Ravnblod spojrzał na narzekającego Iddeousa z uśmiechem, zdradzającym nikczemne plany, kotłujące się w jego głowie. Podszedł do niego i klepnął go po ramieniu.
- Udręka? Przecież to nic takiego. Płyniemy sobie na kupce drewna, zmontowanego nie wiadomo czym. Aż dziw, że się jeszcze nie rozpadło. Poza tym samo płynięcie męka nie jest. Pomyśl co czuje ktoś, gdy się topi. Pogrążasz się w toni wodnej i zaczyna brakować ci powietrza. - Spojrzał w dół, w wodę przez burtę. - Heh, pewnie nie jeden topielec tam na dole leży i jest objadany przez ryby - stwierdził. - No i jeszcze to chwianie, które nie pozwala zapomnieć, że jesteśmy na wodzie. Prawo, lewo, prawo, lewo i tak bez końca. Jadłeś obfite śniadanie przed rejsem? Jeśli tak, to wybacz, ale... - Odsunął się poza zasię ewentualnego pawia.