Forum Tawerny Gothic

Forum dyskusyjne => Dyskusje na każdy temat => Wątek zaczęty przez: Sado w 11 Styczeń 2007, 20:47:36

Tytuł: Namburia
Wiadomość wysłana przez: Sado w 11 Styczeń 2007, 20:47:36
Wprawdzie nie jest to moje pierwsze opo, ale nie jestem dobrym twórcom (tak na 4/10). Nie spodziewam się dobrych ocen, ponieważ to była praca szkolna. Choć pozmieniałem kilką wątków, to dalej może wydawać się prostacka.

Namburia


W starożytnej krainie Rednog żył Xerdon. Był potężnym magiem. Mieszkał w wysokiej wieży obok pięknej doliny Farthon. Tam studiował magię i nauczał swego ucznia Galthrona. Młody mag uczył się ponad pięć lat i choć był dobrym czarodziejem, to strasznie złośliwym i nieuważnym.  Pewnego razu ćwiczyli zaklęcia przemiany obok w dolinie, gdy nagle rozbrzmiał potężny huk, część wieży Xerdona pękła i rozbiła się o ziemię. Nauczyciel strasznie się zezłościł myśląc, że młody Gelthron grzebał przy miksturach i poszedł do sprawdzić rozkazując uczniowi nie ruszać się. Po drodze z kieszeni szaty wypadł mu zwój magiczny. Nieuważny Gelthron myśląc wyłącznie o dobrej zabawie, wypowiedział słowa zaklęcia zapisane na papierze. Nagle niebo zrobiło się całe czerwone, zaczęły spadać z niego płonące kule,  meteoryty. Uczeń nie wiedział co zrobić próbował wypowiedzieć jakieś zaklęcie, lecz przez gardło nie wydobył się żaden dźwięk. Wreszcie z przerażenia wykrzyknął ostatnio zapamiętane magiczne słowo. Meteoryt, który właśnie miał go zmiażdżyć skręcił  w bok, podobnie jak pozostałe kule ognia. Gelthron odetchnął z ulgą, lecz gdy spojrzał w płonące kamienie zauważył, że lecą w stronę doliny. Nic już by jej nie uratowało, gdyby nie Xerdon. Wybiegł szybko z wieży, wyciągnął rękę i szepnął zaklęcie. Fala ognia podzieliła się na trzy części. Każda uderzyła w inne miejsce doliny. Gelthron otrzepał się z kurzu i spojrzał na dawną Farthon. Zamiast przepięknej doliny zobaczył pustkowie podzielone na trzy części, oddzielone od siebie głębokimi i szerokimi kraterami. Na każdej z nich był mały teren pokryty trawą i stawik pośrodku nich. Uczeń bardzo się przestraszył swego czynu i zaczął uciekać, lecz doświadczony mag rzucił na niego zaklęcie paraliżu. Gelthron przeraził się, ponieważ nie mógł się ruszyć, wtedy jego serce przebił zaklęty lodowy sopel. Xerdon patrzył ze złością na swego martwego ucznia. Wiedział, że to nie on poprzez majstrowanie przy miksturach zniszczył wieżę, lecz Cassundro. Jego brat, który go nienawidził z tego powodu, że jemu zawsze wszystko się udawało. Pomyślał – wrócę tu po zabiciu Cassundra, ciekawe czy te pustkowie zostanie osiedlone. Poszedł do ocalałej części wieży, spakował ważne rzeczy i wyruszył w wielką podróż. Tymczasem niedaleko dawnej doliny Farthon rozbili obóz Nomadzi. Zainteresowali się, że w pobliżu mieszka potężny mag i poradzi im, gdzie mogą się osiedlić. Następnego dnia idąc do wieży zobaczyli przepiękne pustkowie, podzielone na trzy części. Dwie z nich zamieszkiwały dzikie zwierzęta i inne paskudztwa, ale ostatnia, najobszerniejsza była pusta. Jak najprędzej się tam wybrali, pokonując krater. Już po pięciu dniach zbudowali tam proste chaty z drewna, narzędzia oraz podzielili się pracami. Została tylko kwestia wodza. Według nomadzkiego prawa wybór przywódca rozstrzygało się walką na arenie. Szóstego dnia lud przygotował arenę, oręż i zbroję. Dwóch kandydatów: Nambur i Lares mieli ze sobą walczyć. Pierwszy był potężnie zbudowanym, silnym, lecz bardzo surowym wodzem, między ludźmi krążyły pogłoski, że ponoć umie czarować. Lares za to także był silny, ale sprawiedliwy i przez to ludzie go lubieli. Nambur założył skórzaną zbroję i chwycił dwa topory. Lares przyodział się łuskowy pancerz i wybrał drewnianą tarczę oraz miecz półtoraręczny . Rozpoczęła się walka. Nim Lares zdążył wykonać pierwszy ruch, to już leżał na ziemi z pękniętą tarczą. Nambur chciał roztrzaskać mu głowę swoim toporem, lecz obrońca zrobił unik i kontratakował. Miecz półtoraręczny przeciął drzewiec topora. Nambur popatrzył się ze złością na przeciwnika, chwycił siekierę w oburącz i zaatakował. Lares przewrócił się, broń wypadła mu z ręki, wiedział, że zginie, patrzył jak śmiercionośny oręż kieruje się ku jego twarzy. Nambur uśmiechnął się i wytarł topór o ubranie jednego z mieszkańców. Popatrzył na swój tron, był wykonany z drewna i kości słoniowej, pokryty skórą niedźwiedzia. Kiedy na nim usiadł wszystko zaczęło się zmieniać. Rządził swym ludem srogo, kazał płacić daniny, nieposłusznych zabijał, a nawet nazwał tę swą oazę Namburią od swego imienia. Miesiąc po walce na arenie, ludzie zaczęli spiskować przeciwko królowi.
