-
Nazwa wyprawy: Czwarta Kępa
Opiekun: Gunses
Wymagania: Członek Bractwa Pisarza
Uczestnicy: Kratos
To gdzie mam dokładnie iść? I co zrobić?
-
//Pamiętaj, że akcja dzieje się w bagiennym lesie deszczowym na Valfden.
//Za dwa dni rozpocznie się marantowa wiosna.
//Na razie jest ciemno i chmurno.
- Musisz udać się na Czwartą Kępę. Kępy to takie większe połacie suchego terenu, tam swoje obozowisko w starych ruinach rozbiła grupa zbieraczy bagiennego ziela. Co miesiąc dostawaliśmy od nich świeżą dostawę, ale od dwóch miesięcy cisza. Nawet nie było gońca. Podobno zrobiło się tam zbyt niebezpiecznie. Nasi przywódcy wysłali inne grupy i kolejne kępy. Czwartą się nie przejmowali. Może coś tam się stało? Cor Calom ostatnio jednak szukał kogoś, kto tam ruszy i sprawdzi co się dzieje. Przydałoby się, żeby też przyniósł ziele od zbieraczy. Czwarta Kępa jest na połnocny-zachód od obozu, jakieś 4-5 km przez moczary. Ciągną tam drewniane kładki. Musisz trzymać się głównej trasy i nie zbaczać. Coś jeszcze?
-
Nie, tylko tyle mi potrzeba rzekł. I ruszył. Wyszedł przed karczmę i udał się w kierunku w którym wskazał nowicjusz. Ciemno było, Hemis jeszcze trwał a do tego podróżował przez moczary. No pięknie, normalnie pięknie! Ruszył przed siebie.
-
//Mogłeś załatwić sobie pochodnię od karczmarza.
Kładka była budowana niedawno. W niektórych miejscach była utwardzana kamieniami. Nie byłeś pewny, ale wydawało Ci się, że to resztki starożytnych chodników. Co jakiś czas mijałeś jeszcze wieżyczki i ambony strażnicze Straży ÂŚwiątynnej ochraniającej wasz obóz przed zwierzętami i łowcami nagród, ale potem zostałeś już sam na ścieżce. Co kilkanaście metrów była rozświetlona przez zatknięte na palach kryształy ale ogólnie kroczyłeś w niesprzyjających warunkach.
-
Heshar wymówił zaklęcie. W jego ręce powstała kula ognia która oświetlała tereny pod jego nogami. Szedł w ciemnościach, i nie był pewien czy ni stąd nie wypełźnie jego zguba. Był gotowy na wszystko, a za razem na nic. Teraz kroczył po ścieżce starając się nie zbaczać z niej. Szedł do Kęp..
-
//Proszę poprawić 'udźwig' postaci w Karcie postaci, ponieważ z moich obliczeń jest zły.
Użyte inkantacja 'podmuchu ognia' wyzwoliło czar. Kładka prze Kratosem zapaliła się nagle i załamała. Kratos spadł w dół, wpadł w tłuste błoto. Miał szczęście, że płonące deski nie spadły na niego. Podpalenie kładki obudziło jednak śpiące w na podblismim drzewie stadko krwiopijców.
6/6 Krwiopijca.
Krwiopijca (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Krwiopijca)
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/a/a3/Krwiopijca.jpg)
-
Kuurwa! spadł. Nie było to przyjemne, a do tego zbudził kilka krwiopijców nie daleko. No jego psia mać!
Jedno z nich zdążyło dolecieć już do maga. Zaatakowało. Zrobił unik, odskoczył do tyłu i wyciągnął dwa miecze. Zalśniły w mroku, gdy leciały na krwiopijce. Jednak to nie aż tak wielkie stworzenie zdołało zrobić unik.
Mag ponownie się zamachnął, lecz i tym razem mu się nie udało. Postanowił spróbować jeszcze raz.
Tym razem krwiopijca zaatakowała. Kratos zrobił unik, żądło świsnęło koło głowy. Wtedy nadeszła okazja. Bestia nie zdążyła się odwrócić, gdy ostrza przebiły ją na wylot. Jeden z przeciwników leżał.
I wtedy też go olśniło. Kładka zapaliła się, ponieważ pomylił zaklęcia! Drugi z owadów leciał. Z tym postanowił się już nie cackać. Heshar anash! Tym razem powstała już kula ognia - która pięknie poleciała na owada. Ten zajarzył się, i po chwili padł jak węgielek. Czarny i osmolony.
4/6 Krwiopijca
//Poprawiona
-
Cztery kolejne ustawiły się w szyku, po dwa z każdej strony. Dwa najbliżej atakowały, dwa pozostałe latały dookoła szukając miejsca do uderzenia.
4/6 Krwiopijca
-
Heshar anash! Wymówił. W ręce powstała kula ognia, która dzięki mocy została popchana na jedną z bestii. Ta trafiona, zaczęła skwierczeć aż w końcu padła na ziemie. Zostały jeszcze trzy. Dwa z nich latały, a trzecia atakowała. Kratos potknął się o jakąś gałąź, więc cudem uniknął swej śmierci. Teraz on przejął inicjatywę.
Postanowił uderzyć granatem. Anash! Granat magmy powstał w ręce maga, który rzucił go na stworka. Gdy pocisk leciał, Kratos odskoczył w bok. Bestia trafiona z granatu padła na ziemie rozerwana na kilka części
Pozostałe dwie zostały lekko odrzucone na bok.
2/6 Krwiopijca
-
Użyte zaklęcie 'granatu magmy' wyzwoliło wybuch o promieniu 5 metrów. Biorąc pod uwagę, że krwiopijca był blisko, uskok Kratosa nie dał mu bezpiecznej odległości. Wybuch spaliłby buty maga, gdyby nie fakt, że Kratos chodził boso. Zaklęcie poparzyło magowi stopy i nogi do kolan oraz zapalił suknię maga i spaliło ją również do wysokości kolan. Szczęściem upadłeś w wodę , zabłoconą ale i tak ulżyło w poparzeniach a także zgasiło dalej płonące ubranie. Szczęściem granat zabił też pozostałe dwa owady, jednakże jego wybuch i 10 metrowa średnica działania mogły obudzić jeszcze coś gorszego. Chcąc czy nie chcąc Kratos musiał się zbierać. Chociaż poparzenia dotkliwie bolały.
//Dalsza część kładki z której spadłeś jest an wysokości 3 metrów. Kładka przy jednym z drzew do których była przymocowana miała poprowadzoną drabinkę.
-
Wstał, cały obolały na nogach. Rozejrzał się po okolicy, chcąc dowiedzieć się jak wyjść na górę. Przy jednym z drzew zobaczył drabinkę. Powolnym krokiem podszedł do niej, i równie powoli wyszedł na górę gdzie była reszta kładki. Tam zaczął iść dalej po ścieżce.
//Notka do dziennika:
Po powrocie zgłosić się po ubranie podróżnika, skoro nauczyłem się posługiwać zbrojami miękkimi
Dowód (http://marant.tawerna-gothic.pl/index.php?topic=21947.400)
-
Stopy bolały Cię kiedy szedłeś po drewnianej kładce, skóra na łyskach piekła niemiłosiernie. Zdążyłeś już przejść ze dwa kilometry.
Najpierw usłyszałeś kobiecy krzyk. Krzyk cierpienia. ÂŚcichł po kilku minutach. Kiedy kroczyłeś dalej zauważyłeś światło po lewej. Teraz poczułeś swąd palonego mięsa. Na jednej z zarośniętych łach ziemi, jakieś 200 metrów od Ciebie zauważyłeś ognisko przy którym stały trzy wysokie postacie. W ognisko wsadzony był pal do którego przywiązano coś, prawdopodobnie człowieka, zgadywałeś po wysoko związanych kończynach. Trójka postaci stała i przyglądała się temu wszystkiemu. Jeden chyba mówił coś, ale nie znałeś ani tego języka a i głos wydawał Ci się jakoby nie należący do normalnej osoby.
Co robisz?
-
Kurwa Ogry?! Może trolle?! Postanowił ukryć się w jakiś krzaczkach i przeczekać ich. W razie konieczności, ześle deszcz ognia... Skoczył do pobliskiego krzaczka, i tam przykucnął.
-
Stali tak jeszcze z pół godziny. Po czym posiekali mieczami ów zwęglone ciało, rozsypali prochy dookoła, zgasili ognisko i odeszli w ciemny las.
-
Poszli! Wyszedł z krzaków. Wszedł na ścieżkę, po czym skierował się w kierunek którym kroczył do teraz.
-
Nie spotkałeś już niczego niezwykłego. Po pewnym czasie zauważyłeś bramę obozowiska strzeżoną przez dwóch mężczyzn w zbrojach straży świątynnej.
(http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20110429203603/gothic/pl/images/thumb/5/5b/Ob%C3%B3z_bractwa1_(by_Cassidy005).jpg/500px-Ob%C3%B3z_bractwa1_(by_Cassidy005).jpg)
Oni też Cię zauważyli.
- Hej! Coś Ty za jeden? - zapytali i wyciągnęli dwuręczne miecze
-
Spokojnie! Jestem tu z polecenia Cor Caloma! Mam dobrać porcje ziela od zbieraczy. Tłumaczył się. Był gotowy w każdej chwili się bronić.
-
Podeszli do Ciebie i pomogli Ci dojść do środka obozu. Za prowizorycznym płotem było kilka szałasów, dwa małe ogniska i trochę sprzętu potrzebnego do życia na bagnach jak i od uprawy i zbiorów bagiennego ziela. Ale coś samych zbieraczy było mało. Obóz tworzyło 11 chłopów, z czego trzech było strażnikami świątynnymi a reszta to nowicjusze. Obozem dowodził Angar, strażnik świątynny.
- Jestem Angar - przedstawił się kiedy doszły do niego wieści o przybyciu wysłannika z obozu - Objąłem tutaj dowodzenie po śmierci Balla Ephina. Ball został porwany i zabity, jak większość naszego obozu. Odpocznij. Dajcie mu strawy i opatrzcie jego rany. Widzę, że Ty też wpadłeś w ich łapy? Później mi opowiesz jak uciekłeś im z ogniska... - rzekł i odszedł pełnić straż przy drugiej brami do obozu. Nowicjusze przynieśli Ci jakąś polewkę i kawałek mięsa. Ugnietli różne silnie pachnące zioła i nałożyli taką papkę na Twoje oparzenia. Poczułeś ulgę.
-
Wziął polewkę, i wziął mięso. Dawno nie jadł, a zmęczony był. Siadł sobie wygodnie i zaczął zajadać. Był tam, gdzie miał być...
//No i co teraz? :D
-
//To Ty jesteś graczem :D
-
Po skończonym posiłku, wstał. Bolało go jeszcze, ale nie tak jak wcześniej. Poszedł przejść się po obozie. Może kogoś spotka ciekawego? Gdy tak sobie chodził przypomniały mu się słowa Angara:
...po śmierci Balla Ephina. Ball został porwany i zabity, jak większość naszego obozu.
Hmm... Większość obozu? Może to ma coś wspólnego z tym że się nie odzywali? Pójdę do Angara, może on mi coś powie.... po czym ruszył w kierunku drugiej bramy.
-
Angar stał wsparty na swym mieczu. Jego wzrok próbował przebić się przez bagienne opary. Mruczał coś pod nosem
-
Czego tak wyszukujesz? zapytał z nienacka. Postanowił dowiedzieć się coś o tych morderstwach.
Słuchaj.. Jak tu dotarłem mówiłeś, że większość z was została porwana i zabita. Czy to przez te olbrzymy czy tam ogry? Czy może przez coś innego?
-
- Właśnie przez nie - powiedział Angar - Nie wiem co to za istoty. Są mniejsze od trolli ale większe od ludzi. Mają skórę niczym żaby. Zjawili się dwa miesiące temu, kiedy jedna z grup zbieraczy była na polach. Był z nimi tylko jeden strażnik. Złapali piątkę z nich. Wysłaliśmy człowieka do obozu, ale przepadł. Na drugi dzień inna grupa znalazła go spalonego w ognisku. Pozostałą piątkę również. Wtedy przestaliśmy wychodzić w małych grupach. W większych grupach nas nie atakowali. Przez miesiąc był spokój. Miesiąc temu podłożyli ogień pod jedną z chat. W zamieszaniu porwali kolejne sześć osób. Skończyli jak poprzednicy, a nas zostało 12. Postanowiliśmy przeczekać Hemis i z wiosną wrócić do obozu. Dwa dni temu porwali naszą medyczkę. Nie wiemy, czy jeszcze żyje...
-
Muszę cię zmartwić.... Idąc tutaj słyszałem krzyk. Nie zwróciłem na to pierw uwagi, ale po chwili idąc dalej zobaczyłem te stwory. Z tego co widziałem wasza medyczka smażyła się dobre 30 min na ogniu po czym została posiekana...
-
- Na Beliara! - wezwał dawnego boga - Te paskudne bestie! A my nie mamy niczego co może dać nam przewagę. Prócz mnie jest tylko Tyn i Enger ze Straży ÂŚwiątynnej, ale za mało nas jest... Chyby był tu jakiś Ball albo Guru. A właśnie, nie powiedziałeś, jak uciekłeś im z ogniska? Hm? - powiedział i wskazał na Twoją upaloną szatę i poparzone nogi.
-
No bo to tak, że ja... ee... sam się poparzyłem. Powiedzmy, że było to nieudane zaklęcie ognia... był troszkę zapeszony.
-
- Potrafisz czarować?! - wręcz krzyknął
-
Zna się tam zaklęcia. Najsilniejsze to deszcz ognia, lecz jest dosyć niebezpieczne...
-
- Ha! - ucieszył się, poklepał Cię po ramieniu i wróciliście do obozu. Potem przedstawił innym, że jesteś czarodziejem. We wszystkich wróciła nadzieja.
- Możemy spróbować przedostać się do obozu. Nie sądzę, aby oni zniszczyli nasze kładki, więc wystarczy szybko się ruszać. A w razie czego, użyjesz swojej mocy, prawda?
-
Jak trzeba będzie, to dam z siebie wszystko co możliwe! krzyknął do ludzi!
-
- Pakujcie się - powiedział do ludzi. Po godzinie wszystko było gotowe do drogi. Po dwóch nowicjuszy przy wózkach z pakunkami i zbiorem bagiennego ziela. Były cztery wózki, przy nich 8 nowicjuszy. Reszta osłaniała tyły i przód kolumny
- Pamiętajcie, kładka doprowadzi nas prosto do obozu. Możemy ruszać?
-
Tak! I ruszyli...
-
Wszystko szło pięknym ładem a tu nagle
- Czemu nie idziecie dalej? - syknął Angar z końca kolumny.
- Bo tutaj kładka jest spalona! - odkrzyknął ktoś z przodu patrząc na popalone drewno i leżące 3 metry niżej ciała krwiopijców - Nie da się przeprowadzić wózków!
- Cholera! Zastawiły na nas pułapkę! - zdenerwował się Angar - Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, ruszylibyśmy inna drogą - zamyślił się - Wracamy! - zarządził odwrót i wybór innej kładki. W tym czasie kilkadziesiąt metrów od was rozległo się ryczenie
- To oni! Migiem! - zawołał Angar wiedząc, że i tak już ich zauważyli. Pomógł ciągnąć wózek.
-
zawołał Aragorn wiedząc
//Wtopa :D
Kratos był przygotowany na rzucenie zaklęcia, ale nie zrobił tego na razie. Pomógł ciągnąć wózek reszcie, oczywiście będąc przygotowanym.
-
//Wtopa, że nie powiedziałeś im o zerwanej (przez Ciebie) kładce ;[
Zaczęliście uciekać, ale to nic nie dało. Musiałeś stanąć do walki. U twojego boku stanął Angar. Nowicjusze i pozostała dwójka strażników popędzili z pakunkami w stronę innych kładek. Udało im się uciec. Zanim zdążyliście zacząć walczyć coś świsnęło w powietrzu. Dostaliście w potylicę z kamieni wystrzelonych z proc. Padliście na ziemię tracąc przytomność.
-
Obudził się po chwili. Nie wiedział gdzie jest, ani tego co się dzieje. Po woli zaczął wstawać, i szykować zaklęcie...
-
Wstawałby i szykował zaklęcie gdyby nie to, że ręce i nogi miał związane rzemieniem. Obok niego leżał Angar. Jeszcze się nie obudził, spał smacznie.
-
A więc to że wstawał to mu się przyśniło. Obudził się związany, koło Angara. Pewnie ich złapały te stwory... Kratos po cichu, lecz bardzo zdeterminowanie starał się obudzić człeka.
Angar! szeptał. Obudź się! No dawaj!
-
- Co.. Co się dzie... Kurwa! - syknął Angar czując więzy - Wpadliśmy...
-
No.... Co teraz zrobimy? Nie dam rady rzucać zaklęć bez wolnych rąk...
-
- Musisz coś zrobić! Przepal te więzy!
-
Skupił się. Wiedział że za chwilę może palić się na ruszcie z Angarem. Zaczął się rozgrzewać. Kipiał już magią ognia, więc skupił energię magiczną i użył Pirokinezy. Dzięki temu zwiększył temperaturę w sznurach Angara, dzięki czemu zapaliły się.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
-
Myślałem, że użyjesz Pirokinezy
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
Uznajmy, że właśnie siłą woli tak zwiększyłeś ruch cząsteczek w sznurach na przegubach Angara, że zajęły się ogniem i spaliły się. Angar pomógł Ci potem z Twoimi więzami. Byliście wolni
- Co teraz? Ciekawe ilu ich tam jest...
-
Zesłałbym na nich deszcz ognia, by wyplenić ostatnie żywe monstrum... Ale nie wiem ile ich tam jest... Może podkradniemy się, dowiemy się ile ich tam jest i ześlemy zagładę... No wiesz, by nie męczyli nas w dalszej podróży....
//Edytowałem tamto :D
-
- Sprawdźmy - powiedział i podeszli bliżej. Wychylili się. Przy ognisku siedziała piątka takich stworów
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/88/Stories_of_beowulf_grendel.jpg/220px-Stories_of_beowulf_grendel.jpg)
Rozmawiali nad czymś.
- On mówić - my znaleźć ducha szaman w ciało morra.
- Mówić! My szukać wiele czasu. Ducha szamana władcy ognia nie znaleźć...
- Gdzie nasz władca ognia? Nasz szaman...
- Jego duch być w ciała mała morra. My szukać dalej...
- Chyba zaczynam rozumieć - powiedział
-
Co rozumieć? Co oni takiego powiedzieli? pytał. Nie zrozumiał wiele z ich rozmowy.. Mówili coś o szamanie ognia uwięzionym w ciele Morry - inaczej mówiąc człowieka w języku orków. Coś jednak tknęło Kratosa. Znał on magię ognia, a te stwory mówiły o duchu ognia. Czyżby mówiły o mnie? Nie... Nie pamiętał on, by używał zaklęć w obecności ów pokrak..
-
- Oni wierzą, że ich zmarły szaman ognia ma wstąpić w ciało jakiegoś człowieka. Ty się znasz na magii ognia! Może uda się ich przekonać, że jesteś ich szamanem?
-
Dobra... To idę! i ruszył do stworów...
-
- Morra wolna! - zawołał jeden ze stworów. Pozostali złapali pałki i sieci chcąc je na ciebie zarzucić a potem Cię ogłuszyć
-
Stać! Jam jest władca ognia. Jeden jedyny, który włada magią ognia. Jestem waszym szamanem, i bratem! Wczuwał się w rolę.
-
<huh> - popatrzyli
- Szaman on?
- On?
- Mówić, szaman? Ogniem władać? Pokaż!
-
Skupił energię. Wiedział, że da radę stworzyć. Poprowadził energię przez ciało do rąk, i wypowiedział inkantacje. Heshar Anash. W ręce powstała kula ognia..
-
//Jak to zrobiłeś? Jakich umiejętności używasz?
-
//Edytowałem :D
-
- Szaman - zawołali i upadli przed Tobą
- Sh'err! Tr'ya ergch'ory! - nie miałeś pojęcia co mówią, ale domyślałeś się, że oddają Ci cześć
-
Wstańcie! Nakazał. Dzięki bogom udało mu się ich przekonać. Teraz zastanawiał się co będzie z Angarem..
-
Powstali
- Co rozazać Sh'err?
-
Razem ze mną był jeszcze jeden człowiek. Swego czasu uratował mnie, więc moim rozkazem jest, byście puścili go wolno!
-
- Szaman mówić wolniej, my rozumieć więcej.
-
Wy złapać prócz mnie jeszcze jeden morra. Wy puścić go wolno. Mój rozkaz. Starał mówić się powoli, i wyraźnie.
-
Jak powiedział tak zrobili. Angar był wolny, stał kilka metrów za Tobą. Nie mógł zostawić Cię samego.
-
Rozkaz - idźcie do lasu i tam zostańcie. Za niedługo szaman tam przyjść! Miał nadzieje że stwory sobie pójdą, a on z Angarem pójdą do obozu.
-
- Tork ka! - zawołali i odeszli. Zostaliście sami
- ÂŚwietna robota! - ucieszył się Angar i poklepał Cię z uznaniem po ramieniu - Wiejemy?
-
No jasne że tak! Po czym tak szybko jak mogli zaczęli uciekać.
-
Trafili na kładki i ruszyli dalej. Po jakimś czasie minęli pierwsze strażnice obozu na bagnie.
- Wiele przygód nam zafundowali - powiedział wspominając dziwne stwory
-
To prawda.. Ale na szczęście udało nam się uciec... Minęli strażnice. O! Jesteśmy już prawie w obozie!
-
Wróciliście do obozu.
Zadanie zakończone!
Kratos odnalazł zbieraczy bagiennego zioła na Czwartej Kępie i pomógł im w dostarczeniu ładunku ziela do Obozu Pisarza.
Talenty:
Kratos
Aktywność: 1 srebrny
Opisy: 1 brązowy
Walka: 1 brązowy
Bonus: 1 srebrny
Złoto: 100 grzywien