Chwilę tak błądziłeś. Napotkałeś na karawany maureńskie, elfie, krasnoludzkie, niziołkowe, mieszane. Niestety większość albo Cię zlewała, albo wymijała się. W końcu jednak, po zagadaniu do dwuosobowej grupki: krępego maurena z dredami i elfa o oczach zielonych jak trawa w Veris i włosach niczym kłosy zboża. - A wybieramy się do Atusel.- odrzekł ten z dredami. Ciemnoskóry. Miał niski, ciepły głos, także z oczy miło mu się patrzyło. Był ubrany w kasztanowy kubrak i popielate spodnie, oraz długie do kolan kozaki, także barwy kasztanu. - Pod warunkiem, że potrafisz zapewnić ochronę.- dodał elf, tak jakby korektował swego czarnego towarzysza. - Nie wiadomo, co to się spotka z Raschet do Atusel.
Na początku szczęście nie dopisywało młodemu Paladynowi. Pomimo dużej liczby karawany coś żadna nie chciała go zabrać. Dopiero przy zagadaniu do dwuosobowej grupki złożonej z maurena i elfa. - Umiem walczyć, i to dobrze, mogę zapewnić ochronę. Powiedział Gorn do właścicieli wozu.
Gorn kiwnął głową i wsiadł na wóz. Znalazł sobie miejsce w kącie pojazdu i siedział tam. Cały czas trzymał rękę na broni, aby w każdej chwili mógł stawić opór ewentualnym napastnikom. Postanowił podpytać - Panowie, a wy z jakim zamiarem jedziecie? handlujecie czymś? macie tam jakąś działalność czy coś?
Wóz ruszył, powoli oddalając się od twierdzy bractwa, przez dobrze wyznaczony szlak. Droga była szeroka, więc nie mieliście na razie żadnych problemów. - Sprzedajemy przeróżne wyroby drewniane. Akurat jeden z rycerzy chciał nową komodę, toteż przywieźliśmy mu ją.- odparł mauren. Elf dalej milczał, zajmując się swym łukiem. Konkretniej nakładaniem lotek na strzały. - A co Ciebie ciągnie do Atusel?
Wóz jechał i powoli oddalali się od twierdzy bractwa. Tymczasem mauren odpowiedział na jego pytanie - Muszę tam załatwić pewną sprawę. Tak z ciekawości, słyszeliście że ktoś okrada kapliczki? Zapytał Gorn osoby z którymi jechał do Atusel.
- Dobre pytanie, nagła potrzeba pieniędzy, wątpliwe, chęć łatwego zysku? prawie pewne. Powiedział Gorn W grę wchodziły też zwątpienie w istnienie bogów lub coś w podobnym stylu, albo możliwe że jakaś sekta. Jakiś eremita z głuszy mógł na poczekaniu wymyślić nieistniejące bóstwo aby się wzbogacić kosztem innych istnień. Ktoś musiał rozwiązać tą sprawę tak aby pomyślnie została zakończona. I tym kimś będzie on, Paladyn Bractwa stacjonujący w Rashet, który miał już niejedną przeprawę z demonami, i wielu z nich zabił. Ktoś musiał stać na straży i obserwować, co się dzieję wokół świata.
- Co niby takiego można ukraść i sprzedać z kaplicy?- zapytał dosyć retorycznie elf, naciągając dla próby łuk. Działał należycie. Las zgęstniał, w oddali zawył wilk. Wóz dalej toczył się powoli po trakcie.
- Obrotny złodziej jest w stanie opylić wszystko, a co może ukraść? świeczniki, datki, inne przedmioty. Odpowiedział elfowi Paladyn. Wyjął swój miecz i w międzyczasie zaczął go czyścić. Tak zrobił z swoim całym arsenałem.
I tak na czyszczeniu broni minęła Ci dosyć duża część podróży. ÂŚciemniło się w końcu. Mauren w końcu zjechał na pobocze. Zszedł z miejsca woźnicy, odwiązał konia od wozu i przywiązał do drzewa. Zabrał z wozu trochę drewna i ułożył z nich stosik na ognisko. Potem ogrodził go kamieniami. - Jak Cię zwą, rycerzu?- spytał mauren, ściągając z wozu garnki, trochę wody i warzywa.
