Forum Tawerny Gothic
Tereny Valfden => Dział Wypraw => Zakończone wyprawy => Wątek zaczęty przez: Melkior Tacticus w 21 Lipiec 2020, 17:44:10
-
Nazwa wyprawy: Per aspera ad astra I - Ruiny w Mirtach
Prowadzący: Melkior/Narrator
Wymagania: zgoda prowadzącego
Uczestnicy: Melkior Devristus
- Ale konia chyba masz, co Devristusie? Spytał żartobliwie gdy wychodzili.
-
Zefirek miał trochę urlopu odkąd wróciliśmy z dżungli. Myślę, że z chęcią rozprostuje nogi
Wysłane z mojego MAR-LX1A przy użyciu Tapatalka
-
- Masz go tutaj czy musimy iść do miejskiej stajni?
-
Swoje zwierzęta trzymam zawsze przy sobie. Muszę jeszcze odebrać harsesia od kapłanek zewoli, ale to już jak wrócimy - wierzchowiec Devristus został przyprowadzony przez jego wiernego sługę, Mare.
Wysłane z mojego MAR-LX1A przy użyciu Tapatalka
-
- To jak ja. Gwizdnął w specyficzny sposób i stojący kawałek dalej Allah podgalopował do Melkiora, elf poklepał go po szyi ipo czym dosiadł i powoli ruszyli. - Jak chcesz to gdzieś na postoju mogę ci przypomnieć jak się teleportowało. Nie będiemy Isenterowi taką pierdołą zawracać głowy.
-
No cóż to nie mnie decydować kto kiedy podzieli się że mną wiedzą. Nic przeznaczenia związana z nauką przed ona jest przez Ellmora. towarzysze podróży powoli kierowali się ku celowi podróży Wszak nadal szukam sposobu by odzyskać pamięć całkowicie. Jednakże ciężko jest podważyć prawa magii i boskie
Wysłane z mojego MAR-LX1A przy użyciu Tapatalka
-
- Sam się zastanawiam czy możliwe jest to o czym mówisz. Sam byłem martwy, i... w sumie wyrwano mnie z Kotła Dusz bez mej wiedzy że w ogóle ktoś chce. Mówisz o podważaniu praw bogów i magii, kiedy zobaczyłem dziedziniec Triumwiratu to zostawiłem Isentora na murze i pobiegłem zwiedzać. Wiem że nic nie wiem po tym zwiedzaniu to jak nic nie powiedzieć. Ba! Są rzeczy o których nie wiedziałem że nie wiem. Tak więc myślę że przywrócenie cię do stanu przed śmiercią to kwestia czasu, wiedzy i pieniędzy. Powiedział. - Dziwi mnie tylko jedno. Ty Archontem? To tak jakbym ja wstąpił teraz do Bractwa.
-
Magowie to istoty potrafiące okiełznać prawa rządzące tym światem i naginać je do własnej woli. Draconi potrafili również łamać te zasady, ale ze starożytnej wiedzy mało co pozostało do czasów obecnych. Wiele z aspektów została zapomniana, ograniczona lub całkowicie wypaczona. - Devristus westchnął i poprawił się na koniu - Będąc kanclerzem zrozumiałem, że nie jest to posada dla mnie. Za bardzo jest się na świeczniku. Jako głowa religii panującej na Valfden mam większą swobodę działania by kształtować siebie.
Wysłane z mojego MAR-LX1A przy użyciu Tapatalka
-
- Prawda, tylko ja na przykład po łącznie czternastu latach pracy jako Podskarbi stwierdziłem że stoję w miejscu i się nie rozwijam. Tak samo z Triumwiratem, gdy tylko Isentor zaoferował Bękartom pracę ja już wiedziałem że to okazja do zmian. Nigdy nie chciałem przez całe życie tarzać się w błocie i płynach ustrojowych, za bardzo często marne pieniądze. Ale tylko tak mogłem odkupić winy Aragorna, odzyskać chociaż część ziem no i ożenić się z księżniczką zamorskiego państewka, by wkrótce przyłączyć je jako nową marchię. Polityka i magia to moje nowe hobby.
-
Byleby nie było to hobby chwilowe. Wszak nowe rzeczy cieszą Twoja duszę, lecz potrafią mieć wpływ krótkotrwały. Aragorn zdawał się to zrozumieć dopiero pod koniec swojego życia.
