Część II
Przygotowania
Pustynia była dziś wyjątkowo spokojna. Piach leżał na ziemi niczym nie wzburzony. Dwójka towarzyszy dojechała na swych wielbłądach pod ruiny ARX i zastała tam czekającego na nich zakapturzonego Roxaka. Stał do nich plecami i badał sypiące się mury twierdzy.
-Jesteście wreszcie – rzekł chłodno, mimo, że był od nich odwrócony. – Poczułem wasz zapach, kiedy byliście pół kilometra stąd.
- Czemu zawdzięczamy sobie takie pogardliwe komentarze? – spytał odważnie Boghon.
Białooki zerknął na nich ponuro.
- To ja tu zadaję pytania i ja tu rządzę, tak dla jasności. Więc nie zadawaj takich bezsensownych pytań, skoro i tak wiesz, że poniżam was dla zabawy. A wy nic mi nie zrobicie i się już nie wycofacie, bo jesteście przepełnieni żądzą złota, które jest w tunelach. Poza tym wam na to nie pozwolę.
Boghon pokiwał głową z rezygnacją.
- Wchodzimy? – spytał Fen.
- Naturalnie, pozwólcie tylko, że otoczę nas barierą ochronną. – Białooki zaczął kreślić w powietrzu jakieś mroczne znaki i wymachiwał przy tym laską zakończoną u góry ludzką czaszką, a u dołu białym kamieniem.
- Ale przecież miało tu nie być duchów…. – zaniepokoił się Boghon.
- Nie ma. Ale nikt nie powiedział, że nie ma tu ghuli. Albo szkieletów.
- Więc mamy walczyć z trupami?
- Nie. Ja będę z nimi walczył a wy będziecie sobie patrzyć! Oczywiście DURNIE, że będziecie z nimi walczyć! Ja będę was wspomagał magią. Będziecie moimi żywymi tarczami. – uśmiechnął się niemile.
- To nie fair! – zbuntował się Boghon
- Wolisz zginąć na miejscu? – Roxak błysnął oczyma.
- Nie , ale…
- Więc siedź cicho i nie dogaduj!
- Co za różnica czy pomrzemy tam czy tu? – spytał Fen
- Bo tam czeka na was kupa złota, o którą będziecie walczyć. Chęć pieniędzy wzmocni wasze miecze. Dosyć tego gadania! Idziemy do tuneli fortecy ARX! Za mną! Bariera ochronna powinna wystarczyć.
Runy ARX same w sobie wzbudzały respekt. Jakże wspaniała musiała być ta budowla zanim strawiły ją piaski czasu? Ponad pałacem wznosiło się pięć wież obronnych, każda zniszczona i krucha. Brama była wyłamana, lecz nawet z samych gruzów można było ocenić, że grubość drewna była równa ok. 0,5 metra. Mury wysokie na 5 metrów, dwa poziomy miasta i kilka koszar – wspaniała forteca. Jednak oni szli do podziemi – przez pałacowe skarbce. Klapa była zaryglowana na trzy spusty, lecz tak ją zniszczył czas, że kilka ciosów młotkiem ją wywarzyło.
- Armanexonasa! – wykrzyknął nekromanta i jego laska zaczęła się świecić dając taki sam efekt jak dwie pochodnie razem wzięte, co i tak nie dało oczekiwanych rezultatów, więc w podziemiach panował półmrok. Fen i Boghon zapalili swoje pochodnie i każdy mógł już spokojnie cieszyć się światłem.
- Jeżeli dobrze pamiętam, to przejdziemy kilkadziesiąt metrów w głąb tunelu, a potem skręcimy w prawo. Nie, w lewo.
- To ty nie znasz tego miejsca perfekcyjnie? - zaniepokoił się Fen.
- Nie.
- To co jak zabłądzimy?
- Nie wiem co wy zrobicie, ja w każdym razie mogę się stąd teleportować i od nowa podjąć wędrówkę. Wy możecie tu zgnić, mnie to nie obchodzi. Liczy się tylko odnalezienie skarbu. – wychrypiał nekromanta, ale najemnicy już nic nie mówili. – Patrzcie, tu kiedyś była zbrojownia. Ileż broni…
- Raczej graciarnia! Ta broń jest pordzewiała i śmierdzi zgnilizną.- stwierdził Boghon.
- Ciekawe jak będzie wyglądała twoja broń za kilka wieków… wiedz, że te miecze są dumą ARX. To nimi król fortecy obdarzył swych żołnierzy i to one niosły śmierć w boju niezliczonym tysiącom wrogów.
- Dobra, dobra. – zamilkł Boghon. – Daleko jeszcze?
- Nie. – bąknął Białooki.
