- Hmm... - mruknął pod nosem - Wiesz co? Jesteś tak płytki, tak ograniczony, że aż szkoda mi słów ale poświęcę się i Ci to wytłumaczę prosto, gdy jeden wojuje na polu, drugi wojuje zza biurka, więc to ty mi tutaj nie pierdol o kryciu dupy, nie stanąłem do walki szabla w szablę? Wiesz co? Może iż nienawidzę swojego losu, nie uważam się za pseudo bohatera, tak więc nie zamierzałem biec z szabelką na kilku... Nie jestem głupi, z tego dystansu mógłbym dostać bełtem między oczy kilka razy... Tak, widziałem jak sobie radziliście. A ta rana na ramieniu to pewnie po poprzedniej jakiejś bitwie, tak? - dodał kąśliwie.
Można byłoby stwierdzić iż mężczyzna jest wredny, że nienawidzi rozmówcy, lecz ten po prostu był wewnętrznie rozgoryczony. To było coś czym nie chciał się dzielić.
Gdy chwilę później zobaczył tę scenę, tę przeklętą scenę, jak to ktoś kiedyś rzekł, serce pękło i zaczęło krwawić.
Mam dość, nie chcę na to patrzeć... Nie mogę, kurwa! - rozpadł się w sobie.
Wbił wzrok w ziemię i jechał tak dalej przed siebie.