Wysłane z mojego MAR-LX1A przy użyciu Tapatalka
-
- To coś więcej. Jasne z początku to była sprawa polityczna, ale cóż... miłość potrafi wiele zmienić. Ja jestem jakby to rzec... ustatkowany. Teraz pora na stabilizację. Tak, Aragorn zrozumiał wiele za późno. Dużo za późno Zgarniemy jeszcze Adamusa. Potrzebny mi asystent...
-
W tym samym czasie, kiedy Devristus wraz z Melkiorem opuszczali miasto, ja znajdowałem się nie opodal bramy prowadzącej na trakt do Atusel. W myśl pewnej wiadomości, którą jakby nie było otrzymałem drogą pantoflową.
Kiedy dostrzegłem dwóch znajomych jeźdźców, spiąłem konia i powoli się do nich zbliżyłem.
-Dobry dzień na podróż. Kupę lat Cię Dev nie widziałem.-Kiwnąłem głową na przywitanie.-Chodzą słuchy po mieście, że mnie Melkiorze szukasz.
-
- Owszem, potrzebuję asystenta do prac archeologicznych. To istotne badania, być może zrewolucjonizują... coś na pewno. Powiedział żartobliwie.
-
Trochę mnie zaskoczyła odpowiedź Melkiora. Co jak co, ale nigdy bym się nie spodziewał, że elf zacznie się parać takimi rzeczami.
-Ale sławojkę kopiesz sobie sam, nie jestem żakiem z uniwersytetu Valfdeńskiego żebym się w gównie babrał.-Zgodziłem się żartując przy tym.
-
- Ale ty się ze czterdzieści lat jako najemnik babrasz w gównie, krwi i szczynach. Więc... jesteś jak student archeologii. Chodź, nie mamy czasu. Jeszcze przegapimy ofensywe na Revar...
-
-Nie, ja po prostu żadnej pracy się nie boję. Ale na to żebym kopał Ci sławojkę to Cię nie stać.-Odparłem z uśmiechem, a następnie zapytałem poważnie:
-A co jest w tych poszukiwaniach takiego ważnego, że przedkładasz to nad ofensywę na Revar? A raczej, że ryzykujesz swoją nieobecnością tam?
-
Witaj Adasiu. Gówniany temat, że tak powiem rozpoczęty od podania jednostki czasu "kupę lat". Dobrze wiedzieć, żeś zdrów.
Wysłane z mojego MAR-LX1A przy użyciu Tapatalka
-
- Stary teleport, może i laboratorium alchemiczne. Raz na Chatal znaleźliśmy w takim antyczną aparature bimbr... Alchemiczną! Poprawił się. - Moje nowe zajęcie jest czasochłonne, i kto wie czy przypadkiem nie natkniemy się na coś co mi gdzieś dzwoni, tylko nie wiem co i gdzie. A wydaje się ważne.
-
Na słowo bimbr...alchemiczną pojawił mi się pewien błysk w oku. A do tego przypomniałem sobie, że dawno nie piłem. Więc wyciągnąłem piersiówkę i zrobiłem łyka.
-Będzie śmiesznie jak się okaże, że to podobny teleport jak do Tinriletu. Gdzie dokładnie te ruiny?
-
- We wsi Mirty. A portal prowadzi na Chatal. Jeśli to uruchomimy, przyspieszymy transport i handel. A kto wie czy nie da się takich zbudować. Miałem spytać Isentora przed wyjazdem, ale zapomniałem. Zostawili za sobą Efehidon i przejechali przez most na Eloriz.
-
-Ciekawe co potrzeba do uruchomienia takiego portalu?-Zapytałem po czasie, trochę samego siebie, ale trochę też towarzyszy. Jakby nie było, to taki portal to spore ułatwienie, oraz spore zasługi dla kraju. Tylko spokoju nie dawało co potrzeba. Może trzeba by kiedyś liznąć choć trochę tej magii?
-
- Albo magiczny kryształ, albo monolit. Żadnej z tych rzeczy nie dostaniesz na tej planecie. Już nie. Ale kto powiedzuał że to łatwe będzie?
-
-Żeby tak się dało dostać na te inne planety.- Rozmarzyłem się na temat dobrodziejstw jakie tam mógłby się znajdować. Już widziałem te wszystkie przygody, krainy, kobiety czy kto tam jest i trunki.
