Autor Wątek: Broń Ostateczna cz. I  (Przeczytany 4569 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Broń Ostateczna cz. I
« dnia: 28 Maj 2008, 08:39:09 »
Wyjaśnienia:   
Dla tych, którzy nie orientują się w magii Kimorga kogony to bardzo duże, białawe z delikatnymi odcieniami żółci, czerwieni, zieleni, czerni, błękitu i oranżu, kokony z ogonami, (stąd nazwa) gąsienic które zamiast się przepoczwarzyć zostają w nich jako pancerzach. Można na nich testować różne mikstury, bez obawy, że coś się im stanie ponieważ tylko zmieniają kolory ogonów na fioletowy, jeśli dawka mogłaby uśmiercić człowieka, kogony stają się całkowicie fioletowe.

Drugie wyjaśnienie:
Król chciał, aby chłopi pracowali w kopalniach Dragoidu, ale chłopi nie chcieli, bo mieli swoje gospodarstwa. Doradca króla uknuł chytry plan. Oskarżył wszystkich chłopów z farm w pobliżu miast Mierrysk, Farg i Suahiilii o spiskowanie przeciw koronie. Doradca ich uwięził w kopalniach Dragoidu i ogrodził kotlinę ze złożami magidrewnem. Nie wiedział, że w kotlinie występowały ÂŚliskie Kamienie, które dawały moc przechodzenia przez magidrewno. Straż nie mogła zatrzymać farmerów i zaczęły się masowe ucieczki z kotliny zwaną Kopalnianą Kotliną

Trzecie wyjaśnienie:
Dragoid to kamień pozwalający przechowywać w sobie Siłę.

Czwarte wyjaśnienie:
Magidrewno to drewno wzmocnione wyziewami z Bagien Centralnych, jest elastyczne jak drewno, twardsze niż stal, nie psuje się, nie pali się, nie pleśnieje, jest wodoodporne; jedyne co może pozbawić je mocy to połączone zaklęcie 372 Magologów, a że Magologów jest 371...

Piąte wyjaśnienie:
Siła to moc psychiczna, coś jak mana, tylko związana nie tylko z magią i achemią.

Szóste wyjaśnienie:
Magia dzieli się na 6st. (0.-5.)
0. st. – proste mikstury lecznicze, trucizny
1. st. – światła, szybkość, lewitacja
2. st. – Magia Wody, Ognia, Chmur, Ziemi, teleportacje, latanie, ożywianie kamieni i wody, hipnoza do 4 ludzi na raz.
3. st. – Magia Nocy (zaawansowana Magia Chmur), Kryształu (zaawansowane połączone Magie Ziemi i Wody) i Krwi (magia ciemności, zaawansowan aMagia Ognia) hipnoza nawet pięciu tysięcy ludzi na raz, zwierzęta i rośliny jako słudzy
4. st. – Od chwilowej do kilkutygodniowej dematerializacji przeciwnika, blokowenie magii przeciwnika (do 2. st.)
5. st. – Całkowita władza nad od przeciwnika do świata, blokowanie magii przeciwnika (do 4. st.)

Siódme wyjaśnienie:
Bóstwa w Kimorgu to:
Chimdar – bóg światła, dobra itp. Patron Chłopów i Mieszczan
Honder – bóg nauki, jaskiń, nocy i gwiazd. Patron Szlachty i podróżników
Genwarg – bóg zła, chaosu itp.


No i ósme wyjaśnienie:
Kimorg - królestwo, w którym rozgrywa się akcja. Stolicą południową jest Mecziit, a zachodnią Liiserk.

Medalion En-Karah
Kiedy słynny Magolog Logos DĂ­ Scienti pił właśnie w gospodzie Moldejwena van Głóg wyciąg z awokado i musztardy zwanym Awomuszem i gdy zamierzał dodać keczup, podszedł do niego możny Ghaak Hijrox i zapytał:
— Wie pan, że już ponad 100 osób uciekło z magidrewnianego więzienia w Kopalnianej Kotlinie?
— Nie, nie wiedziałem – odparł Magolog
— Oczywiście, że pan nie wie – powiedział możny – tylko Straż Królewska i możni mają dostęp do tych informacji.
— Co?! – DĂ­ Scienti oburzył się – Jestem największym Magologiem Kimorga! Powinienem o wszystkim wiedzieć!
— Dlatego pomyślałem, że pana to zainteresuje – zaśmiał się Hijrox, po czym dodał – Chyba nie myśli pan, że oficjalnie też to wiem.
— To skąd pan to zna?
— Ktoś kiedyś powiedział, że pieniądze to jedna z głównych sił napędowych we wszechświecie.
— ÂŁapówka…
— Ach ci strażnicy… Na szczęście gdyby złożyli donos sami położyliby głowy pod topór. No, ale wróćmy do wieści. Król przejmuje się tym, ponieważ większość uciekinierów to skazańcy. Bardzo niebezpieczni skazańcy… Nasz „drogi” władca postanowił zniszczyć moc ÂŚliskich Kamieni. Wezwał do tego celu prawie najlepszych Magologów…
— Z wyjątkiem mnie… — westchnął DĂ­ Scienti
— Oczywiście – odpowiedział możny – Gdyby król pana wezwał gazety by o tym trąbiły.
Magolog podziękował za rozmowę i już zniecierpliwiony dolał solidną porcję keczupu do swojego Awomuszu. Możny Hijrox odwrócił się w kierunku rynku głównego. Twierdził, że musi pobrać opłaty za wynajem ziemi pod stragany.  Logos rozejrzał się wokół siebie. Rynek Mecziitu był najwspanialszym i najróżnorodniejszym obiektem w całej Zachodnileśnej Dolinie. Najdziwniejsze było to, że powstał z rąk ludzi niemających ze sobą nic wspólnego. W takim przypadku o różnorodność nie trudno. I to było takie wspaniałe. Każda rasa mogła żyć tu w spokoju, bez obawy, że ktoś ich zaatakuje. ÂŻycie toczyło się w skomplikowanej, ale jednak harmonii. Powoli zaczynało się ściemniać. Logos DĂ­ Scienti, największy Magolog królestwa Kimorg, wracał do swojej wieży. Nagle zobaczył na placu herolda obwieszczającego wieści od króla. Podobno przez barierę przeszedł jeden skazaniec i proszono mieszkańców o szczególną ostrożność. Magolog pomyślał, że to o pozostałej prawdzie dowiedzą się sami, kiedy już ich okradną. Okradną? Nie wszyscy więźniowie Kotliny byli groźni. Właściwie to ich mała część. Dobra, mam to „głęboko”, pomyślał DĂ­ Scienti, moje kogony  na mnie czekają. Wieża Magologa była położona przy głównych murach miasta. Był stamtąd piękny widok na pobliskie lasy i zatokę. Kiedy usiadł przy blacie i odczytywał zwoje z Ranghardu, usłyszał gońca królewskiego. Zszedł ze schodów ciągnących ze 1639 stopni. Goniec chociaż Magolog był tuż przy nim wrzasnął:
— Pilne wezwanie od króla Kimorga z samego ratusza miasta Liiserk!
— Słyszę, słyszę – odparł Magolog – Musisz tak wrzeszczeć?
— Skrzywienie zawodowe, panie.
— CZEGO tym razem ÂŻÂĄDA król? – DĂ­ Scienti był wyraźnie poddenerwowany.
— Król chce abyś poszedł, panie, do jego pałacu.
— Poszedł?! To z trzysta trzydzieści trzy mile!
— Serio? – Goniec nie krył zdziwienia – Tyle mil w trzy dni? To mój rekord!
— Mogę przylecieć smokodaktylem? –Zapytał DĂ­ Scienti.
— Hmmm … Nie wiem, poczekałbyś, aż zapytam króla?
— Nie! Pojadę tam smokodaktylem, a jeśli królowi to się nie podoba to…
<W tym miejscu Magolog Logos DĂ­ Scienti używał niecenzuralnego słownictwa, powiem tylko tyle, że poszedł do stajni, nie tłumacząc gońcowi gdzie jest toaleta. Nie dziwne, że potem musiał sprzątnąć podłogi.>
Smokodaktyl DĂ­ Scientiego był zielono-czarnym smokiem o ogromnych skrzydłach, krótkich nogach długim ogonie i podłużnym pysku z pustym w środku rogiem, dzięki któremu jego ryk był słyszany w promieniu 348 mil. Zamek króla pojawił się po czasie jakim zajmuje sowie znalezienie w labiryncie 3 kg smażonego boczku.
— Hej! Nie mam lądowiska dla smoków! – Wykrzyknął król
— Co?!
— Mówię, że… Arhgg! Co ty mi zrobiłeś z dachem!
— Co? Aa… o to chodzi. Nie szkodzi, to tylko jedna wieża.
— TYLKO JEDNA WIEÂŻA?!... – Król aż sapał ze złości – …
— O co chodzi z tym wezwaniem? – Zapytał nagle DĂ­ Scienti przerywając królowi w pół zdania.
— Mam problemy ze skazańcami z kotliny…
<Tutaj król wyjaśnia wiadomy problem więc pominę tę gadaninę>
— Taaa… O wszystkim dowiedziałem się … z kryształowej kuli!
— Hmmm… – zamyślił się król – No cóż… Ja…
― Nie sądzę, aby zniszczenie mocy ÂŚliskich Kamieni było dobrym pomysłem.
― To świetny pomysł! – Upierał się król.
― Tak samo świetny jak pomysł wyruszenia z pięciotysięczną armią po worek ziemniaków tylko dlatego, że był 2 metry za murami zamku?
― Tam był mój pluszak!
― Tego nie będę komentował – DĂ­ Scienti spojrzał na etykietkę z różdżki – „Uwaga! Może zrobić coś bardzo złego! Czary 3,5. Stopnia!” Myślę, że taka moc wystarczy.
Weszli do najwyższej wieży. Było tam mnóstwo mahoniowych desek w różowych pluszowych czapkach-zajączkach. Okna miały różowe i żółte, obszyte pluszem jedwabne zasłony, i miękkie, miłe w dotyku, mechate, gumowe okiennice. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające jasnoróżowe, pluszowe króliczki hasające na jaskrawej zieleni trawy, wśród kwiatków, bratków i bławatków. ÂŚciany i sufit miały różne odcienie różu.  Najwięcej było jednak desek. Piętrzyły się mahoniowymi stosami i całkowicie pokryły podłogę stwarzając mahoniową ziemię. Wszystkie miały różowe pluszowe czapki w kształcie królików. DĂ­ Scienti nawet nie chciał wiedzieć ile czasu robiono czapki i ubierano w nie deski, i po co.
― Magidrewniano tutaj – zauważył Logos – tylko nie wiem po co…
― To dla atmosfery – wyjaśnił król – pomyślałem, że skoro magidrewno ma właściwości magiczne, to im więcej tym lepiej.
― No tak tyle, że nie zamierzamy się więzić, tylko zrobić coś głupiego.
― Niezwykłego!
― A po co ten plusz?
Król uwielbiał plusz i róż, jednak wstydził się o tym powiedzieć Magologowi.
― W razie wybuchu wylądujemy miękko.
― Hmmm… Ale dlaczego różowy?
― Eee… My tu nie mamy gadać, tylko robić czary-mary.
― Będę potrzebował 100 kg Dragoidu.
― …
ÂŻartowałem! Wystarczy mi deska z magidrewna, dziękuję. Dobra: Aru muri rokinstelft ghymma. Jyhovir desbugon anferd. Nejhgortilg warnida bev! IBBORDA FALGENTOS MOGZ!! MOGZ!!! MOOOGZ!!!!!!
Z deski posypały się różnokolorowe iskry, które sycząc i latając wokół niej oświetlały komnatę na wszystkie kolory tęczy. Słychać było dźwięki burzy odbijające się od ścian i kruszące różowy tynk. Deska powoli zaczęła unosić się nad podłogą, a inne deski z mahoniu rozsypały się na miriady  części, które kręciły się i wirowały z iskrami. Iskry zaczęły zapalać wióry i powstał wir ognia. Wieża zaczęła wydawać dźwięki jakby miała za chwilę runąć, podłoga się chwiała i trzeszczała, a król wrzeszczał, wymachiwał rękoma i biegał jak opętany w kółko.  Unosząca się nad podłogą deska wybuchła odrzucając Magologa, króla i obrazy z króliczkami w kąt. Kiedy kurz opadł pojawił się niebieski świecący obłok dymu, a w nim trzy półksiężyce obracające się wokół błękitnego punktu.
― Tak miało być? – Spytał król – Bo to nie wygląda na…
― Nie. Powinna powstać zielona kula pełna mleka… A to… wygląda na mapę…
― Niepraktyczna ta mapa – rzekł król – Jak ją odczytać? Ciągle tylko kręci się w kółko. –czym zapytał – Zielona kula pełna mleka? Jak miałbym tego użyć?
― Trzeba by było wypić mleko i jeść tylko chleb i wodę przez następne trzy dni – odparł mechanicznie DĂ­ Scienti – Interesujące…
― Interesujące? Zagładzające!
― Nie mówię o tym… Mówię o mapie, kręci się coraz wolniej. No jasne! Zamiast powiedzieć poprawnie „moks”, powiedziałem „mogz”! I to trzy razy! Zaraz, skądś znam ten obłok dymu…
― Taki obłok był raz na okładce (O! Mapa stanęła!) pisma „Nacjonalny Geografik”, artykuł był o władzy nad światem i klękaniu narodów…
― O choroba! Ja wiem co to za mapa!
― Tak?
― To mapa do najpotężniejszego z artefaktów, to mapa do Medalionu En-Karah!! Medalion En-Karah pozwala tworzyć i niszczyć, pozwala zmieniać rzeczywistość! Ten medalion to klucz do władzy nad światem! Ten medalion może robić wszystko! No to klops.
― Czary czwartego stopnia?
― Piątego stopnia!   
― Hmmm… Tak… To bardzo niebezpieczne – król zamyślił się. Już widział jak za pomocą Medalionu sprawia, że wszystko jest pluszowe i różowe.
― Jaki jest nasz najlepszy rycerz? – spytał Logos – Musimy zdobyć ten medalion i go zniszczyć!
― SĂ­r Edmund Wielki z rodu Potatos, władca Doliny Odwłoczych Płaszczy, książę Góry Firnamentowej i Góry ÂŁuszkońskiej, możny …
― Wystarczy nam tyle tytułów.
― Też tak myślę, zapamiętuję tytuły do momentu kiedy ludzie mają dość. Nie pamiętam co jest po „możny”.

