Wraz z wydaniem rozkazu, na Valfden rozpoczęła się odwilż. Stare, mroźne Hemis powoli ustępowała budzącemu wszystko do życia Veris. Śniegi topniały, pierwsze kwiaty przebijały się aby zaczerpnąć słonecznej kąpieli. Zwierzęta budziły się ze snu zimowego, a niektóre ptaszki wracały powoli z Zuesh lub Chatal. Dla Gascadena był to wyraźny sygnał, że w końcu należy wyruszyć do działania. Zmobilizował hufiec najlepszych synów i cór Zartata i wraz z nimi wyruszył do Atusel, gdzie czekał na nich przydzielony przez Króla galeon Hyperion. Gdy dotarli na miejsce, jaszczuroczłek wraz ze swoimi podwładnymi zajął się wnoszeniem na pokład zapasów na ekspedycję, która była kompletną zagadką poza pojedynczymi informacjami, które za dużo nie wyjaśniają. Wprowadził pod pokład swojego wierzchowca, a następnie ruszył z pomocą do reszty zakonników aby szybciej uwinąć się załadunkiem i zabić czas w oczekiwaniu na anielicę Patty, która również wraz z nim miała na tę wyprawę wyruszyć.
- Sir, jestem kapitan Edwards. Mam was bezpiecznie dostarczyć na miejsce. Mam też rozkaz by zbyt długo nie zwlekać na panią Hetman. Cytując Jego Nieumarłość: "Sprawa się skomplikowała." Powiedział na oko 40 letni mężczyzna w wyprasowanym mundurze marynarki. - W pańskiej kajucie czeka też elfi mag, ma być wsparciem.
- Miło was poznać, kapitanie. - Trochę go martwiło, że Patty tak długo nie ma, szczerze to się tego po niej nie spodziewał. Z drugiej strony jest aniołem, ma te swoje skrzydła i chyba raczej ich dogoni w trakcie podróży. Westchnął ciężko rozdarty, wcale nie pocieszony tym że sprawy się skomplikowały. - Mag? Nic mi nie wiadomo o tym... Hm.. no cóż, dużo niewiadomych przed nami w trakcie tej ekspedycji. No dobrze. W takim razie skoro jesteśmy gotowi to ruszajmy. Ja pójdę poznać nasze wsparcie. Pożegnał się z kapitanem i ruszył w kierunku swojej kajuty będąc wielce ciekaw co jeszcze przed nim skrył Król.
Skrył elfiego czarodzieja. Nie nie TEGO. Tego mniej znanego. - Sir Gascaden? Jestem Merith, osoba zbliżona do kogoś w rodzaju eksperta od anomalii, oraz tłumacza.
- Tak, miło poznać sir Merithcie. - wydukał próbując powtórzyć elfickie imię. Nie rozumie dlaczego muszą wymyślać takie trudne nazwy. - Zatem... Tłumacza? Jakiego języka?
- Poza tym że Król wyczuł tam dość duży skok energii i że mamy zabezpieczyć pierwszy poziom piramidy to nie za wiele. Tak naprawdę idę w ciemno. Kto zbudował piramidy na takim lodowym pustkowiu?
- Draconi, w czasach gdy tam było ciepło. Mam hipoteze, to może być albo część planetarnej bariery magicznej i coś lub ktoś "zapalił światło" w kompleksie, stąd wyczuwalny skok mocy. Lub, przebudził się bardzo stary smok. Ewentualnie oba.
Słysząc o smoku sam nie wiedział co myśleć. Gdyby nie to, że kiedyś żyli draconi, Valfden walczyło z przeróżnymi demonami i bestiami, to w sumie smok to jest najmniejsze dziwactwo jakie istnieje. Chociaż wcale nie bezpieczniejsze. - Smok? Nie są one raczej skrajną rzadkością? I co mogło go przebudzić?
- Te inteligentne owszem. Smoki możemy podzielić na trzy główne rodzaje. Do pierwszego z nich zaliczamy smoki pierwotne, które zostały zrodzone z trzewi planety u zarania dziejów. Drugi rodzaj to smoki starożytne, nazywane również bękartami pierwotnych, jest to potomstwo pierwszych smoków i zarazem jedyny namacalny dowód ich istnienia. Ostatnie ze smoków, zaliczane do trzeciego rodzaju określanego przez uczonych jako odpad genetyczny, ślepa gałąź ewolucji, nazywane są jaszczurosmokami. Ale, przebudzić go mogło cokolwiek, od rozbłysku słonecznego i zakłóceń pola magnetycznego bo no... biegun, przez zamknięcie się bram Otchłani, lub coś tak prostego jak głód lub ruja. Gorzej jeśli to zwiadowcy Przybyszów.