- Może podać mu truciznę w jedzeniu? – powiedział pierwszy mężczyzna.
- Nie, podobno Nambur umie korzystać z magii, którą obdarował go kiedyś bóg śmierci i zniszczenia Nordar. Na pewno z niej skorzysta i się wyleczy. – rzekł drugi.
- A co powiecie na to, aby któryś z nas poszedł tam i zadźgał go sztyletem? – zaproponował kolejny.
- Nie, jego pałac jest dobrze strzeżony, a Nambur słyszy nawet skradania się myszy – odpowiedział czwarty mężczyzna, okryty w ciemny kaptur, mówiący cichym, przerażającym głosem
- Skąd to wiesz? – spytali wszyscy pozostali
- Pracowałem dla niego kiedyś i znam jego taktykę działania, na niego trzeba magię, to jedyne przed czym nie umie się bronić. – opowiedział tajemniczy gość – a teraz muszę iść, na pewno coś wymyślę
Tymczasem za rogiem podsłuchiwał ich Trigor – asasyn-morderca, który służył królowi. Poznał wszystkich ludzi, którzy rozmawiali, oprócz jedynego tajemniczego osobnika w kapturze. Czym prędzej udał się do pałacu i opowiedział wszystko władcy. Ten wręczył mu zatruty sztylet i rzekł:
- Weź tę broń, zabij każdego, którego poznałeś, ja zajmę się resztą.
Trigor uczynił  tak jak mu rozkazał jego pan. Zakradał się do każdego domu i od tyłu wbijał sztylet w szyję rebelianta. Trucizna dostawała się poprzez żyły do mózgu i serca, a człowiek wtedy momentalnie umierał. Kiedy asasyn wykonał swoją pracę zawrócił i do pałacu. Po drodze jednak ktoś przyłożył mu sztylet do gardła.
- To ty Satronie? – zapytał się Trigor – to ty spiskowałeś razem z nimi, dlaczego to robisz? Dlaczego?
- Ponieważ chcę być wolny – odpowiedział Satron i jednym płynnym ruchem przeciął gardło mordercy.
Król jednak dowiedział się o tym incydencie i zamknął go w wielkiej baszcie, która została wybudowana w oazie.
- Nawet nie przeszło mi to przez myśl, że to mogłeś byś ty, mój najlepszy zabójca, a jednak zdrajca. Posiedzisz w baszcie do końca swego parszywego życia – Powiedz Nambur, gdy wydawał na niego wyrok.
Satron czekał, aż rozpocznie się rewolucja i Nomadzi go wyzwolą. Lecz ta chwila nie nastąpiła. Władca rzucił potężne zaklęcie na wszystkich ludzi w oazie. Odtąd nikt nie mógł się do siebie zbliżyć, ponieważ w każdym siedział ukryty demon emanujący potężną energią. Kiedy w pobliżu znalazło się wiele demonów, energia łączyła się i każdy z nich uwalniał się z ciała człowieka i ulatniał do swego królestwa. Wtedy wrócił Xerdon. Pokonując Cassundra zabrał z jego wieży wiele przydatnych rzeczy. Magiczne zwoje i runy, zaklętą krew maga i magiczną kulę. Dowiedział się co stało się z dawną doliną Farthon i chcąc nazbierać szczegółów przemienił się w Nomada. Chciał wypytać ludzi, ale wszyscy od niego uciekali. Poszedł także na inne oazy, ale tam mieszkały same zwierzęta, które  zabił jednym zaklęciem. Zawędrował wreszcie do baszty, gdzie przetrzymywali Satrona. Przeteleportował się do baszty i dawny asasyn opowiedział mu wszystko. Xerdon dowiedział się, że u Nambura słabym punktem jest obrona przed magią. Używając kilku kropel krwi Cassundra oraz swojej, dodając kilka innych składników stworzył miksturę, którą dodał do obiadu spożywanego przez Nomadów. Teraz demony zostały unieszkodliwione, co pokazał Xedron kilku ludziom, a oni rozesłali tą wieść innym. Mag mieszając składniki mikstur i łącząc ze sobą zaklęcia, stworzył potężną runę z zaklęciem pułapki ognistej. Szykując odpowiedni moment, kiedy król wyszedł przed pałac, kazał rozpocząć rewolucję, a sam użył runy. Niebo zrobiło się podobnie czerwone, gdy Gelthron wypowiedział magiczne zaklęcia napisane na zwoju, lecz teraz zamiast ognistych kul i meteorytów, pojawiła się wielka płonąca fala. Leciała prosto ku pałacowi. Król zauważył ją w ostatnie chwili, ale nie zdążył  się obronić. Ogień spalił cały pałac i poddanych władcy. Odtąd Namburią rządził Satron. Był dobrym i sprawiedliwym władcą. Xerdon odbudował swą wieżę i osiedlił się w niej na stałe.



