Mloda elfka swietnie bawila sie w karczmie, tanczyla sobie i popijala alkohol. Bylo wesolo i przyjemnie, kobiecie juz dosyc szumialo w glowie lecz nie przejmowala sie tym. Cieszyla sie zyciem. Wtem uslyszala interesujaca opowiesc. Wysluchala jej i usmiechnela sie. Jakie to fascynujace i zarazem straszne. Zachichotala i wybiegla z budynku. Dotarla na lake pelna kwiatow, byla pod wplywem wiec zaczela tanczyc, krecic piruety, wachac kwiaty i rzucac nimi. Wyczerpana zasnela, snila o wszystkim co mile i wesole. Nastepnego dnia obudzila sie o poranku, usiadla i poprawila ubranie, przeciagnela sie niczym kot. Slyszala dziwne odglosy, gdy odwrocila sie, dostrzegla wielkie cos. Zerwala sie na rowne nogi. Stala jak wryta z rozdziawiona buzia przed portalem i przygladala sie mu. - A cio to? - powiedziala slodko.
Portal wrecz ja przyciagal, kusil, wreszcie uwiedziona weszla i zniknela w srodku.