-
Nazwa wyprawy: Północno-wschodnie ruiny gildii I
Prowadzący wyprawę: Devristus
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: bycie członkiem Paktu
Uczestnicy: Rakbar Nasard
Rakbar usłyszawszy co ma zrobić, wstał z siedziska i wyszedł z sali ideologicznej. Opuścił teren mrocznego paktu i skierował się w miejsce, które podał mu Deveristus. Kierował się w stronę dawnej siedziby gildii magów, która według wcześniej zasłyszanych wskazówek, znajdowała się 200 km od wejścia do krasnoludziego miasta.
-
Krajobrazy przed Tobą były bure i kuły w oczy. Wieczorem jesień była ochydna, brudna. Niektórzy twierdzili, że właśnie wieczornych porach pani Jesień stawała się królową brzydoty. Jednakże można było to przeżyć dopóki nie zacznie padać deszcz. Mag z Paktu, Rakbar wybrał sobie nienajlepszy wieczór do podróży, gdyż właśnie rozpoczął się deszcz. Lało niczym z cebra, a Ty nie masz dokąd uciec, bo jedziesz między polami, a do najbliższego lasu zostało Ci co najmniej 20 kilometrów.
-
Z powodu pogarszającej się widoczności, Rakbar zaniepokoił się. To, co niewidoczne i nieznane budzi grozę w głowie maga, szczególnie takiego z bujną wyobraźnią. Dlatego swoje ciało oplótł psioniczną barierą, złożoną z czystej energii magicznej. Ten zabieg zawsze dawał mu poczucie bezpieczeństwa, dawało to parę sekund podczas ataku na ucieczkę. Chciał jednocześnie sprawdzić, jak psioniczna bariera zareaguje na padający deszcz...
-
Oprócz tego, że docierałeś do lasu, zauważyłeś na wschodzie nadchodząca burzę. Nie był to dobry zwiastun kolejnych godzin podróży.
-
Jako że nie znał on terenów na które zmierzał, gdyż nigdy tam nie był, postanowił przeczekać burzę. W tym celu rozglądał się na boki, czy w okolicy nie ma jakiegoś zajazdu, karczmy, czegokolwiek, by zatrzymać się na chwilę. Wypatrywał oznak życia, ruchu wśród drzew, dymu na niebie...
-
Szczęśliwie dla Ciebie ujrzałeś chatkę tuż przy samym traktacie, ale i przy samym lesie.
-
Rakbar ruszył w stronę potencjalnie dobrego schronienia. Nie ufał jednak pozorom, swą barierę w dalszym ciągu podtrzymywał. Gdy dotarł do domu, zsiadł z konia i przywiązał go, dając mu nieco luzu na swobodę. Podszedł do drzwi i zapukał.
-
Drzwi otworzyła Ci staruszka, która opatulona byłą w szal i szlafrok.
Czego kochanieńki?
-
- Potrzebuje się schronić, deszcz idzie, pani. Do wioski Tarom zmierzam, daleko to jeszcze?
-
Oj daleko! Toż Panie jesteście jeszcze przed rzeką, która znajduje się za tym lasem. Potem jeszcze spory kawałek, bo to u podnóża gór. Mój stary raz na rok tam jeździ to wiem!
-
- Użycz mi wiec schronu na kilka godzin, póki te wiatry groźne nie przejdą. Podróż dwa razy bardziej ryzykowna, jak żywioł przeciw tobie. - uśmiechnięty, mówił do babulki. Bełt w plecach - tego mógł się spodziewać jadąc w taką pogodę. Musiał gdzieś przeczekać.
-
Proszę proszę. Herbaty, kawy? I powiedz mi chłopcze co Ci urodziło w tej głowie, że jedziesz aż do samych gór?
-
- Dziękuje. - przestąpił próg domu. - Zmierzam tam do pracy - jakiej, pozostawić chciałbym tylko sobie. Dzisiaj czasy niepewne, zdradzać cokolwiek to jak wyrok wydać. Liczę na spokojny trakt. Za pożywienie dziękuje, dopiero co piłem i jadłem. - skłamał, nie wierząc w wizerunek spokojnej staruszki. - Pogoda kapryśna, jak... dziecko. - zmitygował się przed głupstwem. Kątem oka obserwował niebo przez okno. Chciał jak najszybciej ruszyć do ruin. - Podobno koło wioski Tarom jakieś ruiny czy zgliszcza są. Mąż nie skarżył się na bandytów w tych okolicach?
-
A skarżył się, ale bandyci to juz norma w tych czasach. Przynajmniej na terenach królewskich jest spokojnie i bezpiecznie. Strawy nie chcesz? Mięso kretoszczura przygotowalam.
-
- Nie. - odparł krótko, wpatrując się usilnie w niebo, jakby to cokolwiek miało zmienić...
-
Nagle do chatki wpadł mężczyzna, który od razu powiedział:
Stara, lać będzie całą noc! Pochowane wszystko?
Gdy się odwrócił, ujrzał Ciebie i się rozjuszył. Myślałeś, że Cię zaatakuje, lecz spokojnym głosem wysyczał
Co robisz w moim domu bęcwale. Lubisz nachodzić staruszki, zboczeńcu?
-
- Panie, uspokój się. Zostałem zaproszony przez obecną tu - wskazał dłonią na staruszkę - bo lało, jakby sam Adanos powódź zesłał. Zła, psia mać, pora na podróż. Odmówisz mi schronu?
Starał się grać zwykłego obywatela Valfden.
-
Oczywiście, że nie. Jednakże za schron trzeba będzie zapłacić, ale nie pieniążkami! Zrobisz coś dla mnie i będziemy kwita.
-
- Co takiego? - Rakbarowi powoli odejmowało cierpliwości, niewiele brakowało a tych dwoje leżałoby trupem w palącej się chałupie. Był wściekły, że zamiast wykonywać powierzone zadanie musi użerać się z motłochem.
-
Może dla Rakbara Ci ludzi byli motłochem, ale moze Ci ludzi kiedyś pomogą Rakbarowi. Jednakże wszystko od tego czy mag podejmie się zadania czy zabije tych ludzi.