Gascaden słuchając wywodu czarodzieja zaczął krążyć powoli po kajucie próbując poukładać w głowie podane informacje. Sprawa stawała się coraz bardziej skomplikowana i niebezpieczna. Zaczynał powoli wątpić czy ten ich jeden hufiec jest w stanie tam cokolwiek zrobić. Jeszcze na dodatek gdzieś zapodziała się Patty, anielica która dawała im jakąkolwiek przewagę. - Nie podoba mi się to... Przybysze? A ci kim lub czym znowu są?
- Z Przybyszami jest ten problem że wiemy o nich tyle że... są. Najechali planetę na którą uciekli z Marantu draconi. Oh, przepraszam... "Opuścili Marant robiąc miejsce młodszym rasom". Jakieś 80 lat temu Isentor przy pomocy monolitów odpalił portal na tamten świat. Na ślepo, bo wyjście z portalu było kilka metrów nad ziemią. Zaśmiał się. - Okazało się że draconom ostało się jedno miasto i walczyli z tymi istotami, bardzo do nich podobnymi. Oni... zmieniają światy przy użyciu... jakiejś formy czarnej rudy. Nic o nich nie wiemy tak na prawdę. Po za tym że to zaawansowana cywilizacja zdolna do podróży między światami.
- Z każdą kolejną odpowiedzią mam coraz więcej pytań i wątpliwości... No cóż... Zobaczymy co nas spotka na miejscu, oby to nie byli żadni Orzybysze z innych światów i przedwieczne smoki...
- O, to wspaniale. Przynajmniej jedna pozytywna rzecz. - ucieszył się na wieść, że jednak nie będzie musiał marznąć na końcu świata i stać jak jakiś sopel lodu. - W takim razie to chyba wszystko... Czy powinienem coś jeszcze wiedzieć?
Tydzień później, no może mniej, dotarli na miejsce. Galeon zakotwiczył u pokrytego lodem górzystego lądu. Gdy załoga podziwiała widoki kapitan jeno rzekł: - Biało coś. (https://www.youtube.com/watch?v=PVbtP2oLII4)
Po kilku dniach rejsu nareszcie dotarli na miejsce. Przynajmniej częściowo, trzeba tam jeszcze dojść na nogach. Gascaden okrył się tyloma futrami, że jedynie czubek paszczy wystawał mu spod odzienia. Mróz był niesamowicie irytujący i nawet pomimo takiej warstwy ciepłych ubrań, zimno chwytało i oplatało jego kości. Podszedł do kapitana i również spojrzał w białą pustkę. - No.. To jesteśmy... A którędy teraz?
- - Za tamtą górę. Jaszczur nie zdążył nic powiedzieć gdy on i 12 żołnierzy Bractwa zostało teleportowanych niemal na szczyt niewielkiego wzgórza. Merith każdego z nich rozgrzał na tyle że mróz owszem czuli, ale niewielki. Zajrzeli za szczyt górki, był tam chram. Przy chramie zaś zaspa śniegu. Wielka. I chyba... chrapała.
- No to chodźm.... Nie zdążył dokończyć, bo elf postanowił zrobić to po swojemu i przeteleportował wszystkich bez ich zgody, ani nawet uprzedzenia. Jaszczur teraz nie dość, że był gnębiony przez trzaskający mróz, to nabawił się jeszcze mdłości po teleportacji. Nienawidził tego sposobu przemieszczania się. Przynajmniej nie na pełny żołądek, zawsze czuł wtedy jak w jego brzuchu dzieje się kompletny młyn. Gdy już odetchnął i rozejrzał się po okolicy, już miał ruszać do chramu kiedy jego uwagę przykuła ta wielka, dość podejrzana zaspa. - Na Zartata i wszystkie świętości... Czy, czy to jest to co ja myślę? - szepnął nerwowo do Meritha.
- Czy my... Jesteśmy jakoś w stanie po cichu przejść obok? Masz te wszystkie czary, może stłumisz brzęk tego całego żelastwa co mamy na sobie, czy coś w tym stylu?
Zaspa śniegu się poruszyła. Podniosła smoczy łeb, i tak była to smoczyca. To widać po oczach... - Kto śmie zakłócać mój sen! Warknęła. Z tym że usłyszeli to w myślach.