Nagle, za nimi wyrósł z ziemi dwumetrowy szkielet, dzierżąc w dłoni miecz, a w drugiej tarczę. Wydał z siebie potworny ryk i najemnicy się wystraszyli, lecz sam Roxak odwrócił się spokojnie i mierzył wzrokiem potwora.
- Zabijcie go. – nakazał najemnikom.
Zdezorientowani ludzie szybko wyciągnęli swoje bronie. Fen wziął noże, a Boghon łuk i zrobił dwa kroki w tył, żeby lepiej ostrzeliwać wroga. Ăw szkielet był wyższy niż inne, więc trudno było Fenowi blokować jego ciosy. Ostatecznie włożył mu między żebra zapaloną pochodnię i szybko odskoczył do tyłu. Szkielet darł się wytrącony z równowagi, a pochodnia uniemożliwiała mu ruch, gdyż inaczej złamała by mu kręgosłup. Unieszkodliwiony w ten sposób truposz, stał się łatwym łupem dla strzał Boghona i po chwili leżał zabity.
- Sądziłem, że lepiej sobie z nim poradzicie. – stwierdził nekromanta. – On mógł cię zabić trzy razy, Fenie.
- Ha! Takiś mądry bo sam z nim nie walczyłeś! Poza tym czemu, skoro mógł mnie zabić, to tego nie zrobił?
- Bo mu zabroniłem. Kazałem mu trochę was postraszyć. To był mój szkielet, jeśliś ciekaw… taki test…
- Po woli zaczynam mieć tego dość! – warknął Boghon – Ja chcę skarbów! Złota! Pieniędzy!
- Musisz sobie na nie zasłużyć. Wiedzcie, że strażników skarbca może być wielu więcej. Musicie poczuć hart ducha. Przygotujcie się.
- Hej, moment! – zaczepił Roxaka Fen – skoro mogłeś sobie po prostu przywołać sługusów, to czemu nas wynająłeś?
- Bo utrzymywanie przy życiu martwego organizmu kosztuje bardzo dużo skupionej energii koncentracji umysłowej, czyli many. Musiałbym przeznaczyć na szkieleta dużo mocy, która będzie mi potrzebna podczas walki ze strażnikami skarbu. A was mam praktycznie za darmo, jak tanie żywe tarcze, które nie wymagają opieki i zużycia energii… jesteście zwykłymi pionkami, moi mili… Chodźmy dalej. I tak zmarnowałem już dużo czasu.
Niepocieszeni najemnicy ruszyli w ślad za nekromantą, tylko Fen musiał jeszcze wygrzebać ze stosu kości swoją pochodnię i na nowo ją zapalić.
………………………………………………………………………………….
BracieOdezwał się głos w głowie Dragoxa - najstarszego z braci.
Bracie, nawiązałem pakt z gargulcami. Kiedy atakujemy?Dragox odpowiedział na telepatyczną wiadomość brata.
Zebrałem wystarczająco wielką armię z okolicznych cmentarzysk – mam 500 ghuli i 1000 szkieletów. Obserwuj nas z powietrza. Twój Kościany smok czeka ukryty na wzgórzu za klasztorem. Kiedy rozpoczniemy oblężenie, zaatakujesz łuczników i magów z góry. Kiedy rozproszysz ich szeregi, pomożesz mi od drugiej strony otwierając bramę. Nasza nieumarła fala przetoczy się po Klasztorze jak ogień, mordując i zabijając. Ale co najważniejsze – trzeba spenetrować ich skarbiec! Trzeba zdobyć Kielich Przeklętego Wina!
Wedrox przysłał odpowiedź.
Zrozumiałem , bracie. Kiedy twoje szeregi dotrą do klasztoru, ja atakuję z góry. Zwycięstwo jest praktycznie JUÂŻ nasze. Lecę do ciebie – po krew i śmierć mnichów!
Kontakt się urwał. Najstarszy z braci obejrzał się za siebie. Za nim rozpościerała się fala trupów, gotowych do morderczego szału. Kilkaset szkieletów niosło łuki, część topory, inni miecze dwuręczne, a jeszcze inny – włócznie, choć tych było mało. Ghule nie potrzebowały broni – wystarczającym narzędziem były ostre kły i paznokcie, zalane krwią.
Już niedługo… - pomyślał Dragox –
Niedługo cię wyzwolimy, Ojcze – nekromanta pochylił się głęboko i wyszeptał w duchu :
Już niedługo Ojcze….……………………………………………………………………………………
Mam nadzieję, że się podobało
Niedługo kolejne części.Bądźcie cierpliwi, a doczekacie się ich. Póki co niech wam błogosławią wszystkie bóstwa z krainy Gothic i wszystkich innych światów. Miłej nocy.
• Kolejne części prac pisemnych powinny być umieszczane w jednym temacie.
[Boba Fett]