*  *  *

SĂ­r Edmund Wielki z rodu Potatos itd. pił w gospodzie już trzeci kufel piwa buraczanego i nie był bardzo trzeźwy. Lecz kiedy z daleka zobaczył orszak królewskiego herolda wylał zawartość kufla i natychmiast poprosił barmana o Awomusz.
― Witaj, SĂ­r Edmundzie Wielki z rodu Potatos, władco Doliny Odwłoczych Płaszczy, ksią…
― Grmbl?
― Eee… Król ma do ciebie sprawę…
― Dlgoblrze. Zagłlagtwię ślę tymg – powiedział bulgocząc SĂ­r Edmund – Tlylgo wstalgnę nalg nlolgi. Oooouaalgl! Na Chimdara ! Przeklęty stołek! Przynajmniej mam jasny umysł – rzekł wstając z podłogi – O co chodzi?
― Król chce abyś zdobył Medalion En-Karah, panie.
― Medalion Enka-co?
― En-Karah. Ten kto go ma, ma broń ostateczną… bla, bla … bla, bla, bla … bla … bla…
SĂ­r Edmund nie słuchał herolda. Już sobie wyobrażał jak gromił wrogów w podróży po ten głupi medalion, a po powrocie z niej ludzie obsypują go kwiatami, a wszystkie damy chcą go mieć za męża. Bohaterstwo, sława, nagrody, szacunek, tytuły … Bez namysłu powiedział:
― Ta zgadzam się. Już widzę nagrodę od króla… – mruczał.
― Większość szczegółów zna mag Logos DĂ­ Scienti, który jest w zamku króla!
Herold poszedł. SĂ­r Edmund rozejrzał się po gospodzie „Pod Końskim Ogonem”.
― Dlaczego tu jest tak pusto? – zapytał barmana – jeszcze przed chwilą wszystkie miejsca były zapełnione.
― Ha! Wszyscy poszli po ten medalion! Myślisz, że nikt was nie podsłuchiwał? Dobra zamykam gospodę. Idę do Czarnego Rycerza.

*  *  *

Czarny Rycerz to właściwie nie rycerz. Nie przestrzega kodeksu honorowego, za odpowiednią sumę zrobi wszystko, nawet rzecz nielegalną jak napad, czy pobicie. Król nie zdołał go złapać bo kiedy przychodzą po niego strażnicy, zawsze potrafi czymś ich przekupić. Mieszkał w czarnym zamku, u podnóża miasta, otoczonym czarnym ogrodem gdzie rosły czarne od niepodlewania krzaki. W najwyższej wieży była jego czarna komnata sypialna. W komnacie pod nią przyjmował interesantów. Nagle wszedł właściciel gospody „Pod Końskim Ogonem” Karnix Quertas.
― Ho, ho, a cóż robi u mnie właściciel najlepszej gospody w mieście?
― Szuka pomocnika. Chcę znaleźć pewien artefakt… Konkretnie Medalion En-Karah.
― Obiło mi się o uszy. Ta… pomyślmy… En-Karah… Czytałem o nim artykuł w „Nacjonalnym Geografiku”. Tak, tamten numer miał na okładce taki niebieski dym. Zaraz zobaczę – powiedział grzebiąc w stosach numerów „Nacjonalnych Geografików” – Jest! Popatrzmy…
― Ile chcesz? Płacę w złocie.
― Rany, zapomniałem jaki to był ciekawy artykuł… Ile? A, ile! Hmmm… 1400 akorów kimordzkich . Ho, ho, kto by pomyślał, że do ranghardzkiego wina dodaje się soku winogronowego?
Drrriiiińńń! Drrriiiińńń! Drrriiiińńń!
― A to kto? – zapytał Quertas i powiedział – dam półtora tysiąca akorów
― Witam! – powiedział jegomość wchodzący do komnaty – O, proszę, właściciel konkurencyjnej gospody z naprzeciwka, Karnix Quertas!
― O, proszę, właściciel konkurencyjnej gospody z naprzeciwka, Moldejwen van Głóg! – powiedział Quertas, obaj patrzyli na siebie wściekłym wzrokiem, na który lepiej nie patrzeć.
― Przychodzę w sprawie pewnego medalionu… – zwrócił się do Czarnego Rycerza Moldejwen van Głóg
― Medalionu En-Karah. Pan Quertas dał mi propozycję 1500 akorów kimordzkich.
― Grrr! Dam 1575 akorów!
― O, nie! Nie pozwolę na to! Ja dam 1590! – krzyknął Quertas.
― Grrr! Zawsze musisz pomieszać mi szyki Quertas! 1600 akorów!
― 1650!
― 1675!
― 1700!
― 1725!
― 1750!
― 1775!
― 1800!
― Ciasteczka? – zapytał Czarny Rycerz – Z miodem i kawałkami czekolady
― O! Dziękuję – powiedział van Głóg, zaraz potem krzyknął – 2000!
― Ty… – zaczął Quertas – Ty doskonale wiesz, że na więcej mnie nie stać!
― A czego się spodziewałeś? ÂŻe oddam ci coś co da mi władzę nad światem? – van Głóg zaśmiał się szyderczo – Nie bądź głupi. Jeśli teraz przyznasz należny mi hołd wyższości nie zniszczę cię.
― Pożyjemy, zobaczymy kto kogo! – machnął Quertas i poszedł w kierunku drzwi – Aha. Jesteś gorszy. – zwrócił się do Moldejwena van Głóg.
― Lepszy – mruknął van Głóg kiedy Karnix Quertas wyszedł– Mam nadzieję, że misja okaże się sukcesem. Mam tylko miesiąc zanim będę musiał wyjechać z Kimorga do Ranghardu.
― Proszę się nie martwić. Misja okaże się sukcesem. No! A jeśli nie, reklamacji po wyjściu z wieży nie uwzględnia się, he, he!
― Więc będę tu siedział cały miesiąc! Nie chce wyrzucać moich pieniędzy w błoto!
― W takim razie lepiej powiem, gdzie chowam ciasteczka, he, he!

