-[...]Na pokładzie oprócz nich było jeszcze łącznie czterech rycerzy Bractwa ÂŚwitu. Trystan, kuk, do którego pognała Rina. Alder, elf, oporządzający konie. I dwóch ludzi, Miko i Rifus, dwaj bracia, sprawdzający właśnie zapasy w ładowni, czy wszystko się zgadza i są gotowi do drogi.
Hesperos jest portowym miastem położonym na zachodnim wybrzeżu wyspy Zuesh, marchii królestwa Valfden. Ze starokunańskiego, w wolnym tłumaczeniu, oznacza "Gwiazdę Wieczorną". Młode miasto, lecz prężnie rozwijające się. Leży na cyplu, najbardziej na zachód wysuniętym punkcie całej wyspy, co stwarza idealne warunki do przyjmowania do swojego portu statków kursujących między wyspą, Valfden, kontynentem i Doral. Spotykają się tutaj kupcy ze wszystkich stron świata, przenikając się kulturami, wymieniając doświadczeniami i oczywiście sprzedając sobie przeróżne, często wykwintne towary. Tak zwany "Trzcinowy bazar" znany jest na całym świecie nie tylko ze względu na różnorodność towarów, ale głównie z tego, że każdy jeden kram wykonany jest z twardej trawy trzcinowej rosnącej tylko i wyłącznie na tej wyspie. Handlarze, by odróżnić się od konkurencji, barwią trzcinę na różne kolory, co sprawia, że otwarty niemalże całą dobę rynek mieni się wszystkimi kolorami tęczy, przyciągając swoim rozmachem i wykwintnym stylem. Tuż obok bazaru mieści się "Essora", bodajże najlepszy zajazd na wyspie. Pod względem możliwości przepływu towaru Hesperos jest trzecim największym portem w tej części świata, ustępujący jedynie zatoce w Atusel i wielkiemu portowi wojennemu na północnym wybrzeżu marchii, w Funerze. Mimo iż samo miasto nie posiada długiej historii, jego dobra lokalizacja, napływ Valfdeńskich osadników i ogromne pieniądze włożone w rozwój sprawiły, że ośrodek ten szybko stał się konkurencyjny wobec stolicy na południowym-wschodzie, Kenin. Z czasem to właśnie do Hesperos, nie zniszczonego i wyludnionego przez wojnę ostatniego bastionu Kunańskiej cywilizacji zaczęli spływać wszelkiej maści artyści i rzemieślnicy wytwarzający przedmioty nie tylko użytkowe, ale i przede wszystkim piękne. W końcu otworzono tutaj drugą akademię sztuk pięknych, a przy niej najlepszą i bodajże najbardziej elitarną placówkę tkacką na świecie - manufakturę im. Evening Antarii. Swego rodzaju szkoła zawodowa zrzesza najlepszych specjalistów i artystów w dziedzinie mody i wytwarzania ubrań, dyktując nowe trendy i wyznaczając kierunki ubioru możnych tego świata.
- Ten świat jest zły - zaczął filozoficznym banałem Funeris, cały czas wąchając napar i delektując się jego miętowo-orzechowym zapachem. - Nie wszyscy z was wiedzą, ale nasze ukochane bractwo ma pewien problem z nie do końca poznaną i rozpracowaną... szajką. Sektą można powiedzieć. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, próbowali wzywać demony, sprzymierzyć się z nimi, wykorzystać do swoich celów. Działali jednak również na zdecydowanie innej płaszczyźnie. Porywali mieszkańców wyspy, wyciągali informację, tworzyli siatki wywiadowcze i organizowali punkty zbiórek swoich porąbanych wyznawców. Z tego, co do tej pory udało mi się ustalić, to dowodzi im jakiś pokręcony czarodziej, ale chyba nie studiujący nigdy w naszym królestwie. Mocna persona, nieuchwytna, diabelnie... irytująca. London Price. Ten London działa dla kogoś, kto tytułuje się imieniem Orwell. Trudno mi było zasięgnąć o nim informacji, ale Lucas, nasz Marszałek, któregoś razu doszedł do tego, że był to jakiś szalony ni to magik, ni to kultysta, który mieszkał w posiadłości Boleskinen, na Valfden. Problem tylko właśnie w tym, że to było przeszło trzysta, czterysta lat temu. Na razie, próbując podciąć im skrzydła, likwidowaliśmy ich punkty operacyjne. W jednym z nich znaleźliśmy listę nazwisk. Na wszystkich zostały zorganizowane ataki. Dotarliśmy do dwóch z nich, wiem gdzie przebywa trzeci. Na Zuesh. Dlatego właśnie tam płyniemy. Lucas obronił swoje życie, ja również. Obecna tutaj Elizabeth zdołała rychło w czas uchronić przed podobnym losem Krzysztofa z Mamina, następną osobę z listy, przechwytując ją i dostarczając bezpiecznie nam do Cytadeli. Niejaki Vuko Wierzbowczyk okazał się następną ofiarę Sekty Orwella. Mój wywiad dowiedział się, że niedługo po zaanektowaniu Zuesh przez nasze królestwo, Vuko skrył się na wyspie, widocznie czując oddech na plecach. Mój kontakt na wyspie powie nam więcej, gdy dopłyniemy do Hesperos.
- Numerek panienka weźmie - powiedział drab, dając jej płytkę z numerem "57". Nadal patrzył na Elizabeth, czekając na reakcję.