Dał znak swoim ludziom aby nie dobywali broni, gdy spod zaspy wreszcie wyłonił się smok, a raczej smoczyca. Miała widocznie bardzo lekki sen, jak na tak dużego gada. Uniósł ręce w geście pokoju. - Wybacz nam, naprawdę tego nie chcieliśmy. Nie mamy złych zamiarów. Chcemy się tylko dowiedzieć, co tutaj zaszło.
- No właśnie chodzi o to że wyczuto wielki skok magiczny i po prostu... Po prostu zastanawialiśmy się co to mogło być i jesteśmy tu tylko po to by to ustalić. Nic takiego tutaj nie było?
- Ahh... to. Coś się stało w chramie. Ja tam nie wejde, wole to powiedzieć jasno gdyż gekony nie były zbyt bystre kiedyś... Sami sprawdźcie, ufam wam skoro Vesuvius jeszcze żyje...
- Mhm.. rozumiem i.. dziękuję Odetchnął z ulgą że tym razem nie skończy jako przystawka po drzemce i skinął głową do swoich ludzi by się ruszyli. Poszedł przodem kierując się do chramu.
Wszedł za Merithem gotowy na jakieś niespodzianki, a tymczasem w środku była jedna wielka pustka. Ani żywej duszy, dość minimalistyczny wystrój jak na jakiś starożytny chram. Podszedł do zejścia i przyjrzał się literom. - No, także tłumaczu, jakbyś mógł... Tłumacz.
- To są cyfry. Dracońskie cyfry. Nic po za tym, nie mamy czasu na pierdoły więc nie wiem... użyjcie młotów czy coś. Chce je mieć otwarte nim czar ogrzewający przestanie działać.
- Jakie cyfry? Jakieś liczby, kombinacje czy co? Skoro jesteś tłumaczem to rób co do ciebie należy. W międzyczasie przyjrzał się materiałowi z jakiego wykonane jest zejście, aby wiedzieć czy w ogóle się przez to przebije.
Początkowo chciał coś jeszcze dodać, ale powstrzymał się w półsłowie. Syknął tylko coś w swoim języku pod nosem i wysunął powoli młot, który w całości był wykonany z czarnej rudy. Podrzucił go w górę aby złapać lepiej za rękojeść i podszedł do kamiennych wrót. Odwrócił jeszcze na chwilę głowę w kierunku swoich współbraci i kiwnięciem głowy wskazał na wrota. Chwilę później wrócił wzrokiem na wejście i po wzięciu głębokiego oddechu, napiął mięśnie i zamachnął się, łupiąc młotem w kamień.
Gdy w końcu przedarli się przez ścianę kamienia Gascaden odłożył swój młot z powrotem na miejsce i wskazał dwóch pierwszych lepszych paladynów. Zostaniecie tutaj i będziecie pilnować wejścia w razie czego. A tymczasem... - spojrzał na elfiego maga i odsunął się od wejścia po czym ręką zaprosił do środka. - Zapraszam.
Wejście samemu było odważne albo głupie. Po dwóch kilimetrach marszu tunelem schodzącym w dół Gascaden dotarł do okrągłej sali o średnicy 50m na środku której stało coś. To coś miało w sobie wysoki na 5m kryształ który emitował słaby biały blask, był też popękany. Na tylnej ścianie komory było 16 sarkofagów z szklanymi - chyba - pokrywami. W 14 były złożone szkielety draconów. 15 był pusty, na podłodze obok urządzenia leżało ciało dracona. 16 sarkofag był pełny, leżał w nim dracon, jakby spał. Reszta drużyny dotarła na miejsce.
Nie rozumiał czy jego oddział ma jakieś specjalne porażenie mózgowe, czy oni sobie to robią dla żartów. Wszakże nie dostał żadnych papierów o dysfunkcjach jego kompanii. Westchnął tylko i gdy dotarł do komnaty, dobył od razu obu broni. Stanął obok wejścia czekając na resztę i wciąż obserwując te dwa dracony nie-szkielety. Czekał aż Merith powie coś mądrego.
- O trup. Powiedział fachowo Merith. - Tylko nie mów że to ty go zabiłeś... Powiedział patrząc na trupa, nadzwyczaj świeżego. - Nie ważne... Pojęcia nie mam co to jest.
- Tym razem to nie ja. Może to on? Wskazał ręką z toporem na 16 sarkofag gdzie znajdował się jakby śpiący dracon. - Nie jestem ekspertem jeśli chodzi o dracońską kulturę, ale przypadkiem te dwa osobniki nie są trochę za świeże na takie sarkofagi? Miał na myśli trupa na podłodze i koleżkę z 16.