- Ja jestem Mokebe.- odrzekł Ci mauren. -A ja Fanfrall.- powiedział elf. ÂŚciągnął z pleców łuk.- Upoluję coś na kolację.- oznajmił i zniknął wśród drzew. Mokebe z kolei kroił warzywa i wkładał je do garnak z wodą. - Gorn, rozpalisz ogień? Na wozie mam krzesiwo.
Paladyn kiwnął głową. Poszedł do wozu w poszukiwaniu krzesiwa, znalazł ją i wrócił. Przyklęknął przy ognisku i zaczął uderzać krzesiwami o siebie wywołując iskry tak aby spadały na drewno. W końcu zapłonęły i Gorn dmuchał na ogień aby podsycić ogień aby nie zgadł. Potem Wojownik spokojnie siedział przy ognisku i obserwował okolicę.
Ogień przyjemnie zahuczał. Mokebe zamocował prowizorycznie garnek nad płomieniem i zalał go wodą. Począł kroić warzywa, których to kawałki wrzucał do gotującej się cieczy. Minęło około dziesięciu minut, a elf wrócił z między drzew, trzymając za uszy martwego zająca. Oskórował go dokładnie i pokroił, część mięsa dając do wody z warzywami. Mauren też wtedy dorzucił soli i pieprzu. Reszta zwierzęcia poszła w obrzeża ogniska, gdzie piekła się. W jakieś pół godziny potem, Mokebe rozdał miseczki i łyżki rozlał zupy. Jak na prowizorkę w lesie, była bardzo smaczna. Jednak to opiekane na ogniu mięso długouchego zwierza kusiło zapachem.
//Godzina 20. Temperatura 10 stopni, lecz przy ogniu jest cieplej.
Grupka zaczęła jeść zupę. Pomimo prowizorycznego przygotowania była całkiem niezła, nawet lepsza niż niektóre zupy robione przy pełnym arsenale. Paladyn podziękował kiwnięciem głowy i zabrał się za jedzenie. Było pyszne, a zapach wydzielany z mięsa upolowanego przez elfa dodawał nowych aromatów. Był już wieczór, niezbyt ciepło, ale przy ognisku lepiej się siedziało. Na razie Wojownikowi jeszcze nie chciało się spać. Więc jadł powoli, nie śpieszył się i delektował się smakiem dobrego jadła.
Mijał wam tak czas, póki mauren zasnął. Chwilę po nim ty. Spałeś dobrze, a gdy się obudziłeś. Elf i mauren pakowali już rzeczy na wóz. -O. Chodź, mamy zamiar dziś dojechać do Atusel. - rzekł czarnoskóry.
Sen był dobry, spokojny i nikt go nie naruszał. Gdy Gorn się już obudził to długouchy i jego kompan już pakowali manatki na wóz. - Też chcę tam dojechać :D Powiedział do maurena i zapakował się na wóz. Była wczesna godzina, Paladyn po przyjrzeniu się słońcu i jego miejscu na niebie stwierdził że musi być około 9 rano. Temperatura jaka w tej chwili gościła na trakcie była okej, nie za zimno, nie za gorąco. W takich warunkach najlepiej się walczy z przeciwnikami. Tymczasem jechali dalej. - Długo już pracujecie w zawodzie? Zagaił przyjaźnie do reszty kompanii z meblowego imperium.
- Będzie tak jakoś ze dwa, trzy lata.- odrzekł elf po chwili myślenia i wspominania. Mokebe potwierdził skinieniem głowy. I jechaliście tak przez kilka godzin w spokoju, bez żadnych zakłóceń. Aż nagle, mauren spojrzał wysoko w niebo. Bluzgnął paskudnie. Wkrótce i elf i ty ujrzeliście na niebie latający kształt. Elf porwał łuk i jedną strzałę z kołczanu. Fruwająca bestia zbliżała się. - Wiwerna!- zakrzyknął elf naciągając łuk.- Gorn, trzeba ją odciągnąć jakoś od wozu. -rzekł celując.
Godzina 11.00, temperatura 13 stopni. 1x wiwerna (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wiwerna) leci na wysokości 25 metrów. Składa się do pikowania.