*  *  *

SĂ­r Edmund nie wierzył co się stało. Dał się wplątać w aferę o wagi światowej. Przyrzekł sobie, że już nigdy nie będzie nie uważał, gdy królewski herold, będzie do niego mówił. Był w pałacu króla. Przełknął ślinę. Znów przełknął. I jeszcze raz. I jeszcze dwa razy. Chciał jeszcze raz ale zabrakło mu śliny. W końcu zebrał jej wystarczająco dużo, aby powiedzieć:
― Witam, Najjaśniejszy Panie, przyszedłem po instrukcje od Magologa DĂ­ Scientiego.
― Jest w Globalnej Komnacie. Pracuje nad przenoszeniem mapy – odpowiedział król.
― Mapy? – zapytał SĂ­r Edmund – Ośmielę się nie zrozumieć.
― Magolog ci wszystko wyjaśni
― Tak, no jasne – SĂ­r Edmund zarumienił się.
Kiedy znalazł się w Globalnej Komnacie, zobaczył wielki przepych i Magologa mieszającego różne fiolki z tajemniczymi kolorami, recytującego zaklęcia i patrzącego na efekty i na ciemnoniebieski dym z trzema półksiężycami i pulsującym punktem. DĂ­ Scienti rozpuścił kawałek miedzi w seledynowym płynie. Gdy zobaczył unoszący się nad fiolką czerwony dym skierował go na mapę i ochlapał płynem rycerza. W obłoku dymu pojawił się drugi, żółty świecący punkt i Magolog uśmiechnął się. Po czym odpowiedział na zdziwioną minę SĂ­r Edmunda:
― Dzięki temu płynowi widać cię na mapie.
― Ten dym to mapa?
― Tak. Niestety nie wiem jak ją przenieść. Ale… Ale widać osobę zmoczoną tym płynem! Chyba go nazwę logos-aminą!
― Hmmm… ładnie… erm… To ten medalion jest dość groźny, by zagrażał światu? Po wizycie heroda, w gospodzie nagle zrobiło się pusto.
― Wyobraź sobie, że ten medalion ma jakiś złoczyńca. Kradnie, a straż zamienia w bryłki mułłu . Później jak to widzi, grozi miastu, że je też zamieni w mułł. A później grozi całemu światu. Idzie do podziemi i nadziemi, i zamienia bóstwa w grudki mułłu. Równowaga jest zarzucona i uruchamia się System Awaryjny Natury…
― System Awaryjny Natury? Nie zrozumiem.
― System Awaryjny Natury uruchamia się kiedy zabraknie równowagi. Polega on na zapadnięciu się świata w małą czarną kulkę wielkości muchy . Jak mówiłem żeby ten dość straszliwy system się spełnił, musi zniknąć jakieś bóstwo.
― A da się jakoś zatrzymać ten System?
― Za pomącą medalionu – tak. Ale wtedy świat pogrąży się w chaosie, właściwie po utracie równowagi, System jest najlepszym wyjściem. Uruchamia się po trzech dniach. W tym czasie trzeba przywrócić ostatecznie równowagę.
― Rozumiem, że muszę wyruszyć natychmiast?
― Prawie… – DĂ­ Scienti wyrecytował jakieś zaklęcia w nieznanym języku, obłok zaczął falować i malutki obłoczek wyskoczył z dymu na rękach SĂ­r Edmunda – To twoja mapka. By ją uaktywnić złóż dłonie w miseczkę jakbyś czerpał wodę.
― O tak? – SĂ­r Edmund złożył dłonie i wyskoczył z nich niebieski płomień z dwoma punktami błękitnym i żółtym.
― Tak. Spakuj się i zaopatrz się w prowiant. Czeka cię naprawdę długa podróż.

C.D.N.
« Ostatnia zmiana: 28 Maj 2008, 12:48:29 wysłana przez Rysownik »

Offline Airyx

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 362
  • Reputacja: -2
  • Płeć: Mężczyzna
  • D'hara!
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #1 dnia: 31 Maj 2008, 19:27:29 »
Wow, bardzo fajne! Dziwię się że to jest tu już 3 dni i nikt nie raczył skomentować (a tym bardziej ja!). No tak, fabuła bardzo ciekawa i nawet błędów ortograficznych/interpunkcyjnych się nie doszukałem. Mówiłeś, że to opowiadanie nie jest parodią, ale ja tu dostrzegam pewne... zaraz, jak to było? Skrzywienie zawodowe, jak u gońca.  ;D Niektóre teksty i sytuacje wywoływały u mnie uśmiech (gdyby to była czysta parodia, to pewnie bym się śmiał na głos). Widać, że masz talent do pisania śmiesznych rzeczy. Tak więc podsumowując: za treść, wykonanie i humor 5/5, ostatecznie jednak daję 4,75  ???. A dlaczego? Bo nie rozumiem pewnej rzeczy: w jakim dokładnie okresie dzieje się akcja? Z jednej strony magia, rycerze itp. a z drugiej nowinki typu gazety i keczup. Jak mi sensownie wyjaśnisz, czemu przeszłość miesza się z teraźniejszością, podwyższę ocenę do 5/5. ;)

Forum Tawerny Gothic

Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #1 dnia: 31 Maj 2008, 19:27:29 »

Offline Airyx

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 362
  • Reputacja: -2
  • Płeć: Mężczyzna
  • D'hara!
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #2 dnia: 31 Maj 2008, 20:47:42 »
OK, wyjasnienie sensowne. ;) Tak jak mówiłem, podwyższam ocenę do 5/5. 8) Czekam z niecierpliwością na 2 rozdział i zarazem sam biorę się za ,,Opowieści z Gwainoru 4: Tajemnice Błękitnego Ostrza". Pozdrawiam! :-X

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #3 dnia: 01 Czerwiec 2008, 07:20:21 »
,,Opowieści z Gwainoru 4: Tajemnice Błękitnego Ostrza"
Mmm... jaki tytuł...  :)

Offline Airyx

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 362
  • Reputacja: -2
  • Płeć: Mężczyzna
  • D'hara!
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #4 dnia: 01 Czerwiec 2008, 15:49:31 »
Cytuj
Mmm... jaki tytuł... 

A żebyś wiedział, muszę ujawnić trochę rzeczy o tej organizacji... 8) ale nie za dużo... ???

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #5 dnia: 01 Czerwiec 2008, 22:01:25 »
Zamieszczam parę rysunków zrobionych na Paincie. Tak dla wyjaśnienia.
Bryłka Dragoidu:   http://www.imagic.pl/files//8545/./Dragoid.jpg
Medalion En-Karah:   http://www.imagic.pl/files//8545/./Medalion%20En-Karah.jpg
Kogon:  http://www.imagic.pl/files//8545/./Kogon.jpg

Offline Airyx

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 362
  • Reputacja: -2
  • Płeć: Mężczyzna
  • D'hara!
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #6 dnia: 02 Czerwiec 2008, 16:18:40 »
O, fajnie, teraz mam wyraźniejszy obraz świata. :) Fajny ten medalion zwłaszcza jest. Szacun, Rysownik. ;)

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #7 dnia: 02 Czerwiec 2008, 18:33:59 »
To nie wszytsko.
Logos DĂ­ Scienti:
http://www.imagic.pl/files//8545/./Logos%20D%ED%20Scienti.jpg

SĂ­r Edmund (bez zbroi, w koszuli): http://www.imagic.pl/files//8545/./S%EDr%20Edmund%20%28bez%20zbroi%29.jpg

Mam jeszcze inne rysunki ale do drugiego rozdziału.

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #8 dnia: 02 Czerwiec 2008, 19:32:05 »
Napisałem już drugi rozdział! Nie będzie tyle humoru. Stawiam na klimat fantasy.

Jak wcześniej - wyjaśnienia
Pierwsze: Jedyne rasy na świecie to pół-elfy, ludzie i Cienie. Inne rasy wyginęły wieki temu.

Drugie: Czas liczy się w tysiącleciach od ukoronowania pierwszego króla Kimorga. Akcja opowiadania toczy się w 218. roku drugiej ery (czyli po 1218 latach od powstania królestwa).

Trzecie: W Kimorgu jest coś takiego jak Teletransportery Są one rozmieszczone we wszystkich większych miastach Kimorga. Pozwalają na szybkie przemieszczanie między miastami. Jednak trzeba oddać kawałek Dragoidu, by Teletransporter miał energię do teleportacji.

Czwarte:W Ranghardzie druidzi (ranghardzki odpowiednik Magów) mają pewne przedrostki w nazwiskach wskazujące na ich rangę. Naczelny druid posiada w nazwisku „Yk”, dziesięciu najlepszych druidów po nim mają „Kro”, a stu najlepszych druidów po nich – „Sek”. Druidzi dowodzący w wojsku mają dodawane do przedrostków „Ryf” (czyli Ryfkro’ lub Ryfsek’).

Piąte: Stowarzyszenie Klasztorów Czerwonej Magii powstało po to by niszczyć czarną magię. Po 30 latach działalności zaszyło się w niedostępnych dla osób postronnych przełęczach górskich. Nad wszystkimi jedenastoma klasztorami sprawuje pieczę Arcymistrz Czerwonej Magii (Hattotott), pod nim są Mistrzowie (Tottowie) rządzący poszczególnymi klasztorami, Podmistrzowie (Nätowie), Nadmagowie (GĂŠmanerzy) i Magowie (ViĂ´peni). Najniżej są Adepci znani w obrębach klasztorów jako NĂ­Ă­. Całe Stowarzyszenie okryte jest mgłą tajemnicy i nikt spoza klasztorów nie zna dokładnie planów Stowarzyszenia, nawet Adepci.

No i szóste: Mułł – Pierwiastek otrzymywany za pomocą stopienia cynku z miodem. Wykorzystywany jest jako zaprawa murarska, klej lub z połączeniu z rtęcią jako smar. W temperaturze 50⁰H (N⁰Homberga=[Nx1,5]⁰Celsjusza) zaczyna tworzyć grudki w dotyku przypominające plastelinę.

To tyle jeśli chodzi o wyjaśnienia.


Zamieszanie
― Hmmm… – SĂ­r Edmund zastanawiał się którą z koszul zabrać na swoją wyprawę – Na pewno nie moje koszule wyjściowe i nie łachmany… Hmmm… Nie mam koszul, które nie są łachmanami i nie są specjalnie drogie… Może powinienem odwiedzić rynek główny?
― Raczej nie – powiedział głos w drzwiach – Nie chciałbym żyć w świecie, którego istnienie jest zależne od tego czy wybawiciel znajdzie sobie koszulę.
― ÂŁachmany szybko się drą, a drogie koszule są delikatne, giermku – powiedział do swojego giermka, Germanga Wertypenta, SĂ­r Edmund.
― Tym problemem nie musisz się martwić – rzekł Germang – przyszła kolejna tygodniowa dostawa ubrań, jadła i kwiatów od fanek. Myślę, że znajdziesz koszulę, której szukasz.
― To nie wszystko, wyruszam na czas nieokreślony, muszę mieć pożywienie, wodę, zbroję, oręż, przyprawy, mikstury, notatki z zaklęciami… Kwiaty tu nie pomogą.
― Mam iść na rynek, czy poszukać przydatnych rzeczy w prezentach?
― Idź, a przy okazji sprawdź co u Ghaaka Hijroxa, wiesz tego możnego co ciągle przesiaduje w gospodach.
― Oczywiście – powiedział Germang i poszedł w kierunku drzwi – Ile mam wziąć pieniędzy?
― Myślę, że 650 akorów wystarczy.