Przez chwilę tak byłem pogrążony w swoich wyobrażeniach, że nawet zapomniałem o suchości w gardle.
-Albo może i lepiej nie? W sumie gdzie się nie wybierzemy to zaraz jakaś wojna albo inna draka jest.
-
- Da się Adasiu, da się. Odparł krótko - Tylko... to nie takie proste. To nie są dobre czasy dla magów, ale... nadejdą. Już moja w tym głowa. Wbrew temu co dziadek Isentor zrzędzi, że "ten świat ma gdzieś, nie warto go naprawiać bo ludzie są głupi". Ja uważam że warto, zwłaszcza gdy nic tego świata nie chce zniszczyć. Otchłań, Meaneb. A co do drak i wojen. To już wiesz... Aragorn.
-
-Nie powiem żebym źle wspominał takie rzeczy, ale myślę że nie ma co się mieszać w cokolwiek. Jak chcemy coś naprawiać, to najpierw naprawmy tę wyspę. Bo jak na razie nie kojarzę, żeby kiedykolwiek był tu spokój. Więc może i lepiej będzie, jeśli magowie wszystkie swoje siły skierują w te stronę.-Odparłem Melkiorowi
-
Na innych planetach czy księżycach bywa czasem dość ponuro i mrocznie, a czasem zbyt radośnie. W zależnosci na którą z nich trafisz, ale jedyne co jest pewne to wspomnienia na całe życie.
-
- Ja bardzo dobrze wspominam dzieciństwo w Tinrilecie, szkoda że Aragorn mnie stamtąd zabrał, i chciał na siłę zrobić ze mnie Rycerza Zartata. A co zrobił młody Melkiorek? Po tygodniu odszedł i uciekł do Konkordatu, gdzie mnie nie przyjęto bo połapali się że nie było to szczere. A wracając do wspomnień, wciąż czuje ten ciepły piasek pod stopami, dziwaczne owoce i zajebistą kaczke w dwudziestu smakach. Jak portal był otwarty to można było taką dostać w Pijanym Smoku w Ombros. Teraz takiej nie dostaniesz. Mimo wysiłków tinriletańczyków z Sushan na Feros co zostali. Ahhh. Adaś, musisz koniecznie jako Podskarbi załatwić wznowienie handlu z Tinriletem. Bo mam chęć na te kaczke...
-
-A czemu w sumie zaprzestaliśmy handlu z wymiarem?- Zapytałem szczerze nie wiedząc. W końcu nie byłem aż tak na bieżąco ze sprawami królestwa, a skoro była okazja nadrobić wiedzę - to czemu nie?
-
- Bo Isentor potrzebował tamtych monolitów do stworzenia bariery, by powstrzymać demony. I uruchomić teleport umożliwiający transport z i do Mor Andor. To była nagła decyzja.
-
-A no tak. Nie połączyłem jednego z drugim nigdy.-Powiedziałem tonem uświadamiającym, że nagle dwa puzzle mi spasowały. Jakby nie było brałem udział w tej wojnie. Sam przelewałem krew i sam oglądałem efekt działania Isentora, o którym wspomniał Melkior. Wychodzi na to, że za długo podróżowałem po za Valfden, skoro tak wiele już nie pamiętałem.
-
A ich pdzygody w Mor Andor... cóż. Co się dzieje w Mor Andor, zostaje w Mor Andor. Było takie powiedzenie gdy jeszcze bariera istniała. Dalej jechali w ciszy. Stając po drodze kilka razy, sama podróż trwała bowiem kilka dni podczas któryych nic wartego spisania się nie działo. Aż o świcie piątego dnia dojecgali do Mirt. Mirty...
- Wsi wesoła wsi spokojna... gdzie ten chuj sołtys Leon z tym jego kundlem? Zapowiedziałem nas i co? Komitetu powitalnego nie było bo jakby wieś spała.
(https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/0/07/Mirty_wioska.jpg)
-
-Myślę że wszyscy jeszcze śpią.-Odpowiedziałem na zbulwersowanie Melkiora. Jakby nie było, było bardzo wcześnie, bo ledwie zaczęło świtać. A po za tym nigdy do końca nie wiadomo, kiedy zapowiadany gość dotrze. Pięć dni drogi do stolicy to długo, a na trakcie różne rzeczy mogą się zdarzyć.
