Forum Tawerny Gothic
Tereny Valfden => Dział Wypraw => Wątek zaczęty przez: Anette Du'Monteau w 06 Maj 2012, 21:30:54
-
Nazwa zadania: Stale sobą być? Cichy karczmarski zwiad w Progach.
Opiekun: Gunses
Wymagania: Walka jakąkolwiek bronią minim [75%] lub [50%] + różdzka/dwie runy lub minimum dwa zaklęcia z II poziomu wtajemniczenia wybranej szkoły/jedno zaklęcie z III poziomu wtajemniczenia wybranej szkoły; głowa na karku i zdolność logicznego myślenia; max 2-3 osóby.
Spis nagród: To co znajdziecie, zdobędziecie itp.
Zeyfar stał niedaleko wyjścia z miasta. Czekał tu na swoje kuzyna, z którym miał przeprowadzić zwiad. Miał na sobie zwykły pancerz jaki nosiła większość straży i ludzi w mieście oraz poza nim. Postarał się także ukryć większość rzeczy jakie ze sobą nosił.
Portret
(http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2009/353/9/3/The_Prince_of_Persia_by_Nanaga.jpg)
Statystyki ekwipunku:
(http://nockruka.gram.pl/marant/images/2/2f/Ekwipunek.jpg)
Broń 1
Nazwa broni: Sędzia
Rodzaj: miecz
Typ: jednoręczny
Ostrość: 25
Wytrzymałość: 19
Opis: Wykuty z 35 sztabek mithrilu i 20 sztabek srebra o zasięgu 0,9 metra.
Przez zawartośc srebra zadaje zwiększone obrażenia stworzeniom na nie wrażliwym.
Dzięki mthrilowi miecz jest zawsze ostry i nigdy się nie tępi. Przekazywany pomiędzy mistrzami Krwawych Kruków. W jelcu znaduję się mały kamień o symbolicznej czerwonej barwie.
Wymagania: Walka bronią sieczną [100%]
Broń 2
Nazwa broni: Kusza assasyna (http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/0046810f75159e49.html)
Rodzaj: kusza
Zasięg: 70 metrów
Precyzja: 70%
Opis: Ta pięknie zdobiona kusza wykonana z 50 kawałków mahoniu jest jedną z niewielu broni dystansowych używanych przez członków Krwawych Kruków. Poręczne rozmiary i spora moc tej broni sprawiają, że zabójcy znacznie częściej wybierają ją zamiast łuku, który to wymaga większej przestrzeni do oddania pewnego strzału. Przebija każdy rodzaj niemagicznego pancerza, poza zbrojami bojowymi.
Wymagania: Walka bronią dystansową [75%]
Broń 3.
Broń 4
Nazwa broni: Srebrzysty Kieł
Rodzaj: sztylet
Typ: jednoręczny
Ostrość: 23
Wytrzymałość: 16
Opis: Charakterystyczne ostrze o esowatej, 10 calowej klindze i zdobionej rękojeści otrzymuje każdy skrytobójca wstępując do organizacji. Broń, do produkcji której zużyto 25 sztabek srebra ma wiernie służyć używającemu jej Krukowi aż do chwili gdy jego umęczona dusza będzie mogła w spokoju wrócić do Kotła Dusz.
Wymagania: Walka bronią sieczną [75%]
Inne:
Nazwa broni: Ukryte ostrza (Bpśr.)
Rodzaj: sztylet
Typ: jednoręczny
Ostrość: 22
Wytrzymałość: 14
Opis: Wykonane z 20 sztuk stali ostrze o długości 10cm.
W rękawie znajduję się specjalny mechanizm, który mieści się na ramieniu.
Na małym palcu zamontowany jest pierścien, który pociągnięty uruchamia ostrze.
Wymagania: Broń sieczna [50%], członek KK
Odzienie:
Nazwa odzienia: Przepaska na noże
Opis: Skórzana przepaska na korpus z miejscem na 16 sztyletów do 10 centymetrów długości.
Nazwa odzienia: Skórzany pancerz
Rodzaj: zbroja miękka
Typ: zbroja z utwardzonej skóry
Wytrzymałość: 8
Opis: Uszyta z 100 kawałków skóry kreshara.
Wymagania: Używanie zbrój miękkich
Pas
Nazwa runy: Eloshru
Rodzaj: runa wody
Opis: Po wypowiedzeniu przez Ciebie nazwy runy, w wolnej dłoni wytwarza się kula wody, która po chwili przekształca się w wodny pocisk. Zasięg pocisku jest zależny jedynie od rzucającego. Pocisk, podobnie jak kamień, leci tak daleko jak zostanie rzucony. Czar może być manipulowany umiejętnościami magicznymi typu telekineza, psionika i mortokineza. Po trafieniu w cel, pocisk rozbija się przewracając, ogłuszając lub uszkadzają mu kości poprzez stłuczenie.
Nazwa runy: Eshanish
Rodzaj: runa ziemi
Opis: Po wypowiedzeniu nazwy runy, krucha część podłoża tj. piasek, żwir, kamienie zaczynają unosić się wokół Ciebie. Piasek zaczyna łączyć się ze sobą i wytwarzać dodatkowe warstwy. W ten sposób wytworzyć możesz ochronny mur lub kopułę, która chroni Cię przed 5 seriami strzał czy bełtów oraz 1 zaklęciem ofensywnym z I stopnia wtajemniczenia. Zasięg zaklęcia jest dość ograniczony, więc działa tylko na jedną osobę. Czar działa dopóki nie zostanie zneutralizowany lub zniszczony przez silniejsze zaklęcie lub uderzenie.
Nazwa runy: Heshar
Rodzaj: runa ognia
Opis: Po wypowiedzeniu nazwy runy, w wolnej dłoni powstaje niewielki ognisty pocisk, zawieszony w powietrzu nad ręką czarującego. Zasięg jest zależny jedynie od rzucającego. Pocisk, podobnie jak kamień, leci tak daleko jak zostanie rzucony. Czar może być manipulowany umiejętnościami magicznymi typu telekineza, psionika i mortokineza. Po trafieniu w cel, kulka rozpryskuje się parząc oponenta. Poparzenia jednak nie są duże, więc cel rzadko ginie w wyniku zadanych czarem obrażeń.
Nazwa broni: Nóż do rzucania x7
Rodzaj: sztylet
Typ: jednoręczny
Ostrość: 13
Wytrzymałość: 6
Opis: Wykuty z 25 sztabek mosiądzu o długości 8 centymetrów.
Wymagania: Walka bronią sieczną [50%]
Sakiewka - 100 sztuk złota
Statystyki postaci:
Specjalizacje walki:
Walka bronią sieczną - Mistrzowskie techniki walki [100%]
Walka bronią dystansową - Mistrzowskie techniki walki [100%]
Walka bronią obuchową - Podstawowe techniki walki [50%]
Walka bronią drzewcową - Podstawowe techniki walki [50%]
Używanie różdżek
Umiejętności nabywane:
+ Zaawansowane łowiectwo
+ Akrobatyka
+ Używanie zbrój miękkich
+ Używanie zbrój niepłytowych
+ Kamuflaż
+ Cichy zabójca
+ Zdzieranie futer
+ Otwieranie wszelakich zamków
+ Kradzież kieszonkowa
+ Myśliwy
+ Medyk
+ Perswazja
Osiągnięcia:
+ Pogromca smoków
+ Wojownik
Umiejętności rasowe:
+ Urodzony handlarz
+ Obieżyświat
+ Syn pustyni
+ Potencjał magiczny
-
Niedługo potem pojawił się i Darlenit. Jechał na koniu ze stajni Gildii. Nie była to jednak jego ulubiona biała klacz, a koń brązowej maści. Mauren miał na sobie pancerz, który dostał od Zeyfara i nie brał ze sobą kostura. Z tego powodu wielce ubolewał. Dopiero co awansował, a nie może obnosić się z nowym, charakterystycznym ekwipunkiem. I jego magia nie będzie tak potężna, jakby mogła być. Ale mówi się trudno.
- Cześć. Już jestem. To gdzie się wybieramy? - zapytał, stając przy kuzynie.
Portret
(http://img254.imageshack.us/img254/9772/magae.jpg)
Statystyki ekwipunku
Broń 1
Broń 2
Broń 3
Nazwa broni: Srebrny Flamberg
Rodzaj: miecz
Typ: jednoręczny
Ostrość: 23
Wytrzymałość: 16
Opis: Wykuty z 55 sztabek srebra o zasięgu 0,9 metra. Dzięki srebru zadaje zwiększone obrażenia istotom na nie wrażliwym
Wymagania: Walka bronią sieczną [75%]
(http://img266.imageshack.us/img266/6653/bastardsword.png) (http://imageshack.us/photo/my-images/266/bastardsword.png/)
Broń 4
Odzienie
Nazwa odzienia: Skórzany pancerz
Rodzaj: zbroja miękka
Typ: zbroja z utwardzonej skóry
Wytrzymałość: 8
Opis: Uszyta z 100 kawałków skóry kreshara.
Wymagania: Używanie zbrój miękkich
Pas
Sakiewka - 100 grzywien
Statystyki postaci
Specjalizacje
Walka bronią sieczną:
Lekcja II - zaawansowane techniki walki [75%]
Walka bronią obuchową:
Lekcja I - podstawowe techniki walki [50%]
Używanie zbrój miękkich
Umiejętności nabywane
Koncentracja
Telekineza
Perswazja
Odbijanie zaklęć kosturem
Psionika
Umiejętności rasowe
Urodzony handlarz
Obieżyświat
Syn pustyni
Potencjał magiczny
Magia
Urangol:
Wyostrzenie zmysłów
Duchowe wypalenie
Przemiana w kruka
Zagłada
Naurangol:
Ognista strzała
Ognista aura
-
-Do niejakich Progów. Karczma się zwie "Pod Martwym Gryfem". Ubolewasz nad brakiem kiecki i sękatego kostura co? W tym pancerzu - rzekł wskazując na pierś - nie będziemy tak się rzucać w oczy. Możemy podać się za leśniczych albo łowców. Moja kusza również to może wyjaśnić. Taka drobna przykrywka. W dodatku mamy nieco inną skórę, więc jakby ktoś miał wątpliwości co do dziwactw strzelania do zwierząt z takiej kuszy mam całkiem przyzwoite wyjaśnienia.
-
- Tylko nie kiecki, jasne? - stwierdził z uśmiechem. - No dobra, ty masz kuszę, ale jaki ze mnie myśliwy, jak ja nawet łuku nie mam, a tylko miecz, w dodatku srebrny? - zapytał.
-
-Boimy się wilkołaków i wampirów? Poza tym ty możesz być majstrem od pułapek. Mówiąc o nich zachowuj się jakbyś wyżej srał niż masz zadek. Dobra ruszamy. Musimy się kierować na daleką północ. Z tego co się orientuje to Progi leżą w gminie Kardon. Daleko od moich terenów ale mniej więcej się orientuje. No, pora na nas. Naprzód! - rzucił na zachętę mauren i otulił szyje swoim ciemnoszarym szalem.
-
- Niech ci będzie. Spróbuję - odparł i nakazał kopytnemu ruszyć. W sumie nigdy nie był nigdzie tylko z własnym kuzynem. Może uda im się zacieśnić więzy rodzinne? Porozmawiać? Albo wogóle zignorować ten temat...
-
Zwykle Zeyfar cenił sobie ciszę i spokój ale uznał, że nie wypada milczeć przy rodzinie. Nawet jeśli pochodziła od wuja Baltazara, którego młody mauren osobiście nie lubił.
-Jak ci się układa w Gildii? Od śmierci Mistrza Gordiana nie często tam bywam. Jakieś treningi masz? Nie wyglądasz jakbyś się za specjalnie zmienił, albo zmężniał. - zaśmiał się zabójca.
-
- Bo to, co trenujemy w Gildii jest niewidoczne dla oka - odparł filozoficznym głosem. - Ale jest dobrze. Na mistrza Devristusa narzekać nie można. Jak może zauważyłeś na festynie, awansowałem. Jestem już, a może dopiero, magiem. Po trzech latach od wstąpienia na tą ścieżkę. Kto wie, ile jeszcze czasu minie, nim zostanę arcymagiem lub mistrzem. Ostatnio zyskaliśmy wielu nowych członków, jednak zniknął gdzieś Zeleris. A co u ciebie?
-
-Ta biała
kiecka szata to oznaka nowej pozycji? Ciekawie. Nigdy nie zwracałem głębszej uwagi na waszą hierarchię. - odpowiedział na pierwsze pytania. -Co u mnie pytasz? Chyba nic nadzwyczajnego. Od kiedy jestem przywódcą Krwawych Kruków zmieniłem parę rzeczy. Minus jest taki, że rzadko wychodzę z zamku. Mój miecz chyba od dobrych kilku miesięcy nie tknął nikogo. Sprawnie działają tylko dlatego, że jestem dość uparty jeśli chodzi o dbałość przy sprzęcie. Nie potrafię zostawić tego nienaoliwionego czy nienaostrzonego. Tak w ogóle to czemu opuściłeś Isghar i wuja Baltazara? Ja byłem najmłodszy, więc jeszcze mogłem uciec ojcu, w końcu miał braci do pomocy przy interesie. A co z tobą?
-
- To nie jest trudne do zapamiętania. Nowicjusze mają szare szaty i drewniane kostury bez kryształów, podobnież adepci. Mag dostaje już szatę w kolorze pasującym do jego szkoły oraz kryształ o tej samej barwie. Arcymag zamienia drewniany kostur na srebrny - wytłumaczył pokrótce kuzynowi, jednak po następnym pytaniu na jego twarzy pojawił się grymas. - Musiałeś pomylić moją historię z jakimś innym kuzynem. Mój ojciec, Karal, wraz z matką wyruszyli w podróż i osiedlili się na wyspie nieopodal Varantu. Tam się urodziłem i wychowałem. Oprócz ciebie nie znam nikogo z dalszej rodziny. Opieram się tylko na tym, o czym mi powiedziałeś - mówił, podczas gdy coraz bardziej zbliżali się do bram miasta...
-
-Widać pamięć mi już siada. Faktycznie wuj Baltazar był z innej strony...Nie często rozmawiam o rodzinie, więc zdarza mi się zapomnieć. Poza tym mamy tyle gałęzi... Dwójka maurenów jechała spokojnie od północnej bramy Efehidonu. Kierowali się w stronę widocznej przerwy między dwoma pasmami gór. Bardziej z prawej był masyw Nagaz, który Zeyfar już dobrze znał, natomiast ten z lewej należał do hrabstwa Revar i zabójca jakoś nigdy nie słyszał jego nazwy.
-
//I pewnie nie prędko usłyszy, bo nie wiem gdzie to można znaleźć.
//Dobra. Czas więc na kilka informacji. //Marant v.3 ma na celu nauczenie graczy stylu gry podobnego do Marantu v.1. Czyli:- gracz pisze co robi, co myśli, co zamierza itp.- im większa aktywność gracza, tym szybciej toczy się akcja- gracz może dowolnie obcować z otoczeniem i używać interaktywnych przedmiotów (tzn, jeśli Opiekun doprowadzi was do domu i do niego wejdziecie to oczywistym jest, że są tam skrzynie, szafy, kredensy, stoły, krzesła itp) chyba, że Opiekun zaznaczy inaczej- gracz nie może wymyślać przedmiotów ważnych lub interakcyjnych na wyprawie (jeśli gracz otwiera skrzynie/szafę, nie może wpisać sobie tam jakiś wymyślonych rzeczy, np. miecza/zbroi itp)- gracz walczy z potworami/przeciwnikami kiedy otrzyma ich statystyki (jeśli nie dostaje statystyk musi wybrać, albo obchodzi przeciwnika/zwierze unikając go, albo próbuje się dogadać (ze zwierzakiem też można), albo atakuje (wtedy otrzymuje statystki).
- gracz musi używać narządu jakim jest mózg (Marant to nie strzelanka która polega na klikaniu PPM, Marant wymaga umiejętności ocenienia sytuacji i wyciągnięcia odpowiednich wniosków, przemyśleń itp)
- to Opiekun pisze o napotykanych po drodze lokacjach/NPC's/przeszkodach/przeciwnikach
- na moich wyprawach możecie używać '//' do zadawania pytań odnośnie kluczowych momentów rozgrywki, czy komunikacji między sobą (np. powiadomień o chwilowej nieobecności itp)
- jako, że jesteście graczami z dużym stażem, możecie zabijać bez mojej akceptacji (nie czekacie aż zatwierdzę każdy atak).
//Zapowiada się przepiękny dzień. Na trakcie co jakiś czas toczą się wehikuły kupców. Nie ma nawet najmniejszych zagrożeń. Zapowiada się, że dotrzecie na miejsce bardzo szybko (czyli kiedy sami uznacie za stosowne).
-
Zeyfar dalej wertował temat rodziny. Rozmowa czasem była przeplatana jakimiś żartami i kolejnymi pytaniami o organizację. Mauren czuł się wyśmienicie. Pogoda dopisywała, było spokojnie, a on mógł sobie jechać i gawędzić. W końcu jakaś odmiana po dniach spędzonych przy biurku. Kuzyni dotarli na miejsce, gdy już zmierzchało. Progi były nieco większą miejscowością niż Navarre się spodziewał. Wjechał spokojnie do wsi rozglądając się za szyldem z wypisaną nazwą "Pod Martwym Gryfem". Swoja drogą ciekawa nazwa. Zabójca już wiedział od czego zacznie rozmowę. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu znalazł gospodę.
-To zdaje się tutaj kuzynku. Zostawmy gdzieś obok konie i chodźmy. Syn pustyni zeskoczył zwinnym ruchem z siodła i zaczął się rozglądać za jakąś stajnią, bądź ewentualnym bezpiecznym miejscem na uwiązanie wierzchowca.
-
Zauważyłeś okazały gmach zajazdu. Karczma jak zauważyłeś miała przejście na tyły, gdzie obok spichlerza, komórki na zapasy, chlewika dla świń, zagonu dla ptactwa miała pod dość dużą wiatą miejsce na konie i wozy, pilnowane przez staruszka z laską.
-
Zeyfar zaprowadził swojego konia do pomieszczenia. Podszedł do staruszka i się przywitał.
-Witajcie panie. Zaopiekujecie się tutaj moim koniem? To wierny zwierz, więc chciałbym żeby miał dobrze. A to dla pana. - powiedział i wręczył staruszkowi dwie grzywny.
100 - 2 = 98 grzywien
-
- A jasne złociutki, konikom nic się nie stanie - wyseplenił dziadek przez bezzębne dziąsła
-
Mauren kiwnął głową w podzięce i ruszył do karczmy. Wchodząc starał nie czuć się jak obcy, czy zupełnie nowy gość. Dostosował swoje zachowanie tak, aby nie było zbyt pewnie siebie, ale też nie zdradzało pierwszych odwiedzin tego miejsca. Był jeden sposób żeby zaznajomić się z ludźmi. Trunki.
-Witam karczmarzu. Znajdzie się jakieś zimne piwo?
-
- A znajdzie się cosik - rzekł przyjaźnie karczmarz - Siadajcie, już podaję - rzekł i nalał dwa kufle piwa. Podał wam mówiąc
- Widzę coraz więcej maurenów do nas ściąga. Skąd to i dokąd?
-
-A z stolicy nas ciągnie na polowanie. Podobno zwierzyna dobra w tych okolicach. Spróbujemy coś upolować, a potem raczej chwilę wypocząć w Blavic An. Z kolegą nieco natrudziliśmy, aby poznać dobre "łowiska". Ale słyszałem, że te sam pan hrabia Cadacus sobie chwali. Tedy pomyśleliśmy, że wybierzemy się.
-
- Ano przyznać trzeba, że zwierza u nas dostatek. I jeleni i wilków i niedźwiedzi. A jak zapuścić się w głąb lasu, to można i coś gorszego spotkać - rzekł do was. Po chwili usłyszeliście od siedzącego obok mężczyzny słowa
- Albo zarobić guza! - powiedział i zarechotał. Spojrzeliście na niego. Miał na sobie zbroję łączoną ze skórą i futrem zwierza. Był rudy, miał dość bujną czuprynę i kilkudniowy zarost. Karczmarz pokiwał głową
- Ano można zarobić czasem, jak się wejdzie nie tam gdzie trzeba - mówią to spojrzał na Rudego, jakby to on teraz wszedł gdzie nie trzeba. Rudy żachnął się i machnął ręką
-
-Jakiś zbójców macie w lesie panie? Czy ktoś straszy was?
-
- Dawniej było niebezpiecznie - rzekł spokojnie karczmarz - Teraz pan Cadacus zrobił porządek. I niektórzy - spojrzał na Rudego - siedzą jak mysz pod miotłą.
- A i owszem! - odrzekł mu Rudy jakoby nie zauważając spojrzenia karczmarza - Siedzą! Ale nadal mają głos i tu i tam, i nadal mieszają to tu, to tam! - i uśmiechnął się bezczelnie.
-
Mauren zrozumiał sens słów wypowiadanych przez obu mężczyzn.
-A tak poza tym to coś ciekawego się dzieje? Jakieś zabawy, festyny? Bo chyba nic złego nie grozi tym ziemiom poza jakimiś hultajami. W końcu to ziemia pana Cadacusa. - rzekł i popił nieco piwa z kufla. -Wyborne. - dodał strzepując pianę z zarostu.
-
- Każda wieś ma swoje festyny kiedy indziej, coby więcej ludu mogło przybyć. U nas jest pod koniec lata. Poza tym nic ciekawego. Podobno coś się w Wyrębach stanęło. Ale mało co wiem - rzekł posępnie karczmarz
- Ba! Stanęło! Rach-ciach i po wsi! - zawołał Rudy ze stolika obok
-
-Ale jak to tak? Ktoś ją zrównał z ziemią czy co panowie mają na myśli?
-
- A wie się to i owo - rzekł Rudy - I z dobrego źródełka - rzekł i obleśnie się uśmiechną. Po czym przyjął minę mędrca - Bo i koło takich rzeczy przechodzić obojętnie nie można. Bo się ni złamanego grosza nie zarobi! - rzekł i na powrót naszła mu na twarz mina łachudry.
- Ale nie wiem czy to bezpiecznie wam mówić takie rzeczy, zresztą JA nie mogę mówić o takich... interesach - rzekł i obrócił na palcu sygnet z wygrawerowaną literą D.
-
-Ciężkie czasy co kolego? Wiem coś na ten temat. Zwłaszcza jako mauren. Nie każdy chce przyjąć, nawet jeśli porządny z Ciebie łowca. - odparł. -Ciekawy pierścień. Należysz do jakiegoś cechu? Po twoim ubiorze wnosił bym, że sam się trudnisz polowaniem na zwierzęta.
-
- Dla dobrego łowcy zawsze się robota znajdzie. A gdy się umie strzelać z kuszy, łuku albo machać mieczem to tym bardziej- mówił Rudy - A jakby się ktoś czasem trafił co zna się na ślusarce to już w ogóle skarb! A pierścień 'rodzinny', że tak powiem.
-
-Czym to człowiek się w życiu nie parał żeby przeżyć. Znaczy pan dość rodzinny. U nas w Isghar to się chwali wyjątkowo. Rodzinna to jedna z większych wartości. Prawda Dart? - trącił towarzysza kuflem i się uśmiechnął/ Zeyfar udał naiwnego i miłego, bo takiemu łatwiej szło się czegoś dowiedzieć niż jakby się wywyższał inteligencja czy informacjami. Liczył, że mężczyzna uzna go za niegroźnego i powie coś więcej.
-
- Waćpan na pustyni chowany? - wyszczerzył się Rudy - No widzę, żeście oba Maureny, ale wszak teraz się narobiło tu trochę ciemnoskórych. Ale jak na pustyni waćpan chowany, to i pewnie asasynów znasz pan? Co? Na pustyni trzeba umieć sobie radzić... Taaak... Trzeba czasem zabierać tym co mają więcej, żeby przeżyć. Ale pomagać tym co silniejsi i do nich przystać. No zupełnie jak tu! Hahahah...
-
-Ano na pustyni. Ale dobra kilka lat temu opuściłem ojczyznę, żeby nieco pozwiedzać. Człowiek myślał, że łatwiej będzie niż u siebie. A tu odwrotnie. Czasem miałem wrażenie, że jeszcze gorzej. - odpowiedział grzecznie i się zaśmiał. Pociągnąwszy kolejny łyk zaczął dalej mówić. -Asasyni? Toć to tylko legendy, nawet u nas. Mityczni zabójcy mieszkający w opuszczonych górach i swojej warowni. Jak ona była? Alamut chyba. bajki dla dorosłych. No chyba, że pan wierzy w ich istnienie.
-
- Ano wierzę. Po i sam żyłem kiedyś na Marancie, znałem i kumałem się z ludem pustyni Ohsi, nie raz wyskoczyło się to tu to tam na jakąś akcję. Miło było... - rzekł do wspomnień.
-
-A to interesujące. Może opowie pan coś więcej na ten temat? Lubię posłuchać historii innych ludzi na temat rodzinnych stron.
-
- Toć mówię, że byłem śród nich. To było życie. Młodość, wolność, ucieczki przed prawem, nocne harce. Ahh taak... No ale i tu nie próżnujemy! - uśmiechnął się szelmowsko
-
-Zatem czasem powracamy do dawnych lat? Ja jeszcze nieco za młody by powracać do czegokolwiek. - odpowiedział. W tym momencie Zeyfar utwierdził się, że słyszał w słowach karczmarza my. -Jest tu więcej ludzi, którzy należeli lub współpracowali z Klanem Ohsi? - spytał nieco ciszej, tak aby usłyszeli go jedynie dwaj mężczyźni i Darlenit.
-
//Pomyliłem kolory ;D Zdarza się :P
- A wam nie ciąży prawo i obowiązki? Nie chcielibyście się wyrwać z tych okowów? Zasmakować życia prawdziwych mężczyzn?!
-
-My wolni ludzie, więc nie specjalnie ciążą. Ale mówią ludzie, żeby zawsze próbować w życiu nowych rzeczy, bo za krótkie jest. Masz jakąś konkretną propozycję panie?
-
- Nie chcielibyście zaznać lżejszego życia? Polatać z kompanami po wsiach, po karczmach. Poszaleć, powywijać, tu komuś dać w mordę, tu kogoś odciążyć z sakiewki? - spytał Rudy - Nie ma w tym żadnego podstępu! Po prostu potrzeba nam dobrych ludzi!
-
-Zastanowimy się jeszcze. Zeyfar udał że szepcze coś na ucho Darlenitowi, a potem wrócił do rozmowy. -Martwimy się z kolegą, że jeśli będziemy latać w tych okolicach to i w końcu nas coś dopadnie jak na tych Wyrębach, o których panowie wspominali.
-
- Dlatego proponuję wam abyście nie byli płotkami jak ci wieśniacy z Wyrębów, co to dali się zrobić w balona, ale żebyście byli szczupakami, tak jak my!
-
-Więc oni też wchodzili w jakieś interesy? Bo wiedzą panowie, nie lubię jakoś znikać bez śladu, czy słowa samemu o tym nie wiedząc.
-
- Oni byli towarem w interesach. Jeśli zostaniecie na szklaku bez niczyjej pomocy... bez NASZEJ pomocy, to też kiedyś możecie stać się towarem w interesach. Dla tego przykładu.... Mam tu ziomków, są w lesie, obozują... Na mój sygnał mieli zaatakować kogoś na szlaku, myślałem o was, alem teraz wiem, żeście równe chłopy. To myślę was zaprowadzić do naszej 'rodzinki', co wy na to?
-
-A jakiś dochód na samym początku jest, czy jak to mówią trzeba zainwestować?
-
- Jedyne co dajesz to zaangażowanie. Tyle. Jak w każdej rodzinie - rzekł i uśmiechnął się.
-
-To zdaje się, że macie nowych braci. - uśmiechnął się Zeyfar. Po chwili dopił piwo i zapytał o jedną ważną rzecz. -A z głową rodziny będzie można porozmawiać? Jeśli ktoś tu miał więcej informacji na temat Wyrębów to na pewno herszt.
-
- A pewno! - zawołał - Jak kilka osób powie o was dobre słowo to i do samego 'ojca' będzie można pójść. A tak w ogóle, to Doza jestem!
-
-Mi ludzie mówią Merkur, a to mój towarzysz Dart. Miło nam Doza. Kiedy będzie można gdzieś wyruszyć? Mieliśmy zamiar nieco zapolować w tutejszych lasach, ale skoro kroi się lepszy interes. Opowiadajcie zatem coś więcej. Warto poznać jakieś plany, czy co żeby się wkręcić odrobinę. Jedyne co ostatnio robiliśmy to patroszyliśmy zwierzęta i zastawiali pułapki.
-
- U nas poczujecie prawdziwe życie! I będzie można jakiś rajd zrobić na karawanę a i może poszaleć po karczmach! Ha! Nie pożałujecie, o swoich troszczymy się nieźle! To jak, zaprowadzić Cię Merkur i Ciebie Dart do naszego domku?
-
-Można się przejść. Mam tylko nadzieję, że ta współpraca będzie owocna. A w którą to stronę będzie jeśli można wiedzieć?
-
- Za lasem będziemy musieli wjechać do wąwozu, jeden z jarów prowadzi do Groty. To jak, możemy jechać?
-
-Na koniach trzeba? No niech będzie. Ruszamy. Zeyfar nie miał powodów by nie wierzyć człowiekowi, jednak w razie czego mężczyzna nie miał pojęcia, że ma do czynienia z zawodowym zabójcą i magiem. Sam efekt zaskoczenia dawałby przewagę maurenom. Zeyfar ruszył za przewodnikiem nie zmniejszając swojej ostrożności, ale jednocześnie nie dając po sobie niczego poznać.
-
Przejeżdżaliście przez ożywiony wiosną las. Buczały owady, głównie pszczoły, uwijały się małe ptaszki, w trawach czmychały przed wami jaszczurki. Skręciliście w wąską i zarośniętą ścieżkę. Po kilkunastu metrach zauważyliście w lesie wpity w ziemie palik, a na nim nasadzoną i zgniłą głowę kozła
- Eh.. Pogański kraj, pogańskie obyczaje - rzekł prowadzący Doza. Droga prowadziła w stronę małej i zarośniętej przełęczy.
-
Zeyfar starał się zapamiętać drogę, którą jechali. Tak na wszelki wypadek. Zawsze lubił się ubezpieczać. Lepiej dmuchać na zimne.
-
Po kilku godzinach jazdy dojechaliście w końcu do upragnionej kotliny, gdzie pod skałą, w grocie mieścił się obóz.
//To inny obóz niż na zadaniu Anva i Dioma.
- W tamtym domku siedzi Rączka. To najbardziej zaufany człowiek Serja. Serj to nasz herszt. Ale do niego niebezpiecznie iść, jeśli Rączka nie da mu o was dobrego słowa. Ja wracam na swój posterunek. Bywajcie!
(http://gfx.gexe.pl/upl/7/2010/5/25103429.jpg)
-
-No to co, idziemy? - rzucił retorycznie do swojego towarzysza. Skierowali się wprost do wskazanego domostwa. Zeyfar szedł pierwszy. Spokojnie przekroczył próg domostwa i wszedł do środka. Rozejrzał się wokół szukając niejakiej Rączki.
-
Rączka był szczupły. Stał i czytał jakąś księgę. Księga byłą stara, strony były zrobione z drewna z wypalonymi na nich napisami, związane rzemieniami i okuta w żelazne ramy. Kiedy weszliście odłożył księgę zakrywając ją płótnem
- A Wy to kto? Nie znam was. Czego chcecie?
-
-Przysłał nas tu Doza. Wspominał coś o wolności, możliwości zarobku i paru inny takich rzeczach. Ja jestem Merkur, a to mój przyjaciel Dart. Mieliśmy zamiar nieco popolować w lasach, ale spotkaliśmy twojego podopiecznego w karczmie "Pod Martwym Gryfem". Uznał, że jesteśmy warci swego i że moglibyśmy jakoś wam pomóc.
-
- Jeśli przyczynicie się obozowi, to i sobie powiększycie sakiewkę. Z nami nie utoniecie w światowym górnie... - rzekł. Wtedy do domostwa wkroczyło kolejnych dwóch ludzi. Mieli w rękach starą kamienną płytę
- Dzisiaj to odkopano. Mieliśmy to zanieść do Magazynu, ale podobno sam tego chciałeś - powiedział jeden z nowo-przybyłych
- Tak. Coś się dzieje ostatnio, giną gdzieś rzeczy z Magazynu. Nie mogę zlokalizować wycieku... Właśnie - spojrzał na was i ponownie na bandytów, którzy przed chwilą tu weszli - Wy wyjdźcie, idźcie pilnować wykopalisk. A wy - spojrzał na was kiedy tamci wyszli - Chcecie zarobić i zasłynąć w obozie? To słuchajcie. Jesteście tu nowi. Możecie wiecęcej niż ja, tutaj wszyscy się znają, was nikt nie zna, możecie dla mnie pracować. Pochodźcie po obozie, popytajcie ludzi. Pewnikiem będą mieli wam coś do powiedzenia i do zrobienia. Przy okazji nadstawiajcie uszu czy może ktoś czegoś nie powie o Magazynie, dobra?
-
-Niech i tak będzie. W takim razie się odmeldowujemy. Nie trudno było się domyśleć co ci ludzie robią. ÂŁowcy artefaktów. Odkopywali stare ruiny i temu podobne rzeczy w poszukiwaniu kosztowności, lub zwyczajnych rzeczy sprzed paru set lat, które potem sprzedawali za nadzwyczajne sumy. Zeyfar osobiście uważał ich za odmianę ludzi, który zwał "łupieżcami grobów". Nie podobało mu się to, ale na razie nie mógł wiele zrobić. Wyszedł i skierował się niżej do obozu.
-
//Piszesz w liczbie pojedynczej. Póki twój kompan nie będzie opisywał pisz w liczbie mnogiej.
//Jest skończona liczba postaci, które możecie odwiedzić. Możecie, bo nie musicie odnajdywać ich wszystkich.
//Szukając, napiszcie posta, że chodzicie po obozie. Dam wam po każdym takim poście dwie osoby, do których można podejść i z którymi można porozmawiać.
-
Skierowali się do najbliższej "chatki", która pojawiła im się przed oczami.
-Witam? - spytał niepewny czyjejś obecności zabójca.
-
- Czego? - zawołał barczysty mężczyzna wychodząc z chatynki - Czego chcecie?
-
-Chcieliśmy się nieco dowiedzieć i być może ci pomóc... - odparł Zeyfar z szelmowskim uśmieszkiem.
-
- Nowi w obozie, co? Widać to po was od razu. Po samym 'witaj'. Jestem Wilk. Tutejszy myśliwy. Dbam o to, aby nie zwierzyna nie podeszła zbyt blisko obozu. Ostatnio ponoć kręci się kilka wilczków niedaleko obozu. Widzicie ten duży kanciasty budynek? To magazyn. Zbieramy tam łupy z rozbojów czy ostatnio jakieś bezużyteczne starocie z wykopalisk. Moris, tamtejszy strażnik, mówił, że słyszał wycie wilków. Chcecie, to proszę bardzo. Wyręczcie mnie w tym, a Rączka usłyszy o was dobre słowo. Zawsze to bliżej złota niźli dalej!
-
-Zgoda. Maureni po chwili byli u niejakiego Morisa. -Podobno słyszałeś wilki w pobliżu. Rozumiem że masz z nimi jakiś problem, co?
-
Kiedy do niego podchodziliście Moris zbladł, a pot wystąpił mu na czoło. Był wyraźnie przestraszony. Jednakże kiedy powiedzieliście o co chodzi odetchnął z ulgą.
- A tak... Uff.. To tak, dwa dni temu kiedy stałem tu na straży, to tam, na tamtej skale, gdzie rośnie tych kilka drzew widziałem kilka wilków. Wyły niemiłosiernie do księżyca. Nie mogłem zostawić posterunku! Z resztą od takich rzeczy jest Wilk. Hmmm... Ale się złożyło. Wilk ma nas chronić przed wilkami!
-
-Ironia nie? Posłuchaj, my ci pomożemy z tymi wilkami, a ty oszczędzisz sobie nieco wstydu przed Wilkiem i resztą. W zamian powiesz parę dobrych słów jakbyś spotkał Rączkę? To co umowa stoi? Zeyfar miał nadzieję na okazję do polepszenia sobie jeszcze bardziej reputacji przy okazji zadania. Moris nie musiał wiedzieć, że Wilk i tak ich przysyła.
-
- A jasne jasne, powiem mu, żeście mi pomogli przy chronieniu Magazynu!
-
-No i to rozumiem. Zaraz się rozejrzymy za tymi wilkami. Jak powiedzieli, tak zrobili. Dwóch maurenów skierowało swe kroki w stronę wskazanej skały. Zaczęli wypatrywać odpowiedniego miejsca.
//: Ta skała jest mała? Tam wspiąć się trzeba czy wejść jakoś lasem od tyłu i pod górę?
-
Miejscem gdzie miały być wilki okazała się duża i porośnięta drzewami półka skalna. Między drzewami leżał zabity i rozszarpany jeleń. Wasze oko dostrzegło ruch pomiędzy drzewami. W odległości jakiś 25 metrów łazi sobie powoli piątka wilków.
5x Wilk (http://nockruka.gram.pl/marant/index.php/Wilk)
-
Gdy tylko mauren zobaczył wilki ściągnął z swoich pleców kuszę. Naciągnął broń najmocniej jak się dało, załadował ją, wymierzył w dwa wilki stojące blisko siebie i nacisnął języczek spustu. Bełt pomknął z niesamowitą siłą. Bełt przeszył pierwszego wilka i wylatując przez jego ciało wbił się w drugiego. Zeyfar doskoczył do drugiego ranionego przeciwnika, po czym wziął zamach. Tnąc zza ramienia mieczem prosto przez pysk pozbawił żywota kolejne zwierzę. Bestie połapały się już o co chodzi, więc zaczęły atakować. Zabójca musiał uskoczyć kilka razy, wymijając kłapiące zębami paszcze. Navarre złapał wolną ręką za runę przy pasie. Wyciągnął runę ognia. -Heshar! Wypowiedział chowając na chwilę miecz. W momencie uformowaniu kulki ognia, cisnął nią prosto w pysk nacierającego wilka. Zwierzę zawyło przeraźliwie, a on włożył z powrotem runę i błyskawicznym ruchem uderzył wilka dłonią. Warto pewnie wspomnieć, że w czasie uderzenia uruchomił Ukryte Ostrze. niewielka, poręczna klinga wbiła się w pysk wilka. Trzeci napastnik padł martwy. Kolejny ruch natychmiast schował ostrze do karwasza. Mauren znów sięgnął po miecz. Wilk wykonał spory skok rzucając się. Zeyfar uskoczył w bok, o mało nie trafiając na paszcze sąsiada. Sytuacja była podbramkowa.
Bardzo potężny strzał, Walka bronią sieczną
-
//Chyba nie zapoznałeś się ze statystykami przeciwnika. Wilk ma bonus, podczas walki z nim to on zadaje pierwszy cios. Jest też dużo szybszy od człowieka. W stadzie każdy wilk atakuje niezależnie od innych. Nie ustawiają się w kolejce aby zaatakować, tylko próbują ugryźć od razu. Strzał z kuszy i ranienie obu wilków był dobrze rozegrany. Sęk w tym, że potem walczyłeś z dwoma wilkami. A to co opisałeś było dość nielogiczne. Zastanówmy się. Mamy trzy zdrowe wilki i jednego postrzelonego. Można było dodać, że w nogę, przez co jest na jakiś czas wyeliminowany. Walczysz z trzema wilkami używając w tym czasie runy magicznej. Jest to dość ryzykowne. Wilki nie będą czekać aż zaklęcie wytworzy kulę ognia i nie będą chciały pozwolić sobie na trafienie go ogniem. Co więcej, podpalone zwierze nie zachowuje się jak automat i nie wykonuje cały czas akcji "Atakuj", "Atakuj", "Atakuj", tylko wpada w dość dużą panikę. Wyobraź sobie, walczy dwóch rycerzy, nagle jeden staje w płomieniach, to nie walczy już z rywalem tylko przerażony lata jak oszalały. Tak samo z wilkiem. Użyłeś runy i poprawiłeś ukrytym ostrzem. W tym czasie pozostałe wilki siedzą w rzędzie i żrą popcorn? Albo lepiej, pozostałe oceniają...
(http://4.s.dziennik.pl/pliki/2306000/2306118-beata-tyszkiewicz-643-482.jpg)
Chyba uwidoczniłem rzeczy które mi się osobiście nie podobały. Nie wiem jak podchodzić do tego będą inni GMowie.
Nie zapisałeś licznika.
Zabiłeś, bo uznajmy, że zabiłeś te trzy wilki. Zostają jeszcze dwa. Gdy odskoczyłeś w bok przed jednym wilkiem drugi złapał za nogę. Nie złapał mocno, ale wystarczyło, by rozerwać Ci skórę i przeorać kłem mięsień. Krwawisz. W dodatku wilki otoczyły Cię z obu stron.
2/5
Nie wiesz co z Twoim kompanem?
-
//Ja wiem, co z jego kompanem. Wróciłem, jestem zwarty i gotowy. W sumie to przepraszam za nieobecność, bo chociaż miałem możliwości, to niestety czasu zabrakło.
Zeyfar byłby w sporych tarapatach, gdyby był sam. Na szczęście był z nim Darlenit, który do tej pory raczej mało mówił, czy działał. Wolał zostawić niektóre sprawy w ręce kuzyna, uznając go za bardziej obeznanego i doświadczonego w takich sytuacjach. W walce musiał jednak działać. Wyciągnął swój srebrny miecz. Ostrze zabłysło pod wpływem słońca. Wilki skupiły się na Zeyfarze, co dało magowi dobre warunki do ataku. Złapał swą broń pewniej i skupił się na szyi wilka, który gryzł towarzysza. Nie sam jej środek, a nieco niżej, aby przeciąć ważne organy, nie siłując się z przebiciem kręgosłupa. Pchnięcie wykończył przyciągnięciem miecza spowrotem do siebie, ponownie tnąc szyję wilka. Zwolnił on uścisk i po chwili padł bez życia. Zaalarmowało to drugiego osobnika, który szykował się do skoku, zapewne chcąc powalić maurena. Darlenit jednak sprawnie odsunął się w bok i obrócił całe ciało, nadając mieczowi spory pęd i potężnie raniąc zwierzę w łapę po skosie. Zaskomlało, jednak nie poddało się. Wilk ruszył do kolejnego ataku, tym razem próbując ugryźć, lecz maurenowi szybki unik przed kulejącym psowatym nie sprawiał trudności. Dało to szansę do kolejnego ataku, pchnięcia prosto w bok. Mając chwilę, mauren przyszykował się odpowiednio, nabierając mocy. Gdy ostrze weszło gładko w ciało, zostało dodatkowo przekręcone, zadając większe obrażenia. Po wyciągnięciu gładko miecza, walka była praktycznie zakończona. Darlenitowi pozostało tylko krótkie cięcie po szyi, które dobiło drapieżnika. Odrzucił miecz na bok i podbiegł do kuzyna.
Ugryzł cię. Dajesz radę? Dojdziemy do obozu? To niedaleko. Chyba, że wolisz abym wezwał pomoc do ciebie... - mówił prędko.
-
-Nie trzeba. Rok temu walczyłem na tyłach armii z grotem w nodze i rozerwanym mięśniem. Zeyfar wyciągnął trochę bandaży, nieco czystego alkoholu oraz wody i wziął się do roboty. Na początku przemył ranę wodą, żeby pozbyć się krwi, potem polał niewielką ilością alkoholu żeby zapobiec jakieś możliwości zakażenia z śliny zwierzęcia. Na końcu zabandażował wszystko porządnie, ale nie zbyt ciasno żeby odciąć dopływ krwi. -Powinno dać radę. Zapomniałem już że zwierzęta nie raz bywają niebezpieczniejsze od ludzi. Mój błąd. Wracajmy do Morisa.
-
Dasz radę iść? Czy ci pomóc? - pytał z troską. Kontuzja może skutecznie pokrzyżować ich plany. - Może mają tam jakiegoś
Cronosa maga, który mógłby uleczyć tą ranę - stwierdził, czekając na reakcję Zeyfara.
-
-Iść dam radę, ale o wygibasach trudno mówić. Trzeba by własnie zapytać o maga, czy miksturę. Sama ona z czasem by mi pomogła. Ty przy sobie nie nosisz takich mikstur co? Ach nieważne, po prostu chodźmy.
-
- Próbowałem kiedyś taką miksturkę zakupić, jednak pomimo niskich kosztów produkcji jest cholernie droga. Skąpstwo tych magów sięga granic - mówił, starając się być przekonującym. Wgrywał się w rolę. A kto wie? Może ktoś ich podglądał? W sumie, z tego samego powodu Dart nie korzystał z magii a samego miecza. Razem z Zeyfarem/Merkurem ruszyli w stronę Morisa. Gdy dotarli, mag rzekł:
- Wilki pokonane, jednak mamy rannego. Rana jest obandażowana, jednak przydało by się leczenie magią lub miksturką. Nie macie tu kiego czarodzieja? Hm? - zapytał, rozglądając się teatralnie po obozie. Szukał wzrokiem jakiejś cechy, która dała by mu lepszy wgląd w sytuację w jakiej są. Może jakieś symbole w otoczeniu? Sygnety czy naszyjniki podobne u różnych postaci? Charakterystyczne znaki? Cokolwiek.
-
//Pofarciło wam się z tym magiem
Moris popatrzył na was, na rannego Merkura i powiedział
- Jest tu Czarodziej... Ale nie dostaniecie się do niego od tak. To osobista ochrona szefa i nie rusza się od niego nawet na krok. Jeśli zależy wam na dostaniu się do Czarodzieja, to musicie szybko zasłynąć w obozie, aby was wpuszczono do szefa.
-
//: Zefciu zawsze ma farta :P
-Więc chyba pamiętasz naszą umowę? Załatwiliśmy twój problem. My wywiązaliśmy się z umowy. Ty mam nadzieję też to zrobisz.
-
- Jasne. Jak tylko spotkam Rączkę to powiem mu o was dobre słowo.
-
-Dzięki. Tymczasem idziemy się jeszcze rozejrzeć po obozie. Mauren znów ruszył lekko kuśtykając. Przypomniał sobie, że warto było i samemu Wilkowi wspomnieć o pomocy Morisowi. -Chodź do naszego pracodawcy Dart. Po chwili Zeyfar znalazł się koło chatki Wilka. Wypatrzył mężczyznę znów dłubiącego coś w drewnie. -Jesteśmy z powrotem. Już nie musisz się martwić wezwaniami Morisa, ani jakimiś wilkami.
-
- No to super! - zawołał Wilk - Postaram się, aby doszło do uszu kogo trzeba, żeście się spisali zacnie!
-
-No i o to chodziło. My tymczasem pokręcimy się jeszcze nieco po obozie. I dwójka ruszyła dalej po obozie szukając następnego "potrzebującego". Mijali kolejne chatki i stanowiska przyglądając się wszystkiemu z ciekawością.
-
- Psssyt! Psssyt! - usłyszeliście z jednego z domków - Choodźcie tu na chwilę!
-
Zeyfar skierował się za dziwnym znakiem i głosem pochodzącym z pobliskiego domku. Zajrzał do środka rozglądając się za jakąś osobą.
-
W pomieszczeniu siedział facet. Mia dość wąską twarz i rozbiegane czarne oczka.
- Nowi w obozie co? Chcecie może zarobić coś ekstra? - spytał cicho
-
-Bardziej niż na złocie zależy nam na opinii u Rączki i szefa. Ale co mielibyśmy zrobić skoro już o tym mowa?
-
- Aaa jeśli taaak, tooo chyba niccc... Nie było tematu... - zauważyliście, że bandycie nie specjalnie zależy na tym, aby rączka się czegoś dowiedział. Wszak proponował wam zarobek 'ekstra'
-
-Jeśli nie chcesz się podzielić tym z nami, to może Rączka będzie chętny dowiedzieć się nieco na ten temat. Przecież to dobry interes, prawda? A każdy chce sobie zarobić, nawet on. No chyba, że to jakiś problem wytłumaczyć jemu o co chodzi?
-
- Nie chcecie rozmawiać, to won mi stąd... - rzekł i wrócił do strugania nożem patyka. Oj za gwałtownie Zeyfarku, za szybko. Czułeś się głupio, że jako przywódca szajki morderców nie wyciągnąłeś informacji, tylko nastraszyłeś biedaka.
-
Mauren nie miał ochoty dłużej droczyć się z strachliwym bandytą. Udał się dalej, zapamiętując jednak, że ten tutaj coś kombinował. Być może potem takie informację mu się przydadzą.
-
//Możliwe jest, że Darlenit nie wszedł do tego domku i dla niego akcja nie jest zamknięta.
Zauważyłeś kucharza. Raczej bandytę o dość tęgim brzuszku i gotującego w wielkim kotle całkiem ładnie pachnącą strawę.
-
-Przyjemnie pachnie towarzyszu. Co tam smacznego gotujecie? - spytał zabójca zaczynając rozmowę
-
- Zupę dla chłopaków. Uczyłem się w mieście na kucharza, ale potem bardziej mnie ciągnęło do przygody, to i zaciągnąłem się tutaj. Ale nie zauważyłem, że brakuje mi grzybów, z polany z przed obozu. Eh.... No i zupa będzie do dupy.
-
-Chętnie dla Ciebie je pozbieram. W końcu też tutaj należę i zjadłoby się coś potem. Z pustym żołądkiem trudno myśleć nad tym jak porozmawiać z szefem... - dodał na końcu jakby licząc na łaskę uczciwego chłopa i to, że sam zaproponuje jakieś wyjście w tej sytuacji.
-
- A no jak się uda, to Rączka nawet będzie zachwalał Twoją robotę! A tak w ogóle to Kabul jestem!
-
-Merkur. - odparł ściskając dłoń. -W jakąś konkretną stronę mam się udać? Trochę sobie nóżkę poturbowałem niedawno i wolałbym żeby to było w miarę blisko. No i najważniejsze pytanie czy mogę się spodziewać nieprzyjemnych niespodzianek?
-
- Za skałą skręć w prawo, dojdziesz do małego lasku leżącego nad urwiskiem. Tam rosną grzyby. Są całe szare, ale bardzo smaczne.
-
-No to lecę. Szkoda czasu i zupy. W odpowiednim sobie i ranionej nodze tempie, ruszył we wskazanym kierunku. Mauren dreptał aż do skały, potem skręcił w prawo jak mu polecono. Z daleka zaczął dostrzegać drzewa tworzące coś co można było nazwać laskiem. Powoli zagłębiał się między chaszcze i rośliny, uważając na to gdzie i jak stąpa.
-
Przed Tobą polana z grzybami. Szare kapelusze rosną tutaj w wielu miejscach. Kiedy zacząłeś je rwać poczułeś zapach dymu.
-
Zeyfar wziął kilka kolejnych grzybów i oddalił się w celu zlokalizowania źródła dziwnego zapachu. Czyżby ktoś był na tyle głupi i podpalił niewielki lasek? Bystre oczy maureny lustrował każdy fragment otoczenia.
-
Najpierw usłyszałeś głos. I to dość krzykliwy
- Ejże, no gdzie on jest!
- Cicho, mówił, że może mieć kłopoty...
- Jak się z nami umawiać chciał to jakoś kłopotów nie było! - ukryty za krzakami widziałeś ognisko i dwie postacie. Jedna siedziała przy ognisku wsparta na rękach z tyłu. Druga nerwowo chodziła. Miała naładowana kuszę w ręku. Widziałeś, że ujawniać się jest bardo ryzykowne.
-
Mauren załadował własną kuszę i czekał aż przybędzie ten, o którym rozmawiała obecna tu dwójka. W międzyczasie myślał kim może być osobnik umawiający się z podejrzanymi typkami w lesie nieopodal obozu. Zeyfar po chwili wpadł kogo mogą oczekiwać. "Roztrzęsiony, rozbiegane oczka, widać że się czegoś bał...". Tak. To bardzo prawdopodobne. Wykorzystując dawno poznane umiejętności zabójca wtopił się niemal w cienie rzucane przez liście na koronach drzew.
Kamuflaż
-
I nie było Cię widać. Rozmowy mężczyzn toczyły się na temat morza i chęci wyrwania się z tego zadupia. Mieli oni kolczyki i tatuaże, buty marynarskie, szerokie spodnie, rozpięte koszule i kubraki ze świecącymi guzami. Mijały kolejne godziny.
-
Zeyfar postanowił zagrać na jedną kartę. Po ubiorze domyślił się już, że byli to piraci. Teraz zbliżył się nieco do obozowiska. Nim ktokolwiek zdążył by zareagować, rzucił się na mężczyznę z kuszą. unieruchomił mu ręce i przyłożył do gardła srebrny sztylet. Kusz pirata poleciała gdzieś obok w krzaki. -Rusz się, ale powiedz chodź słowo głośniej, a zginie twój kolega i ty. Co tu robicie?! - pytał spoglądając złowrogo. W tym momencie odczuwał tez skutki szybkiej akcji w nodze, jednak ignorował lekki ból.
-
//Krępujesz mu ręce, jak? Jedną ręką, bo masz sztylet w drugiej tak? Bezsens.
- Co kurwa! - zaryczał ten leżący na ziemi wiercąc się pod Zeyfarem
- Kim ty kurwo jesteś? - spytał ten siedzący koło ogniska i zaczął podchodzić po kuszę. Nie robił tego ukradkiem, lecz otwarcie. Podniósł kuszę, otrzepał ją z piasku, położył palec na mechanizmie spustowym. Ale opuścił ją w dół i trzymał wzdłuż nogi.
-
-Powiedzmy, że strażnikiem. Co robicie przy obozie tej bandy? Chyba nie zbieracie grzybów w tym lasku co? Lepiej mówcie od razu. Wtedy może jakoś się dogadamy. I grzeczniej proszę. Na potwierdzenie słów docisnął sztylet na tyle, żeby z szyi pociekła kropla krwi. -To jak panowie? Porozmawiamy jak ludzie, czy wciąż będziecie udawać przygłupich?
-
- Spierdalaj ze mnie! Pedał! - ryczał ten pod Tobą
- Jak mamy rozmawiać grzeczniej, jak leżysz na moim kompanie i trzymasz mu sztylet pod brodą? - zdziwił się ten drugi i zrobił minę <huh> po czym usiadł przy ognisku nic sobie nie robiąc z całego zamieszania
- Zabierz go ze mnie! I to już!
- Spokojnie. Przybiegną chłopcy od Rączki, to zaraz ten oberwaniec dostanie po dupie. Nie przybiegną, to zejdzie, bo i jak długo może na Tobie siedzieć?
- Dzięki kur... dzię.. - mówił z ustami w trawie
- A prosze Cię bardzo. Było nie wrzeszczeć jak opętany, nie krzyczeć. Ostrzegałem.
-
-Pracujecie dla Rączki? Skoro tak to czemu kryjecie swoje dupska po lesie? Jeśli dla niego byście wykonywali robotę to raczej nie musielibyście chować swoich gęb w krzakach. Mówcie zatem o co chodzi. Jak mi się znudzi siedzenie, to wy sobie posiedzicie, ale w ziemi.
-
- Zabijesz nas? Słodko. Za godzinę przybędziemy tu znowu. Może w innych ciałach. Ale skóry nie oszczędzisz... A Ty kim niby jesteś, że mamy Ci mówić o takich rzeczach jak to dla kogo pracujemy?
-
-Bo ja sam pracuje dla Rączki. Nie spodobało mi się, że ktoś się kryje po krzakach i czeka tajemniczo na nieznanego jegomościa. - odpowiedział. Zeyfar chwilę się zastanawiał kim są ci "ludzie" Potrafili wrócić z zaświatów? Mieli pomoc nekromanty? Ale kto by trzymał tak nieudolnych ludzi, którzy dają się złapać innym. Marnować na takich materiał do rytuału ożywienia? -Kim więc jesteście i jak to możliwe że byście wrócili tu po śmierci?
-
- Hasło? - powiedział ten przy ognisku i spojrzał na Ciebie. Oczy miał złe i nieprzeniknione. Po chwili ciszy powtórzył - Hasło?
-
-Rączka nie mówił mi nic o żadnym haśle. Ale jeśli nie wierzysz mi to możesz spytać Morisa, Wilka, czy nawet Kabula. A jeśli ty tych imion nie znasz to jednak znaczy, że się nie przetoczyłeś przez tą bandę.
-
- Nie znasz żadnego hasła? A więc nie jesteś z obozu Rączki - rzekł i podniósł na Ciebie kuszę. Wiedziałeś, że nie zdążysz się na niego rzucić, ani wykonać jakiegokolwiek ruchu.
- Wypierdalaj łgarzu pókim dobry! - rzekł mierząc precyzyjnie.
//Cóż, gdyby zabicie gracza było możliwe, już byś był martwy. Kombinuj.
-
-Mam wrażenie, że jeszcze się zobaczymy. I nie będą to miłe chwilę. Mauren wstał i trzymając swoją kuszę odszedł na bok. Wziął porzucone grzyby, po czym wrócił do Kabula. -Twoje grzyby. Powiedz mi Kabul, widziałeś tutaj może jakiś marynarzy albo piratów? Rączka prowadzi interesy z kimś takim?
-
- Srali muszki będzie wiosna - odpowiedzieli piraci. Po powrocie usłyszałeś do Kabula
- Z wieloma. Piratów też tu u nas dostatek. Porozbijali się na nabrzeżach, a nim udało im się stąd wyrwać nastała Mgła. A za grzyby dzięki wielkie, niedługo zupa będzie gotowa.
-
-Muszę zatem pomówić co nieco z Rączką. Zostaw mi potem odrobinę tego specjału. Trudno człowiekowi chodzić o głodnej gębie. Bez zbędnych ceregieli mauren udał się do Rączki. Wszedł do środka, gdzie zastał go przy tym samym stole. -Rączka. Co to za chędożeni piraci, którzy mi grożą w czasie jak pomagałem Kabulowi i pieprzą o jakimś haśle? Czyżbyś nie wspomniał mi o czymś?
-
- A co to ja jestem? Mam przed Tobą otwierać księgi wieczyste? Ty się ciesz, że siedzisz z dupskiem u nas a nie mokniesz w jakimś rowie czekając na jakiegoś samotnego kupca!
-
-Ta dwójka zamierzała robić jakieś dziwne interesy. Nie podobało mi się ich zachowanie. Przez brak hasła nie wierzyli w ani jedno moje słowo. Nie dość, że byli wulgarni to jeszcze mierzyli z kuszy do mnie. Fakt, ja też miałem jedną ale w celach bezpieczeństwa. Ponad to czekali tam na kogoś. Widziałem w obozie takie jednego, co to niepokoił się na samo wspomnienie Ciebie. Musi mieć z nimi coś wspólnego...Co jeśli za twoimi plecami coś sobie przemycają?
-
- Mnie tutaj się wszyscy boją. Chociaż na pierwszy rzut oka tego nie widać. Jedno moje słowo i gościu leży trupem. Także nic dziwnego, że się tak lękają. Ale fakt, w końcu wiele rzeczy znika z magazynu ostatnio. Podejrzewałem strażnika, ale on nie ma tyle charakteru. Więc nie wiem co się dzieje. Twoje przypuszczenia to jak na razie rzucanie słów na wiatr. Przydałby się jakiś dowód.
-
-Trudno będzie coś takiego zdobyć. Mam wrażenie, że każdy kto coś kombinuje ma wiecznie oczy z tyłu głowy. Jednak postaram się udowodnić ci, że coś jest nie tak. Rozumiem też, iż pomimo wszystko nie podzielisz się żadnym hasłem?
-
- W ciągu Twojej nieobecności był tu Wilk. Powiedział, żeś mu pomógł z zagrożeniem dla obozu. To się chwali. Był też jakiś młodzik z listem od Morisa, mówił, że pomogłeś Morisowi z zapewnieniu bezpieczeństwa Magazynu. Ale był też Mirus. Powiedział, że nie można Ci ufać, że możesz okazać się szubrawcom co tylko zaufania chce u nas nabrać a potem w nocy huc! Wbić nóż w plecy i uciec ze złotem. Jak sam widzisz, na razie to za mało, żebym mógł Ci zaufać.
-
//Przepraszam. Odcięli mi neta :[
Gdy Zeyfar odszedł, drugi mauren pozostał przy chacie.
Aj głupi. Od razu chciałby wysoką pozycję w obozie. Co tam masz ciekawego do roboty? Hm? - zapytał z ciekawością
-
- A no to słuchaj. Za obozem są moi znajomkowie. Umówiliśmy się na interes. Ale ja nie za bardzo mogę obóz opuszczać... Słuchaj, jeśli byś mnie wyręczył, odpalę Ci ekstra kasę!
-
Interes? Jakieś szczegóły, które możesz mi podać? - dopytywał się cierpliwie
-
-Mirus? Nawet nie spotkałem nikogo o tym imieniu. Nikt kto chociażby przedstawił się pod tym mianem. Nie przedstawiałem się też nikomu prócz Wilka, Morisa i Kabula. Nie wydaje ci się to choćby odrobinę podejrzane Rączka?
-
//Zeyfar
- Ale ja Mirusa znam. Wilka, Morisa i Kabula też. Nie pomyliłbym ich, nie ja!
//Darlenit
- No więc słuchaj. Za obozem jest dwójka piratów. Partis i Rotte. Są to moi znajomki. Dam Ci dla nich szkatułkę. Umówiłem się z nimi na 2 denary za nią. Jak się spiszesz, to odpalę Ci trochę gorsza i powiem Rączce, żeś się dobrze spisałeś i mi pomogłeś w wielu sprawach, to jak? Zgoda?
-
A jak ci na imię? I czy tamta dwójka nie będzie miała jakichś podejrzeń, czy coś? - pytał dalej, chcąc ubezpieczyć się, jakby co.
-
- Jestem Mirus. A podejrzeń nie będą mieli, kiedy wyjawisz im hasło. A hasło to "czarny łabędź". Zapamiętaj - rzekł i dał Ci szkatułę z żelaznymi okuciami.
-
-Ech...W takim razie jak nic więcej dla mnie nie masz to idę pochodzić po obozie. Mimo wszystko Zeyfar nie zamierzał odpuścić piratom i niejakiemu Mirusowi.
-
Tak więc Dart wziął szkatułę i udał się za obóz, w kierunku wskazanym przez Mirusa, szukając piratów.
-
Po kilkunastu minutach pałętania się między drzewami i krzakami poczułeś zapach dymu. Gdy dość cicho podszedłeś, aby widzieć co się dzieje, zobaczyłeś ognisko, a przy nim siedzących dwóch piratów. Byli ubrani jak każdy pirat. Jeden uśmiechał się paskudnie widząc cierpienie drugiego. Ten drugi natomiast masował obolałe plecy.
-
Zeyfar chodził zaciekawiony po całym obozie szukając strudzonych twarzy, które być może potrzebowały pomocy. Rana na nodze dalej go nieco bolała i gdyby ktoś się przyjrzał widział by, że mauren lekko kuleje.
-
Witajcie! - rzekł mauren, wychodząc zza drzew. - Partis i Rotte, jak mniemam. Przysłał mnie do was Mirus z tą oto przesyłką - powiedział, wskazując na szkatułę.
-
//Zeyfar
Zauważyłeś gości, który z odległości kilkunastu metrów próbował zajrzeć do domku, w którym jeden z bandytów był dość bardzo przestraszony.
//Darlenit
Nie zdążyłeś zrobić cokolwiek osobnicy już mieli w rękach kusze wymierzone w Ciebie
- Hasło? - warknęli
-
Spokojnie, spokojnie panowie. Hasło to "czarny łabędź". Zostawcie, proszę broń. Czemu jesteście aż tak podejrzliwi? - podpytywał nieco zaskoczony ich zachowaniem
-
Zeyfar podszedł do osobnika.
-Hey, co się dzieje? Coś nie tak kolego?
-
- Był tu jeden taki suczy syn, co zamiast hasła zaczął nam skakać po plecach... - wytłumaczył pirat, który stał się ofiarą Zeyfara
- Przezorny zawsze ubezpieczony - rzekł drugi - Ale siadaj kamracie, prawda li to, żeś od Mirusa. Co tam od niego przynosisz za wieści?
-
//Pominąłeś Zeya :)
- Ano. Mirus mnie przysyła. Nie może wyrwać się z obozu, jednak ma interes. Tą oto szkatułkę. Zapewne wiecie, o co chodzi, skoro ustalaliście z nim już cenę. 2 dukaty, jak on twierdzi. I żadnego targowania się ze mną. Ja tylko dostarczam przesyłkę, za którą mam dostać 2 dukaty. Nie mniej. Jeżeli cena wam nie odpowiada, zabieram towar i gadajcie z Mirusem. Jasne? - powiedział pewnym głosem. Ciekawe, dlaczego miał podejrzenia, że piraci chcą lub już tylko chcieli zapłacić nieco mniej.
//Perswazja.
-
//Sorki Zefciu
- Siedaj. Jestem Pakul, rozprowadzam ziele po obozie, ale teraz trapi mnie Mirus... Kutas podkradł mi kilka przedmiotów. To znaczy... Nie mam pewności, ale jak ktoś mi myszkował w chacie, to na pewno on...
//Darlenit
- Jasne jasne, przecież tak się z nim umawialiśmy! Greg się ucieszy... - powiedział i usiadł przy ognisku. Widać nie śpieszyło im się do dokonania transakcji - Siadaj, zjesz może trochę pieczeni? - spytał wskazując nożem na jelonka nad ogniskiem.
-
Nie, nie. Dzięki. Nieco mi się śpieszy. Możemy załatwić tą sprawę szybko i już znikam? - zapytał poddenerwowany ździebko.
-
- ;[ - taką minę właśnie zrobił pirat
-
-Oho, znaczy mam problem z tym samym człowiekiem. I tak już szukam na niego jakiegoś haka, więc pomogę ci. Zobaczę czy rzeczywiście szperał w twoich rzeczach. A wiesz może coś więcej na temat samego Mirusa? na razie wiem tyle, że to jakiś parszywiec i mam pewne podejrzenia co do jego kontaktów z piratami na obrzeżach obozu.
-
No cośty, chłopie. Przykro mi, ale nie mam czasu. Gonią mnie inne ważne zajęcia. Załatwmy to szybko. I więcej pieczeni będzie dla was - odparł, dodając na końcu uśmiech.
//Perswazja?
-
- Powiem Ci coś... Nie znam Cię, więc pewnie jesteś nowy. I już srasz sobie do gniazda? Wiesz co się stanie kiedy Rączka się dowie o Twoich machlojach? Wynoszenie z Magazynu rzeczy bandy to wiązanie sobie stryczka. Nam to obojętne co z Wami będzie, z Tobą i z Mirusem, bo my na tym ani nie zyskujemy ani nie tracimy. No dobra, a teraz możemy przejść do interesów jak chcesz...
-
Zaraz, zaraz, zaraz. Z Magazynu? O tym nic nie wiedziałem. A co rozumiesz przez "my na tym ani nie zyskujemy ani nie tracimy"? To jaki jest sens w tych interesach? - dopytywał zdziwiony. Ktoś go chyba bezczelnie oszukał.
-
- To co składujecie i tak trafi do nas, z tym, że znając was najpierw będziecie chcieli wszystko sami przejrzeć, wyskubać świecidełka, a my dostaniemy okrojony towar, ale nadal będziemy mogli go sprzedać za wysoką cenę, bo Malarz bierze wszystko jak leci. No więc sobie wystaw, że jak jesteś nowy w obozie, to trochę lipa z tym tą handlem, co?
-
//: A co z odpowiedziami dla mnie? :(
-
//Zeyfuś :P
- Do piratów każdy chodzi, znaczy, każdy ten kogo akurat Rączka złapie i każe iść. Piraty to porządne chłopy, ale szubrawcy jak i my! Czasem nie wiadomo czy rzucić się na nich z nożem, czy oni się rzucą! Ha! A Mirus był też kilka razy u nich, Rączka go wysyłał... No to jak możesz, to pomóż mi. Ale wiesz, żadnych burd. Potem byłoby na mnie albo na Ciebie, a na co nam nieprzyjemności? Założę się, że trzyma moje rzeczy w swoim kufrze.
-
Darlenit zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad swoją sytuacją.
Pozwólcie, panowie, że narazie zabiorę szkatułkę i pogadam o niej z Mirusem. Wam i tak się nie śpieszy, a sami twierdzicie, że i tak wszystko w końcu trafi do was. Jak się dobrze sprawy ułożą, to odsprzedam wam ją taniej. Niech stracę. Ale potrzebuję czasu. Nie macie chyba nic przeciwko?
//9 liter. Pierwsza P, ostatnia a.
-
- Poczekaj... Mamy tu coś dla Rączki. Kasę za ostatnią transakcję. Zaniesiesz mu to? Wraz z listami?
-
Tak, nie ma problemu - rzekł, zabierając przesyłki i udając się do Rączki. Szedł szybkim marszem. Nieostrożnie byłoby tak przechadzać się z tym wszystkim. Gdy dotarł do niego rzekł krótko:
Witaj ponownie. Nie przyszkadzam? Mam coś ciekawego...
-
//Do kogo przyszedłeś?
-
Tak, nie ma problemu - rzekł, zabierając przesyłki i udając się do Rączki. Szedł szybkim marszem. Nieostrożnie byłoby tak przechadzać się z tym wszystkim. Gdy dotarł do niego rzekł krótko:
Witaj ponownie. Nie przyszkadzam? Mam coś ciekawego...
-
- Wchodź! Co tam?
-
Tu pieniądze i przesyłki od Partisa i Rotte´a. No i jeszcze to - rzekł, wskazując na szkatułkę. - Zgadnij skąd to jest
-
- Umówione 5 dukatów o i listy.... - rzekł przyjmując i pieniądze i pocztę. Spojrzał potem na szkatułę.
- Skąd to masz? Jak dostałeś się do Magazynu!?
-
Nie ja. Dał mi ją Mirus, abym ją opchnął piratom. On nie powiedział mi wszystkiego, ale oni tak. Czyżby zagadka tajemniczych kradzieży rozwiązana?
-
- To znaczy, że jest w zmowie ze strażnikiem! Niech ich szlag! - warknął Rączka i uderzył pięścią w stół - Cholera jasna! Skocz szybko do strażnika magazynu, byłeś już u niego, podobno pomogliście mu z wilkami. I wywiedz się co ma za udział w tym wszystkim!
-
- Mam grać w otwarte karty? To znaczy powiedzieć strażnikowi, że wiem co robi? Czy może podejść go, nie ujawniając się? W sumie pierwsza opcja jest łatwiejsza w wykonaniu, ale na drugą też mam sposób.
-
- Muszę mieć pewność kto za tym stoi i kto pociąga za sznureczki. Postaraj się podejść go po cichu, wyciągnąć informacje nie ujawniając się, że ja wiem o tych interesach.
-
//Czyli Moris jest w zmowie z Mirusem. Xd
- Możesz mi pożyczyć jeszcze dwa dukaty? Potrzebuję ich jako przykrywki, w przypadku spotkania Mirusa - rzekł Dart, zbierając się do wymarszu. Ciekawe, co porabia jego kuzyn...
-
Rączka spojrzał na Ciebie przenikliwie, ale zgodził się
- Masz 2 dukaty, tylko masz z nimi wrócić!
-
-Nie problemu Pakul. Zobaczę co da się zrobić. Zeyfar odszedł nieco od sprzedawcy ziela i zaczął się rozglądać za kimś, kto mógł być tu w czasie, gdy ktoś okradał jego dom. Bacznie się przyglądał chatkom oraz całej okolicy.
-
//Dostałeś wytyczne o kogo chodzi...
-
//: Nie chciałem iść bezpośrednio do Mirusa :/ co mam podejść i powiedzieć "Hey, okradłeś Pakula sukinkocie, a teraz masz się przyznać!"?
-
Spokojnie. Jestem uczciwym człowiekiem. W miarę. Jakby co, oddam z własnej kieszeni - odparł wychodząc i ruszając do Morisa. Już po chwili był przy strażniku Magazynu.
Witaj ponownie, przyjacielu. Nie masz jakiejś roboty na zbyciu? Pilnie potrzebuję przypływu pieniędzy. Niekoniecznie uczciwie... - przy końcu ściszył głos.
-
Strażnik zbladł, pot znowu wystąpił mu na czoło. Drżące ręce zacisnął na trzonku halabardy.
- Yyy... Ja nie wiem jak Ci pomóc...
//: Nie chciałem iść bezpośrednio do Mirusa :/ co mam podejść i powiedzieć "Hey, okradłeś Pakula sukinkocie, a teraz masz się przyznać!"?
Kombinuj.
//Poznałeś niektórych ludzi w obozie. Cały czas są na swoich miejscach.
Przy chacie Pakula nikt się nie kręci.
-
Oj spokojnie. Nic ci nie zrobię. Czemu tak zbladłeś? Zgrzany jesteś? A może chory? Powinieneś chyba odpocząć nieco. I drżysz! Napewno dobrze się czujesz? Pieniądze odchodzą teraz na drugi plan. Przyjaciel w obozie wydaje się być większą korzyścią. Mogę ci jakoś pomóc?
-
Mauren postanowił się udać do pierwszej osoby, którą tu poznał. Zjawił się u Wilka w kilka chwil.
-Jak się masz Wilk, nie wsparłbyś mnie może jakoś? Chodziło by mi tylko o parę informacji.
-
//Darlenit
- Jaa... yyy... nie, dzięki stary. Sprawa z zwilkami była największym moim problemem.
//Zeyfar
- Co tam stary? W czym mogę Ci pomóc?
-
-Wiesz może coś ciekawego na temat Mirusa? Wyglądał na nieco zaniepokojonego. Siedział i jakby drżał. Boi się czegoś? Może ktoś go nachodzi?
-
Już ci przeszło? No dobra. Wilki były "największym problemem", więc masz jeszcze jakieś inne? - podpytywał, łapiąc za słówka
-
//Zeyfar
- Nie wiem, zawsze chodził samojeden. Z nikim się kumplował zbytnio...
//Darlenit
- Nieee... nieeee... wszystko w porządku - rzekł i głośno przełknął ślinę.
-
-A nie widziałeś przypadkiem, czy ktoś się kręcił ostatnio w pobliżu domu Pakula?
-
- Chaty wszystkich są dość blisko siebie, każdy przechodzi obok innej, ale... hmm... Teraz jak o tym wspomniałeś, to Mirus rzeczywiście kiedyś wychodził od Pakula z jakimś pakunkiem. Myślałem, że się zakolegowali ale chwilę później spotkałem Pakula jak gadał z naszym kucharzem a nie pamiętam by wychodził ze swojej chaty... Hmm...
-
-Mhm. - mruknął. -Tyle mi na razie wystarczy. Dzięki za pomoc Wilku, w razie co jestem do usług. Mauren pożegnał się z towarzyszem i ruszył dalej. Tym razem zamierzał odwiedzić znajomego kucharza. Zajęło mu zaledwie chwilę dotarcie do Kabula. -Hey Kabul, jak tam zupa? - zaczął niezobowiązująco
-
Darlenit zmrużył oczy, wpartując się w paczały Morisa. Chwilę ciszy przerwał słowami:
Czy ty coś przede mną ukrywasz?
-
//Zeyfar
- A świetnie? Chcesz trochę? Nawet Rączka była zachwycony! Ha!
//Darlenit
//Pomyślałeś, że ot tek nie powie Ci o niczym. Chyba, że znałbyś jakieś szczegóły... hmm... hasło?
- Nieee... Nic...
-
-Oczywiście, w między czasie porozmawiamy, dobrze?
-
Kabul wziął miseczkę i nalał w nią zupy. Podał Ci wraz z drewnianą łyżką.
- Jasne! Przy żarciu dobrze pogadać....
-
Zeyfar wziął podaną zupę, usiadł z boku i zaczął jeść. Spróbował kilka łyżeczek, potem zamlaskał i w końcu odezwał się.
-Naprawdę dobre. Sam kiedyś nieco gotowałem dla paru ludzi, ale od tego czasu już trochę minęło. Powiedz mi Kabul, wiesz może coś ciekawego na temat Mirusa? Jak przechodziłem koło niego to nie wydawał się w najlepszym humorze i ogólnie jakby był jakiś wystraszony...nic mu nie dolega?
-
- Mirus to był zawsze odludek. Trafił do nas przypadkiem, nabałaganił, napsocił w pewnej karczmie, ludzi pochlastał, pokradł co mu w ręce wpadło i zwiał. ÂŚcigali go i dościgliby gdyby nie nasza zgraja. Czekaliśmy na transport, ale zrobiliśmy rundkę na nich. Przyjął się do nas. Ponoć to był marynarz kiedyś, pirat znaczy. Ale odkąd Mgła się pojawiła, to już nie miał gdzie hałasować, tedy dołączył do nas.
-
-Zatem dziwny od zawsze. Ciekawe. Zabójca zrobił sobie przerwę i jadł. -A rozmawiałeś ostatnio z Pakulem?
-
- Gadałem z nim dwa dni temu. Byłem u niego po ziele, a o co chodzi?
-
-Ktoś okradł Pakula. Chciałem mu jakoś pomóc, bo skoro siedzimy tu razem to powinniśmy się też trzymać razem. Jeden za wszystkich i tak dalej...
-
Napewno? - dopytywał dalej. - A słyszałeś kiedyś o czarnym łabędziu? - spytał, chwilę po tym, jak wpadł całkowicie samodzielnie na ten świetny pomysł
-
//Zeyfar
- ...wszyscy za jednego? No tak, masz rację. Nie słyszałem o tej kradzieży, ale nie dobrze, że ktoś sra do własnego gniazda.
//Darlenit
Strażnik zamarł. Zwęził oczka, rzucił nimi na prawo i na lewo spoglądając czy nikogo nie ma zbyt bliko
- Możesz powtórzyć?
-
-Tylko idioci tak robią. Sam Pakul podejrzewał nieco właśnie Mirusa. Po tym jak się zachowywał nie dziwiłbym się gdyby coś zwinął mu naprawdę.
-
- Kto go tam wie....
-
-Czyli to wszystko co mniej więcej o nim wiesz? Przy okazji wizyty w lesie natknąłem się na parkę piratów. Chyba kogoś oczekiwali. Rączka też wspominał o zniknięciach z magazynu. Mam niemiłe wrażenie, że to sprawka ich i Mirusa...
-
//Ciekawe, skąd Zey masz takie wrażenie? :P
Powiedziałem "czarny łabądź". Mówi ci to coś? - odparł. Na jego ustach pojawił się uśmiech, ukazujący jego perliste uzębienie.
-
//Zeyfar
- Piraci zawsze się tu kręcą. Rączka sprzedaje im rzeczy z Magazynu. To przez ich łapy trafiają do zleceniodawcy... Tedy nic dziwnego, że tam siedzą. Ale do obozu się nie zbliżają. Tedy rzucasz mocne oskarżenia przeciwko Mirusowi.
//Darlenit
- A! Uff! Ależ mnie przestraszył... Czyli od Mirusa jesteś? Mówiłem mu, że już nigdy więcej do tego nie przystawię ręki! Mi tu dobrze w obozie! Nie chcę, żeby za jego machlojki mi coś się stało...!
-
Mi też się to średnio podoba. Ale złapał mnie, wiesz, pieniądze. Ciebie też zmusza do tego, czy coś innego? Dlaczego nie powiesz szefowi? - pytał dalej
-
- Na początku powiedział, że to wszystko legalne... Potem jak się dowiedziałem, że Rączka szuka tego, kto podwędza z Magazynu rzeczy to się przestraszyłem. Padło na mnie, ale Mirus mnie wtedy wybronił. Mówił, że ze mną rozmawiał, że nic się nie działo, że jestem niewinny i pewnie to ktoś z innej zmiany. Potem mnie szantażował, że jeśli nie przymknę oczu, to powie, że to jednak ja. A ja nie miałem nic na swoją obronę! Dopiero później zacząłem gromadzić jego pocztę od piratów! Ale nadal boję się tego załatwić, bo Mirus to szubrawiec! Pośle mi kosę miedzy żebra i się skończy...
-
Czy chcesz to skończyć? Tu i teraz? Zostałeś oszukany, tak jak i ja. Razem możemy coś wskórać. Mamy dowody. Ja sam nic nie mogę zrobić. Potrzebuję twojej pomocy. I kłopoty się skończą.
-
- No dobra... Tu masz listy - podał je tak, żeby nie było widać innym - To poczta od Mirusa do piratów i odwrotnie. Dowód mojej współpracy.
-
Jestem ci bardzo wdzięczny. Idę do Rączki wyjaśnić mu parę spraw. Do zobaczenia wkrótce - rzekł i wyruszył do odpowiedniej chatynki. Miał niemiłe uczucie, że może już nie zastać Morisa żywego, gdy wróci. A szkoda by go było. Tak rozmyślając dotarł do domu Rączki.
Wróciłem - odparł, rozglądając się i sprawdzając, czy Rączka jest sam.
-
-Jeszcze go nie oskarżam, to tylko przypuszczenia. Pomijając to dzięki za zupę, wyborna.
-
//Darlenit
- No witaj, mów czegoś się dowiedziałeś!?
//Zeyfar
- A niech idzie na zdrowie!
-
Navarre zwrócił miskę i postanowił poszukać swojego kuzyna. Pierwsze co mu przyszło na myśl to Rączka i jego dom. Ruszył, więc w jego stronę.
-
Mauren rzucił na najbliższy stolik stosik dokumentów.
To korespondencja pomiędzy Mirusem a piratami. Moris został wrobiony, Mirus go okłamał. Coś jeszcze?
-
Rączka podniósł dokumenty. Czytał każdy z nich. Jego wyraz twarzy twardniał a każdą chwilą. Po kilku minutach odłożył papiery. Pomilczał przez chwilę, po czym zawołał
- Borin, Jorin! - po niespełna 10 sekundach do chaty Rączki weszło dwóch osiłków. Widocznie byli ochroną Rączki i to na tyle dobrą, że nie rzucali się w oczy przy wejściu do chaty.
- Mirus odpierdala maniany. Skumał się z piratami i zaczął dla nich podprowadzać z Magazynu artefakty. A takich rzeczy się nie robi! Zróbcie z nim porządek - powiedział. Bandyci nawet nic nie powiedzieli. Po prostu wyszli z chaty. Wiedzieli co mają robić. Rączka usiadł na chwilę.
- Nieźle się spisałeś. Udowodniłeś swoją lojalność wobec obozu. W dodatku podczas Twojej nieobecności pogadałem z ludźmi. Wilk mówił i Moris mówili, że pomogłeś im w sprawie wilków. To bardzo ważne. Obrona naszego obozu do rzecz priorytetowa. Dzięki Tobie też Moris uniknie konsekwencji swoich czynów. To szlachetne, że mu pomogłeś, a ja to cenię. No i wykryłeś przecieki z Magazynu i kto za nimi stoi. A to bardzo ułatwi mi pracę. Jutro z rana pójdę do Serja i powiem mu o Tobie kilka dobrych słów. Sądzę, że niedługo będzie chciał zobaczyć u siebie Twoją gębę. Nieźle... Dzięki jeszcze raz, należy Ci się odpoczynek.
-
Zeyfar natknął się u Rączki na swojego kuzyna.
-O Dart, zgubiłem cię gdzieś po drodze. Chwilę potem przeszedł obok do Rączki. -Te draby co wychodziły to twoi ludzie? Coś się stało Rączka??
-
- Mirus knował przeciwko swoim. Chłopaki dadzą mu już za to nauczkę. Teraz wiem, że intuicja Cię do niego nie myliła.
-
-Polecałbym ci jeszcze go przesłuchać. Zdaje się, że okradł Pakula. Naszemu Pakulowi zginęło parę rzeczy w domu i sam go o to podejrzewa. Poza tym Wilk też widział jak był w pobliżu jego domu, ale samego Pakula wtedy nie było. Widocznie poza okradaniem Ciebie, okradał też chłopaków.
-
- Tego już pewnie się nigdy nie dowiemy. Chłopaki są zbyt dobrzy w swoim fachu...
-
-Ach tak...To może chociaż przeszukać jego rzeczy? Warto by je zwrócić. Jeśli chcesz mogę przejrzeć i oddać Pakulowi co jego o ile tam to jest.
-
- Weź ze sobą Pakula, niech sam weźmie to co jego.
-
Macie jakąś wolną chatynkę? Albo chociaż jakieś posłanie gdziekolwiek? Przyznam, że trochę odpoczynku mi się przyda - odparł, przeciągając się.
O, cześć Merkur. A ciebie gdzie wcięło? Przegapiłeś ciekawą robotę. Następnym razem się tak nie napalaj i posłuchaj co nieco o łatwych sposobach zarobku. A tak apropo, to twoje 2 dukaty - ostatnie słowa skierował rzecz jasna do Rączki, wręczając mu dwie monety.
-
-Jasne szefie. Do zobaczenia. Mauren pożegnał się i wyszedł. Skierował swoje kroki do znanego już sobie handlarza Pakula. Odnalazł człowieka w dość krótkim czasie. -Witaj Pakul, jeśli chcesz możemy iść do dobytku Mirusa i przejrzeć, czy nie ma tam twoich rzeczy. Mam wrażenie, że jemu się już nie przydadzą...
-
- Dobrze, że mi o tym mówisz. Widziałem jak chłopcy Rączki wyciągnęli Mirusa za obóz. Widocznie podpadł i to całkiem poważnie. No ale dzięki za informacje. Pójdę zabrać co moje - rzekł i oddalił się w stronę chaty Mirusa.
-
Zeyfar również oddalił się w poszukiwaniu chwili oddechu. Usiadł gdzieś z boku zamierzając odetchnąć nieco po załatwieniu tylu spraw. Mauren rozmyślał nad tym co dzisiaj zrobił. Myśli te został szybko rozwiane przez moment bólu przypominający o urazie nogi. Zabójca będzie musiał znaleźć tego czarodzieja jeśli chce dalej sprawnie brać udział w zadaniu.
-
Zauważyłeś, że Pakul po przeszukaniu chaty Mirusa poszedł do chaty Rączki. Po kilku minutach wyszedł i zaczął Ci machać ręką, abyś do niego podszedł. Tak też zrobiłeś.
- Rączka chce Cię widzieć - powiedział
-
Spokojnym krokiem Zeyfar udał się do Rączki.
-Coś się dzieje?
-
//Smutam
-
- Możesz wziąć chatę pierwszą z brzega. Jest pusta, są tam dwa wolne sienniki. Znajdziesz sobie kogoś, to będziesz mieć towarzystwo.
- O, jesteś Merkurze. Słuchaj... Chyba by wypadało, żebyś razem z Dartem poszedł jutro do Serja. Zrobiłeś wyjątkowo dużo dla obozu.
-
-Jasne, tylko miło by było potem żeby ktoś wskazał drogę. No i chciałbym się przespać nieco. Trochę przygód mi się przytrafiło. A i takie pytanko, macie może tu jakiegoś czarodzieja co potrafi leczyć lub jest w posiadaniu eliksiru zdrowia? Jeden z wilków trochę za blisko podszedł i dziabnął mnie bydlak.
-
- Jest tu Zelar, ale przebywa z Serjem cały czas. Jutro przyjdźcie do mnie, dam wam pozwolenie na przejście do Serja i wskażę wam drogę. Możesz zamieszkać z Dartem, jeśli się nie pozagryzacie.
-
O niczym innym nie marzę, jak o zagryzieniu Merkura - odparł i wybuchnął śmiechem. Oczywiście żartował i było to widać. - Nie widzę problemu. Bywaj - rzekł do Rączki i skierował się do chatki, o której mówił mu bandyta. Walnął się na jednym posłaniu i leżał, rozmyślając
-
-Jakoś wytrzymamy. Zatem do jutra. Mauren pożegnawszy się odszedł. Udał się wprost do chaty za Dartem, po czym sam się położył. Musiał odsapnąć po całym dniu atrakcji. Z ręką zwieszoną z łóżka i twarzą przyciśniętą do łóżka, przygotowywał się do snu. Właściwie to wiedział, że i tak po chwili uśnie, ale Zeyfar miał nawyk przygotowywania się do wielu rzeczy.
-
Sen przyszedł szybko. I przyniósł odpoczynek i wytchnienie.
-
Poranne hałasy zbudziły maurena. Zabójca przetarł ospale swoje oczy i ziewnął przeciągle. Podrapał się po brodzie, po czym spojrzał w stronę swojego kuzyna. Mag jeszcze spał, to też Zeyfar nie zamierzał go budzić. Wstał z łóżka przeczesując włosy. Pomyślał że wypadałoby coś zjeść. Hmm, może Kabul będzie coś miał. Z takim pomysłem Navarre ruszył przez obóz. Znalazł Kabula tam gdzie się spodziewał.
-Witaj, nie znajdzie się może coś na ząb?
-
Zeyfarowi jednak udało się swoimi ruchami obudzić kuzyna. Ten jednak ruszył się dopiero, gdy zabójca wyszedł. Zaraz potem wstał i ogarnął się. Wyszedł na zewnątrz i zobaczył postać Merkurego. Ruszył za nim. Po chwili był już obok.
Dzień dobry - rzekł, zrównując się z nim.
-
Cały obóz od dawna już był na nogach. Widać bandyci jak i studenci, chodzili spać późno, wstawali wcześnie. Kabul ja zawsze uwijał się przy kotle. Tym razem pachniało potrawką ze ścierwojada (nie ma jeszcze w bestiariuszu ale już ja się postaram, żeby było!). W kotle w czerwonym paprykowo - pomidorowym sosie bulgotało mięso w warzywach. Nie wiedzieliście, czy Kabul ma tu gdzieś ogródek, czy razem z chłopakami napada na warzywniki w wioskach.
- A jasne! Dzisiaj serwuję potrawkę ze ścierwojada! Te ptaszyska są lepsze niż kurczak! Macie, nie żałujcie sobie - rzekł podając wam dwie pełne miski potrawki.
-
-Pachnie znakomicie, dzięki Kabul. Navarre odszedł wraz z swoją porcją. -I jak, podoba ci się praca tutaj? - spytał kuzyna.
-
Dart również zabrał swoją porcję i ruszył za Merkurem.
Ano. Nie spodziewałem się, że aż tak mi się ta robota spodoba. Myślałem, że pokręcę się trochę i oddalę, zajmując się spowrotem polowaniami. Ale chyba zostanę tu na dłużej - rzekł, puszczając wymowne oczko, ukazując tym samym, że tylko gra...
-
- Coś Ci do oka wpadło? - spytał Kabul widząc dziwacznie mrugającego bandytę - Jak coś z okiem nie tak, to trza Ci do naszego czarodzieja. On coś zaradzi.
-
//Wiedziałem, że coś takiego możesz zrobić ;p
Nie, nie. To nic. Taki tik nerwowy. Mam to odkąd pamiętam.
-
// ;[
- A skoro to od dzieciństwa, to pewnie czarodziej nie pomoże...
-
Zeyfar skończył jeść pierwszy. Otarł zarost z resztek śniadania, a na zakończenie beknął tłumiąc odgłos pięścią. -To teraz tylko jeszcze ty skończ Dart i idziemy do Rączki. Nie ma co się obijać.
-
Oj nie poganiaj mnie. Nie pochłaniam jedzenia tak łapczywie jak ty - mruknął mauren kończąc posiłek. Oddał naczynia i zwrócił się do kuzyna - Chodźmy - po czym oboje ruszyli do Rączki
-
//Rączka siedział u siebie.
-
-Dobry, jesteśmy gotowi iść do Serja w każdej chwili. - odezwał się Zeyfar
-
- Dobrze... Zanim jednak dam wam glejt... - rzekł i wyciągnął szkatułę, otworzył ją, była wypchana małymi woreczkami z brzęczącą zawartością - Jak każdy członek obozu, tak i wam należy się część z łupu.. Pomyślmy... Pomogliście Wilkowi i Mirusowi uporać się z wilkami, Patris i Rot zaufali wam, a to już coś znaczy, Pakul odzyskał co do niego należało, a o to właśnie chodziło, a Kabul miał dzięki wam dużo mniej pracy i przyznam bardzo smakowała mi jego zupa... W końcu udało wam się rozwiązać sprawę znikających rzeczy z obozu, winny dostał karę, niewinny drugą szansę... Niech więc będzie, 150 grzywien - rzekł i dał wam pięć woreczków - No a tu macie glejt. Z nim chłopcy nie będą robić wam problemów i wpuszczą do Serja. Mieszka w jaskini w głębi groty, całość jest obudowana drewnem a przed wejściem stoją strażnicy. Na pewno znajdziecie to miejsce.... No a teraz ruszajcie, mam jeszcze trochę roboty.
-
Dart zgarnął dwa z pięciu woreczków z pieniędzmi, chowając je po kieszeniach. Pozostałe powinien wziąć Zeyfar. Mauren zakładał, że po powrocie uczciwie się rozliczą. Kuzyn kuzyna nie oszuka. Chyba. Jako iż wziął mniej pieniędzy, chwycił glejt i uśmięchnął się promieniście.
- Bardzo dziękujemy. Bywaj - rzekł i po chwili już zmierzał do Serja. Jego "mieszkanie" nie trudno było znaleźć, tak jak mówił Rączka. Dotarł tam szybko i bez komplikacji, czekając tylko na Merkura. Zbliżył się do strażników.
- Witajcie. Tu jest glejt - rzekł, pokazując papier.
-
Za plecami strażników widzicie dużą czaszę wyżłobioną w jaskini z której wychodzą trzy tunele. Przed nimi, na wymalowanym pentagramie zaklęcia ćwiczył magik. Głównie próbował lewitacji. Z dość dobrym skutkiem.
- Ano - odezwał się strażnik do was - Racja. Możecie iść.
-
Zeyfar chwycił resztę woreczków i wyszedł za Dartem. Przy bramie kiwnął głową strażnikom i ruszył przed siebie. Od razu w oczy rzucił mu się czarodziej próbujący swych sił. Postanowił go zaczepić, gdy ten na chwilę ustanie w swych zmaganiach.
-
Czarodziej widząc was obniżył swoje loty i stanął na ziemi.
- Wy od Rączki tak? - rzekł i podszedł do stoły stojącego pod ścianą. Wziął z niego list i przeczytał.
- Merkur i Dart?
-
-Zgadza się. A Ty to osobisty czarodziej Serja?
-
- Osobistym ochroniarzem, nie osobistym czarodziejem. Ale fakt, nie odstępuje Serja na krok. W zamian za to mam dostęp do starożytnych manuskryptów, które wydobywają. A... Tutaj mam dla was 50 grzywien. Dobrze się spisaliście w obozie, zasłużyliście na to.
-
-Dzięki. W końcu trzeba zapracować na swoje. Nie ma nic za darmo, nie? Mam takie pytanie, znasz może jakieś zaklęcia lecznicze?
-
- Oczywiście, a jesteś ranny? - spytał czarodziej
-
-Wilk trochę poszarpał mi mięśnie. Opatrzyłem to jak potrafię, ale tak będzie się dłużej goić. Mógłbyś mi jakoś pomóc?
-
- Pokaż to - rzekł i podszedł bliżej, obejrzał ranę i przystawił do niej dłonie - Wdało się małe zakażenie, rana spuchła... Ale coś na to poradzimy.... Izhuesh Ruarishesh, Gresh Ilxuesh Arishesh! - rzekł odpowiednio intonując poszczególne części inkantacji magicznego zaklęcia. Z jego dłoni uderzyło ciepło, które wnikało w ranę. Miejsce pogryzienia zaczęło się goić i po kilkunastu sekundach nie było po nim śladu.
-
-Dużo lepiej. Mój błąd, że pozwoliłem bestii podejść tak blisko. Wielkie dzięki za pomoc. - odpowiedział w podzięce. -Teraz mogę stanąć przed Serjem w pełni sił, no prawie. Rozumiem, że go znajdziemy w którymś z tuneli?
-
- Tak, to ostatni z tuneli. Doprowadzi Cię do jego kwatery. Zresztą, ja będę przy tej rozmowie. Chodźmy - rzekł i zaprowadził was przez tunel jaskini do jamy, gdzie było wiele wiele kradzionych rzeczy. Od mebli, przez dzieła sztuki aż po trofea. Było tu całkiem przyjemnie i przytulne. Za stołem na którym leżało tylko kilka dokumentów, jakaś księga i kilka półmisków z jedzeniem siedział na rzeźbionym krześle postawny mężczyzna w sile wieku, z wąsem i krzaczastymi brwiami. Brzdąkał coś na lutni. Kiedy was zobaczył przymrużył oczy i spytał się
- E, Zelar, kogo mi tu prowadzisz?
- To Merkur i Dart, nowi w obozie. Rozgryźli kto podkradał rzeczy z Magazynu, to Mirus. Dostał już po dupie.
- Chyba po czerepie! - powiedział - Mało nam to szkodziło, chociaż wiele można się dowiedzieć - rzekł i poklepał księgę okutą w metal - A i nie wolno srać sobie do gnizda. Słyszycie?! ÂŻeby to była dla was przestroga! - rzekł i przygroził palcem.
-No siadajcie wszyscy i zjedzcie trochę pieczeni. A i powiedzcie coś o sobie.
-
-No cóż, jesteśmy znajomymi, którzy mieli plany nieco zapolować w tutejszych lasach. Jednak w jednej z karczm poznaliśmy twojego człowieka imieniem Doza. Na początku chciał nas obrobić na trakcie, o czym wspomniał. Potem po rozmowie uznał, że się nadamy wam do pomocy, no i tak tu jesteśmy teraz. Trochę się pobiegało, trochę rzeczy dowiedziało, a i grosza trochę do kieszeni wpadło. Przyjemnie tu u was, nie ma co narzekać.
-
Tak, znamy się od dawna. Paramy się myśliwstwem, a może raczej paraliśmy? Do tej pory życie nas nie dopieszczało. W dzisiejszych czasach trudno o godziwy zarobek. Ale teraz jesteśmy tu. No, nie mogę powiedzieć, że się mi tu nie podoba.
-
- No to fajnie - rzekł i nalał sobie wina
-
Darlenit w tym czasie przysiadł we wskazanym miejscu.
Ja dziękuję, dopiero co jadłem. Ale opowiedz nam może coś o was, o obozie - rzekł, rozglądając się po pomieszczeniu.
-
- Siedzimy w tej jamie od kilku lat. Całkiem przytulnie. Niedaleko na trakty i do wsi, także nie narzekamy na możliwości hahahah! Wielu z nas to ludzie z Marantu, z Ombros, nie udało im się zagrzać miejsca w miastach i miasteczkach, inni byli wygnani, skazywani, są uciekinierami, mają wyroki, są poszukiwaczami przygód albo po prostu lubią hultajskie życie.
-
-W sumie jak większość z nas w którymś momencie życia. Ludzie łatwo się nudzą spokojnymi zajęciami, albo czasem nie odpowiada im do końca uczciwa metoda zarobkowania.
-
- O tuż to! Trochę mnie dziwi jak mówisz... "nie odpowiada im"..."uczciwa metoda zarobkowania"... Jesteś jednym z NICH, a mówisz jakbyś patrzył na nas z boku... - rzekł i dziwnie spojrzał na czarodzieja - Rozmawiasz ze mną, z osobą od której wszystko tu zależy, a mówisz do mnie jak równy z równym... Nie lubię takich chojraków.
-
Nie jestem chojrakiem. Nie jestem nawet nadto pewny siebie. Nie wiem też, skąd wniosek, że traktuję cię jak równego sobie. Jesteś tu szefem, ale prowadziliśmy dość luźną rozmowę przy winie. Przed momentem mówiłeś do mnie, przetykając swoje słowa śmiechem. Nic nie powiedziałem, a ty po chwili zmieniasz nastawienie do mnie. Czy coś się stało? Krzywo na ciebie spojrzałem? - odparł. Zachowanie tego człowieka wydawało mu się co najmniej dziwne.
-
- Mówiłem do tego drugiego...
-
-Wybacz, pozwoliłem sobie na to przez tą luźną atmosferę. Do tej pory przebywałem przez dłuższy czas w towarzystwie tego tu obecnego Darta, a znamy się dość dobrze. To taki nawyk. Wiesz, my w Isgharze jesteśmy bardzo rodzinni i nawet ludzi z poza niej traktujemy jakby byli naszymi krewnymi. Jeśli ci to przeszkadza to najmocniej przepraszam.
-
- Nic się nie stało... Ale dobrze, żeście się wytłumaczyli.
-
-Masz dla nas jakieś zlecenia? Bo rozumiem, że nie zostaliśmy tutaj wyłącznie zaproszeni na wino i pogawędkę w nagrode prawda? Poza tym chcielibyśmy jeszcze nieco pomóc, prawda Dart?
-
- Rozmawiam z każdym nowym, który na to zasłuży. Muszę wiedzieć kogo mam pewnego. A z tymi niepewnymi rozmawia Rączka. No ale macie racje. Przydacie mi się. Niedługo będę musiał dostarczyć kolejny transport artefaktów do Alchemika. Was tam nie znają, nie wiedzą że jesteście ode mnie. Może uda wam się wywiedzieć czegoś więcej? O co chodzi Pisarzowi i Malarzowi.
-
-Pisarz i Malarz? Wydawało mi się, że coś słyszałem w obozie, ale nie mam pewności. Kim oni są, jeśli można się dowiedzieć?
-
- To wpływowi jegomości i jak na chwilę obecną nasi pracodawcy. Co jakiś czas warto zejść z gościńców i szlaków, skryć się przed prawem, aby prawo i jego strażnicy o nas zapomnieli, przytulić się do kogoś kto sypie szczerym złotem. I kto ma możliwości, bo i tak Pisarz jak i Malarz takowe mają. Tedy pomagamy im. Pilnujemy kopalni i wykopalisk w starych grobowcach i prastarych świątyniach. To co Krety wyryją, to sprzedajemy im, a towar idzie przez Grega, albo przez Alchemika.
-
-Rozumiem, że Alchemik jest jakimś wpływowym pośrednikiem, którego normalnie żadne władze nie podejrzewają o to czym się zajmuje? Podobnie Greg?
-
- Alchemik to nasz szef. Inaczej... My, czy chłopcy od Dona, czy Qeentino, czy ludzie od Borysa, Ortegi, Hamala, Dzieżby i innych rządzimy sami sobie. Alchemik to nasz szef, ponieważ posiada największe wpływy. Wielu wpływowych ludzi ze stolicy siedzi u niego w kieszeni. Alche... Constantino, bo tak się nazwy, ma wręcz twierdzę i kupę armii. No i ma złoto. Jak jest problem, to leci się do niego. A Greg, Kapitan Greg to jeden z najbardziej znanych piratów światowych wód. Jest tutaj dość sporo piratów. Jest też Kapitan Barbosa, podobno to żywy trup! Ale nikt go na prawdę nie widział.
-
-Spotkałem już paru piratów na wyspie, ale pewnie nie mają wiele do roboty kiedy wokół ta przeklęta mgła. A tak z ciekawości Serj, słyszałem, że zniknęła jedna wioska niedaleko. Podobno ani żywej duszy tam już nie ma, czy to sprawka naszych? Mauren specjalnie położył niewielki nacisk na słowo "naszych".
-
- Tak, ale to pomysł Pisarza. Potrzebowaliśmy ludzi do kopania w jaskiniach czy grobowcach. Porywamy ludzi od lat, ale to małe porwania, po kilka sztuk rocznie, zresztą prawie wszyscy potem do nas przystają. Ale teraz potrzebowaliśmy na zawołanie masy ludzi, a nie mieliśmy ani ludzi ani możliwości by niezauważenie ich zgarnąć. Pisarz więc obmyślił, że użyje Magii. Ma on zdolności. Chociaż z nim osobiście nie rozmawiałem, ale widziałem twarz i oczy Alchemika. Chłop niczego nigdy się nie bał. Po rozmowie z Pisarzem w oczach miał strach.
-
-Słyszałem co potrafią czarodzieje i magowie, ale żeby "zniknąć" wioskę? No, ładnie. Widać Pisarz ma niejaki potencjał magiczny i dobrze z niego korzysta.
-
- Chodziło o stworzenie magicznego przejścia. Dzięki temu do wioski przedostaliśmy się w wielkim składzie a jeszcze w większym odeszliśmy.
-
-Coś jak portale? Na przykład w stylu tego prowadzącego na naszą wyspę, tyle że nieco większy?
-
- Nie znam się na tym. Rozłożył na ziemi kilka kamieni, chyba pięć. Coś narysował kosturem i wypowiedział jakieś zaklęcie. Otworzyło się przejście, którym ruszyliśmy. Pisarz nie poszedł z nami, ale poszedł za to Malarz.
-
-Też nie znam się na diabelstwie, mogę tylko sobie wymyślać teorię. Może musiał zostać po tamtej stronie żeby pilnować dziadostwa, aby się nie zamknęło i nie odcięło wam możliwości powrotu. Ki czort wie...ludzie zaczynają z kamieni czarować...czego to oni nie wymyślą.
-
- Nie wiem czy człowiek czy ktoś inny. Miał maskę na twarzy, nie widzieliśmy jego oblicza.
-
-Wracając do sedna sprawy...Mamy robić za twoich agentów i dowiedzieć się paru rzeczy na temat Pisarza i Malarza? Ale skoro nie znają nas to nie będą czegoś podejrzewać?
-
- Dlatego musicie się wkręcić w ich szeregi. Tylko w ten sposób się czegoś dowiecie. Chcecie coś jeszcze wiedzieć? Mam jeszcze inną prośbę. Potrzebuję na już ludzi w mieście, w stolicy. Ponoć ten wampir z góry się rozsierdził na wieść o Wyrębach. Przydałoby się, abyśmy wiedzieli co kombinuje.
-
-Mówisz o tym ponurym hrabim? Pewnie da się zrobić. tylko w takim razie co pierwsze. Miasto, czy wtopienie się w ludzi Pisarza i Malarza?
-
- Miasto. Muszę tam mieć jakieś oczy i uszy. Zresztą zanim uda mi się zorganizować odpowiednio duży ładunek dla Alchemika to trochę czasu minie. Kiedy będziecie mi potrzebni to sam was znajdę.
-
-Zgoda. Zatem będziemy się zbierać. Dziękujemy za tak miłe przyjęcie nas. Nie każdy dziś okazuje się porządnym człowiekiem.
-
- No mi też miło widzieć rozumnych ludzi u siebie. Jeśli to wszystko, to bywajcie!
-
-Ja zdaje się, że nie mam więcej pytań. Dart chyba też nie, zatem do najbliższego...
-
- Bywajcie - rzekł Serj. Człowiek usiadł i pogrążył się w lekturze jakiegoś pisma. Czarodziej wstał zaraz po was i odprowadził was do wyjścia. Stanęliście przed wejściem w otoczeniu ochrony. Patrzyliście na obóz z górującej nad nim pułki skalnej. Obóz pełen swoich własnych problemów. I swoich własnych marzeń. Ludzie mający własne życie i własną naturę. Ogniska przy których siedzieli i rozmawiali. Opowiadali o swoim życiu. Ludzie, który byli wyjęci spod prawa. Byli ścigani. Byli tymi złymi. A wy... Wy byliście jednymi z nich.
-
//Aaaa, Guciu, napisałeś "spojrzał na czarodzieja", a ja to źle zrozumiałem, ok. I przepraszam, nie było mnie trochę.
- To co, Merkurze, zbieramy się do stolicy? Mamy jakieś plany po drodze? - zapytał. Miał już szczerze dość tej wyprawy, chętnie powróciłby do swojego życia.
-
-Wydaje mi się, że można już wrócić.
-
Pożegnawszy się w niektórymi, których poznaliście wzięliście swoje konie i wyjechaliście. Po godzinnym kluczeniu po lesie trafiliście na szlak. Dalej poszło prosto... Wróciliście do miasta.
Nagrody: Zebraliście 200 grzywien. Rozdzielacie sami, czy ja mam wam je rozdać w kolejnym poście przy podziale talentów?
-
Podziel ty. Zey dostanie pewnie nieco więcej, ale to uczciwe, bo zawaliłem początek i koniec wyprawy. Czuję się z tym źle
-
Mi to obojętne, możesz i ty
-
No to dzielimy po równo.
ZADANIE ZAKOĂCZONE
Nagrody:
Zeyfar - 100 grzywien
Darlenit - 100 grzywien.
Podsumowanie:
Zeyfar i Darlenit mieli wybadać co stało się w wiosce Wyręby. Zostali wysłani do jednej z karczm aby tam zasięgnąć języka. Podając się za inne osoby udało im się szybko wejść w kontakty z miejscowym bandytą, który zaprowadził ich do obozu Serja. Aby porozmawiać z szefem obozu musieli wykonać kilka małych zadań, które pokazały ich zaangażowanie. Kiedy dostali się do Serja dowiedzieli się, że ludzie wykorzystywani są do kopania w wykopaliskach w celu wydobycia artefaktów przedawanych Pisarzowi i Malarzowi za pośrednictwem Grega lub Alchemika. Serj dał im też misję aby dowiedzieli się jak najwiecej o tej sprawie. Za jakiś czas ma ich wysłać do Alchemika Constantino - szefa bandytów na Valfden.
//Talenty rozdam na dniach.
-
Talenty:
Zeyfar: Pisanie postów na dobrym, właściwym poziomie. Są one jasne, przejrzyste, nie zostawiają niedomówień czy kwestii, których musiałbym się dopytywać. Techniki walki masz bardzo rozwinięte, co się chwali. Niestety przy pierwszej walce wpadłeś według mnie w rutynę i odpuściłeś trochę styl walki, stąd kara rany. Wtedy podałem swoje 'ale' więc teraz już nie będę tego powtarzał. Aktywność na zadaniu pozwalająca na prowadzenie zadania w formie płynnej. Zaangażowanie w zadanie powyżej przeciętnej, chociaż po tak bogato zbudowanej postaci liczyłem na coś więcej. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, czyli podejście do misji jaką otrzymałeś, metody jakimi mogłeś się posługiwać (sposoby rozwiązania zadań i wykorzystanie swoich umiejętności) a także cel jaki miałeś osiągnąć (osiągnięty) oraz dodatkowe przeszkody (przeciwnicy, potwory, zagadki itp.) otrzymujesz następujące talenty:
Srebro: 1 (liczyłem u Ciebie na myślenie, kombinowanie itp. jako szef organizacji skrytobójców, złodziei itp powinieneś przekładać rozumowanie nad siekanie mieczem (napad na piratów, szantaż, grożenie bronią, gorączkowość itp)).
Brąz: 3
Darlenit: Posty utrzymane w rzetelnym, porządnym poziomie. Są logiczne i przejrzyste. Nie sprawiają problemów. W walce spodobało mi się to, że nie chcąc zostać zdemaskowanym nie używałeś czarów. Walka przeprowadzona poprawnie. Aktywność na zadaniu była mierna, ale usprawiedliwiałeś się więc jest ok. Zaangażowanie i umiejętność dopasowania się do typu zadania bardzo dobra. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, czyli podejście do misji jaką otrzymałeś, metody jakimi mogłeś się posługiwać (sposoby rozwiązania zadań i wykorzystanie swoich umiejętności) a także cel jaki miałeś osiągnąć (osiągnięty) oraz dodatkowe przeszkody (przeciwnicy, potwory, zagadki itp.) otrzymujesz następujące talenty:
Srebro: 1 (taki stan jest spowodowany aktywnością, tym, że większość zadania spadło na partnera)
Brąz: 3
-
Zeyfar bonus plus 300 grzywien.
Darlenit bonus plus 300 grzywien.