*  *  *

Czarny Rycerz też miał kłopoty z pakowaniem się. Jego czarna zbroja nie najlepiej służyła w takie upalne dni jak ten. Uśmiechnął się, słysząc chrupanie ciasteczek z komnaty poniżej. No cóż to był jedyny sposób by klient nie płacił w razie niepowodzenia. Kiedy wychodził rzucił:
― Do widzenia panie van Głóg!
― Hmmm! /chrup, chrup/ Do widzenia! /chrup/
― Proszę się nie przejeść. Ostatnio wzrósł procent ludzi z nadwagą.
― Proszę się o mnie /chrup/ nie martwić! – powiedział poirytowany van Głóg.
Kiedy Czarny Rycerz wyszedł, van Głóg rozejrzał się. W jego komnacie gościnnej był dość spory księgozbiór. Jego uwagę przykuł tytuł „Teoria Dzidy”, wziął książkę i przeczytał pierwsze zdania:

„Jak wiadomo dzida składa się z przeddzidzia, śróddzidzia i zadzidzia. Przeddzidzie składa się przeddzidzia przeddzidzia, śróddzidzia przeddzidzia i zadzidzia przeddzidzia. Przeddzidzie przeddzidzia składa się z przeddzidzia przeddzidzia przeddzidzia, śróddzidzia przeddzidzia przeddzidzia i zadzidzia przeddzidzia przeddzidzia. ÂŚroddzidzie przeddzidzia składa się z przeddzidzia śróddzidzia przeddzidzia, śróddzidzia śróddzidzia przeddzidzia i zadzidzia śróddzidzia przeddzidzia. Zadzidzie przeddzidzia składa się z przeddzidzia zadzidzia przeddzidzia, śróddzidzia zadzidzia przeddzidzia i zadzidzia zadzidzia przeddzidzia. ÂŚróddzidzie składa się z przeddzidzia śróddzidzia, śróddzidzia śróddzidzia i zadzidzia śróddzidzia. Przeddzidzie śróddzidzia składa się z przeddzidzia przeddzidzia śróddzidzia, śróddzidzia przeddzidzia śróddzidzia i zadzidzia przeddzidzia śróddzidzia. ÂŚróddzidzie śróddzidzia składa się z przeddzidzia śróddzidzia śróddzidzia, śróddzidzia śróddzidzia śróddzidzia i zadzidzia śróddzidzia śróddzidzia. Zadzidzie śróddzidzia składa się z przeddzidzia zadzidzia śróddzidzia, śróddzidzia zadzidzia śróddzidzia i zadzidzia zadzidzia śróddzidzia. Zadzidzie składa się z przeddzidzia zadzidzia, śróddzidzia zadzidzia i zadzidzia zadzidzia. Przeddzidzie zadzidzia składa się przeddzidzia przeddzidzia zadzidzia, śróddzidzia przeddzidzia zadzidzia i zadzidzia przeddzidzia zadzidzia. ÂŚróddzidzie zadzidzia składa się z przeddzidzia śróddzidzia zadzidzia, śróddzidzia śróddzidzia zadzidzia i zadzidzia śróddzidzia zadzidzia. Zadzidzie zadzidzia składa się z przeddzidzia zadzidzia zadzidzia, śróddzidzia zadzidzia zadzidzia i zadzidzia zadzidzia zadzidzia. Przy czym najlepiej przy rzucie dzidą chwytać za zadzidzie przeddzidzia śróddzidzia.”

― A to co? – zapytał van Głóg – dzidzie dzidzia i dzidzie dzidzi dzidy? Popatrzmy… „Szkodliwy wpływ globalnego ocieplenia na miękkość struktóralną gąbki północnozachodnio pacyficznej przy równoczesnej fosforyzacji zooplanktonu basenów północnoatlantyckich”, „Relacje między termitami o różnych pozycjach w kopcu w klimacie międzyzwrotnikowym”, „Nomalnorowościowość garnizotwości trażgomów harnigejskich w warunkach burnowościwościowej jeklisertyzacyjności”, „Księga miodów nowozelandzkich”, „Zbiór wszystkich gatunków serów pleśniowych”, „Penicylinozaurus rex atakuje farmy. Cztery ”, „Czemu młodzi ludzie sięgają po bułki zamiast chleba? Moralność piekarzy i cukierników w nowym świetle” Rety! Jakie tytuły! A to co? „Y” ? Spójrzmy…

„Yyyyyy yyy yyy y Yyy yyy yyyyyyyyyyy YyyYyyy yyyyy yyy Y y Y. Yyyyyy yyyyyyyy yyyyyyyy yyy yyyyy yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyyyyyyyyyyy yyyy yy yyyyyyyyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyy yyyyyyyy y.”

― Raczej skończę lekturę na dziś. Mmm… Ciastka.

* * *

― Nie! Nie pojedziesz ze mną na wyprawę! Mówię ci to ostatni raz! Zajmujesz się ogrodem!
― Kiedy ja chcę ci pomagać!
― Cóż… jest pewien sposób. Daj strażnikom ten glejt. Wpuszczą cię do tego sławnego maga. Może ci pomoże.
― Dzięki – zawołał Germang Wertypent, który pobiegł jak błyskawica w kierunku zamku.
Chwilę później Magolog męczył się jak dostosować kryształową kulę, żeby było można przesyłać obraz i dźwięk w jedną stronę i dźwięk w drugą.
― I co? I jak ci idzie? Jak jest? – pytał w kółko Germang – Czy...?
― Zanim skończysz. Zwykłemu magowi zajęłoby to 3 dni, a mi zajmie… 103 minuty i 12 sekund!
― To ja tu poczekam 103 minuty i 12 sekund. 103;11_103;10_103;9… Już?

* * *

― Rety, ile można czekać, aż ktoś przygotuje kryształową kulę? Inne królestwa kiedy się tylko o tym dowiedzą wyślą swoich superszpiegów i koniec!
— Poprawka. Oni wyślą swoich superszpiegów, a my wyślemy ciebie i nie będzie końca – powiedział Wertypent
— O! Jesteś! Udało się?
— Ta… dzięki tej kryształowej kuli mogę z tobą utrzymywać kontakt. Dla osób trzecich będzie wyglądał jakbym gadał za szkłem, a ty będziesz miał chmurkę z moją twarzą jak będziemy rozmawiać.
— Co?! Najlepszy Paladyn królestwa z chmurką nad głową?!
— Właśnie tak.

* * *

Ghaak Hijrox nie miał co robić. Nie działo się nic interesującego. Jedynym wyjściem od nudy było piwo buraczane, które ciągle pił w gospodzie „Hartujący winiarz”, należącej do Moldejwena van Głóg. Ale van Głóg podobno siedział w wieży Czarnego Rycerza i karczma była zamknięta. Nagle poczuł ciarki na plecach. Przeszło przez niego mrowienie, a potem uczucie jakby ktoś go drapał. Opanowało go wrażenie, że uwolniła się wielka moc . Straszna moc, która mogła zniszczyć poznawalny świat i zmienić go na zawsze.
— Co się dzieje? – zapytał przerażony sam siebie.

* * *

Tymczasem w Trzecim Klasztorze Czerwonej Magii  wszyscy Nätowie przeczuwali, że stało się coś ważnego. Tylko dwóch wiedziało co się stało. Do jednego z nich, Näta Framiga właśnie przyszedł jeden podwładnych mu ViĂśpenów i przekazał wiadomość od Näta Mi-tara. Brzmiała ona następująco: „Zapewne wiesz co się stało. Musimy to poważnie omówić. Spotkajmy się w lokacji 3-R-tG7 ”
„Na razie wiemy tylko ty i ja Näcie Mi-tarze. Ale trzeba się pogodzić z myślą, że inni też będą wiedzieli” pomyślał Framig i wyprosił posłańca:
— Nie będzie mnie przez godzinę – powiedział zawiązując książkę skórzanym pasem – przez ten czas do mojej pracowni nikt nie może wchodzić.
— Tak jest, Näcie Framiże!
Podmistrz poczekał, aż ViĂśpen wyjdzie i pociągnął za pochodnię. Fresk na ścianie, przedstawiający czerwony jedenastokąt gwiaździsty z płomieniem w środku, przepołowił się, a jego części rozchyliły się na podobieństwo drzwi. Framig zszedł do ciemnego pomieszczenia. Czekała już na niego postać w takim stroju jaki on miał.
— Witaj, Näcie Mi-tarze. Chciałeś się ze mną spotkać – rzekł Framig
— Tak, to prawda – odparła postać skrywająca się w cieniu – Wiesz pewnie o Medalionie En-Karah. Wiesz, także co może uczynić.
— Tak, to prawda. Przez ten medalion, musieliśmy się zaszyć w tych górach.
— Masz rację. Nie jest wypełniony czarną magią. Jest wypełniony nadmagią. Ale do króla nie docierało, że to moc wykraczająca ludzkie możliwości.
— Masz jakiś plan?
— Tak. Mam plan – rzekł Mi-tar. Rozświetlił ciemność płomieniem z palców i zapalił pochodnię – wykorzystamy Magetyst Punktowego Zniszczenia Magii.
— Naprawdę bryła Dragoidu była zdolna pomieścić Siłę tak potężnego zaklęcia?
— To zasługa czasu – odpowiedział Mi-tar. Był starszy od Framiga i miał większe doświadczenie – Dragoid złączył się z Siłą i powstał Magetyst. Ktoś wrzucił go do jakieś jaskini , która się zawaliła i zasypała Magetyst tonami skał. Z biegiem czasu koncentracja zaklęcia w kamieniu wzrastała, a niemagiczne fragmenty odłamywały się i kruszyły. W końcu doszedł do obecnych rozmiarów owczej głowy.
— I co z tym Magetystem?
— Wykorzystamy zaklęcie, które jest w nim zawarte i będziemy mogli zniszczyć potęgę Medalionu.
— Czy aby Medalion nie może uodpornić na czary?
— Tylko jeśli się umocni. Na razie jest zależny od tego, kto go używa. Trzeba szybko działać. Któryś z nas powinien iść na czele grupki GĂŠmanerów i poszukać tego kamienia.
— Ja pójdę. Cieszysz się większym zaufaniem Totta. Myślę, że lepiej zatuszujesz sprawę.
— A więc postanowione. Kiedy wyruszasz?
— Jutro rano. No cóż. Muszę iść zanim zaczną się o mnie martwić. Nie chcemy przecież, żeby rozdmuchano sprawę – powiedział kierując się do schodów. Nagle się zatrzymał odwracając głowę w kierunku Näta Mi-tara – Jak to się dzieje, że zjawiasz się tutaj zanim przyjdę? Dlaczego zawsze ty czekasz?
— Pozwolisz, że moje sekrety pozostaną sekretami.
— Jasne, jasne.