Mamy problem z wielką watahą wilków w lesie. Prosiliśmy o wsparcie straży miejskiej, ale stwierdzili, że mają inne rzeczy do roboty. Dopóki wilki nie zrobią większych szkód, straż miejska nie kiwnie palcem.[/]
-
- Zgoda. Deszcz minie, mgła opadnie, słonko wzejdzie a wyjdę ku waszej potrzebie. - odparł, odpływając myślami do walki, gdzie będzie mógł się wyżyć.
-
Pomieszczenie gdzie możesz się przespać jest na górze po prawej stronie. Jedzenie i cos do picia przyniesie Ci stara. Jutro o świecie wyruszysz na polowanie.
-
Mag zwrócił się do pokoju na górze po prawej stronie. Postanowił spuścić nieco z tonu i zjadł, co przyniosła mu gospodyni. Wejście do pokoju zakneblował kosturem. Tak przygotowany, poszedł spać...
-
Obudził Cię hałas dochodzący z zewnątrz. Gdy spojrzałeś przez okno, ujrzałeś starego robiącego drewno oraz starowinkę rozpoczynająca pranie.
-
Rakbar wstał i wyjrzał przez okno. ÂŚwiat wydawał się inny - weselszy. Być może wczorajsze myśli odzwierciedlały złą pogodę. Zabrał swój kostur spod drzwi, po czym wyszedł przed chałupę.
- Dziś już dzień całkiem ładny, prawda? Pokażcie skąd te wilki do was przychodzą. Ach, no i mam po co do was wracać, po ich ubiciu?
-
Wilki przychodzą z prawej strony lasu. Z tego co udało mi się ustalić są tam 3 pieczary, które mogą być przez nie zamieszkiwane. wskazał ręką kierunek Nie musisz wracać, gdyż rezultat Twojej pracy widoczny będzie w ciągu kilku dni.
-
- Do zobaczenia więc. Dziękuje za gościnę. - powiedziawszy, poderwał konia i pognał w stronę lasu, gdzie według chłopa swe leże mają wilki. Trzy pieczary... musi ich być sporo. Rześkie chłodne powietrze zadziałało na maga prawie jak wiadro zimnej wody.
-
Jechałeś w stronę pieczar, aż w pewnym momencie zostałeś zmuszony iść pieszo. W końcu z daleka zobaczyłeś skaliste wzgórze, a w nim wydrązone 2 pieczary. Wejścia do nich dzieli odległość ok. 10 metrów, a dystans od Ciebie do nich 20 metrów.
-
Rakbar schylił się i zagarnął nieco ziemi, którą utrzymywał przed sobą za pomocą telekinezy. Wkrótce przelał weń swoją energię magiczną, kształtując ciało przyszłego golema z gliny w humanoidalną formę. Starał się zachować proporcje, aby utrzymać trwałość istoty. Tak powstała barczysta góra gliniastych mięśni o długich rękach, masywnych nogach i płaskiej, mało charakterystycznej twarzy. Stworzył potem więź transportującą energię magiczną do istoty, przez co powołana ona została do życia. Nakazał jej przedrzeć nieco szlak od leśnej gęstwiny. Tak powstało nieco miejsca, aby powołać do życia kolejnego, drugiego golema. Zastosował wiec mag taki sam schemat, jak poprzednio. W skutek czego powstały dwa, niemal identyczne golemy, utrzymujące pasożytniczą więź ze swoim źródłem. Rakbar wdrapał się na drugiego golema, po czym skierował swe sługi w stronę pieczar.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/4/46/Bestiariusz_golem_z_gliny.jpg)
Sojusznik:
2x Golem z gliny
-
Hałas stworzony przez Ciebie podczas tworzenia golema, gdy drugi robił miejsce nie tylko wypłoszyło kilka wilków z pieczar, ale i zaciekawiło bandytów przechodzących przez las. Grupa bandytów liczyła 10 osobników, zaś po drugie stronie stało 6 wilków.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/0/07/Wilk.jpg)
(Przejdź do statystyk wilka) (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Wilk)
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/3/3c/Bestiariusz_bandyta.jpg)
(Przejdź do statystyk bandyty) (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Bandyta)
-
Mag nakazał golemom atak. Pierwsza stworzona istota ruszyła na wilki, które zaraz rozpoczęły otaczanie. Wkrótce pare z nich zaatakowało golema, nie czyniąc mu żadnych poważnych obrażeń. Ich zęby były stanowczo zbyt słabe, by choćby porysować twarde ciało gliniastego mocarza. Kontratak nastąpił błyskawicznie - wyśmienita zwinność pozwoliła, by golem dał susa w przód a jego potężna pieść uderzyła w głowę najbliższego wilka. Uderzenie było zabójcze dla ofiary, bowiem jego siła połamała w miazgę czaszkę wraz z mózgiem. Tróchło opadło na ziemie, a golem wykonał szybki obrót wymachując masywnymi dłońmi wokoło. Wilki zwinnie unikały potężnych zamachów. Niektóre, co gniewniejsze jednostki, próbowały nawet gryźć i skakać. Jeden z tych odważniejszych przypłacił to życiem, bo podobnie jak jego konfrater dostał z pięści. Połamane żebra, kręgosłup oraz organy wewnętrzne zwierzęcia przywiodły rychłą jego śmierć.
W tym samym czasie Rakbar na grzbiecie drugiego golema, ruszył na bandycką hałastrę. Czuł się bezpieczniej, siedząc niemal 2,5 metra nad ziemią, jednak były również wady tego - co jakiś czas ocierał głową o gałązki a czasem nawet o gałęzie. Gdyby w porę nie zauważał przeszkód, mógłby spaść na ziemię - golem wykonuje ścisłe polecenia, nie jest jednostką myślącą. Wkrótce jednak golem dostał polecenie ataku, bowiem bandyci znaleźli się już wystarczająco blisko. Takim sposobem doszło do bezpośredniej konfrontacji. Golem złapał nadbiegającego bandytę w dłoń, uniósł go ponad głowę po czym rzucił w innego bratniego (czytaj: bandyckiego) towarzysza broni. Siła rzutu wystarczyła, by obaj zmarli w stosunkowo szybkim czasie. Oragany wewnętrze, szczególnie płuca i serce, zostały zmiażdzone.
