- No, przecie mówie, że Rojdred. - krasnolud wyszczerzył pięknie wszystkie zęby jakie posiadał - Jam Stisla, tak mnie zwą. Pewnie słyszał o moim oćcu, Manek, wyrobnik jak żaden. Kto go nie zna to świata nie widzioł. No, ale mniejsza o to. Coś piołeś...A! Spodnie się podziurawiły? No pech, nie mam ci ja nici, ale Ellmor mi świadkiem, żebym cerował druhowi portasy jak trza. No nic za darmo, jakiego winka czy cosik, kurka nioska, musiał byś polać, no, ale może kiedy indziej - swoim zwyczajem Stisla mówił dużo... albo jeszcze więcej.
- My z natury takie wysportowane. Krasnolud to synonym rześkości. - zarechotał radośnie klepiąc sie po brzuchu. I dodał już poważniej - Raschet, Rashtot może to i tak było... Zara mi sie przypomni ino gdzie jakiego kielonka ciepne w gardło. Ma może coś pod ręką- zapytał
- A co do moich spraw, to niech byndą moje, bo co ci bede opowiadoł, że kumka tam na mnie czeka. Niespodziankę jej zrobić zamierzam.