-
- Gdybyś ty znał Leona... po za tym nie widze tu nic co by wskazywało na to że bytuje tu mój wasal. A to źle świadczy. Podjechali pod chałupę sołtysa, największą i najbogaciej zdobioną w całej wsi. Ten grubas Leon był niesamowitym krętaczem, który umiał się dorobić. Niekoniecznie legalnie, żył tylko dlatego że Melkior darował mu życie. Bo Marysia tak bardzo prosiła. A Melkior nigdy nie odmawia ładnym kobietom... Zszedł z konia i opierając się dostojnie na kosturze podszedł do drzwi, zapukał donośnie.
-
Kiedy dojechaliśmy pod dom sołtysa, również zszedłem z konia. Ale w przeciwieństwie do elfa, zostałem stać przy koniu trzymając go za uzdę. Stwierdziłem że na razie nie ma sensu, żeby zbliżać się do drzwi. Po za tym zrobiłoby się tam ciasno, więc lepiej zaczekać ciut w oddali.
-
- Kogo kurwa niesie o tej porze! Bogowie prze... Dało się słyszeć po dłuższym pukaniu, a w drzwiach ukazał się sołtys.
(https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/7c/NPC_Leon_z_Mirty.jpg)
Gruby knur zaniemówił, zbladł niczym najbladszy wampir. - Waszmościowie! Witam serdecznie... eee... Nie spodziewalim sie Was o tak wczesnej porze. Z-zapraszam do izby. Naryśka! Szykuj strawe! Krzyczał trzęsąc się jak galareta, co przy jego tuszy wyglądało nader zabawnie. - W liście było napisane że zjawimy się z samego rana. Melkior skinął na resztę by weszli za nim. Główna izba chałupy była także bogato urządzona, solidny stół, dębowe ławy i krzesła, był nawet kominek i dwa fotele.
- Emm tak? No bodaj hehe musiał ja zapomnieć...
Melkior usiadł za ławą. Córka sołtysa przyniosła chleb i kiełbasę.
-
W sumie to do końca nie wiedziałem w jakim celu przyszliśmy do chaty sołtysa. Ale skoro Melkior miał w tym jakiś cel, to nie dyskutowałem. Przynajmniej była okazja coś zjeść dobrego w normalnych warunkach. A takie rzeczy w podróży docenia się najbardziej.
Tak więc zabrałem się do jedzenia chleba i kiełbasy.
-
I jeszcze Leon przyniósł miejscowe winko. Adaś już wyciągał łapki ale elf zdzielił go kosturem po łbie. - Ciepłe chcesz pić? Wziął butelkę i użył swych mocy do czynienia dobra w imię wyższych celów. Energią magiczną schłodził płyn idealnie wręcz. Nalał do glinianych kubków. Oczywiście telekinezą, bo w tym samym czasie pożerał kiełbasę. Gdyby to widział Gunses... - Trraz można pić. Leon, co jak tam we wsi?
-
-Ciepłe też gasi pragnienie.-Odpowiedziałem Melkiorowi. Co prawda z tym kosturem to przesadził, ale już postanowiłem odpuścić mu to. Zawsze mogę mu jakiegoś psikusa wywinąć. W międzyczasie, elf zaczął się popisywać swoimi umiejętnościami magicznymi.
-Ja to zawsze wiedziałem, że magia tylko do tego się nadaje.
-
- Odkąd się panie pozbyłeś Szczuów to dobrze. A odkąd - zrobił znak miecza - - Anioł Zartata pozbył się klątwy z ruin to w ogóle
-
- I nie wiem co to za klątwa była, tylko potem wieczorem coś wielkiego wylazło. I poszło.
- Aha. Czyli możemy tam iść bezpiecznie.
- Ale panie! Po co? Spytał wyraźnie zdenerwowany - Dyć tam nic wartościowego nima.
- Boście dawno już ze Szczurami wynieśli i sprzedali co się kurwa dało. Dobrze wiem o tym. Adaś, najedzony? To idziemy pracować.
-
-Jeszcze łyczek.-Odpowiedziałem i dopiłem resztkę wina z kubka. Tego mi było trzeba, a tego typu rozmowa dobrze wchodziła, kiedy człowiek mógł sobie zjeść i się napić.