Niestety ich podróż nie była już tak beztroska jakby mogli oczekiwac. Potwór zwany też Wiwerną która nie wiadomo skąd się wzięła postanowiła ich obrać za cel i zepsuć im dzień. Gorn szybko i zwinnie zeskoczył z wozu . Ustawił się daleko od wozu.Wystawił prawą rękę i wypowiedział inkantację -Izeshar W jego dłoni uformowała się spora kula Energi. Za pomocą swoich zdolności telekinetycznych posłał ją w stronę wiwerny aby odciągnąć jej uwagę od Maurena i Elfa. Miał już plan jak skutecznie ubić bestię bez narażania swoich towarzyszy podróży
Czar nie trafił latającego gada, ale zwrócił jego uwagę. Na tyle skutecznie iż ten porzucił obrany już cel w postaci wozu, na rzecz Ciebie. Wiwerna poderwała się lekko do góry, a potem skierował w Twoją stronę pikując. Wystawiła pazurzaste łapy tak, by móc Cię pochwycić.
//Wiwerna jest na wysokości 10 metrów, szybko zmniejsza odległość.
Na to właśnie liczył Gorn, wątpił aby jego pocisk trafił. Dlatego wykorzystał go jako wabik aby potwór zainteresował się nim i to jego wziął na cel zamiast wozu i jego towarzyszy którzy na nim byli. Paladyn dobył swój miecz w obie ręce i ustawił się w pozycji bojowej. Czekał, Wiwerna poderwała się w górę i ruszyła pikując na obrońcę uciśnionych z świętego Bractwa ÂŚwitu. Była coraz bliżej, sięgała swoimi długimi pazurami w stronę wojownika. Ten nie przestraszony oczekiwał, aż bestia znajdzie się dostatecznie blisko. I kiedy już znalazła się dostatecznie blisko, poderwał swój miecz w górę. Głowa stwora i broń Rycerza spotkały się, ale to starcie wygrała broń, rozcięła łeb potwora, Mężczyzna szybko użył przemieszczenia i teleportował się obok wozu, aby cielsko potwora go nie przygniotło
Potwór jednak nie był tak głupi, na jakiego wyglądał. Widząc, iż Cię nie złapie i widząc Twą klingę szybko poderwał się w górę, wykonując potężny zamach skrzydłami. Klinga drasnęła jego brzuch, ale tylko lekko, z kolei Twój policzek drasnął jeden z jej pazurów u stopy. Podmuch skrzydeł zwalił Cię z nóg, acz to wyszło na plus, gdyż gad chciał Cię ukłuć kolcem na ogonie, co skończyłoby się fatalnie. Wiwerna wzleciała znowu na większą wysokość, po czym wykonała nawrót. I wtedy coś ugodziło ją w skrzydło, była to strzała z łuku. Gdybyś się obejrzał, ujrzałbyś elfa, z którym podróżujesz, który naciągał łuk z kolejną już strzałą, po czym wypuszcza ją. Ta zaś ponownie trafiła bestię w te same skrzydło. Gad zdekoncentrowany minął Cię i runął na ziemię wzbijając tumany kurzu. Fatalnie upadła, gdyż miała złamane skrzydło, lecz nawet na lądzie był niebezpieczna. Widziałeś jak zbliża się do wozu, a jej ogon z kolcem jadowym wije się jak wąż, gotowy ugodzić elfa, który naciągał ponownie łuk. Musiałeś się tam szybko dostać.
// Otrzymujesz:lekka rana cięta (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Medycyna#Lekkie_rany_ci.C4.99te) na prawym policzku.
//Odległość od wiwerny - 14m. Wiwerna szybko zbliża się do wozu.
Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem wojownika, potwór wcale nie był taki głupi, udało mu się zniweczyć plan Rycerza i nawet zranić go lekko w prawy policzek, wtedy z odsieczą przybył elf który trafił wiwerne w skrzydło powodując że spadła ona na ziemię. Ale dalej była niebezpieczna. Zbliżała się do wozu chcąc zaatakować długouchego. Gorn musiał szybko działać. Nie miał czasu na bieg. Użył swojej zdolności której uczyło Bractwo, poniekąd była to jego specjalność. Paladyn jak błyskawica przemieścił się przy Wiwernie. Przycisnął butem jej żądło do ziemi a następnie wbił ostrze swojego miecza prosto w gadzi łeb. Okrutnie przejechał po cielsku stwora przecinając go. To już koniec żywota tego potwora zwanego Wiwerną pochodzącego z Ornitoreptylów.