* * *

Minęły już trzy dni odkąd SĂ­r Edmund wyruszył w poszukiwaniu Medalionu En-Karah. Natomiast w cesarstwie Ranghardu wszyscy druidzi już od kilku dni wiedzieli, że w Kimorgu coś uaktywniono. Coś dużego, wielkiego i potężnego. Dopiero niedawno naczelny druid, Wrezd Yk’Abarrak , dowiedział się co się stało. Kiedy tylko ogromna Siła się pojawiła, zaczął ją badać. I właśnie po kilku dniach odkrył co się stało. Ktoś odsłonił położenie Medalionu En-Karah. Najpotężniejszego artefaktu świata! Niezwłocznie powiedział o tym cesarzowi:
— Ktoś w Kimorgu odsłonił potężny artefakt! Trzeba ten artefakt zdobyć!
— Czy ten artefakt ma jakąś nazwę? – spytał cesarz
— Medalion En-Karah, wasza wysokość! Jest to najpotężniejszy przedmiot na świecie, pozwala zmieniać rzeczywistość, ot tak sobie! To nie jest czarna czy biała magia to nadmagia!
— Nadmagia, tak? O ile się nie mylę poprzednik twojego poprzednika, Maczaak Yk’Ertis prowadził badania nad nadmagią. Według jego badań nadmagia jest zbyt potężna i w rękach ludzi może spowodować same szkody.
— Och, to były stare badania. Mamy teraz lepsze narzędzia badawcze niż Yk’Ertis. Po za tym mógłbym zbadać nadmagię i sprowadzić ją do niższego poziomu, by ludzie mogli z niej skorzystać, gdybyś pozwolił wyruszyć swojemu wojsku po ten artefakt.
— Nie, nadmagia jest zbyt niebezpieczna. Wielu próbowało zbadać nadmagię ale tylko Yk’Ertis przeżył. Nie sądzę, abyś zdołał ją ujarzmić.
— Tak jest wasza cesarska mość – wycedził przez zęby Wrezd. Wiedział, że musiał zdobyć ten artefakt. Nie można zniszczyć tak potężnej mocy. Trzeba ją wykorzystać. Trzeba ją ujarzmić. Nadmagia daje zbyt wielkie możliwości, by można ją po prostu nie używać. Yk’Abarrak miał już plan. Tak, jutro ucieknie z pałacu razem z trzema zaufanymi ludźmi. Z Lejrem Kro’Takiem, Yratem Sek’Kammendem i Czasgranem Ryfkro’Restrantio. Znajdzie Medalion En-Karah i go ujarzmi. Już jutro…

* * *

SĂ­r Edmund ziewnął, rozciągnął się i rozejrzał, próbując przypomnieć sobie gdzie jest i gdzie jest kołdra. Był w dużym pomieszczeniu, gdzie było wiele łóżek z różnymi ludźmi. Nagle poczuł się jakby miał coś nad głową. Dowiedział się dlaczego, gdy tylko obejrzał się w lustrze. Nad jego włosami lewitowała chmurka, w której można było dostrzec twarz.
— Germang! Co chcesz mi powiedzieć? Jest… eee…
— Tak, jest szósta rano. Ale nie oto chodzi. W niektórych królestwach, aż huczy. Paronia, Gladert. Tylko Ranghard chce ci pomóc.
— Nie mów mi, że…
— Tak. Maharadża Paronii i wódz Gladertu chcą zdobyć Medalion. Cesarz Ranghardu twierdzi jak DĂ­ Scienti, że trzeba zniszczyć ten artefakt. Ale niektórzy druidzi pewnie mają na niego chrapkę i mogą nie posłuchać swojego władcy.
— To znaczy, że śledzą mnie wojska dwóch państw, po to by mnie zlikwidować, kiedy zaprowadzę ich do Medalionu?
— Mniej, więcej.
— Matko, w co się wpakowałem.
— Wpakowałeś się w niezły gnój.
— Dzięki za konstruktywną odpowiedź.
— Nie ma za co – Germang rozejrzał się jakby bał się, że ktoś go obserwuje – Podobno zniknęło kilku członków Stowarzyszenia Czerwonej Magii z Trzeciego Klasztoru.
— Myślisz, że…
— Nie wiem. Należy jednak obawiać się najgorszego. Najprawdopodobniej masz przeciwko sobie trzech przeciwników.
— Czerwona Magia? Nie mam z nimi szans!
— Gdzie jesteś?
— Chyba w Darwie.
— Teatralnej stolicy zachodniego Kimorga? Tam chyba jest Teletransporter ?
— No, raczej.
— Acha, widzisz. Ktoś ci postanowił pomóc. Jakiś łucznik i mag. ÂŁucznik ma chyba na imię Erg Aryn i jest elfem, a mag to młody druid z Ranghardu, Wjimet Sek’Foi. Chyba ci się przydadzą.
— Zaraz, zaraz. Elf? Przecież tylko w Laktanii występują nawet nie elfy ale pół-elfy!
— Ta, tyle że jest tak, że jak dwa pół-elfy łączą się ze sobą i mają dziecko to zwykle to jest pół-elf. Czasami zdarza się jednak, że urodzi im się człowiek lub pełnoprawny elf.
— Ale to chyba rzadko się zdarza?
— Bardzo rzadko. Jest tylko trzech elfów na świecie. Obaj pomocnicy będą za jakąś godzinę.
— Nareszcie jakaś dobra wiadomość.
— Ta. Mam pytanko. Ile razy dziennie trzeba podlewać te kwiaty z fioletowymi płatkami?

* * *

Tymczasem w kolejce do Teletransportera w Murrkok, miasta na obrzeżach Kimorga, czekały dwie niecodzienne postacie: elf i młody druid z Ranghardu.
— Matko! Ile można czekać! – grzmiał Erg Aryn – pomyśleć by można, że ludzie to rasa wyjątkowo powolna! Tyle czasu mam czekać! W Laktanii to łapało się liany i już jesteś! A wy, ludzie to musicie wymyślać karety, Teletransportery i jakieś inne dziwadła, bo nie chcecie sadzić drzew!
— Robisz z siebie widowisko – powiedział bez emocji Sek’Foi.
Elf rozejrzał się swoimi zielonymi oczami. Każdy się na niego gapił jakimś dziwnym wzrokiem. Jakieś dziecko krzyczało, że „tam jest elf!”.
— Ależ kochanie – powiedziała matka dziecka – Elfów nie ma, są tylko pół-elfy, a one żyją na drzewach jak małpy. Nie tak jak my, cywilizowani ludzie.
— Niecywilizowane małpy?!?! – wycedził przez zęby Erg.
— Stój w spokoju – poradził młody druid znów bez emocji w głosie, chociaż w sercu śmiał się do rozpuku. Całe zdarzenie tak go rozbawiło, że niespodziewanie parsknął.
— Ach tak? – zapytał elf zdziwionego, że nie potrafił kontrolować swoich odruchów, Wjimeta
— A-ale ja przez całe życie utrzymywałem kontrolę nad swymi czynami! – odparł głośno Sek’Foi, który chciał jeszcze bardziej naciągnąć swój kołnierzyk. Ile by dał za kaptur w tej chwili!
— Chwila konsternacji, co?
— Nie, wcale nie – odpowiedział druid z naciskiem na „nie”.
— Tak, jasne! A tak naprawdę to jesteś taki nietolerancyjny, że aż oczy wyłażą. Tak jak wszyscy ludzie! Jak ktoś jest elfem, krasnoludem czy gnomem to od razu jest poniżany?
— Eee… gnomy i krasnoludy to rasy starożytne i już nie ma… Podobnie jak wilkołaków…
— Wiem! Nie oto chodzi! Chodzi, że każdy się z nas śmieje, szydzi, poniża nas, tylko dlatego, że ludzi jest najwięcej i jakaś inna rasa to ewenement!
— Nasza kolej.
— O? kto by przypuszczał… Ale to i tak niczego nie zmienia!
— Jasne, jasne – wywrócił oczami Wjimet – ludzie to świnie.
— Nie obrażaj świń!
— Pójdziesz do tej kabiny tego Teletransportera, czy chcesz poszukać drugiego?
— Ha! Peniasz!
— Od tej chwili twoje życie może się raptownie i znacznie zmienić. Naprawdę chcesz marnować czas na jakieś pogaduszki?
— Wiesz co? Dzięki, tego było mi trzeba. Dopiero teraz czuję ten dreszczyk emocji – odparł elf z szelmowskim uśmiechem.

C.D.N.

No i rysunki w Paincie:

Erg Aryn: http://www.imagic.pl/files//8545/./Erg%20Aryn.jpg

Wjimet Sek'Foi: http://www.imagic.pl/files//8545/./Wjimet%20Sek%27Foi.jpg

Teletransporter: http://www.imagic.pl/files//8545/./Teletransporter.jpg

Magetyst Punktowego Zniszczenia Magii: http://www.imagic.pl/files//8545/./Magetyst%20Punktowego%20Zniszczenia%20Magii.jpg

I kilka Magetystów ( w kolejności: Lokalnego Zniszczenia Magii, Globalnego Zniszczenia Magii, Kontroli i Zamiany Ciał)
http://www.imagic.pl/files//8545/./Magetyst%20Lokalnego%20Zniszczenia%20Magii.jpg
http://www.imagic.pl/files//8545/./Magetyst%20Globalnego%20Zniszczenia%20Magii.jpg
http://www.imagic.pl/files//8545/./Magetyst%20Kontroli.jpg
http://www.imagic.pl/files//8545/./Magetyst%20Zamiany%20Cia%B3.jpg

Znak Magii:
http://www.imagic.pl/files//8545/./Znak%20Magii.jpg
« Ostatnia zmiana: 03 Czerwiec 2008, 19:22:27 wysłana przez Rysownik »

Offline Airyx

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 362
  • Reputacja: -2
  • Płeć: Mężczyzna
  • D'hara!
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #9 dnia: 03 Czerwiec 2008, 17:21:31 »
No no, znowu całkiem fajne opowiadanie :D Jak widać, mimo usilnych starań nie potrafisz powstrzymać się od zabawnych elementów (i bardzo dobrze!), co widać najlepiej w tym fragmencie:
Cytuj
Czarny Rycerz też miał kłopoty z pakowaniem się. Jego czarna zbroja nie najlepiej służyła w takie upalne dni jak ten. Uśmiechnął się, słysząc chrupanie ciasteczek z komnaty poniżej. No cóż to był jedyny sposób by klient nie płacił w razie niepowodzenia. Kiedy wychodził rzucił:
― Do widzenia panie van Głóg!
― Hmmm! /chrup, chrup/ Do widzenia! /chrup/
― Proszę się nie przejeść. Ostatnio wzrósł procent ludzi z nadwagą.
― Proszę się o mnie /chrup/ nie martwić! – powiedział poirytowany van Głóg.
Kiedy Czarny Rycerz wyszedł, van Głóg rozejrzał się. W jego komnacie gościnnej był dość spory księgozbiór. Jego uwagę przykuł tytuł „Teoria Dzidy”, wziął książkę i przeczytał pierwsze zdania:

„Jak wiadomo dzida składa się z przeddzidzia, śróddzidzia i zadzidzia. Przeddzidzie składa się przeddzidzia przeddzidzia, śróddzidzia przeddzidzia i zadzidzia przeddzidzia. Przeddzidzie przeddzidzia składa się z przeddzidzia przeddzidzia przeddzidzia, śróddzidzia przeddzidzia przeddzidzia i zadzidzia przeddzidzia przeddzidzia. ÂŚroddzidzie przeddzidzia składa się z przeddzidzia śróddzidzia przeddzidzia, śróddzidzia śróddzidzia przeddzidzia i zadzidzia śróddzidzia przeddzidzia. Zadzidzie przeddzidzia składa się z przeddzidzia zadzidzia przeddzidzia, śróddzidzia zadzidzia przeddzidzia i zadzidzia zadzidzia przeddzidzia. ÂŚróddzidzie składa się z przeddzidzia śróddzidzia, śróddzidzia śróddzidzia i zadzidzia śróddzidzia. Przeddzidzie śróddzidzia składa się z przeddzidzia przeddzidzia śróddzidzia, śróddzidzia przeddzidzia śróddzidzia i zadzidzia przeddzidzia śróddzidzia. ÂŚróddzidzie śróddzidzia składa się z przeddzidzia śróddzidzia śróddzidzia, śróddzidzia śróddzidzia śróddzidzia i zadzidzia śróddzidzia śróddzidzia. Zadzidzie śróddzidzia składa się z przeddzidzia zadzidzia śróddzidzia, śróddzidzia zadzidzia śróddzidzia i zadzidzia zadzidzia śróddzidzia. Zadzidzie składa się z przeddzidzia zadzidzia, śróddzidzia zadzidzia i zadzidzia zadzidzia. Przeddzidzie zadzidzia składa się przeddzidzia przeddzidzia zadzidzia, śróddzidzia przeddzidzia zadzidzia i zadzidzia przeddzidzia zadzidzia. ÂŚróddzidzie zadzidzia składa się z przeddzidzia śróddzidzia zadzidzia, śróddzidzia śróddzidzia zadzidzia i zadzidzia śróddzidzia zadzidzia. Zadzidzie zadzidzia składa się z przeddzidzia zadzidzia zadzidzia, śróddzidzia zadzidzia zadzidzia i zadzidzia zadzidzia zadzidzia. Przy czym najlepiej przy rzucie dzidą chwytać za zadzidzie przeddzidzia śróddzidzia.”

― A to co? – zapytał van Głóg – dzidzie dzidzia i dzidzie dzidzi dzidy? Popatrzmy… „Szkodliwy wpływ globalnego ocieplenia na miękkość struktóralną gąbki północnozachodnio pacyficznej przy równoczesnej fosforyzacji zooplanktonu basenów północnoatlantyckich”, „Relacje między termitami o różnych pozycjach w kopcu w klimacie międzyzwrotnikowym”, „Nomalnorowościowość garnizotwości trażgomów harnigejskich w warunkach burnowościwościowej jeklisertyzacyjności”, „Księga miodów nowozelandzkich”, „Zbiór wszystkich gatunków serów pleśniowych”, „Penicylinozaurus rex atakuje farmy. Cztery ”, „Czemu młodzi ludzie sięgają po bułki zamiast chleba? Moralność piekarzy i cukierników w nowym świetle” Rety! Jakie tytuły! A to co? „Y” ? Spójrzmy…

„Yyyyyy yyy yyy y Yyy yyy yyyyyyyyyyy YyyYyyy yyyyy yyy Y y Y. Yyyyyy yyyyyyyy yyyyyyyy yyy yyyyy yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyyyyyyyyyyy yyyy yy yyyyyyyyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyyyyy yyyyyyyyyy yyyyyyyy y.”

― Raczej skończę lekturę na dziś. Mmm… Ciastka.
;D ;D ;D
No a poza tym, oczywiście wszystko jest zajefajne, świetne pomysły, no i rysunki na dodatek... po prostu brak słów, więc skończę już i powiem tylko: 1000/10.  :-X

Offline basik

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 1
  • Reputacja: 0
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #10 dnia: 11 Czerwiec 2008, 22:28:37 »
Szkodliwy wpływ globalnego ocieplenia na miękkość struktóralną gąbki północnozachodnio pacyficznej przy równoczesnej fosforyzacji zooplanktonu basenów północnoatlantyckich”, „Relacje między termitami o różnych pozycjach w kopcu w klimacie międzyzwrotnikowym”, „Nomalnorowościowość garnizotwości trażgomów harnigejskich w warunkach burnowościwościowej jeklisertyzacyjności”, „Księga miodów nowozelandzkich”, „Zbiór wszystkich gatunków serów pleśniowych”, „Penicylinozaurus rex atakuje farmy. Cztery ”, „Czemu młodzi ludzie sięgają po bułki zamiast chleba? Moralność piekarzy i cukierników w nowym świetle” Rety! Jakie tytuły! A to co? „Y” ? Spójrzmy…
Ten fragment, w moich oczach, zasługuje na szczególne uznanie. Odsłania Twoje ogromne możliwości - m.in. niezwykłą zdolność bawienia się słowami poprzez ich nietuzinkowe i humorystyczne połączenia. Brawo!
Czekam na ciąg dalszy.

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #11 dnia: 12 Czerwiec 2008, 12:21:02 »
(Treść postu usunięta przez autora, bo prośba została spełniona.)
« Ostatnia zmiana: 12 Czerwiec 2008, 21:20:43 wysłana przez Rysownik »

Offline Airyx

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 362
  • Reputacja: -2
  • Płeć: Mężczyzna
  • D'hara!
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #12 dnia: 12 Czerwiec 2008, 17:32:10 »
Cytuj
Ale jeśli Airyx dostał moją wiadomość z zalążkiem nowego rozdziału, może ją zamieścić.
A zatem niniejszym to czynię i mam nadzieję, że spodoba się wszystkim równie mocno, jak mi:  ;)



Tymczasem Nät Framig ze swoimi ViĂ´penami szedł w lasy Laktanii. Zdobycie Magetystu Punktowego Zniszczenia Magii okazało się trudniejsze niż przypuszczano. ÂŻeby zdobyć mapę z zaznaczonym położeniem magicznego kamienia, trzeba było zdobyć trzy kły zębotrolla. A to nie byli łatwi przeciwnicy, z powodu swoich ogromnych rozmiarów tysiącletniego drzewa, ostrych jak brzytwa zębów i pnączopłazów, które w zamian za resztki ofiar, kąsały agresorów swoimi zębami jadowymi.
— Zrobimy tutaj postój – powiedział podmistrz – Za godzinę pójdziemy do tamtego lasku i poszukamy zębotrolla. Wypijcie te mikstury.
— Po co? – odezwał się jeden ViĂ´pen, Czak Cziek.
— Chronią one przed trucizną pnączopłazów. Nie jest to silna toksyna – ma zaledwie drugi stopień na siedem – ale powoduje zawroty głowy, co jest wysoko niewskazane przy walce z zębotrollem.
— Jak go zabijemy? – zapytał Nadmag
— Uśpimy. Nie marnujmy Siły na jakieś zaklęcia ofensywne. Rzucimy na niego Czar Uśpienia i odrąbiemy głowę. Ktoś ma mapę? Chcę wiedzieć gdzie jesteśmy.
— Na wschód od Laktanii. Tam prowadzi ślad zębotrolla.
— Acha. Czyli po sprawie. Nie musimy go likwidować. Zrobią to za nas pół-elfy.
— A jak zabiorą nam kły?
— Damy im coś w zamian.
— Wolałbym, żebyśmy my go zabili – ViĂ´pen był z lekka poddenerwowany
— Mamy zdobyć tylko kły. Zapomnij o krwi. Wiem, że można ją sprzedać z dużym zyskiem. Dlatego chcesz go zabić, tak?
— Może.
— Nic z tego. Nie będziemy się niepotrzebnie narażać. Co to był za szelest?
— Nic nie słyszałem – odparł Czak
— Grrauu!
— C-co to było?
— To zębotroll! – krzyknął Framig – Usypcie go!
— Sen! Pierwszy sposób czaru! Aru! – wszyscy ViĂ´peni wypowiedzieli inkantację zaklęcia snu i zębotrolla zaczęło ogarniać coraz większe zmęczenie. Nagle Cziek zaczął wypowiadać zaklęcie pobierania krwi:
— Transfuzja! Pierwszy sposób czaru! Aru!
Troll ryknął z bólu, machnął łapą i zmiótł trzech Nadmagów, którzy potoczyli się parę metrów dalej. Ze wściekłością w oczach rzucił się na Podmistrza, jednak ten odparł atak powietrzną zasłoną. Zębotroll nie mogąc dopaść Framiga podszedł Czaka i już chciał na niego się zamachnąć, ale stracił całą krew i nieżywy padł na ziemię.
— Ha! Mam krew zębotrolla! Jestem bogaty! – krzyczał Cziek
— Nic wam nie jest? – zapytał Framig z przerażeniem
— N-nic… - odparł jeden z ViĂ´penów – Tylko trochę żebra… AAAACH!! – ViĂ´pen zaczął się trząść i wić się w konwulsyjnych pozach – CO ZA BÓL!!! – ciało Nadmaga zaczęło się rozpuszczać, aż w końcu wyparowało, zostawiając ubranie i pełną buteleczkę z zielonym płynem.
Nät Framig podniósł buteleczkę do światła – To serum na jad pnączopłazów. Nie wypił tego – po tych słowach zwrócił się do Czaka – A ciebie powinienem zabić na miejscu. Niestety jesteś jeszcze potrzebny.
— Ojej – odpowiedział z udawaną troską ViĂ´pen
— Jest już późno. Rozbijcie namioty, a ja otoczę je barierą.

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #13 dnia: 12 Czerwiec 2008, 19:18:45 »
Wiecie co? Zrobię konkursik. Nadeślijcie mi swoje części opowiadań o Kimorgu. Część, nie rozdział! Można dodać jedną dodatkową rzecz (stowarzyszenie, człowiek, królestwo, artefakt etc.) Najlepszą zamieszczę obok mojej. Nagrodą jest dodawanie +1 do ocen do pięciu następnych twórczości zwycięzcy. Za drugie miejsce - do trzech następnych, a za trzecie - do jednej.
« Ostatnia zmiana: 13 Czerwiec 2008, 22:41:45 wysłana przez Rysownik »

Offline Airyx

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 362
  • Reputacja: -2
  • Płeć: Mężczyzna
  • D'hara!
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #14 dnia: 15 Czerwiec 2008, 10:48:58 »
Bardzo trafiony pomysł z tym dodatkiem o historii i geografii świata. :D Dzięki temu mam wyraźniejsze wyobrażenie o Nadświecie i Podświecie. Nie wiem czy to oceniać, jeśli tak, to oczywiście 5/5. ;D Fajne, zastanowię się czy nie zrobić czegoś podobnego u siebie. :-\

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #15 dnia: 15 Czerwiec 2008, 11:55:28 »
(...) Nadświecie i Podświecie.
Są światy Nadświata, a nie Nadświat i Podświat!