Będąc gotowym, wstałem chwyciłem do ręki butelkę z resztką wina i odzywając się do Melkiora zacząłem wychodzić:
-Jak widzisz, zwarty i gotowy.
-
- No to chodź. Bywaj Leon. Pożegnawszy grubego knura opuścili jego dom. I udali się na cmentarz. W zagajniku, na północ od wsi, znajduje się stary cmentarz. Jego wizytówką są pozapadane, zniszczone groby, połacie terenu wokół odkrywają górny poziom dracońskich tuneli, skąd wypełzały niczym robaki, istoty nieumarłe. Wieś borykała się z tym problemem długo. Cmentarz prowadzi bezpośrednio do dwóch poziomów dracońskich tuneli, pierwszego, do którego najprościej jest się dostać zeskakując w zapadnięte części tunelu, oraz do dwóch, niższych poziomów obecnie odseparowanych całkowicie od reszty tuneli. A raczej były. Problem pojawił się gdy z jednego z dołów wylazło czterech meneli.
- O kurwa... kim wy pajace som? Spytał większy.
- Panem tych ziem. A wy jak widze okradacie groby i...
- A pierdol sie chuju. To uczciwa ta no... operacha. Podszedł akurat na cztery metry przed Melkiora, ten wbił kostur w mokrą ziemię. Na czubkach jego palców pojawiły się płomyki. - Poddajcie si.. Nie dokończył, wysoki idiota sięgnął po miecz. Nie wystraszyła go ani magia ani płytowa zbroja. No ale baron był szybszy, jego moc gotowa i gdy bandyta dopiero wyjmował miecz, on już miał ręce złożone do zaklęcia którego moc uwolnił inkantacją. - Heshar. Pięciometrowy słup ognia omiótł i przy akompaniamencie wrzasków zwęglił łotra. Pozostali zamiast spierdalać zaatakowali.
3x https://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Bandyta
-
Droga na cmentarz jakoś minęła. Dopiero na cmentarzu się zaczęła afera, kiedy spotkaliśmy miejscową inteligencję.
Kiedy tylko się na nas rzucili, wyciągnąłem miecz i płynnym ruchem ciąłem od góry pierwszego który najbliżej podbiegł.
Pierwszy padł z rozciętym barkiem, więc przyskoczyłem do następnego ciąc na odlew i poprawiając niskim cięciem w podbrzusze.
//:Nie rozpisuje się bo jadę i jest głośno.
-
- Heshar! Poprawił podmuchem prosto w trzeciego, bogowie... jak trawiony przez ogień człowiek krzyczy, śmierdzi i skwierczy. Po dwóch sekundach rozproszył czar. Z zwęglonych szczątek nie było co zbierać. Elf podszedł do leżącego dalej worka. Wewnątrz były dracońskie kielichy, talerz i dwa widelce. - Jebani złodzieje... Telekinezą przyciągnął kostur efektownie go łapiąc. - Zapraszam. Wskazał starą kapliczkę. Wejście do tuneli znajduje się w starej, cmentarnej kapliczce usadowionej w centrum cmentarza. wejście prowadzi bezpośrednio w dół przez płytę podłogową, otwieraną za pomocą mechanizmu. Elf coś tam nim pokręcił i drużyna wygodnie zeszła wgłąb tuneli.
-
Kiedy już było po wszystkim, wziąłem wytarłem miecz o szczątki najbliższego złodzieja i go schowałem. Weszliśmy do ruin i nim mieliśmy za plecami jeszcze światło dzienne, rozejrzałem się. Intuicja mnie nie myliła, nie opodal wejścia leżała nie dopalona pochodnia. Za pewne była to pozostałość po złodziejach, których dopiero co ukaraliśmy za złodziejski fach. Otrzepałem ją, i zbliżyłem do Melkiora.
-Będziesz taki miły?
-
- Będę. Elf odpalił pochodnię za pomocą swych magicznych zdolności. Wejście prowadzi przez jedną salę, przez długi 2 kilometrowy tunel bezpośrednio pod wioskę Mirty. Sam tunel nie należy do fantazyjnych rzeczy. poza długimi, pustymi, surowymi ścianami z pochodniami nie widać tutaj zdobień ani ciekawych rzeczy. Zwieńczeniem tunelu jest 6 sarkofagów wbudowanych w ścianach, w których złożone są rozczłonkowane ciała wampirzych dygnitarzy z sprzed tysięcy lat.
