Witam,
Postanowiłem trochę rozruszać dział TG jakąś co dłuższą opowieścią, ale nie aż tak długą jak Historia o Rangusie, której z powodu braku zainteresowania nie dokończyłem
Opowiadanie traktuje o historii pewnej znanej jaskini leżącej pod Cape Dun. Na razie zamieszczam jednak jedynie króciutki prolog (chciałem też zobaczyć czy spodoba się innym mój styl pisania czy też fabuła opowieści, która na razie jednak została objawiona tylko w mojej powyższej mowie, oraz końcówce prologa
Prolog Były to czasy, kiedy wojna z orkami za czasów Rhobara II nie rozgorzała jeszcze na dobre. Ludzie byli zadowoleni z obecnego władcy, a w Myrthanie panowal względny pokój. Rzeczywiście, ostatnimi czasy królestwem władał wyjątkowo uzdolniony władca. Zatriumfował nad swoimi wrogami, podejmował mądre i trafne decyzje oraz wzbudzał wśród ludzi respekt. Wszystko funkcjonowało prawidłowo, a ludzie czuli się bezpiecznie służąc królowi. Myśliwi bogacili się na świetnych terenach łowieckich, jakie stanowił kontynent, wojownicy otrzymywali godziwe zapłaty za pojedynki na arenach czy słuzbę miastu lub kraju, kupcy bogacili się, gdyż dostarczanych towarów, przede wszystkim od farmerów - nie brakowało, a rzemieślnicy mieli dla kogo wyrabiać swoje produktem - jednym słowem wszyscy, bez wyjątku byli zadowoleni. Dodatkowo kraj przeszywali poszukiwacze przygód, którzy badali dawne legendy, polowali na mityczne stworzenia, czy też zapuszczali się na nieodkryte wyspy, krainy i zawsze wzbudzali sporo szumu. A ja opowiem o jednym z tych awanturników, Aresie