- Myślę że to ich utrzymuje przy życiu. Wiesz, jeden gdy jest stary budzi drugiego i tak dalej. Merith obrócił ciało na plecy, trup miał poparzenia i kawałki kryształu w skórze. - Ok, czyli ten umarł gdy coś - pewnie ten kryształ - wybuchł mu w twarz. Ten w ostatnim sarkofagu pewnie żyje. Podszedł do kryształu, popatrzył niżej na niby kamienną tablicę z dracońskimi znakami, te zmieniały się pod wpływem dotyku tworząc coś jakby obrazy. - To miejsce... jest stare.
- Tak, bardzo stare. To raczej wiadome. Dlaczego tylko ten kryształ wybuchł? Podszedł bliżej i przyjrzał się martwemu draconowi na podłodze i kryształowi. Nie do końca rozumiał sens tego pomieszczenia, ale nie odzywał się i czekał co wymyśli elf.
- Patrz. Tu jest data i coś o przeciążeniu. Rok 10420. Czyli na nasz kalendarz... Pierwszy dzień i rok III Ery, dzień upadku asteroidy. O bogowie, to jest chyba dracońska bariera magiczna która nie zadziałała. Gascaden, znasz się na pierwszej pomocy?
- Tak, jeśli dobrze to czytam nasz dracon umrze z braku tlenu za kilka lat jeśli go nie wyciągniemy. Ale, jak coś pójdzie źle to on zejdzie na serce. 50% szans mu daje. Moge też dokonać eutanazji już teraz i mamy fajrant. Powiedział obojętnie, jakby mu nie zależało albo coś ukrywał.
- Nie... Jak można go uratować to należy spróbować, może nam coś powie. Bardzo będzie zdenerwowany jak zobaczy że to nie dracon go wybudził? Schował broń i podszedł bliżej, przyglądając się sarkofagowi. - To się otwiera ot tak, czy trzeba na coś uważać?
- Dla draconów jaszczuroludzie to niewolnicy, na pewno będzie zdezorientowany. Odmrożę go. Merith wcisnął przycisk na sarkofagu. "Szkło" się rozpuściło, dracon by wypadł ale elf yłożył go delikatnie na podłodze. - Kurwa nie oddycha, działaj Gascaden!
Tak jak się domyślał, nie mogło pójść tak super gładko i w końcu coś musiało się pokomplikować. Pacjent dracon jest dość specyficznym i rzadko spotykanym pacjentem, to też sam Gascaden nie był w pełni zaznajomiony z anatomią takiej istoty, ale z góry założył, że pewnie dracoński organizm działa podobnie do jaszczurzego i ludzkiego. Upadł szybko na kolana przy boku dracona i zdjął błyskawicznie z rąk stalowe rękawice, które w tym momencie były utrudnieniem. Odszukał mniej więcej miejsce na klatce piersiowej, gdzie powinno znajdować się serce i splótł w tym miejscu obie dłonie. Wyprostował ramiona w łokciach i siłą całego ciała zaczął mocno, równomiernie uciskać w tym miejscu, by pobudzić sztuczne krążenie, które miał nadzieje, w końcu pobudzi dracona do życia.
Niestety mimo godzine trwającego wysiłku dracon zszedł. Szanse że przeżyje były niskie, bardzo niskie. - Kurwa. Myślałem że draconi lepiej zabezpieczali się na takie wypadki a tu o.
Wyczerpany w pewnym momencie w końcu zrozumiał, że dalszy ucisk klatki piersiowej nic nie da. Popatrzył zdyszany na martwego dracona i sfrustrowany podniósł się i syknął soczyste przekleństwa w swoim języku. Wściekły podniósł swoje rękawice i założył je z powrotem na dłonie. Był mocno niezadowolony z tego, że nie udało mu się uratować dracona, jeszcze na oczach całego oddziału. Westchnął i rozejrzał się po pomieszczeniu. - No więc... To wszystko?
- Nie, musze się dowiedzieć co to jest. Znaki na maszynie zmieniły się na wspólną mowę, jej starą acz zrozumiałą wersje. - A to ciekawe. Czyżby ktoś lub coś nas słuchało?
Popatrzył na znaki i spróbował odczytać, skoro zaczęły układać się w sensowny, acz lekko prymitywny sposób. - To trochę niegrzeczne, jeśli to prawda. Wolałbym wiedzieć jeśli coś nas słucha.
- No no no... to jest to co myślałem chyba, to część magicznej bariery mającej chronić ten kawałek skały. Pomóż mi przeszukać baze danych. Te tabliczki działają jak książki. Wskazał co miał na myśli.