- Zastanawiam się co z nimi zrobić, na grobach brak napisów.
-
Ruiny nie były zbyt fascynujące. Trochę czasu minęło nim doszliśmy do sali z sarkofagami. Podszedłem bliżej i przyświeciłem sobie pochodnią:
-Co robią w dracońskich tunelach zwłoki wampirów? I jakie są szanse na ich zmartwychwstanie?
-
- Draconi oddali im wyspę, 23 dnia Aestas roku 3338 wedle nowych metod zapisu czasu. Mogę się mylić co do dokładnej daty. Tak czy inaczej, w bibliotece wampirów pod Ekkerund jest księga "Odpis: Kroniki Spotkań Ras Zamożnych: Protokół ze spotkania Dracona Eshel Igressa oraz Wampira Artura Gesta we fragmentach". Porywająca lektura. Odparł. - Te szczątki są rozczłonkowane, nie zregenerują sie
-
-I bardzo dobrze.-Podsumowałem wywód elfa. W sumie cieszyłem się, lepiej że się nie zregenerują. Im mniej wampirów za plecami tym lepiej.
-Ciekawe tylko kto i dlaczego tak ich załatwił
-
- Pewnie tutejsi. Odparł. - Popatrz, ten na kołek w sercu. Ci odrąbane głowy, a tamten nogi. Ehh... A wystarczyło zostawić. Co robimy z nimi?
-
-Skoro nam nie zagrażają, to ja bym ich zostawił.-Odparłem przyglądając się zwłokom.-Niech se tu leżą i gniją.
-
- Potem sie ich wyniesie. Dobra chodźmy. Tuż za miejscem pochówku znajdowała się ukośnie postawiona płyta-sklepienie, oraz schody prowadzące bezpośrednio w dół. Zeszli dwa poziomy niżej. - Tamte piętra są puste, musiały być tam jakieś magazyny czy coś. Nie mam pojęcia czemu to miejsce służyło, bo nie ma połączenia z innymi ruinami. Weszli do sali z teleportem, płaska kamienna płyta poznaczona symbolami i chyba runami. Rozpalili pochodnie. - Dobra, to teraz zobaczmy czy jest cała. Adaś szukaj... czegokolwiek co nie wiesz czym jest.
-
-Żebym ja wiedział, czego mam szukać czego nie znam.-Odparłem wyciągając piersiówkę, zręcznym ruchem ją otworzyłem i zrobiłem dwa łyki na rozjaśnienie umysłu. Gdy już piersiówka była na swoim miejscu, przyświecając sobie pochodnią zacząłem zwiedzać pomieszczenie.
Szło mi mozolnie, bo jak może inaczej iść jak się szuka nie wiadomo czego. Więc powolnymi ruchami oświetlałem sobie metr po metrze. Zaczynając od sufitu, aż do podłogi wzdłuż każdej ściany.
-
Aż poczuł podmuch powietrza. Melkior zaś odkrył co innego. - Będzie potrzebny monolit, masz coś?
-
-Czekaj.-Odpowiedziałem elfowi, bo coś mnie zainteresowało. Miałem wrażenie jakby gdzieś zawiał wiatr, co w tak głębokich i zamkniętych pomieszczeniach nie jest normalne.
Zacząłem jeździć wzdłuż ściany pochodnią, po krótkiej chwili znalazłem miejsce w którym ogień falował na pochodni. Upewniłem się że to na pewno zawirowanie powietrza i zacząłem jeździć rękami po ścianie w okolicy przedmuchy.
-
I otworzył tajne przejście.
- :o Ciekawe. Melkior zajrzał do środka, pomieszczenie było duże i słabo oświetlone bladym blaskiem... magicznego czegoś. Na pierwszy rzut oka było to coś w rodzaju laboratorium alchemicznego, dziwna aparatura, wielkie słoje z czymś jaszczurowatym wewnątrz i dwa rzędy klatek z szkieletami.
- Bardzo ciekawe.
-
Ja zrobiłem mniej zaskoczoną minę niż Melkior, bo zawirowania powietrza jednak już mi dały do myślenia. Od razu wszedłem do pomieszczenia i zacząłem przyświecać pochodnią wszędzie.
