Dziewczyna się zmieszała... pomyślała: matko... taki stary a taki energiczny... hmmmm.
- proszę Pana prosze mnie wysłuchać.- staruszek stanął na schodach.
- tak?
- Czy pokazałby mi Pan swoją jakby "pracownię" ?
- Skoro chcesz, to oczywiscie.- Walentin oglądała księgi z zaklęciami, dotykała buteleczek z miksturami. Rzekła:
- Hmmm bardzo ciekawa ta "magia'. Nie znam się na tym jeszcze. Ale mam proźbę. otóż ludzie się boją tego co Pan tutaj robi. Boja się Pana. uważaja ,ze to jest eibezpieczne. Ja też tak uważam, dlatego moze by Pan ...yyyy....
- Tak?
- To znaczy pracownie mógłby Pan sobie urządzić w lesie, po za granicami miasta. Tak by było najlepiej. Tutaj by Pan mieszkał, a pracownie miał za miastem. Ldzie czuli by się bezpieczniej, a i Pan by miał spokój i mógł uprawiać magię spokojniej....hmm.... . Sądzę iż tak by było najlepiej...