- Proszę Powiedział krótko Gorn i wsiadł do wozu. Rana która otrzymał od bestii była bardzo mała, nic nawet nie musiał z nią robić. Rozsiadł się wygodnie i odpoczywał po walce. Walka nawet nie była aż tak trudna, raz dwa i po krzyku. Paladyn wyciągnął szmatkę i zaczął czyścić swój miecz z śladów Krwi które naznaczyły miecz po kolejnym zamordowaniu potwora. Tymczasem ruszyli dalej, niedługo powinni dotrzeć do Atusel gdzie miał czekać kontakt, z którym Paladyn musi się skontaktować aby kontynuować swoją misję i powstrzymać złodziei którzy ośmielają się okradać kapliczki które oddają hołd bogom w których wierzą ludzie.
Resztę dnia spędziliście jadąc do Atusel. Podróż mijała wam spokojnie i bez przeszkód. Wieczorem zajechaliście do bram. Po krótkiej rozmowie ze strażą, puszczono was do miasta. - O to jesteśmy. - Dziękujemy za ochronę, zwłaszcza z tym gadem. Dali Ci na odchodne mieszek z pieniędzmi za fatygę i pojechali w swoją stronę. Teraz zaś stałeś na środku ulicy. Przed Tobą była droga do portu.
//Otrzymujesz mieszek z 40 grzywnami. Jest godzina 20. Temperatura wynosi 10 stopni.
Dotarli do miasta wieczorem. Po krótkiej rozmowie straż puściła ich do środka. Elf i Mauren podziękowali mu za ochronę i pojechali w swoją stronę. Teraz Paladyn został sam i mógł rozpocząć śledztwo. Na początek udał się do portu. Dagon mówił mu że jego kontakt często przebywa w karczmie która jest w tej części miasta. Wojownik dotarł po chwili do portu i zaczął szukać tawerny w której zacznie rozglądać się za dziewczyną której szukał. Jeśli dopiszę mu szczęście to znajdzie ją właśnie tam, jeśli nie to będzie musiał poszukać jej w innych miejscach.
Dotarłeś do dzielnicy portowej. Jakieś sto metrów od Ciebie, na lewo widziałeś budynek z szyldem karczmy. W samym porcie przewijali się ludzie, elfy, krasnoludy i innej, różnych zawodów.
Gorn udał się w stronę karczmy. Cały czas obserwował otoczenie aby przypadkiem nie okazało się że minął się z poszukiwaną osobą. Kiedy Paladyn wszedł do środka to rozejrzał się po tawernie w poszukiwaniu kobiety. Czas aby zakończył zły procedens kradzieży świętości z kapliczek Zartata.
Kobietę odpowiadającą opisowi znalazłeś przy stoliku położonym w kącie. Prócz niej, przy stolikach siedziało dosyć dużo gości wszelkiej maści. Było przy tym dość głośno. Obecni tu rechotali, pokrzykiwali, wznosili toasty.
Gorn bez żadnych ceregieli podszedł do kobiety - Dzień dobry Madame, mogę się dosiąść ? Zapytał Paladyn i nie czekając usiadł. Potem powiedział już ciszej - Przysyła mnie nasz wspólny znajomy Dagon.
Lyria, bo tak nazywała się kobieta siedziała nad kuflem piwa. Zabrała go od ust i otarła rękawem pianę na ustach. Położyła naczynie na stole, popatrzyła na Ciebie, dokładnie obejrzała. - Mademoiselle.- poprawiła.- Nie jestem zamężna, ani starsza. Wyglądam?- uśmiechnęła się. Zaprosiła Cię ruchem dłoni na krzesło.
Paladyn zajął miejsce i rzekł - Ależ skąd Mademoiselle :D wygląda pani urzekającą pięknie Skomplementował Lyrie Niebieskooki i dodał ciszej - Zatem czy możemy porozmawiać o celu w którym się tu znalazłem? Potem zamilknął i oczekiwał na odpowiedź.
- Co około miesiąc na czarnym rynku pojawiają przeróżne rzeczy. Ludzie licytują wtedy statuetki Zartata, Zewoli, Rashera, Nalasa, wszystkich bogów. Mogę Ci pokazać, gdzie się te aukcje odbywają, ale jest kilka spraw...- przerwała na chwilę.- Po pierwsze, nie radzę iść tam z tym płaszczem, po drugie nie rujnujesz całego czarnego rynku. Rozumiesz?
