W czasie, gdy dwójka zafascynowana sobą pod wpływem wzbudzenia sytuacją, będąc sami w zaciszu, nie byli świadomi, co dzieje się w innych miejscach, które były nie bez znaczenia w obliczu wydarzeń, które dotknęły ich dzisiejszego dnia...
Rzeczywiście, słońce zaginęło za horyzontem a promienie słońca rozświetlały już ulotne elementy błękitu nieba, natomiast większość nieboskłonu skrywała już czerń i ciemny błękit, na którym ujawniał się blask płonących ogników gwiazd oraz dwa wielkie księżyce raczące widzów pięknem swojej okazałości w dni przesilenia, a jako ostatni dzień ciepłej pory i nadchodzące ciut chłodniejsze wieczory był momentem przełomowym, niezwykłym chodź niekiedy tylko datą się zmieniał - tak dziś obrazowały to pełnie obu księżyców.
//Pomost i Lazurowy płomień...Na pomost przed zajazdem, przez plażę wyszli wszyscy goście zajazdu, by dojrzeć to, na co zapraszał dzisiaj Salazar, pannę Evening, chodź oboje nie byli świadomi tego, co miało nastąpić tego dnia - mimo ich nieobecności.
Z pomostu poprzez wijącą się nad taflą basenu mgłę po raż kolejny jak od wielu dni przejawiał się błyskający "lazurowy płomień", który był niczym latarnia dla łodzi pokazując za nocy, gdzie dokładnie leży brzeg basenu... lecz nikt nigdy nie sprawdzał tego miejsca i każdy tak tłumaczył istnienie tego światła. Było ono piękne, pulsacyjne i objawiające piękną jasną barwę na tle czerni, która nie tylko dawała obraz, ale też pulsowała i tańczyła wśród oparów gęstej mgły.
Dzisiejszej nocy w ten pamiętny dzień ostatniego "ciepłego" dnia, wiele par zebrało się na moście spoglądając na tańczący za mgłą płomień by nagle zatrwożyć swoje serca... z oddali usłyszano dźwięki i trzaski, ciche pęknięcia, by po chwili tafla wody została wzburzona niewielkimi rosnącymi w oczach falami. zaś kilka sekund później po zbagatelizowaniu tego wszyscy poczuli drżenie pomostu i ziemi...
Wytrwali, którzy nie zaczęli panikować dalej patrzący w lazurowy płomień dostrzegli nagły wybuch i lazurowy płomień niczym strzała, snop światła trysnęła w kierunku nocnej tafli nieba, by zacząć rysować trwożący i mrożący krew w żyłach obraz, który zawisł nad jeziorem niczym widmo kataklizmu.
Na niebie, jego "pustej części", pojawiła się błękitna kula spowita ogniem, przez którą zaczęły przeciskać się białe żyłki tętniące na kuli. po chwili cały obraz zaczął ewoluować i dygotać, w apogeum sytuacji kula pękła dzieląc się na 7 takich samych części i pomknęły w 7 różnych kierunków świata, nad głowami widzów tego zajścia. Nikt nie wiedział ani jak daleko, ani gdzie... tylko garstka osób wiedziała natomiast skąd, garstka osób będąca na pomoście.
//Zagajnik, Evening Antarii i Salazar TrevantZajścia jakie miały miejsce na pomoście były również dostrzegalne z zagajnika, lecz tylko dostrzegalny był promień, który niczym błękitna spadająca gwiazda gigantycznych rozmiarów przemknęła po nieboskłonie nad ich głowami, sprawiając wrażenie spadającej gwiazdy...
Po chwili usłyszeliście głos za wami...
- Wy dorośli, jesteście straszni... - Powiedziała mała dziewczynka przyciszonym głosem pełnym przerażenia, zohydzenia, wybałuszając oczy na was, trzymając złoty, połyskujący kwiatek w dłoniach, błyszczący jak gdyby światłem.