Offline Rysownik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 164
  • Reputacja: 0
  • Veni, vidi fugi
Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #16 dnia: 24 Czerwiec 2008, 13:57:47 »
Zamieszczam trzeci rozdział. I jak zwykle wyjaśnienia.

Tym razem tylko pierwsze:
Jest siedem stopni w skali mocy trucizn. Skala opiera się na czasie od wprowadzenia jej do ciała do zgonu ofiary. Sekunda – 9/9, minuta – 8/9, godzina – 7/9, dzień – 6/9, tydzień – 5/9, miesiąc bólu – 4/9, tydzień bólu – 3/9, dzień bólu – 2/9, zawroty głowy, złe samopoczucie – 1/9, bez związków trujących (woda, mleko) - 0/9.

U wrót Laktanii
Tymczasem Nät Framig ze swoimi ViĂ´penami szedł w lasy Laktanii. Zdobycie Magetystu Punktowego Zniszczenia Magii okazało się trudniejsze niż przypuszczano. ÂŻeby zdobyć mapę z zaznaczonym położeniem magicznego kamienia, trzeba było zdobyć trzy kły zębotrolla. A to nie byli łatwi przeciwnicy, z powodu swoich ogromnych rozmiarów tysiącletniego drzewa, ostrych jak brzytwa zębów i pnączopłazów, które w zamian za resztki ofiar, kąsały agresorów swoimi zębami jadowymi.
— Zrobimy tutaj postój – powiedział podmistrz – Za godzinę pójdziemy do tamtego lasku i poszukamy zębotrolla. Wypijcie te mikstury.
— Po co? – odezwał się jeden ViĂ´pen, Czak Cziek.
— Chronią one przed trucizną pnączopłazów. Jest to silna toksyna – ma ósmy stopień na dziewięć  – powoduje rozpuszczenie ciała żywcem.
— Jak go zabijemy? – zapytał Nadmag
— Uśpimy. Nie marnujmy Siły na jakieś zaklęcia ofensywne. Rzucimy na niego Czar Uśpienia i odrąbiemy zęby. Ktoś ma mapę? Chcę wiedzieć gdzie jesteśmy.
— Na wschód od Laktanii. Tam prowadzi ślad zębotrolla.
— Aha. Czyli po sprawie. Nie musimy go likwidować. Zrobią to za nas pół-elfy.
— A jak zabiorą nam kły?
— Damy im coś w zamian.
— Wolałbym, żebyśmy my go zabili – ViĂ´pen był z lekka poddenerwowany
— Mamy zdobyć tylko kły. Zapomnij o krwi. Wiem, że można ją sprzedać z dużym zyskiem. Dlatego chcesz go zabić, tak?
— Może.
— Nic z tego. Nie będziemy się niepotrzebnie narażać. Co to był za szelest?
— Nic nie słyszałem – odparł Czak
— Grrauu!
— C-co to było?
— To zębotroll! – krzyknął Framig – Usypcie go!
— Sen! Pierwszy sposób czaru! Aru! – wszyscy ViĂ´peni wypowiedzieli inkantację zaklęcia snu i zębotrolla zaczęło ogarniać coraz większe zmęczenie. Nagle Cziek zaczął wypowiadać zaklęcie pobierania krwi:
— Transfuzja! Pierwszy sposób czaru! Aru!
Troll ryknął z bólu, machnął łapą i zmiótł trzech Nadmagów, którzy potoczyli się parę metrów dalej. Ze wściekłością w oczach rzucił się na Podmistrza, jednak ten odparł atak powietrzną zasłoną. Zębotroll nie mogąc dopaść Framiga podszedł Czaka i już chciał na niego się zamachnąć, ale stracił całą krew i nieżywy padł na ziemię.
— Ha! Mam krew zębotrolla! Jestem bogaty! – krzyczał Cziek
— Nic wam nie jest? – zapytał Framig z przerażeniem
— N-nic… - odparł jeden z ViĂ´penów – Tylko trochę żebra… AAAACH!! – ViĂ´pen zaczął się trząść i wić się w konwulsyjnych pozach – CO ZA BÓL!!! – ciało Nadmaga zaczęło się rozpuszczać, aż w końcu wyparowało, zostawiając ubranie i pełną buteleczkę z zielonym płynem.
Nät Framig podniósł buteleczkę do światła – To serum na jad pnączopłazów. Nie wypił tego – po tych słowach zwrócił się do Czaka – A ciebie powinienem zabić na miejscu. Niestety jesteś jeszcze potrzebny.
— Ojej – odpowiedział z udawaną troską ViĂ´pen
— Jest już późno. Rozbijcie namioty, a ja otoczę je barierą.
* * *
—SĂ­r Edmundzie! – zawołał  Wjimet – Nie mogę znaleźć Erga!
— Jak na kogoś, kto nigdy nie był poza Laktanią całkiem nieźle mocuje się z toaletą – odrzekł rycerz, nie odrywając oczy od gazety i nie zwracając na stłumione okrzyki elfa
— O nie! Ja tam nie wejdę! – krzyknął młody druid – Kto wie co on może tam zrobić! Zaraz… H-h! H-h! Zapach jakby ktoś wysadził szambo… O nie! Elf Aryn! Już ja ci dam! – rzucał groźbami druid.
— Ha! Pokonałem bestię! – grzmiał ze zwycięstwem w głosie Erg – Hej. Sek’Foi, co ty?.. Ej! Co ty wyprawiasz? Odłóż ten wazon na miejsce! Ratunku! Goni mnie rozwścieczony rasista! – SĂ­r Edmund nadal czytał gazetę, starając się nie zwracać uwagi na wrzaski za fotelem
— Ej! – krzyknął do towarzyszy – Przestańcie, bo… — nagle zamilkł ale nie na długo, bo zaraz wybuchnął – Wjimet! Co robi moja bielizna na twojej głowie?! – druid poznawszy co elf mu założył na włosy, odrzucił bokserki rycerza daleko od siebie.
— Fuj! – zawołał czarownik – Aryn! Jak żyję, zapłacisz mi za to!
— Ta… Akurat ci pozwolę – wtem odezwał się do rycerza – Gdzie jest Medalion?
— Cóż, musimy się udać do krainy Cieni, Dartanii. Medalion jest w Cenkoku – kiedy SĂ­r Edmund wypowiedział te słowa, zapanowała chłodna cisza i Wjimet przestał się mocować z Ergem.
— W Cenkoku… — wyszeptał druid i puścił elfa
— Au! – jęknął elf, kiedy upadł na siedzenie – Eee… Wiecie ja całe życie byłem w Laktanii i nie wiem co to są Cienie.
— Cienie to najstarsza rasa po tym świecie Nadświata. Wyglądają jak ludzie ale mają czarne białka oczu. Choć w tym „białka” to niedobre określenie. Ich źrenice są korolowe jak tęczówki. Ale to nie jest ich prawdziwa forma. Tak naprawdę składają się z samej nadmagii, dlatego nie można ich zabić niczym innym, niż samą nadmagią. W jednej ze świątyń znajduje się przejście do drugiej strony Nadświata – wyjaśnił druid
— Prawdziwe formy? – zapytał elf
— Tak, jeśli ujrzysz prawdziwą postać Cienia, to nie zobaczysz go mówiąc potocznie. Będzie przesyłał obraz najbliższy prawdziwemu wprost do twego umysłu. Zobaczysz go myślą, nie okiem. Po za tym obraz będzie bliższy prawdy lub nie, w zależności od twojej magii, jednak nigdy nie będzie idealnie zgodny z prawdą. Cienia może w pełni zobaczyć tylko inny Cień.
— Dobra, wiem już mniej więcej o co chodzi. Mamy płynąć do Dartanii statkiem, czy mają Teletransportery?
—Mógłbym nas teleportować ale potrzebuję materiału.
— Jakiego? – zaciekawił się rycerz
Wjimet wypuścił powietrze – Magetystu Powrotu
— Aha, z tym będzie problem – odparł elf – Magetyst Powrotu znajduje się w podziemnych korytarzach elfiej świątyni Hondera.  Nie wejdziemy tam bez przepustki.
— No to mamy problem – podsumował SĂ­r Edmund – W każdym razie pakujemy się. W Darwie nie mamy nic do roboty
* * *
Nät Framig wstał później, niż jego ViĂ´peni. Wiedział co musi robić. Znaleźć Magetyst Punktowego Zniszczenia Magii. Mają go pół-elfy ale za krew zębotrolla, chyba się zgodzą go oddać. W sumie, poświęcenie jednego z Nadmagów nie pójdzie na marne. Niestety tą nadzieję rozwiała wiadomość od ViĂ´pena Fara.
— Näcie Framiże! Näcie Framiże! Czak Cziek zniknął! Uciekł! I zabrał krew zębotrolla!
— Do licha! Muszę wysłać Nätowi Mi-Tarowi wiadomość za pomocą telepatii. To zużyje dużo Siły!
Podmistrz skupił się, nicie Siły zaczęły koncentrować się wokół jego głowy, aż podmuch magii uniósł włosy wszystkich Czerwonych Magów i małe kamyki z ziemi. Siła poczęła krążyć między ich umysłami i nagle wszystko się skończyło. Wiadomość została wysłana. Mi-tar wiedział o sytuacji.
— Ma ktoś cennego dla pół-elfów? – spytał Framig ViĂ´penów; tylko jeden się odezwał:
— Ja mam elfi łuk z przed pierwszej ery. Można im to dać.
— ÂŚwietnie. Pół-elfy chcą jak najwięcej wiedzieć o swojej historii i uwielbiają wszystkie pamiątki z czasów, gdy elfy panowały nie tylko w Laktanii ale też w Gladercie, Ranghardzie i Kimorgu. Tylko gorący klimat Paronii im nie odpowiadał, więc zajęli ten teren Cienie. No, ale to nie jest lekcja historii. Idziemy!
* * *
— Czego tu? – zapytał oschle pół-elf pilnujący bramy – Lasy Laktanii nie są dla takich „cywilizowanych” ludzi jak wy. Nie macie tu czego szukać. Zaraz, zaraz… Erg? Jeden z Tries Elfos?
— Mówiłem ci, że nie wierzę w tę przepowiednię – odparł elf – I nie lubię kalek językowych.
— Przepowiednia? – zapytali SĂ­r Edmund i Wjimet – Jesteś wybrańcem co ma uratować wszechświat i tym podobne?
— NIE!
— Opowiesz nam tę historię? – zaciekawił się rycerz
— Eee… SĂ­r Edmundzie… — powstrzymywał młody druid