Gdy już miałem pojęcie jak wygląda pomieszczenie, zacząłem sprawdzać coś przypominającego stół alchemiczny.
-
Kolby, retorty, słoje i kamienna tabliczka. Melkior oglądał szkielety w klatkach. - To chyba jaszczuroludzkie. Co to kurwa, laboratorium rozrodcze? Jasne każdy wie że byli jakoś stworzeni ale... No tego sie nie spodziewałem.
-
-Może ktoś przeprowadzał na nich jakieś eksperymenty? Coś widać na szkieletach?
Na stole znajdowało się prawdopodobnie standardowe wyposażenie pracowni alchemicznej. Jedyne co nie pasowało, to kamienna tabliczka. Wziąłem ją do ręki i obejrzałem w świetle pochodni.
-Chodź tu, chyba coś mam.
-
- Nie jestem antropologiem ani tym bardziej lekarzem medycyny sądowej. Nie wiem. Podszedł do Adamusa i obejrzał tabliczkę. - Hmm. Hmmm. To po dracońsku. Stwierdził fachowo oczywisty fakt. - I albo to jest lista zakupów z targu, albo składniki mikstury. Połowy nie rozumiem, równie dobrze to może być przepis na kalafiorową.
-
-Proponowałby to zabrać ze sobą, a może znajdziemy kogoś kto nam to przetłumaczy.-Zacząłem się rozglądać dalej, postanowiłem wrócić do strategii ścian. Oraz chciałem obejść dokładnie klatki. Ale najpierw wziąłem schyliłem się pod stół, żeby sprawdzić co tam jest.
-
- Wiesz, to naprawdę wygląda jak lista zakupów. A ja znam dracoński. Tyle że te nazwy to mogą być dawno wymarłe gatunki roślin. Adaś znalazł jakąś grubą starą księge i kilka pergaminów.
-
-A może to pociśniemy jakiemuś domorosłemu kolekcjonerowi? Wiesz taki co zbiera te bzdety, a co nie ma pojęcia co to?-Zarzuciłem pomysłem, wyciągając księgę i jakieś pergaminy spod stołu. Rozłożyłem to wszystko na wierzchu.
-Chodź sprawdź to, bo ja nie czytaty.-Przywołałem elfa, otwierając księgę.-A nie umiesz w te swoje hokus pokus zrobić światła w całym pomieszczeniu?
-
- Nie, nie miałem natchnienia (talentów) na nauke zaklęcia światła. Adaś... to są dane naukowe. Prędzej zeżre to niż sprzedam. Poka. Zabrał się za czytanie.
-
-Wybierać się do podziemi i nie poświęcić się z nauką tak pożytecznych rzeczy.-Westchnąłem wykręcając oczy( <ignorant>). Tym bardziej, że księga którą znalazłem została mi wyrwana z rąk.
-Pamiętaj że i tak mam przynajmniej połowę udziałów w tej księdze, więc jak masz żreć to te mniej przydatną połowę. No i ewentualnie weź se okładkę.
Kiedy elf próbował odszyfrować tajniki księgi, ja zabrałem się za wykonanie swojego planu. Ruszyłem w kierunku aparatury by ją dokładnie obejrzeć, jak i wszystko w okół niej. A nóż mogło się tam coś poniewierać.
-
Adaś doszedł do wniosku że da się tym pędzić bimber. - To dziennik jakiegoś Sharsza... Shara... kurwa! Te dracońskie imiona. Badał jaszczury, coo? Melkior nie mógł uwierzyć w to co przeczytał, o ile tłumaczenie było dobre. - Był przeciwko zniewalaniu i eksperymentom. Pff. Hipokryta. Ibash Arushizxu. Poważnie? Ja Nusz? Chyba że imion się nie tłumaczy. Uhhh. Zamknął księgę. Pod jedną ze ścian był pusty otwarty kufer. - Zabieram to do Triumwiratu, który nie istnieje i go nie ma. A ty Adaś, sprowadź mi tu z dwa plutony naszych, niech pilnują tego miejsca. Wrócę tu ze sprzętem i odpalimy teleport.
-
Devristus tak sobie w tym wszystkim chodził i przyglądał się zmaganiom swojej dwójki kompanom. Zapomniał już jacy ludzie potrafią być zabawni, jeśli znają się zbyt długo.