Cytuj
Opowiadanie niezbyt mi się podobało, to raczej "średniak" i nic wybijającego się ponad inne. Fabuła nie jest ciekawa i praca nie wciąga czytelnika tak, jak powinna. Opowiadanie nie jest zbyt rozbudowane i niemal nie ma w nim dialogów, opisy także nie są specjalnie najlepsze. Z początku wydaje mi się, że akcja toczy się zbyt szybko, przez co nie można dokładnie wczytać się w jeden, konkretny wątek. Co do błędów, takowe można zauważyć. Napotkałem ich kilka, głównie literówki i błędy interpunkcyjne, lecz jeśli chodzi o tą kwestię, opowiadanie pozostawia po sobie całkiem dobre wrażenie. Ogólnie mówiąc, praca nie jest aż tak zła, jednak nie jest to opowiadanie, które można wychwalać.


Przyznam szczerze, że masz rację. Nie dziwię się, że jest komletnie beznadziejne. Akcję mogę usprawiedliwić tylko tym, że tak kazała nuczycielka. Reszta przyznam, nie jest dobra (wręcz zła)
Tytuł: Namburia
Wiadomość wysłana przez: Arthas w 17 Styczeń 2007, 10:07:19
Opowiadanie niezbyt mi się podobało, to raczej "średniak" i nic wybijającego się ponad inne. Fabuła nie jest ciekawa i praca nie wciąga czytelnika tak, jak powinna. Opowiadanie nie jest zbyt rozbudowane i niemal nie ma w nim dialogów, opisy także nie są specjalnie najlepsze. Z początku wydaje mi się, że akcja toczy się zbyt szybko, przez co nie można dokładnie wczytać się w jeden, konkretny wątek. Co do błędów, takowe można zauważyć. Napotkałem ich kilka, głównie literówki i błędy interpunkcyjne, lecz jeśli chodzi o tą kwestię, opowiadanie pozostawia po sobie całkiem dobre wrażenie. Ogólnie mówiąc, praca nie jest aż tak zła, jednak nie jest to opowiadanie, które można wychwalać.
Ocena: +3/10
Gwiazdki 2/5