Jeśli chodzi o te drzwi to Falconi w postaci sokoła są masywniejsze, większe niż takie normalne sokoły. Nazwę łuku znalazłem na wikipedii. Sądziłem, że będzie odpowiedni dla przedstawionej postaci. Nazwę Falcon sam wymyśliłem
a ludzie mają różne skojarzenia. Merias to taki typowy mag
Możliwe, że przypomina Gandalfa. ÂŚródziemie tak jakoś mi wyszło. Najbardziej mi ta nazwa pasowała do położenia krainy.
Rozdział 3
Seimus obudził się o poranku. Spoglądając przez okno, pomyślał, że jest ładna pogoda. Słońce świeciło, praktycznie nie było chmur. Idealna pogoda dla Falcona. Skonstatował, iż gospodarza nie ma w domu. Nie wrócił na noc. To było pewne. Seimus zamyślił się. Postanowił wyjść i poszukać Meriasa. Poszedł główną ulicą w stronę kościoła. Nie minęła chwila, a zaczepił go jakiś strażnik.
- Hej, ty! Kim jesteś? Nigdy cię tu nie widziałem ? powiedział podniesionym głosem.
- Nazywam się... ? próbował wyszukać jakiegoś imienia -... Raos. Dopiero, co przybyłem do miasta.
- W jakim celu? ? zapytał strażnik.
- Szukam pewnego maga. Mam od niego odebrać wiadomość.
- Taak? A co to za wiadomość? Kto cię przysłał? Skąd przybywasz? ? zalał Falcona serią pytań.
- Nie mogę powiedzieć, jaka to wiadomość, gdyż sam jej nie znam. Jak mówiłem wcześniej, mam ją odebrać ? Seimus pomyślał, że strażnik nie jest najinteligentniejszy. ? Przysyła mnie kupiec. Przybywam z południa. Teraz wybacz mi, ale bardzo mi się spieszy.
Falcon już chciał odejść, gdy stróż powiedział:
- Czekaj! Czekaj! Może mógłbym tobie pomóc? Jak nazywa się ten mag?
- Jego imię brzmi Merias.
- Ah! O niego chodzi. Znam go. Poczekaj tutaj. Ja zaraz wrócę.
Seimus zaczął sądzić, iż poznana przez niego osoba jest bardzo miła. Cieszył się z powodu rzekomego odnalezienia Meriasa. Stał, a po jego prawej stronie rozciągała się droga, na której końcu widniał duży budynek. Prawdopodobnie była to swego rodzaju siedziba zarządcy miasta. Falcon zauważył nadchodzącą grupę pięciu żołnierzy. Pierwszą myślą było, iż Merias go wydał. Zaczął biec przed siebie. Co chwilę oglądał się za plecy. Tuż za nim byli żołnierze. Z każdym krokiem zbliżali się do niego. Skręcił w lewo w ciemną uliczkę. Z przerażeniem odkrył, że nie ma już drogi ucieczki. Miał tylko dwa rozwiązania. Dać się złapać, albo zamienić się w sokoła, a tym samym ujawnić się. Nie zdążył nawet pomyśleć, a poczuł przeszywający ból w lewym ramieniu. Była to zatruta strzała. Nie minęła chwila i padł na ziemię nieprzytomny.
Obudził się. Nie wiedział gdzie jest. Poczuł, że ma skrępowane ręce i nogi. Nic nie widział. Było ciemno. Słyszał tylko jakieś szmery. Siedział bezczynnie na zimnej posadzce, czekając na rozwój akcji. Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął człowiek. Dało się dostrzec, że jest dobrze zbudowany. Zamknął drzwi i zszedł po drewnianych schodach. Zapalił lampę, której światło na początku trochę oślepiło Seimusa. Nieznany mężczyzna wziął krzesło, które stało parę metrów od Falcona i usiadł na nim. Zaczął mówić:
- Gadaj! Czy ty wraz z magiem planujecie zamach?