— Ciekawe jak brzmi ta opowieść… Trzech elfów, potomkowie dawnych tradycji i … — paladyn nie dokończył, bo Erg wykonał kop z półobrotu i odrzucił SĂ­r Edmunda na parę metrów, a Wjimet zręcznie odsunął się na bok
— Czy ktoś chce jeszcze to powiedzieć?! – grzmiał Laktańczyk. Wjimet wypowiedział inkantację zaklęcia ukojenia i elf przestał krzyczeć
— Wie pan, gdzie możemy dostać mapę? –zapytał czarownik
— Jak to, „gdzie”? U kartografa!
— A powie nam pan, gdzie jest kartograf?
— Jak to, „gdzie”? W domu!
— Powie nam pan, gdzie jest dom kartografa?
— Jak to, „gdzie”? W mieście!
— A dokładniej?
— Jak to, „gdzie”? W Laktanii!
— Gdzie w mieście jest kartograf? – wycedził druid
— Jak to, „gdzie”? Tu!
— Nie widzę.
— Jak to? Ja jestem kartografem!
* * *
„W Ranghardzie stracono Wrezda Yk;Abarraka, Lejra Kro’Taka, Yrata Sek’Kammenda i Czasgrana Ryfkro’Restrantio za spiskowanie przeciw cesarzowi i złamanie co najmniej piętnastu praw Ranghardzkiej Wielkiej Księgi Praw.” – czytał DĂ­ Scienti
— Jak myślisz, panie, to ma związek z Medalionem? – spytał Germang
— To więcej niż pewne – odparł Magolog – Ranghard wyraził dla nas poparcie ale znaleźli się ci, którzy chcieli być jak najpotężniejsi.
— Straszne – powiedział cicho giermek – Jest napisane, kto będzie następnym Pierwszym Druidem?
— To nie jest ważne. Czerwona Magia się wplątała. To poważny problem. Na szczęście tylko SĂ­r Edmund, ty, ja, ten druid i elf wiedzą gdzie go szukać. Jednakże nasz król coś planuje, tylko nie wiem co…
— Może on nie chce, żeby zniszczono Medalion? Toby mu dało możliwość szantażu innych królestw? Może…
— Ha! Nic nie wiesz! – DĂ­ Scienti wyglądał na zezłoszczonego – To nie jest zwykły artefakt! On ma osobowość! Gdybyś ty znał jego historię… Nieważne! Masz Awomusz?
— Historię? Coś przed nami ukrywałeś?
— Nie, to znaczy tak, to znaczy nie…
— To mogą być bardzo ważne informacje!
— Ech, no dobra. Historia Medalionu sięga czasów tysięcznej ujemnej ery. Wtedy świat był okrągły jak kopuła. Nie było wtedy ludzi, a na ziemi panowali ÂŚwietlni. Były to istoty z samego światła. Nie było to takie światło jakie my znamy. To było płynne światło. To było stałe światło. Na górze kopuły znajdowali się ÂŚwietlni, a na dolnej stronie nikt nie mieszkał. Wtedy Genwarg spowodował kataklizm. Wszyscy ÂŚwietlni zginęli, a nieliczne niedobitki zamieszkały dolną stronę kopuły i stały się Cieniami. Ale ÂŚwietlni zostali w postaci Czterech Jąder Nadświata i Wielkiego Jądra. Te cztery Jądra to Jądro Magii, Jądro ÂŻycia, Jądro Antymagii i Jądro ÂŚmierci. Krążyły, krążą i będą krążyć do końca świata wokół Wielkiego Jądra. Kopuła się rozdzieliła i powstały dwa światy Nadświata – Magiczny i Antymagiczny. Po Rozpadzie Cienie opuścili dolną stronę kopuły, czyli Antymagiczny świat i przeszli na naszą stronę, tym samym zakłócając równowagę. Z drzew postały elfy, a ze skał ludzie. Ludzie żyli wtedy na małym półwyspie Kimorga Zachodniego. Później ludzie wyparli elfy, a Cieniom bardziej odpowiadała magiczna Dartania. I tak jest do dziś.
— A co z Medalionem? Nic o nim nie mówiłeś.
— Znając historię, będziesz mógł lepiej zrozumieć istotę Medalionu En-Karah. Otóż Chimdar przypuszczał, że Genwarg będzie chciał zniszczyć ÂŚwietlnych, więc dał im Medalion, by się jakoś uratowali. No cóż, ÂŚwietlni ÂŚwietlnymi ale korzystać zeń nie umieli. Jednak jakimś cudem użyli dobrze tego artefaktu i zamienili się w Jądra, o których ci mówiłem. Medalion podczas Rozłamu wybrał Magię, a nie Antymagię i dlatego jest tutaj. Antymagiczny świat jest niezbadany i bardzo mało o nim wiemy.
— Aha. Mam pytanie: czy w tamtym drugim świecie jest nadmagia?
— Nie. Jest podmagia ale to nieważne. Znasz teraz całą historię medalionu En-Karah, którą ja znam.
— Jak to, „osobowość” Medalionu?
— Jeden ze ÂŚwietlnych wiedział jak wykorzystać Medalion ale inni nie chcieli mu wierzyć. Wtedy ÂŚwietlny wniknął w Medalion En-Karah. Ten ÂŚwietlny, który jest w tym artefakcie właśnie nazywa się En-Karah. Niestety, nie mógł się wydostać i nadal jest uwięziony w Medalionie. Czekaj! Coś wyczuwam… To wiadomość telepatyczna! – Magolog zmarszczył brwi i się skupił. Minęło paręnaście sekund, gdy czoło DĂ­ Scientiego przestało być pomarszczone.
— Co się stało? – zapytał Germang?
— Tą wiadomość przekazano z lasów pobliskich Laktanii.
— Tak daleko?
— No cóż, jak prawie się ma czwarty stopień magii, możan uchwycić wiadomość telepatyczną z samego Gladertu! Tylko Dartania jest odporna na wszelkie czary i przechwycenia magiczne.
— To znaczy, że nic nie stanie się Cieniom ze strony Medalionu? Skoro ich wyspa jest odporna…
— Mówimy tu o nadmagii. Siła zaklęć Medalionu En-Karah przedrze się przez ich barierę, choć trudno tu mówić o „barierze” jako takiej. Raczej o rozległym polu osłabiającym. Wracając do tematu – Dartania może zostać zniszczona jako ląd. Ale nie jej aura. Cieniom nic się stanie, jeśli tylko będą w swojej prawdziwej postaci.  W atkim przypadku będziemy mogli zobaczyć ich grupkę chodzącej na aurze Dartani na morzu.
— Aura?
— Tak, aura jest jak grawitacja. Każdy przedmiot ma trochę aury. Niektóre mniej, inne więcej, a jeszcze inne mają jej na tyle, że zyskują nadnaturalne właściwości. I wtedy mówimy o artefaktach. Aura różni się tak od Siły, jak mózg od myślenia.
— A aurę można mierzyć?
— Tak. Jest taki przyrządzik, który mierzy jej zagęszczenie w powietrzu. Im większe tym bardziej się unosiła dragoidowa kuleczka. Jeśli była tam sama aura, bez powietrza, to kulka uderzała w dzwoneczek i tenże dzwoneczek brzęczał. Aurę mierzy się częściach na tysiąc części powietrza. Siłę też można mierzyć. Jej zagęszczenie w auronach, a ilość inkantantorach. Razem całą moc – w inkantauronach. Trochę to skomplikowane ale po miesiącu służenia magii, szybko się łapie o co chodzi.
— Rozumiem. Mam o tym powiedzieć SĂ­r Edmundowi?
— Tylko tyle, żeby nie używał Medalionu, jeśli go zdobędzie, bo może to być śmiertelne w skutkach.
— Nie wierzę.
— I nie powinieneś. To blef. Ale chodzi o to, by pod żadnym pozorem go nie używał. To tylko wzmocni ÂŚwietlnego w środku, który nadal pała złością i zemstą.
— Nie okłamię SĂ­r Edmunda! Nie mogę!
— Powiedzmy, że nie masz wyboru – powiedział szorstko Magolog, a na jego dłoni zaczęła się formować kula błękitnej Siły. Dodatkowo wokół DĂ­ Scientiego powstały jasnoniebieskie słupy magicznej energii. Całość była okraszona wirującymi wokół całej kompozycji chabrowymi płatkami – Błękitna Zguba, jedno z najpiękniejszych, a zarazem najpotężniejszych moich zaklęć. Dotychczas byłem miły. Ale mogę przestać, jeśli chcesz. Rozmawiasz z największych autorytetów Kimorga, zaraz po królu! Albo nawet większym! Więc jeśli chcesz kogoś doprowadzać to złości, to nie mnie! Rozumiemy się? – zapytał retorycznie DĂ­ Scienti
— T-tak.
— To dobrze! – uśmiechnął się Magolog, jakby przed chwilą nie groził komuś utratą życia
— Eee… Jestem zszokowany…
— Czym?
— Nieważne – odparł skołowany giermek
* * *
Arcykapłan Hondera nie spodziewał się Czerwonych Magów, toteż zdziwił się jeszcze bardziej, gdy zażądali mapy do Magetystu Punktowego Zniszczenia Magii, który był ukryty gdzieś pod Laktanią. Był to jeden z trzech Magetystów Zniszczenia Magii. Inaczej zwanymi Trójką Hondera, były najświętszymi obiektami w świątyni Laaku.
— Nie mogę wam dać tego, czego szukacie – powiedział do Czerwonych Magów
— A może barter?
— Co? Co możecie dać pół-elfom?
— A może ten o to starożytny elficki łuk?
— Co? Macie łuk Pierwszego? Dajcie mi go!
— A dostaniemy za to Magetyst?
— Hmmm… Niech się zastanowię…
— A gdybyśmy dali dodatkowo trzy kły zębotrolla?
— To one jeszcze wyginęły?
— Tak, jeden, który ocalał kierował się do  Laaku, ale zwęszył nasz trop  zaatakował nasz obóz – Nät Framig ściszył głos – Straciliśmy jednego człowieka.
— No dobrze, dam wam tą mapę. Ale ostrzegam, nikt nie wie, co lub kto kryje się w podziemiach.
— Dziękujemy.  Będziemy uważać.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Broń Ostateczna cz. I
« Odpowiedź #16 dnia: 24 Czerwiec 2008, 13:57:47 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything