Nazwa wyprawy: Lochy Prowadzący wyprawę: Devristus Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: 50% walki dowolną bronią Uczestnicy wyprawy: Gordian
Spełniając polecenie taurena Gordian udał się do wieży gdzie miał się z nim spotkać. Wieża Raanar - tak powiedział. Opierając się o ścianę budowli ziewnął w zaciśniętą pięść.
Ku Twojemu zaskoczeniu na spotkanie nie przyszedł Madaron, lecz przedstawiciel rasy raanar. Zatrzymał się 4 metry przed Tobą i zmierzył Cię wzrokiem. To Ty jesteś od Madarona?
-A spodziewałeś się kogoś innego? - odpowiedziałem pytaniem. - Tak po prawdzie to jestem synem pana tych ziem, więc nie wiem kto tak na prawdę jest od kogo. - dodałem po chwili
Oooo syn Pana Moriego! Jestem Luinden i chciałbym abyś pomógł Nam "uprzątnąć" jedną odnogę lochów pod Nathanelem. Jako, że się rozrastamy potrzebujemy co raz więcej miejsca
- Witaj Luindenie. - ukłoniłem się elegancko jak przystało w towarzystwie się kłaniać. - Rozumiem, że to uprzątnięcie nie jest raczej przewaleniem kilku rozbitych skrzyń, a raczej eksterminacja żyjących tam lokatorów. Wiesz może czego mam się tam spodziewać? Jeślibyś był łaskaw wyjaśnić mi to w drodze na miejsce to zaoszczędzilibyśmy czas, którego zapewne obydwu nam brakuje.
Dobrze. po czym ruszył w stronę schodów prowadzących w dół Parę skrzyń przestawić też będziesz musiał, ale przeważnie będziesz odpowiedzialny za oczyszczenie tych korytarzy z naszych zmarłych braci.
- Ożywieńcy? A co ich zaniepokoiło? Przecież sami z siebie nie powstali z grobów. Może wypadałoby poszukać źródła tych... ekscesów, że się tak wyrażę. - odparłem żałując, że nie zabrałem ze sobą kogoś z bractwa. - Ale dobrze, powinienem sobie dać radę.
Zbyt dużo informacji to ja nie otrzymałem, ale cóż było robić. Westchnąłem tylko cicho i ruszyłem w dół do lochów rozglądając się przy okazji za pochodnią, lampą oliwną albo czymkolwiek co mogłoby rozświetlić mrok który miał prawo panować w opuszczonej części podziemi, które zamierzałem eksplorować.
Kiedy dotarłeś na dół zauważyłeś na końcu schodów, dwie płonące pochodnie. Zauważyłeś także, że w odległości 2 metrów od pochodni, wiszą kolejne niepodpalone.
- Bawmy się tak. Przynajmniej się nie zgubię. - powiedziałem do siebie wyjąłem z uchwytu jedną z pochodni łapiąc ją lewą ręką. Drugą rękę przezornie zaopatrzyłem w szablę i już tak doposażony i gotowy do dalszej drogi odpaliłem te niepodpalone pochodnie zamieniając je przy okazji. W sensie ja zabrałem "świeżozapaloną" a na ścianie pozostawiłem tę, która już paliła się od jakiegoś czasu. Miało to na celu nic innego jak tylko wydłużenie jej żywotności. Ruszyłem dalej oświetlając sobie drogę z zamiarem odpalania każdej napotkanej po drodze pochodni.
Skoro dwa wejścia były otwarte to wręcz podręcznikową zagrywką każdego z poszukiwaczy przygód bądź właśnie eksploratora podziemi byłoby zbadanie jakie ciekawe rzeczy odnaleźć można właśnie w tamtym miejscu. Nie zamierzałem być w żaden sposób gorszy, chociaż szczerze mówiąc cholera wie kim moglibyć tutejsi lokatorzy. Wyciągając pochodnię naprzód mocniej ścisnąłem rękojeść szabli i tłumiąc wewnętrzną niecierpliwość i zwątpienie co do tego "krótkiego" zadania ruszyłem w kierunku wyżej wymienionego wejścia zaglądając najpierw do pierwszego z nich. A gdybym tam nic nie znalazł to i drugiego.
W pierwszym pomieszczeniu zauważyłeś stojący na środku sarkofag, który w dodatku był otwarty. Rozejrzałeś się i dopiero zdałeś sobie sprawę, że na ścianach widnieją jakieś napisy i znaki.
Otwarty sarkofag, czyżby właściciel był w pobliżu? Wyciągnąłem pochodnie przed siebie w wszedłem do środka oświetlając sobie najpierw prawą a później lewą stronę. To tak dla bezpieczeństwa gdyby Raanar przyczaił się gdzieś w kącie. Wszedłem dalej by sprawdzić sarkofag i przy okazji napisy na ścianach, dobrze znałem dracoński więc chyba mogło to być pomocne.
Znaki i napisy na ścianach przypominały dracoński, a po zastanowieniu stwierdziłeś, że to dialekt raanar. Z tego co zrozumiałeś to komnata opowiadała o śmierci jakiegoś mężczyzny, który swój żywot zakończył po inicjacji budowy podwodnego miasta. Zrozumiałeś, ze tu jest koniec historii, a więc początek musi być tam,gdzie jest wejście. Wejście do grobowca.
-No tak. - stwierdziłem cicho i opuściłem pomieszczenie. Ruszyłem ku wejściu skąd dopiero co przyszedłem i teraz już uważnie przyjrzałem się ścianą. Być może skrywały one jakieś inskrypcje, które niestety wyblakły pod kilkusetletnim pobycie klasztoru pod wodami morza Lanru. Każdy kto kiedykolwiek miał związek z wodą morską wiedział bowiem jak niezwykle destrukcyjnie działa ona na farby i inne barwniki, używane przez ludzi czy w tym przypadku raanarów.
Przeglądałeś inskrypcje, ale nie było dane Ci zrobić tego do końca. Przeszkodził Ci hałas pluskania i wpadającej wody do zbiornika wody. Kapania. Zlokalizowałeś hałas w w głębokiej ciemności władającej niezbadaną częścią korytarza.
- No oczywiście, bo nie może być za prosto. Czyżby znalazł się właściciel? - powiedziałem odwracając głowę w kierunku z którego dobiegał dźwięk. Ostrożnie ruszyłem w kierunku "kapania" uważając na to gdzie stawiam nogi. Podłoga mogła być śliska i mokra, a lata przebywania pod powierzchnią wody mogły spowodować jakieś uszczerbki w pokrywających ją płytach. Oświetlając sobie drogę pochodnią szedłem środkiem korytarza raz za razem machając szablą tzw. ósemki.
-No pięknie. - stwierdziłem i w sumie zastanowiłem się co robić. Niby wpadanie tam do nich nie było zbyt dobrym pomysłem, bo przecież i Herakles dupa, kiedy wrogów kupa, ale... obiecałem Raanarom na oczyszczenie tych lochów. Nie widziałem by którakolwiek z mumii zaczęła atakować. Rozejrzałem się więc po pomieszczeniu za czymś co mogłoby pomóc ubić te bestie. W sumie to najistotniejsze było stwierdzenie jak daleko oddalone są od siebie te potwory. Oraz jak dużą przestrzenią dysponuję. W sumie światło było również niezwykle istotnym szczegółem, który warto było poznać, ale chcąc nie chcąc powoli szykowałem się do starcia.
Potwory jakby Ciebie nie zauważyły. Stały w miejscu oddalone od siebie o 1 metr, jęcząc do siebie. Korzystajac z sytuacji podpaliłeś pochodnie będacą najbliżej i określiłeś wymiary lochu. Szerokość 5 metrów, zaś wysokość niespełna 2,5 metra.
- Graj muzyko! - zachęciłem sam siebie i już miałem zaszarżować w kierunku pierwszej, najbliższej mi mumii. Co prawda zajętej rozkosznym pitu pitu z jej ożywionymi koleżankami (lub kolegami), gdy przypomniałem sobie o jednym ciekawym fakcie. Ich głowy były przecież czymś co warunkowało ich życie. odłożyłem więc pochodnie wciskając ją obok jej towarzyszki wiszącej na ścianie i chwilowo chowając szablę do pochwy wyjąłem obydwa pistolety, które wiernie towarzyszyły mi przy większości zadań. Wycofałem się kilka kroków... Tak by mieć możliwość szybkiej zmiany broni i podniosłem obie lufy ku dwóm potworom, które znajdowały się najbliżej. Celowałem w obandażowane czerepy tylko krótką chwilę. Strzał i olbrzymi huk, nim spowodowany aż grzmotnął w piersi. Próba sił dla bębenków usznych w tym wypadku zakończyła się sukcesem, lecz nim kwaśny dym wystrzału opadł szybko wsunąłem pistolety w olstra i łapiąc w prawicę szablę, lewą ręką zgarnąłem sztylet. Dwie trafione centralnie w łby mumie leżały na ziemi z ogromnymi dziurami w łbach. Ale czy zdechły, tego nie byłem pewien, dlatego w oczekiwaniu na atak pozostałej dwójki przyjąłem pozycję obronną, która miała zapobiec ewentualnemu spętaniu.
"Widząc" śmierć swoich towarzysze mumie zawróciły i ponownie usłyszałeś chlupotanie, ale teraz jakby ktoś wskakiwał do wody. Dziwne, ale jakże prawdziwe.
-No cudnie. - powiedziałem sam do siebie lecz nie ruszyłem w pościg. Zamiast tego przystanąłem na chwilę i wyjąłem dwa pociski, którymi załadowałem pistolety. Dobrze jest mieć te dwa ładunki pod ręką gdyż są one czasem w stanie uratować dupsko nawet w czasie prawdziwego spotkania trzeciego stopnia. Gdy jeden i drugi "gnat' były już gotowe do strzału umieściłem lewy w olstrze i ponownie sięgnąłem po pochodnie. Ruszyłem powoli w swoisty pościg. Oświetlając sobie drogę pochodnią starałem się dostrzec miejsce będące źródłem dziwnego chlupotu wody.
Skok do lodowatej wody w pełnej co prawda niepłytowej zbroi nie był czymś czego bym oczekiwał ani miał zamiar robić. Poza tym w dziurę tę "wsiąknęły" dwie mumie, które uciekły z pobojowiska. Wróciłem więc korytarzem aby sprawdzić dwa kolejne pomieszczenia, których eksploatację zakłóciło mi spotkanie z nieumarłymi lokatorami raanarskich lochów. Ciekawiła mnie bowiem historia opowiadana przez przyniszczone inskrypcje znajdujące się na ścianach lochu.
Gordian przejrzał całość historii i ją zrozumiał. Wiedział, że musi się udać do Luindena.
Wyprawa Zakończona
Gordian na prośbę Madarona udał się do wieży Nathel, gdzie na spotkanie wyszedł mu Luinden. Po wyjasnieniu problemu, Gordian udał się do dolnego korytarza. Tam odkrył historię władcy Raanar, który wybudował podwodne miasto. W czytaniu historii przeszkodziły mu cztery mumie. Po zabiciu dwóch z nich, mumie wycofały się.
Talenty: Aktywność: 1 złoty talent Opisy: 1 złoty talent Walka: 1 srebrny talent Bonus rasowy: 1 złoty talent Bonus pieniężny: 250 grzywien