Seimus chwilowo nie mógł wykrztusić słowa. Miał sucho w gardle. Człowiek podał mu kubek z wodą. Falcon natychmiast wypił całą zawartość.
- Nie wiem, o jakim zamachu mówisz. Przybyłem tutaj po towar ? trzymał się wersji, którą wcześniej wymyślił ? miałem go odebrać od niejakiego Meriasa. Jednak nie było go w jego domostwie, więc udałem się na poszukiwania.
- Dobra, dobra. Nie kręć. W takim razie, czemu uciekałeś?
- A co niby miałem zrobić? Pięciu zbrojnych rzuca się na mnie. Nie miałem wyjścia.
- Mniejsza o to. Jesteś posądzony o spiskowanie przeciw najjaśniejszemu z naszego rodu, królowi. Staniesz przed sądem. Wstawaj! Idziemy.
- Nie mogę wstać. Weź sztylet i przetnij ten sznur.
Człowiek nie spodziewał się, że coś może złego się wydarzyć, więc wyjął broń i przerwał linę. W tym momencie Seimus szybkim ruchem nóg skręcił kark swemu wrogowi, a ten padł na ziemię martwy. Falcon czym prędzej przetną węzeł, który uciskał jego ręce. Wstał, podniósł sztylet i udał się w stronę schodów. Usłyszał kroki. Powrócił na swe miejsce, usadził na krześle człowieka i czekał. Nie minęła chwila, a drzwi ponownie się otworzyły. Ktoś wepchnął tutaj starca. Seimus od razu go poznał. To był Merias. Mag przeturlał się po schodach i wylądował na zimnej posadzce. Falcon podbiegł do niego, przykucnął, polał wodą, aby ten się obudził i rozciął węzły. Merias otworzył oczy mówiąc:
- Co ty tu robisz?
- Myślałem o jakimś lepszym powitaniu, no, ale cóż ? uśmiechnął się Seimus.
- Musimy się stąd wydostać! Zapewne w Wielkim Kręgu jest ktoś, kto nie chce dopuścić do audiencji.
- Spokojnie. Najpierw nabierz trochę sił. Wyjdziemy tymi schodami. Poszukamy twojej laski i pójdziemy w jakieś bezpieczne miejsce. Znasz takie? ? spytał Seimus.
- Tak. Jest pewna grota niedaleko miasta. Przejdziemy kanałami ? oznajmił mag.
Po około dziesięciu minutach, gdy Merias nabrał wystarczająco dużo sił, udali się po schodach. Drzwi były otwarte. Nikogo nie było widać, ani słychać. Ruszyli w stronę kolejnego przejścia. Tym razem było zamknięte, jednak nie sprawiło to kłopotu Falconowi. Silnym kopniakiem wywarzył drzwi. W środku było pusto. Jedynie stolik, na którym leżała jakaś laska.
- To moja. Całe szczęście, że jest cała ? uradował się mag.
- Idziemy dalej. Zauważyłem niedaleko zejście do podziemi.
Wyszli z pomieszczenia i udali się w lewą stronę. Przed nimi ukazała się drabina. Prowadziła w dół, co by wskazywało na wyjście z budynku. Niegdyś budowano takie tunele w każdym ważniejszym budynku w razie ataku na miasto. Zazwyczaj prowadziły poza mury. Tak samo było z tym. Ciemności spowinowaciły ten korytarz. Merias wypowiedział słowo ?Iubar!? i nastała światłość. Dążyli prostą ścieżką, na której końcu dało się zauważyć swego rodzaju drabinę.
- Zablokowane ? powiedział zasmucony mag. ? Nie damy rady wyjść.
- Odsuń się ? rozkazał Seimus.
Merias poczynił to, a Falcon potężnym uderzeniem zniszczył blokadę. Wyszli po drabinie. Znaleźli się w grocie.
- Wyczuwam tutaj zło ? zaniepokoił się mag. ? Coś tutaj jest.
Nagle usłyszeli coś jakby wrzask. Odwrócili się, a tam zauważyli ogromnego niedźwiedzia.