Było ciemno. Szedłem powoli w poszukiwaniu ofiary. Tak już widzę, dwoje samotnych w parku, chłopiec i dziewczyna. Zbliżam się do nich, wydają się mnie nie zauważać. Podchodzę bliżej. Jestem już nad chłopakiem gdy nagle z zadumy budzi mnie piszczący głosik.
- Kim ty jesteś ? – koło chłopca stała mała dziewczynka i pięknej błyszczącej od łez twarzy.
- Nikim – odpowiedział ale poczułem skurcz w brzuchu, nie mogłem pozbawić życia dzieci. – Gdzie wasi rodzice – zapytałem się
- My nie mamy domu – odpowiedział chłopiec, wyczułem, że ma gdzieś 16 lat – Odejdź od nas albo Cię do tego zmusimy.
Nagle z daleka usłyszałem kroki były szybkie, nazbyt szybkie, na pewno nie człowieka. Wiedziałem co muszę zrobić. Jedną ręką chwyciłem chłopaka a drugą dziewczynę. Uniosłem się w powietrze jak duch, byli przerażeni. Usadziłem ich na najwyższym drzewie i kazałem by się nie ruszali cokolwiek się stanie, sam wróciłem na ziemię mając nadzieję, że nie jest za późno. Nie, nie było nagle z oddali wyłonił się człowiek o dzikim spojrzeniu wilka. Biegł na mnie z dużą prędkością ale nie taką bym nie zdążył zrobić szybkiego uniku gdy jego but odrywał się z ziemi by ugodzić w moją twarz.
- Tylko na to Cię stać – zakpiłem
- Jeszcze zobaczysz – zawarczał
Zrobiło się jakby jaśniej, spojrzałem w bezdenną ciemność nieba i zobaczyłem to co dla mnie znaczyło kłopoty a dla niego pomoc – księżyc. Zaczął się zmieniać widziałem jak w zwolnionym tępię rośnie i rozrywa ubranie jakie ma na sobie po czym jego ogromne ciało zaczęło się okrywać długim szarym futrem
- Co powiesz na to – zawył z uciechy
- Tylko jedno – przydałby Ci się fryzjer – powiedział z uśmiechem. Patrzyłem się na jego ubranie podarte i postrzępione lezące pod jego stopami i popatrzyłem się na swoją wytworną wyszywaną diamentami pelerynę, zrobiło mi się smutno gdy pomyślałem, że gdybym był nim to musiałbym ją zniszczyć.
Zaczęła się walka jego szybkie silne ciosy były niecelne co dawało mi przewagę. Broniłem każdy jego atak z nieludzką szybkością co go jeszcze bardziej wnerwiało przez co tracił nad sobą panowanie. W pewnym momencie udało mu się mnie trafić w brzuch, nie był to silny cios ale jego duże pazury rozdarły mi płaszcz. Wściekły patrzyłem na to ale nie dał mi dużo czasu. Wściekłość przechyliła szalę zwycięstwa na moją stronę, jego ataki jakby zwolniły a ja stałem się szybszy, wiedziałem co się ze mną dzieje to był legendarny bloodrage który miały tylko najsilniejsze wampiry. Z ogromną siłą uderzyłem go w pysk, odleciał w drzewo na którym siedziały dzieci. Uderzył w nie z taką siłą, że dzieci zleciały, szybkim odbiciem wzleciałem w powietrze i pochwyciłem je. Usadziłem je na ziemi i kazałem się nie zbliżać.
- No, no do czego tu doszło, miłosierny wampir – zadrwił i zaszarżował na nie
Złapałem go za pysk z taką siłą że usłyszałem szczęk łamanych kości
- Nigdy więcej nie waż się mnie atakować – wrzasnąłem i zatopiłem kły w jego szyi, nie była smaczna ale to mi wystarczyło.
Rzuciłem ścierwo i zacząłem szukać pieniędzy przy nim, tak jak myślałem miał 1000
- Dzięki za złoto – zadrwiłem i zostawiłem go własnemu losowi
Zbliżyłem się do dzieci i wskazałem ręką by poszły za mną. Ratowałem je przed złym światem ale podziękują mi później, teraz liczy się tylko ich bezpieczeństwo. Szedłem powoli ponieważ dzieci musiały nadążyć, myślałem co teraz będzie, jestem wampirem nie mogę mieć dzieci, no chyba, że bym ich też zamienił w wampiry. Spojrzałem na nie. Są takie niewinne , takie bezbronne jak ja mógłbym im to zrobić.
- Wszystko w porządku ? – zapytałem, Odpowiada mi głucha cisza która jest nie znośna, na pewno boją się mnie bo nie wiedzą co zobaczyli.
- Boicie się to zrozumiałe, jak dojdziemy do mnie do domu to wam wszystko wyjaśnię – powiedziałem szorstko, w odpowiedzi dostałem tylko cichy płacz dziewczynki. Odwróciłem się, nie wiedziałem co począć, patrzyłem w tą zapłakaną buzię i myślałem.
- Wszystko będzie dobrze, jak się nazywasz ? – powiedziałem łagodnie
- Oliwia – odpowiedział cichy głosik.
- Ach, piękne imię a jak się nazywa twój brat powiesz mi czy jego muszę zapytać – powiedziałem uprzejmie
- To Kuba – powiedziała już nieco pewniej
- Oliwia i Kuba śliczne imiona – rozmarzyłem się – A mam ostatnie pytanie dlaczego płaczesz – zapytałem ocierając łezki z dziecięcej twarzy
- Jestem zmęczona i głodna i bardzo się boją – rozwyła się jeszcze bardziej.