Niechaj nad tym miejscem swoją pieczę trzyma Ellmor
-
-Dobra, to ruszam do wioski wysłać listy.-Odpowiedziałem Melkiorowi, w sumie jakieś oddziały bękartów powinny być rozsiane po cały Valfden. Więc za pewne ściągnięcie jakiegoś najbliższego to nie będzie duży problem. Wystarczy zasięgnąć języka we wiosce i napisać listy.
Tak więc zacząłem się zbierać, ale tuż przed wyjściem powiedziałem do elfa:
-Ale ta aparatura jest moja, jak tylko coś z niej zniknie to znajdę i wypatroszę.
-
- W triumwiracie mają lepsze zabawki niż to. Mi jest niepotrzebne na razie. Poczekaj, też ide skończyłem tutaj.
-
Znając życie zaraz po opuszczeniu przez Nas tego pomieszczenia pojawia się tutaj jacyś rzezimieszki by splądrować co tylko się da. Niechaj Ellmor ma w opiece wszystko co związane z nauką w tym sekretnym pokoju. Zawsze kościół sześciu bóstw może się tym zająć
-
-Nie interesuje mnie co mają w triumwiracie. Mnie interesuje że ta aparatura jest bardzo stara i Dracońska. Więc jest moja i chuj.-Powiedziałem dosadnie do Elfa, który razem ze mną ruszył do wyjścia. W sumie miałem już pewne plany co do tego zabytku. Bardzo ambitne plany, więc wracałem na powierzchnie z delikatnym uśmieszkiem.
-
- Dev, niech się kościół trzyma od tego z daleka. Przez duże "D". Elf zamknął tajne przejście, ciągnąc po ziemi kufer wypełniony pergaminami i księgą które znalazł. - I nie uwierzę w twoją nagłą duchową przemiane... Szkoliłeś się na nekromantę, a twoja przeszłość jest kontrowersyjna delikatnie mówiąc. Poczekam na moich ludzi, popilnują tego miejsca. Wyszli i udali się na uroczy cmentarz. - Dzięki za pomoc. Zabieram to do pracowni, a ty Adamus wiesz co robić. Tylko jak zabierzesz sprzęt zamknij komnate.
-
Zadanie zakończone.
Melkior potrzebował natchnienia do dalszej nauki, toteż wraz z starym przyjacielem - alkohoholikiem - Adamusem "Adasiem" Roydilem i Devristusem Morii udali się do wsi Mirty celem sprawdzenia tamtejszego teleportu. Dodatkowo znaleźli ukrytą komnatę, skąd zabrali stare pergaminy i "skarby"... Przynajmniej Adaś.
Adaś
Nazwa: Starożytna aparatura destylacyjna.
Opis: Zestaw to zbiór czterech szklanych fiolek i ośmiu szklanych rurek wraz z metalowymi mechanizmami pokręteł zmniejszających światło przelotowe w łączeniach rurek. Jest to klasyczny i prosty zestaw każdego bimbrownika, za pomocą którego można destylować wino i inne alkohole. wystarczy trochę pomyślunku by wykorzystać to dla słusznych celów. Choć tak po prawdzie to stara dracońska aparatura alchemiczna, prosta, nadająca się współcześnie jeno do pędzenia bimbru
Melkior
Nazwa: Kufer
Opis: Skrzynia zawiera starą księgę i pięć pergaminów będącymi notatkami dracona Ibash Arushizxu'sa, ich dokładne tłumaczenie wymaga czasu.
Melkior
Aktywność: 1 brązowy
Opis: 3 brązowe 2 srebrne talenty
Walka: 1 srebrny talent (lepszych nie chce)
Adaś
Aktywność: 1 brązowy
Opis: 5 srebrne talenty
Walka:
Devristus
Aktywność: karny jeżyk
Opis: 2 brązowe talenty
Walka:
-
Poprawiono na:
Melkior
Aktywność: 1 brązowy
Opis: 3 brązowe, 2 srebrne talenty
Walka: 1 srebrny talent
Adaś
Aktywność: 1 brązowy
Opis: 5 srebrne talenty
Walka: 1 brązowy talent
Devristus
Aktywność: -
Opis: 2 brązowe talenty
Walka: -