nagrody, szacunek, tytuły … Bez namysłu powiedział:
― Ta zgadzam się. Już widzę nagrodę od króla… – mruczał.
― Większość szczegółów zna mag Logos DĂ Scienti, który jest w zamku króla!
Herold poszedł. SĂr Edmund rozejrzał się po gospodzie „Pod Końskim Ogonem”.
― Dlaczego tu jest tak pusto? – zapytał barmana – jeszcze przed chwilą wszystkie miejsca były zapełnione.
― Ha! Wszyscy poszli po ten medalion! Myślisz, że nikt was nie podsłuchiwał? Dobra zamykam gospodę. Idę do Czarnego Rycerza.
* * *
Czarny Rycerz to właściwie nie rycerz. Nie przestrzega kodeksu honorowego, za odpowiednią sumę zrobi wszystko, nawet rzecz nielegalną jak napad, czy pobicie. Król nie zdołał go złapać bo kiedy przychodzą po niego strażnicy, zawsze potrafi czymś ich przekupić. Mieszkał w czarnym zamku, u podnóża miasta, otoczonym czarnym ogrodem gdzie rosły czarne od niepodlewania krzaki. W najwyższej wieży była jego czarna komnata sypialna. W komnacie pod nią przyjmował interesantów. Nagle wszedł właściciel gospody „Pod Końskim Ogonem” Karnix Quertas.
― Ho, ho, a cóż robi u mnie właściciel najlepszej gospody w mieście?
― Szuka pomocnika. Chcę znaleźć pewien artefakt… Konkretnie Medalion En-Karah.
― Obiło mi się o uszy. Ta… pomyślmy… En-Karah… Czytałem o nim artykuł w „Nacjonalnym Geografiku”. Tak, tamten numer miał na okładce taki niebieski dym. Zaraz zobaczę – powiedział grzebiąc w stosach numerów „Nacjonalnych Geografików” – Jest! Popatrzmy…
― Ile chcesz? Płacę w złocie.
― Rany, zapomniałem jaki to był ciekawy artykuł… Ile? A, ile! Hmmm… 1400 akorów kimordzkich . Ho, ho, kto by pomyślał, że do ranghardzkiego wina dodaje się soku winogronowego?
Drrriiiińńń! Drrriiiińńń! Drrriiiińńń!― A to kto? – zapytał Quertas i powiedział – dam półtora tysiąca akorów
― Witam! – powiedział jegomość wchodzący do komnaty – O, proszę, właściciel konkurencyjnej gospody z naprzeciwka, Karnix Quertas!
― O, proszę, właściciel konkurencyjnej gospody z naprzeciwka, Moldejwen van Głóg! – powiedział Quertas, obaj patrzyli na siebie wściekłym wzrokiem, na który lepiej nie patrzeć.
― Przychodzę w sprawie pewnego medalionu… – zwrócił się do Czarnego Rycerza Moldejwen van Głóg
― Medalionu En-Karah. Pan Quertas dał mi propozycję 1500 akorów kimordzkich.
― Grrr! Dam 1575 akorów!
― O, nie! Nie pozwolę na to! Ja dam 1590! – krzyknął Quertas.
― Grrr! Zawsze musisz pomieszać mi szyki Quertas! 1600 akorów!
― 1650!
― 1675!
― 1700!
― 1725!
― 1750!
― 1775!
― 1800!
― Ciasteczka? – zapytał Czarny Rycerz – Z miodem i kawałkami czekolady
― O! Dziękuję – powiedział van Głóg, zaraz potem krzyknął – 2000!
― Ty… – zaczął Quertas – Ty doskonale wiesz, że na więcej mnie nie stać!
― A czego się spodziewałeś? ÂŻe oddam ci coś co da mi władzę nad światem? – van Głóg zaśmiał się szyderczo – Nie bądź głupi. Jeśli teraz przyznasz należny mi hołd wyższości nie zniszczę cię.
― Pożyjemy, zobaczymy kto kogo! – machnął Quertas i poszedł w kierunku drzwi – Aha. Jesteś gorszy. – zwrócił się do Moldejwena van Głóg.