W tym wszystkim zastanawiała mnie tylko jedna rzecz obojętność chłopaka wobec małej, nie weźmie jej na ręce ani nic. Podniosłem ją i mocno złapałem by nie zleciała mi podczas lotu do kryjówki.
- Choć na tutaj - powiedziałem do chłopaka a ten wzdrygnął się jakbym na niego wrzasnął, podszedł niepewnym krokiem w moją stronę. – Złap mnie za szyję i mocno trzymaj – rozkazałem, wykonał polecenie z wyraźnym grymasem na twarzy, brzydził się mnie to oczywiste. Chwyciłem chłopaka dodatkowo by mi nie zleciał.
Mocno odbiłem się od podłoża, usłyszałem pisk dziewczynki oraz mocniejszy uścisk chłopaka na mojej szyi.
- Nie bójcie się, ze mną wam nic nie grozi – rzekłem spokojnie do dzieci
Przez kilka minut lecieliśmy w milczeniu aż dotarliśmy do kryjówki. Była to ponura okolica z ogromnym starym gmachem otoczonym wytwornym murem. Wylądowaliśmy, chłopiec puścił mnie, a dziewczynkę musiałem zdjąć. Nagle usłyszałem ciężkie kroki
- Do domu szybko –krzyknąłem na dzieci, nie wiedziały co się dzieje ponieważ wampiry mają wyczulone zmysły.
Posłusznie jednak schowały się w domu, czekałem aż nadejdzie nieuniknione wiedziałem, że ta walka to już nie będzie taka łagodna, zrozumiałem, że zadarłem z klanem i nasyłają na mnie silniejszych. Nagle z otaczającej zielonej mgły wyszło to coś. Był ogromny srebrna sierść opadała mu płatami.
- Kolega się poskarżył i wysłał płotkę na powitanie – zadrwiłem choć dobrze wiedziałem, że to nie będzie łatwa walka.
Z rykiem rzucił się do walki, szybkim ciosem zyskałem przewagę, zdezorientowany machał łapami gdzie popadnie, przeskoczyłem nad nim i w locie rąbnąłem go butem z głowę z taką siłą, że odleciał na kilka metrów, wiedziałem już że mimo rozmiarów nie jest doświadczonym zabójcą i nie ze mną dużych szans mimo to on wstał i nie poddawał się, blokowałem jego ataki bez trudu często z nudów uderzając go, po minucie wnerwiłem się, zablokowałem jego cios wymierzony w moją głowę i z szybkością lamparta złapałem go za pysk i skręciłem mu kark, Wiedziałem, że za godzinę już się poskłada jednak bitwa wygrana i to się liczyło dla mnie, niech wiedzą, że nastaje nowa potęga i nowy ład kto się nie podporządkuje to zginie.
Wszedłem do domu, było ciemno i ponuro. W korytarzu stała szafka z butami a na niej świecznik. Dzieci siedziały przerażone w koncie i popłakiwały cicho. Podszedłem powoli by ich nie przestraszyć.
Co się stało – zapytałem łagodnym tonem
Nic – odpowiedziała ale nadal popłakiwała cichutko.
Chodźcie pokażę wam pokoje – powiedziałem z uśmiechem.
Gdy wstawali w mroku zobaczyłem krwawy ślad na szyi chłopaka.
Zaczekaj – powiedziałem nieco z niepokojem. Podszedłem do niego i odchyliłem mu głowę i wtedy to ujrzałem, był to ślad od ugryzienia wilkołaka.
Jesteś jednym z nich – zadrwiłem – Od kiedy wiesz – zapytałem z nieukrywaną pogardą.
Od momentu gdy wtrąciłeś się w nasze sprawy – zasyczał.
Szybkim krokiem podszedłem do dziewczynki i delikatnie sprawdziłem jej szyję, nic nie miała.
Twoja rana jest świeża, musiała być z tobą siostra. Dlaczego ona nie jest zarażona ? – zapytałem się bydlaka.
A co Ci do tego – zadrwił – Nie jesteś moim ojcem by mnie pytać.
Wtedy nie zapanowałem nad swoimi nerwami, podleciałem jak strzała i złapałem go za szyję.
A właśnie, że moja sprawa – powiedziałem złowieszczym tonem po czym odrzuciłem go od siebie na kilka metrów.
Dziewczynka zaczęła krzyczeć, nie wiedziała co się dzieje.
Wyjdź i nigdy nie wracaj – krzyknąłem – Nie waż się zbliżać do dziewczyny albo odczujesz prawdziwy gniew wampira, po czym wysunąłem kły. Nie wiedział co robić, po jego minie wyczytałem, że jest przerażony.
Nagle usłyszałem to co mnie najbardziej bawiło.
Pozwól mi zostać przy siostrze – powiedział z przerażeniem.
Taa, żebyś rozszarpał jej ciało na milion kawałków. Ty jeszcze nie wiem co to jest mutacja a szczególnie u wilkołaków, ale masz szczęście znam miejsce ich siedziby, zaprowadzę Cię będziesz tam żył swoim nędznym żywotem do końca swoich dni i módl się by żaden wampir Cię nie spotkał póki się nie w pełni nie rozwiniesz.
To be continue...