Roter był przerażony. Był pewny, że ten człowiek jest świetnym wojownikiem. Nie miał jednak wyjścia. Pochwycił topór po czym również zaczął iść w stronę przeciwnika. Po krótkiej chwili zorientował się, iż się mylił. Mężczyzna wcale nie był tak groźnym przeciwnikiem. Kiedy ten machał sztyletem we wszystkie strony, Roter cofnął się, zamachnął i zaatakował. To był jego wielki błąd. Mężczyzna uniknął ciosu, po czym kontratakował. Roter ledwo uniknął draśnięcia w brzuch. Wygiął się niezgrabnie i upadł na ziemię. Roter leżał na ziemi opierając się na łokciach. Chciał wstać, lecz tajemniczy mężczyzna podleciał do niego i z całej siły kopnął go w twarz. Krew lała się z nosa niesamowicie. Na ziemi zrobiła się niewielka kałuża krwi. Nowicjusz nie mógł na to nic poradzić. Musiał walczyć. Wytarł twarz z krwi i zobaczył że jego przeciwnik przygotowuje się do ostatniego ciosu. Widać że nie był wspaniałym wojownikiem, gdyż chwycił sztylet w obie ręce, jak gdyby dzierżył wielki miecz, pochylił się i chciał wbić sztylet w serce nowicjusza. Krwi na twarzy Roter'a znów było niemiłosiernie dużo. Ledwo widział. Jednak ten nie pogodził się ze śmiercią. Kiedy mężczyzna już był schylony, Roter przeturlał się na drugi bok. Ledwo dostrzegł topór leżący tuż obok niego, ale jednak dostrzegł. Praktycznie nic nie widząc, pochwycił go, wstał i wbił topór w plecy schylonego przeciwnika. Mężczyzna padł na ziemię martwy. Roter jeszcze kilka razy uderzył go toporem. Zmasakrował go. Roter nic nie widział...