Gorn uważnie wysłuchał informacji. A więc skradzione towary pojawiały się co mniej więcej miesiąc. Następują wtedy aukcje w których ludzie licytują statuetki wszystkich bogów. - To oczywiste, przecież wiem że pójście tam w tym płaszczu natychmiastowo by mnie zdekonspirowało. I tak nigdy nikomu się nie uda zniszczyć całego czarnego rynku więc spoko. Zanim poproszę abyś mi pokazała gdzie przeprowadzane są te aukcje to mam parę pytań. Kiedy będzie najbliższy przetarg? Wiadomo ci coś o organizujących te ,,imprezy? Skończył swój bardzo długi jak na niego wywód wymawiając z sarkazmem słowo impreza. Był ciekaw pewnej sprawy. Czy złodzieje którzy kradną ten łup sami go sprzedają? czy przekazują je jakimś paserom którzy rozprowadzają ten towar i po mieście? trzeba będzie się tego dowiedzieć.
Chłopak kiwnął głową. - Zatem proszę abyś mnie tam zaprowadziła. Powiedział krótko do jakże pięknej niewiasty z którą siedział przy stoliku. A więc jutro się zacznie. Najprościej będzie wkręcić się na tą licytację i wziąć w niej udział. W ten sposób może mu się udać zdobyć potrzebne informacje.
- Jutro Ci pokażę. Dziś odpocznij i przygotuj się.- powiedziała.- Noclegi w tej tawernie są nawet schludne, jak na te portowe.- dodała.- No i ceny w normie.
Gorn kiwnął głową i pożegnał się z Lyrią krótkim - Na razie Zaczął szukać karczmarza wzrokiem. Kiedy go znalazł podszedł do niego i zapytał - Gospodarzu, ile za nocleg?
Gorn kiwnął głową i wyciągnął odpowiednią liczbę monet. Przekazał ją karczmarzowi i otrzymał klucz do swojego pokoju. Udał się do niego, wszedł i zamknął drzwi. Rozejrzał się trochę po pomieszczeniu i zaczął się zastanawiać.
Gospodarz wydał Ci klucz. Pokój zaś był urządzony skromnie oraz schludnie. Było zaścielone łóżko, komoda i dywanik. Gdy tak się zastanawiałeś, oczy zaczęły kleić Ci się do snu.
Gorn spokojnie wszedł do swojego pokoju i zamknął się na klucz. Pomieszczenie było schludne i w miarę skromnie urządzone. W sam raz jak dla skromne potrzeby młodego wojownika Zartata. Przepych tylko zaślepiał wojowniczego ducha i sprawiał że istoty gniuśnieją. Paladynowi zaczęło się chcieć spać, dlatego rozebrał się, odłożył obok broń i zapadł w twardy sen weterana wojennego. Zawsze należało się wyspać, gdyż nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie następna możliwa okazja aby przespać się i uzupełnić braki w energii. Byłoby wielce nie miłe opadnięcie z sił w samym środku ciężkiej walki, zwłaszcza jeśli trzeba by wygrać kondycyjnie z oponentem.
Był to dobry sen, Gorn spokojnie wstał, pościelił łóżko i zaczął się ubierać. Gdy był już gotowy przygotował swój sprzęt, wypolerował swoje bronie na błysk, Położył na łóżku swoją pelerynę Bractwa, musiał ją tu zostawić aby nikt nie odkrył że jest Paladynem, a paradowanie w niej było jak proszenie się o kłopoty. Następnie wyszedł z pomieszczenia. Zamknął drzwi na zamek i zszedł na dół. Czas postąpić naprzód w sprawie śledztwa złodziei plądrujących kapliczki bogów mieszkańców tych ziem.
Zostawiam:
Nazwa odzienia: Płaszcz Bractwa ÂŚwitu Rodzaj: płaszcz Typ: ubranie Wytrzymałość: 1 Opis: Uszyty z 0,03kg bawełny. Długi czarny płaszcz z naszytym na piersi logo Bractwa ÂŚwitu ma przede wszystkim chronić przed zimnem i deszczem, ale także informować wszystkich o tym, że osoba, która z dumą nosi to odzienie, jest pod szczególną opieką Zartata, który szczodrze zsyła na wojowników swe łaski. Znak Bractwa budzi szacunek wśród ludzi, a także może być "kluczykiem" otwierającym wiele drzwi, co jest niezbędne, gdy w grę wchodzi obrona ludzkich dusz przed mocami zła.
Gorn spokojnie zszedł na dół. Było tam tylko kilka osób, wszyscy jedli śniadanie. Paladyn siadł na krzesło obok swojego kontaktu i dodał - Smacznego, jak tam noc? Zapytał grzecznie i oparł się. Nie był zbytnio głodny, ani też nie chciało mu się pić. Więc miał spokój z potrzebami fizjologicznymi.