― Lepszy – mruknął van Głóg kiedy Karnix Quertas wyszedł– Mam nadzieję, że misja okaże się sukcesem. Mam tylko miesiąc zanim będę musiał wyjechać z Kimorga do Ranghardu.
― Proszę się nie martwić. Misja okaże się sukcesem. No! A jeśli nie, reklamacji po wyjściu z wieży nie uwzględnia się, he, he!
― Więc będę tu siedział cały miesiąc! Nie chce wyrzucać moich pieniędzy w błoto!
― W takim razie lepiej powiem, gdzie chowam ciasteczka, he, he!
* * *
SĂr Edmund nie wierzył co się stało. Dał się wplątać w aferę o wagi światowej. Przyrzekł sobie, że już nigdy nie będzie nie uważał, gdy królewski herold, będzie do niego mówił. Był w pałacu króla. Przełknął ślinę. Znów przełknął. I jeszcze raz. I jeszcze dwa razy. Chciał jeszcze raz ale zabrakło mu śliny. W końcu zebrał jej wystarczająco dużo, aby powiedzieć:
― Witam, Najjaśniejszy Panie, przyszedłem po instrukcje od Magologa DĂ Scientiego.
― Jest w Globalnej Komnacie. Pracuje nad przenoszeniem mapy – odpowiedział król.
― Mapy? – zapytał SĂr Edmund – Ośmielę się nie zrozumieć.
― Magolog ci wszystko wyjaśni
― Tak, no jasne – SĂr Edmund zarumienił się.
Kiedy znalazł się w Globalnej Komnacie, zobaczył wielki przepych i Magologa mieszającego różne fiolki z tajemniczymi kolorami, recytującego zaklęcia i patrzącego na efekty i na ciemnoniebieski dym z trzema półksiężycami i pulsującym punktem. DĂ Scienti rozpuścił kawałek miedzi w seledynowym płynie. Gdy zobaczył unoszący się nad fiolką czerwony dym skierował go na mapę i ochlapał płynem rycerza. W obłoku dymu pojawił się drugi, żółty świecący punkt i Magolog uśmiechnął się. Po czym odpowiedział na zdziwioną minę SĂr Edmunda:
― Dzięki temu płynowi widać cię na mapie.
― Ten dym to mapa?
― Tak. Niestety nie wiem jak ją przenieść. Ale… Ale widać osobę zmoczoną tym płynem! Chyba go nazwę logos-aminą!
― Hmmm… ładnie… erm… To ten medalion jest dość groźny, by zagrażał światu? Po wizycie heroda, w gospodzie nagle zrobiło się pusto.
― Wyobraź sobie, że ten medalion ma jakiś złoczyńca. Kradnie, a straż zamienia w bryłki mułłu . Później jak to widzi, grozi miastu, że je też zamieni w mułł. A później grozi całemu światu. Idzie do podziemi i nadziemi, i zamienia bóstwa w grudki mułłu. Równowaga jest zarzucona i uruchamia się System Awaryjny Natury…
― System Awaryjny Natury? Nie zrozumiem.
― System Awaryjny Natury uruchamia się kiedy zabraknie równowagi. Polega on na zapadnięciu się świata w małą czarną kulkę wielkości muchy . Jak mówiłem żeby ten dość straszliwy system się spełnił, musi zniknąć jakieś bóstwo.
― A da się jakoś zatrzymać ten System?
― Za pomącą medalionu – tak. Ale wtedy świat pogrąży się w chaosie, właściwie po utracie równowagi, System jest najlepszym wyjściem. Uruchamia się po trzech dniach. W tym czasie trzeba przywrócić ostatecznie równowagę.
― Rozumiem, że muszę wyruszyć natychmiast?
― Prawie… – DĂ Scienti wyrecytował jakieś zaklęcia w nieznanym języku, obłok zaczął falować i malutki obłoczek wyskoczył z dymu na rękach SĂr Edmunda – To twoja mapka. By ją uaktywnić złóż dłonie w miseczkę jakbyś czerpał wodę.
― O tak? – SĂr Edmund złożył dłonie i wyskoczył z nich niebieski płomień z dwoma punktami błękitnym i żółtym.
― Tak. Spakuj się i zaopatrz się w prowiant. Czeka cię naprawdę długa podróż.
C.D.N.