Sojusznicy:
2x Golem z gliny
Wrogowie:
4x wilk
8x bandyta
-
Wilki były zajęte walką z golemem, gdy jeden z nich zawył dwa razy. Wróżyło to kłopoty. Bandyci natomiast otoczyli golema razem z Tobą, ale żadna ich broń nie umożliwiała. Czułeś się jak pan życia i śmierci, przynajmniej tych bandytów, lecz Twoją pewność siebie, gdy w ciało golema wbiły się jeden żelazny bełt, a drugi bełt przeleciał Ci obok twarzy. Rozejrzałeś się i w linii prostej od Ciebie stało dwóch bandyckich kuszników.
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/8/82/Bestiariusz_ochroniarz.jpg)
(Przejdź do statystyk bandyty) (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Ochroniarz)
-
// W jakiej ode mnie odległości są kusznicy?
-
//Bandyci są 3 metry od Ciebie, zaś kusznicy 20 metrów. Znajdujesz się bardzo blisko polanki z pieczarami oraz sam zrobiłeś małą polankę z połamanymi drzewami :)
-
Zagrożenie ocknęło Rakbara z błogiego bezpieczeństwa. Wściekł się za to, że jego działo, jego golem został uszkodzony. Był zbyt dumny, swoje dzieła traktował niczym relikwia. Dopóki mają cel praktyczny.
- Anash!
Skumulowana w prawej ręce energia magiczna wkrótce przekształciła się w materialny magmowy granat. Z pomocą psionicznej siły, mag skierował pocisk w utrudniających zabawę kuszników. Niebawem wszyscy w lesie usłyszeli dźwięk charakterystyczny dla rozrywanego ciała. Eksplozja pocisku wywołała siłę zdolną rozerwać nieosłonięte części ciała - tak też kusznicy zginęli. Kirys uchronił ich tors, jednak ręce, nogi oraz głowa zostały rozerwane na kawałki. Okoliczne pnie nabrały dzięki temu szkarłatnej barwy i prawdopodobnie przywiodą w przyszłości całe stada padlinożerców.
Tymczasem pierwszy golem nadal zabawiał się z wilkami. Złapał jednego za ogon, kiedy próbował on zaatakować masywne udo istoty przyzwanej. Wywijał nim na boki, trafiając w okoliczne drzewa. Wilk przy tym został straszliwie poturbowany, czego oczywiście nie przeżył. Szkielet nie trzymał już poprzedniej formy. Chwile po tym, golem swą pięścią dosięgnął kolejną bestię, rozwalając jej czaszkę i połowę kręgosłupa. Ciała wilków nie stanowiły kompletnie żadnej bariery; ulegały sile golema.
Sojusznicy:
2x Golem z gliny
Wrogowie:
2x wilk
8x bandyta
// Ten golem, na którym siedzę został zabity (o ile można to tak nazwać)? Tak czy siak, zachował chyba swoją formę.
-
//Napisałem uszkodzony golem.
Okoliczne oprócz szkarłatnej barwy zaczynały zajmować ogniem, który spowodował wybuch magmowego granatu. Wykorzystując osłabienie golema, jeden z bandytów podskoczył w powietrze i zaatakował Cię mieczem. Taki sam manewr wykonała dodatkowa dwójka bandytów. Masz kilka sekund zanim ostrza w Ciebie uderzą.
-
Rakbar zdążył tylko wytrzeszczyć oczy i się teleportować. Wybrał miejsce z dala od rozprzestrzeniającego się ognia, między dwoma golemami. Nim jednak zmienił swą pozycje dał jasny i bezpośredni nakaz golemowi. Ten zadziałał natychmiast. Wpadł w szał. Tłukł łapami dookoła, zazwyczaj na oślep. Większość ciosów chybiała, część trafiała w drzewa, jednak kilka dotarło do celu i zmiażdżyło go. Trójka bandytów odleciała na kilka metrów w tył, uderzając bezlitośnie o pnie drzew lub ziemię. Liczne złamania, w tym złamanie kręgosłupa, uszkodzenie organów wewnętrznych oraz rozerwanie żył i tętnic, spowodowało wręcz natychmiastową śmierć.
Drugi golem radził sobie lepiej - widocznie z lepszej gliny był ulepiony. Wilki to zwierzęta zwinne, wychowane w lesie, mające instynkt łowcy. To wszystko za mało, gdy ma się do czynienia z istotą żyjącą dzięki magii; sztucznie podtrzymującą życie. Nie znała ona pojęcia bólu, zmęczenia ani jakichkolwiek emocji, dlatego to zawsze ona jest zwycięzcą. Długie ręce, niczym łopatki w młyńskim wiatraku, opadały raz w górę, raz w dół, za każdym razem dotkliwie i bezlitośnie miażdżąc kruche, z perspektywy agresora, ciała. Gdy wilki pomarły w beznadziejnej walce, golem dostał nakaz aby nieco się cofnąć - prawdopodobnie by pomóc swojemu odpowiednikowi.
Sojusznicy:
2x Golem z gliny
Wrogowie:
5x bandyta
-
Reszta wrogów się rozpierzchła, ale czy to koniec perypetii w lesie? Właśnie chciałeś się o tym przekonać, gdy od strony pieczar usłyszałeś ryk i wycie.
-
Rakbar sprowadził do siebie oba golemy. Na tego sprawniejszego wdrapał się, po czym nakazał im marsz w stronę pieczar. Przyzwane istoty pewnie zmierzały w tamtą stronę, rozgarniając na boki zarośla...
-
Idac tak zobaczyłeś, że wilki wyszły z pieczar i leżały na ziemi w okół dwóch sambirów. Czyżby te podobne do lwów zwierzęta dowodziły wilkami?
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/c/c1/Sambir.jpg)
(Przejdź do statystyk bandyty) (http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Sambir)
-
Rakbar zmrużył oczy. Sambiry to istoty znacznie poważniejsze i groźniejsze od wilków. Zdziwił go fakt, że spotkał je wśród nich, gdyż preferują one przeważnie samotnie życie. Cokolwiek do tego doprowadziło, bezpośrednia konfrontacja z dwójką sambirów mogłaby źle się skończyć. Dlatego postawił własnymi rękoma rozwiązać sytuacje. Zebrał energię magiczną w pobliżu jednego wielkiego kota, po czym mocno naparł nią na kark zwierzaka. Siła psioniczna pokonała opór mięśni i kości, łamiąc ofierze kark. Ciało opadło głucho o ziemię.
W tym samym czasie jeden z golemów (ten, na którym nie siedział Rakbar) ruszył do ataku. Dotarł migiem do drugiego sambira i rzucił się na niego. Na bieżąco dostawał nowe rozkazy, dzięki czemu jego ataki był równie przemyślane, co ruchy przeciwnika. Jako iż obie istoty były mniej-więcej sobie równe, walka była zacięta. Szybkie i zdecydowane drapnięcia, niespodziewane ugryzienia a także próby przewrócenia zdominowany całkowicie golema, dopóki ten nie zyskał okazji na kontratak. Wielka łapa trzepnęła mocno w łeb zwierzaka kiedy ten miarkował się ugryźć golema w... kolano. Odleciał parę metrów w tył i zatrzymał się pod drzewem, martwy.
Sojusznicy:
2x Golem z gliny
Wrogowie:
?x wilki
// Ciekawa interpretacja Sambira jako bandyty, doprawdy. ^^
-
Wilki jak stały tak teraz rozpierzchły się na wszystkie strony świata. Dziwne to było zjawisko, szczególnie, że samibry przewodziły wilkom. Wydarzenie godne zapamiętania.
-
Rakbar zszedł na powierzchnię ziemi. Postanowił skorzystać z wyuczonych umiejętności i pierwszy raz oskórować zwierzę. Przystąpił więc do pracy, rozcinając skórę od ogona w górę. Zabieg ten ułatwił jej zdjęcie. Potem podważał ostrzem kły i pazury, wyłupując je. Pozbierał uzyskane efekty swojej pracy, po czym wrócił do zwłok bandytów i przeszukał je dokładnie. Po tym ponownie wrócił na swojego golema i rozpoczął poszukiwania trzeciej pieczary. A tam co cholera będzie?
Sojusznicy:
2x Golem z gliny
//Pozyskuję:
96 pazurów wilka
12m2 skóry wilka
24 kły wilka
Znajduje coś przy ciałach bandytów?
-
//Znalazłeś łącznie 30 grzywien.
Zszedłeś w dół i zobaczyłeś, że centrum pieczary to okrąg o średnicy 20 metrów. Od niego biegną trzy korytarze ku górze, a jednym z nich znalazłeś się tutaj. Następnie naliczyłeś 5 korytarzy schodzących w dół. Rozglądając się po pieczarze zauważyłeś na ścianach łańcuchy i kajdany. Ciekawiło Cię to bardzo, ale to nie było celem Twojej misji.
-
Magowi przez głowę przechodziło wiele myśli, niektóre wizje z pewnością zaniepokoiłyby okolicznych mieszkańców. Jego charakter nie pozwolił mu opuścić tego miejsca bez rozwiązania zagadki - cel jego misji zostawał w dalszym ciągu aktualny, aczkolwiek nie dostał ścisłego terminu na jej wykonanie. Postanowiwszy, wybrał pierwszy korytarz w dół i ruszył nim razem ze swoimi golemami (o ile się zmieściły).
-
Gdy schodziłeś w dół czułeś mrok i przerażenie. Czułeś obecność czegoś dziwnego, czegoś co nie miało prawa tu być. Kajdany na ścianach były tu gęściej przymocowane. Praktycznie jeden obok drugiego. Nie było tu normlanie, a Ty wiedziałeś, że w pojedynkę nie dasz rady. Zawróciłeś z pieczary i ruszyłeś dalej traktatem.
//Pieczara jest na inną wyprawę.
-
Dziwne to czasy, doprawdy dziwne. Tak dziwne, że musi to dotyczyć magii... Rakbarowi również przyszła do głowy myśl, że miejsce to może być starą areną do walki, a zwierzęta leśne były przyciągne padliną zwłok. Te domysły eliminowało położenie - było to mało prawdopodobne, aby ośrodek walk znajdował się daleko w lesie z dala od cywilizacji. Jego myśli tak więc krążyły wokół samotnego maga, może nawet nekromanty i okultysty, który zaszył swe gniazdo w spokojnym miejscu.
-
Byłeś już za rzeką i prostą drogą jechałeś do celu. Przed Tobą jeszcze dzień drogi i będziesz na miejscu.
-
Rakbar jadąc zastanawiał się, czy w pełni wyszkolony mag żywiołów jest w stanie manipulować pogodą. Gdy tylko wróci do wieży Mrocznego Paktu, z pewnością zapyta Isentora o to. Byłaby to widowiskowa moc. Rolnicy pewnie słono by płacili za wstrzymanie opadów na czas zbiorów. Zadumał się mag nad tym, ile to mógłby zarobić. Chciwość nim zazwyczaj rządziła, jednak w chwilach kryzysowych potrafił zachować zdrowy rozsądek. ÂŻałował jednocześnie swoich golemów, dla których się wyłączył, jako źródło. Byłyby obciążeniem w podróży; zawadzałyby i opóźniały galop, a ponadto wzbudziłyby niemały hałas. Tego nie chciał.
-
//Wstrzymuję zadanie do wtorku, gdyż mam utrudnione kontaktowanie się z TG.
-
Twoim oczom ukazał się typowo górski krajobraz już jakiś czas wcześniej, ale teraz jak dojeżdżałeś do celu mogłeś podziwiać góry niemalże z bliska. W końcu miasto górskie Tarom sąsiadowało z celem Twojej podróży. Tereny przed miastem pokrywał już śnieg, gdyż droga tu zabrała Ci więcej czasu niż myśleli bogowie[MG prowadzący wyprawę]. Dzieciaki zjeżdżały na sankach, ktoś jeździł po pobliskim stawie na łyżwach. Malowniczy, sielankowy widok, ale jak każdy wie to nie wróży nic dobrego.
-
Rakbar jadąc zastanawiał się, czy już aby nie ma siły sprawczej nad pogodą. Doprawdy dziwna była ta zmiana klimatu. Mag zwrócił konia w stroną najbliższych ludzi. Miał nadzieje, że kontakt ten nie wywoła żadnych negatywnych skutków. Wolał jednak wiedzieć, w którym kierunku należy się teraz udać.
- Witajcie, dobrzy ludzie. Powiedzcie no mi, gdzie tu jakieś ruiny są?
-
Nie mów o tym tak głośno. powiedział najbliżej stojący przy Tobie mężczyzna Tutaj o tym się nie mówi i nie wspomina. złapał oddech Mamy tak piękny, zimowy dzień, więc warto popatrzeć w góry Powiedział i odszedł do swojej rodziny, która lepiła kretoszczura ze śniegu.
-
Rakbar nie dał za wygraną - poszedł za człowiekiem. Wyjął z kieszeni dwie monety i umieścił je w "oczodołach" śnieżnego kretoszczura.
- Zawsze jest lepszej patrzeć na świat przez pryzmat... zysku. Można nabyć wolność, pieniądze, a czasem bezpieczeństwo i niezależność, które w każdej rodzinie są chyba najwyżej cenionymi wartościami. - igrał, samemu nie mając kompletnie takich przekonań. - Przejdźmy się lepiej, oprowadź gościa po okolicznych terenach.
340 - 2 = 338 grzywien
-
Panie, jeśli chcesz aby ktoś oprowadził Cię po okolicach to poszukaj autoryzowanych ludzi do tego. Ja i tak już powiedziałem już za wiele wyszeptał ze strachem w głosie. Jednakże zabrał grzywny, podając swemu malcowi i ruszył pośpiesznie do miasta.
-
Rakbar zrezygnował z przesłuchania i ruszył do lokalnej karczmy, czy czegoś w tym stylu. Wioska czy miasto, zawsze coś na wzór tawerny ma. Przedarł się przez tłum ludzi o ile taki zastał i podszedł do barmana.
- Chce złożyć zamówienie. Potrzebuje informacji na temat tych okolic. Chyba okażesz pomoc, dobrodzieju?
-
Zanim wjechałeś do miasta zauważyłeś pręgierze na których wisieli ludzie mocno do nich przywiązani. Byli pobici, opuchnięci, a najprawdopodobniej niektórzy z nich nie żyli. Mimo tego Tarom okazało się być ładnym górskim miastem, ale coś tu nie pasowało.
-
Terror, bezprawie i silny przywódca, pomyślał. Zapewne władza czuje się tu na tyle pewnie, by takie rzeczy robić. Pytanie, jedno pytanie przyniosłoby tyle odpowiedzi... Czy słusznie?
- Za co ta kara? - mag spytał jednego z tych mniej pobitych.
-
Za nie posłuszeństwo, za zdradę. Nie powinieneś się interesować, gdyż to szybki sposób na zawiśnięcie tutaj
-
- Nie mów mi co powinienem, bo dobrze swą role znam. Interesują mnie okolice tego miasta, tutejsze wielkie ruiny po dawnej organizacji magików. Który kierunek tam prowadzi? Jak się nazywa lokalny rządca?
-
Jeśli chcesz wiadomości to idź do władcy tego miasta, Thar Omala. Znajdziesz go idąc prosto od bramy powiedział skazaniec.
-
Mag gwałtownie zerwał się z miejsca i ruszył w stronę miasta. Był wściekł. Pewnym krokiem zmierzał tam, gdzie znajdzie osobę odpowiedzialną za całe to przedstawienie. Zastanawiał się, czy to aby cel jego misji, mógłby przecież przeszukać okolice. Ciekawość wzięła nad nim górę. Przeszukiwał okolice wzrokiem w poszukiwaniu wyróżniających się osób bądź wejścia do domu pilnowanego przez straże.
-
Za Rakbarem w kłębie czarnego dymu zjawił się Aragorn.
- Witaj Rakbar, kazano mi się do ciebie dołączyć.
-
Mag zmarszczył oczy; nie spodziewał się posiłków - był indywidualistą.
- Witaj, Aragornie... dzisiaj twe tytuły nie mają znaczenia, chyba, że jesteś w sprawach urzędowych? Kto cie przysłał?
-
W między czasie szliście prostą drogą, która prowadziła do głównego placu w mieście. Zauważyliście liczne straże, ale niektóre z tych patroli nie przypominały straży miejskiej znanej Wam między innymi z Atusel. W swojej drodze gawędziliście.
-
- Devristus, ale mało mówił. Mam cie osłaniać.
-
Rakbar wytrzeszczył oczy niemal tak, by wyskoczyły mu z orbit.
- Ta wyprawa chyba mnie wykolei. Najpierw pada, mimo że się nie zapowiadało! Potem te cholerne wilki no i chłop ze starą babą w lesie. Golemy się przydały. Tak. Chwila i już śnieg mamy, a teraz ta cholerna wioska i ten tutaj. Obłęd mnie już dopada. - mówił, a raczej bełkotał pod nosem.
-
- Tia. Niezły burdel tu mają...
-
Dojechaliście do głównego placu, gdzie oczywiście znajdowała się rezydencja władcy miasta. Z drugiej strony znajdowały się tutaj wszelakie targowiska, a także co Was zdziwiło prowizoryczna arena i wielka krata, która przykrywała wielką dziurę w ziemi.
-
- Normalnie jak w K'efir gdy rządził tam Ba'al. Idziemy do skurwiela który tu rządzi?
-
- Chodźmy, drakonie. Ten, jak go zdołałeś określić: skurwiel, nazywa się Thar Omal. Coś czuje, że zmuszeni będziemy użyć środków bezpośredniego przymusu. - zadumał się nad zastosowaniem golemów do tego. Na podstawie jego myśli mogłaby powstać książka pt.: "1000 sposobów jak zabić człowieka z wykorzystaniem golema".
Krokiem pewnym i zdecydowaniem zmierzał do gmachu tutejszego władcy.
-
Staneliście przed drzwiami do rezydencji, których pilnowało dwóch strażników. Zauważyliście, że mieli przy sobie muszkiety.
To dom władcy Tarom! Bez Jego pozwolenia nie można tu wchodzić!
-
- To jest moje pozwolenie... Heshar anash grishil! Nad jego prawą dłonią pojawił się płomień. - Nie zdążycie chwycić za broń sukinsyny. Trzy dni temu w pojedynkę zabiłem 10 ludzi, na prawdę nie chce by to co z was zostanie walało się po połowie miasta. Więc bądźcie tak mili i ustąpcie.
-
- Spokój. - wyciągnął rękę w przód, w geście "stop". - Nie chcę wprowadzać tutaj zadumy. Przyszliśmy pogadać i albo nas wpuścicie dobrowolnie, a mieszkańcy nie zauważą konfliku, albo rozpocznie się na ulicy rzeź w której zginą, najprawdopodobniej, wasi ludzie. Prowadź, żołnierzu. Rozmowa ta przewyższa twe kompetencje, oddaj sprawę wyżej!
- Aragornie, to ja dostałem zadanie, zobowiązałem się je wypełnić i dlatego to ja będę wyznaczał jego kierunek. Nie zapomnij o tym. - wyszeptał do kompana, by tylko on to usłyszał.
-
Nie boimy się Was. Nasz Pan kazał Was zaprosić wyżej, ale jeszcze jeden taki wyczyn, a rozpocznie się polowanie na magów.
-
- Tej kwestii obiektywnie ocenić nie możesz, żołnierzu, wszak wcale nas nie znasz. Tak jak wspomniałem wcześniej i co się obecnie potwierdza - to przekracza twe kompetencje. Nie trwoń więcej czasu - prowadź!, bo jeden nasz dzień cenniejszy, niż całe wasze życie.
-
Wszkaże magu jesteś bardzo zadufany w sobie i patrzysz na innych z góry nie znając ich ani ich historii. Sądzę iż cierpisz na manię wyższości, co może być przyczyną tego, że nie widzisz tego w jakim położeniu się znalazłeś wchodząc do Tego miasta powiedział ochroniarz prowadząc Was do wielkiego salonu.
-
- Właśnie waszą historię chciałbym poznać, ale skutecznie ją ukrywacie. Wy, jako straż i wy, jako mieszkańcy. Czy to nie zakrawa o obłudę?
-
Mieszkańcy, jak i my strażnicy nie jesteśmy od tego aby przekazywać Ci wiedzę. Tutaj społeczeństwo podzielone jest na kasty, a każda z nich zajmuje się czymś innym. ÂŻegnam
Strażnik zostawił Was w salonie, gdy wszedł władca z 20 innymi strażnikami.
Dwaj magowie w Tarom? Od dawna Was tu już nie widać, więc Wasza obecność tutaj jest niemal okazają do świętowania. Jednakże pozostawiacie po sobie odór złego zachowania, gdyż nie na swoich ziemiach się rządzicie
-
Grabisz sobie Rakbar, oj grabisz... Szedł za magiem. - To ziemie Króla Isentora nie twoje czy nasze. Co tu się kurwa mać wyprawia?
-
- Władca Tarom? Zaprezentuje ci więc nasze, a przynajmniej moje maniery. Nazywam się Rakbar Nasard i tak jak mój kompan, chcę powiedzieć, że miło mi zawitać w twojej wiosce. Chciałbym jednak zastrzec, że my niczyją własnością nie jesteśmy i wszelki terror pod nas nie podlega. Mieszkańcy wioski nie chcieli z nami rozmowiać, więc przyszliśmy do włodarza, słuchamy więc! Opowiedz nam o Tarom, o jego okolicach, a także o tym co obecnie się w nim dzieje.
-
Oczywiście, że są to ziemie króla Isentora, ale tym miastem zarządzam ja. Tak samo jak Ty swoimi ziemiami, Czarny Hrabio. Przecież nie chciałbyś, aby ktoś na ziemiach, którymi zarządzasz tak się zachowywał i wszczynał burdy, nieprawdaż? po czym wysłuchał wybuchu Rakbara. Podobno magowie to strażnicy cnót, a tym bardziej cierpliwości i pasji. Tarom to górskie miasto, które kiedyś było zarządzane przez Zarządcę filii Gildii Magów znajdującej się w górach nad nami. W okolicy są wielkie górskie lasy, jak i pastwiska i farmy. Okolica również bogata jest w górskie jeziora, które teraz służą jako lodowiska. Obecnie miasto jest podzielone na kasty: Strażnicy, Mentorzy, Handlarze, Robotnicy i Wolni. Mentorzy to ludzie, którzy pasjonują się wiedzą wszelkiego rodzaju, uczeni, naukowcy. To do nich należy przekazywanie wiedzy o Tarom i okolicach. To oni spisują historię tego miasta. Wolni to ludzie, którzy dopiero tak jak Wy tutaj przybyliście, czyli turyście. To także dzieci, nastolatkowie i młodzi ludzie, którzy nie wybrali swojego zawodu.
-
- A te trupy przed twoją rezydencją do której kasty się zaliczają? Gdzie ta filia Gildii Magów jest, mógłbyś wskazać konkretny kierunek?
-
Dracon chciał coś powiedzieć ale w porę ugryzł się w język.
//Przy okazji, hełm trzymie pod pachą.
-
Te trupy przed miastem i przed moją rezydencją to truchła osób po egzekucji. Rada pięciu, która zajmuje się sądownictwem tak zadecydowała. Ci ludzie przed miastem to kieszonkowcy, złodzieje, bandyci, a Ci na placu to truchła morderców, gwałcicieli. Droga do Filii znajduje się po prawej drodze od mojej rezydencji.
-
- Jeśli to prawda to pogratulować skuteczności. Agresja powinna być eliminowana w zarodku. - Mag na moment przestał mówić; zadumał się głęboko. Miał zabezpieczyć ruiny, to była jedna z możliwości. Miał przed sobą żelaznego człowieka z jasnymi zasadami. Nie znał go jednak zbyt dobrze, by całkowicie mu zaufać. Postanowił najpierw zajrzeć do ruin. - Chciałbyś nam coś jeszcze powiedzieć, coś o czym chcielibyśmy wiedzieć lub o co sam chciałbyś nas zapytać?
-
Czemu interesują Was ruiny?
-
- To tajne.
-
Rozumiem. uśmiechnął się pewnie w myślach Rakbara nazywany parszywym, kupą gówna, zarządca miasta W takim razie nie będe Was zatrzymywał
-
- Dziękuję, Rakbar idziemy. Zawrócił na pięcie i skierował się do wyjścia.
-
- Pozostawienie w takim stanie ruin po dawnej kwaterze magów może stanowić zagrożenie dla każdego w okolicy. Zapewne się domyślasz, że źle przetrzymywane rzeczy niszczeją. W przypadku rzeczy magicznych oprócz utraty dóbr materialnych, bardzo często idzie w parze utrata życia. Przybywamy, aby wspomóc bezpieczeństwo twojej wioski. Aragornie, nie bądź taki władczy. Pamiętaj, że wszyscy tutaj podlegamy jedenej osobie.
-
Dracon czekał już na zewnątrz.
-
- Dziękuje za odpowiedzi i gościnę. W pełni mnie usatysfakcjonowały. Tymczasem na nas już czas. ÂŻegnaj, Thar Omal, władco Tarom.
Rakbar wymieniwszy pożegnania wyszedł z budynku i dołączył do swego kompana. Razem ruszyli w stronę bramy, a potem w kierunku dawnej filii gildii magów.
-
Szliście zgodnie ze wskazanym kierunku, aż dotarliście do przejścia. Była to strefa, gdzie kończyło się miasto, a rozpoczęła się górska droga do ruin gildii.
-
Szliśmy dalej.
-
- Nie reaguj zbyt impulsywnie jak dotychczas. - dopomniał się mag.
Rakbar oblekł swe ciało psioniczną barierą. To nieznane tereny, a nieznane jest niebezpieczne.
-
Będąc w połowie drogi minął Was jeden strażnik, który uśmiechnął się szyderczo, gdy Wasze spojrzenia się spotkały. Dopiero po paru minutach zdaliście sobie sprawę, że to był ten frajerski strażnik, który wprowadzał Was do rezydencji Thar Omala.
-
- Poczekaj chwilę, Aragornie.
Mag uniósł nieco ziemi i przytrzymał ją za pomocą telekinezy. Przelał weń swą energie magiczną, kształtując materiał na wzór humanoidalnej istoty. Stworzył tors, od którego odchodziła głowa z płaską twarzą, długie i muskularne ręce oraz krótkie ale masywne nogi. Barczysta istota wkrótce została powołana do życia poprzez transfer energii magicznej od maga stworzyciela. Podobnie postępując Rakbar stworzył jeszcze trzy golemy, niemal do siebie identyczne.
- To się nazywa moc stwórcza, nieprawdaż? - powiedział, niedokładnie wiedząc czy do kompana, czy w górę... Wkrótce czwórka golemów, oraz Rakbar (który siedział na grzbiecie jednego) ruszyli dalej.
-
Golemy jak to golemy robiły dużo hałasu i tyle. Byliście już w trzy czwarte drogi, gdy Aragorn zaczął mieć złe przeczucia. Wyczuwał coś.
-
- Mogę wysłać golema na zwiad albo nakazać, by nas osłaniały idąc szczelnie obok. To już niedaleko.
-
- Mam złe przeczucia... coś tam jest. Czuję coś, może to być demon. Każ im nas osłaniać.
-
Po tych słowach golemy natychmiast szczelnie okrążyły dwójkę magów, plecami w ich stronę. Były gotowe w razie czego do natychmiastowego ataku. Rakbar zsunął się nieco z barków golema, by w razie czego móc szybko się schować.
-
- Ostatnio jak miałem przeczucie to Kher zaatakował Ekkerund. Założył hełm na głowę. - Idziemy.
-
- Nie było mnie tam. Ponoć nieźle się tam lano. A i byli też tacy co sporo na tym zyskali. Eh, trzeba mieć to szczęście w życiu.
Dwójka magów wraz z golemim murem przemieszczali się w stronę celu.
-
- A no. Mi z tego niewiele skapło niestety.
-
Aragorn zobaczył zbłąkane dusze uczniów filii, nauczycieli, jak i dawnych wojowników tej górskiej fortecy. Takie rzeczy były widoczne praktycznie na końcu drogi, ale nie w samych ruinach. Mimo, że jeden z Was widział tylko byty astralne, to oboje usłyszeliście brzdęki i hałasy.
-
- Słyszysz? Ruszajmy szybciej.
-
Rakbar ruszył, a jego golemy wiernie podążały wokół magów.
-
Zanim wejdziecie do ruin musicie wybrać jak wchodzicie: Wpadacie z brawurą czy chowacie się itd.
-
- Skradać się nie ma co. Proponuję wpaść tam zgodnie z taktyką "szok i przerażenie". Ale to przecież TWOJA misja więc decyduj.
-
- Nie przywykłem do skradania, nie tego mnie uczono i nie takiej postawy ode mnie oczekiwano. Cokolwiek tam jest zapewne się o nas dowie i dojdzie do konfrontacji. Czas adepta przeminął, nie będę stać już w cieniu. - po tych słowach golemy ruszyły, nadając tempo ochranianym magom.
-
- Tia. Panie przodem.... Otoczył się psioniczną barierą i truchtał dalej.
-
(http://imageshack.com/a/img96/3564/8g48.jpg)
Dotarliście na samą górę i od razu dowiedzieliście się co powodowało ten hałas. Na powierzchni było z 15 chłopa, którzy układali wynoszone z niższych i wyższych ostałych lub wydrążonych w skale pięter rzeczy magów, zapasów i innych takich. Rozejrzeliście sie jeszcze raz i oceniliście, że kompleks ruin jest bardzo wielki, jak na główną filię w tej części kraju przystało.
-
- Na zewnątrz jest ich tylko 15, puść golemy przodem to ich trochę zmiękczy.
-
Spod ziemi wyszło kolejnych 5 ludzi. Teraz mieliście obraz tego kto jest w ruinach
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/6/6b/Bestiariusz_bandyta_podzegacz.jpg)
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/7/7c/Bestiariusz_opetany_magin_ognia.jpg)
(http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/images/5/59/Bestiariusz_szlachcic_podzegacz.jpg)
Naliczyliście 12 magów, 6 osób stojących przy kupkach i 2 zarządzających.
-
- Biore na siebie strzelców, nic mi nie zrobią. Ty zajmij się resztą. Gotowy?
//Dystans do wroga?
-
//Jeśli już uznaliście ich za wrogów to powiedzmy 15 metrów. Do pierwszej kupki rzeczy, następna oddalona jest o 2,5 metra po półkola, więc dystans do kupek złomu zwiększa się o 1,25m :)
-
- Pewnie, tylko czy nie warto rozeznać się w terenie? Jeżeli to ludzie wierni królowi, byłby wielce niezadowolony, że hrabia zabija jego poddanych. Chyba ci na tym nie zależy - machnął lekceważąco dłonią, rozbawiony. - Jednak mnie zależy. Nie chcę się ukrywać po kraju ścigany listem gończym, nie, jeszcze nie teraz. Spróbuj ich podejść i podsłuchać, lepiej wtapiasz się w tłum i w razie czego się teleportujesz. Znasz tę sztukę lepiej niż ja.
-
- Jestem od tego by wiedzieć co robi król i gdzie i kogo wysyła... Isentor nie wysyłal tu ludzi, ani do innych filii. To raz. Dwa... widzisz ty tu królewskie symbole? Po trzecie, trzeba by być kretynem by stwierdzić że takie mundury nosi wojsko czy jakiekolwiek służby... no i magowie. Po za tymi z Paktu nie ma żadnych zrzeszonych. A po czwarte, zawsze możesz kazać mi spierdalać i samemu się tym zająć. Wybór jest twój
-
- Poczekaj tutaj. W razie czego wiesz co robić.
Mag ruszył do ruin, w stronę tamtejszych magów i pracowników. Zawczasu otoczył swe ciało psioniczną barierą, ot tak, dla pewności. W końcu zmierzał prosto w paszczę lwa. Szedł szybko i zdecydowanie, dlatego dzielący go dystans pokonał błyskawicznie.
- Witajcie. Przysyła mnie Omal. Jak idą prace? Co znaleźliście? Potrzebuje szczegółowego sprawozdania z waszych osiągnięć. - udał podstęp, nie miał żadnej pewności, że znalezione rzeczy nie zostały wywiezione, np. do wioski.
-
Wszyscy spojrzeli na Ciebie i wybuchneli śmiechem. Po krótkiej salwie śmiechu, jeden z magów powiedział:
Czemu próbujesz się podszyć pod ludzi Omala, Wolny?
-
- Właśnie od niego wracam. Myślisz że jak bym się tutaj dostał, gdyby nie informacje od niego? Wyślijcie kogoś, jeśli nie wierzycie. - badał wzrokiem skrzynie i pracujących tam ludzi. - Jeśli chcecie marnować czas, to swój, nie mój. Odpowiadać!
-
Nie jesteś naszym przełożonym, Wolnym. Z naszych informacji wynika, że możesz przejść się po ruinach, ale tylko to. Pan Omal wyraził sie bardzo dokładnie podczas przekazywania informacji przed spotkaniem z Wami. powiedział mag, a Rakbar przypomniał sobie mijanego na drodze do ruin strażnika.
-
// Prawdę powiedziawszy to technicznie niemożliwe, bo zaraz po rozmowie tam poszliśmy. A dostać rozkazów wcześniej nie mógł, bo nie wiedział w jakiej sprawie tutaj jesteśmy.
- Masz racje, jestem wolny, ale obowiązuje mnie jak i was, prawo. Jakiekolwiek sobie ustanowicie zasady, nie są one ponad tymi wyznaczonymi od państwa. Ten budynek a także jego pozostałości nie są własnością ani waszą, ani lokalnego władcy. Będziecie stawiać opór? Jak bandyci?
W tym momencie z krzaków, na wyraźny rozkaz, wyszły cztery golemy, idące w szeregu.
-
Wyszedł i Aragorn mający dość siedzenia. Stanął obok Rakbara w wymownym milczeniu.
-
//Technicznie jest to możliwe.
Ten budynek jest częścią miasta, którym zarządza Pan Omal. Na prośbę założycieli Gildii Magów budynek stał się siedzibą Gildii Magów, jednakże pozostaje pod władza zwierzchnika w Tarom. Jak na razie to Ty atakujesz Nas i wchodzisz w nie swoje kompetencje. Jeśli tak bardzo pragniesz walki to będziesz ją miał, oczywiście jeśli chcesz powiedział to i skinął głową reszcie magów, którzy znikneli. Po chwili zewsząd było słychać dzwony.
-
// W jaki sposób?
// Wg. jakich zasad mag wykonał dwie teleportacje na post? (pytam, bo to całkowicie zmienia sytuacje)
// Jak daleko jesteśmy od wioski Tarom?
-
1. Pierwszy mężczyzna, którego spotkałeś sprzedał Cię, że wypytujesz o ruiny.
2. Nie było walki, ale proszę masz. Post został zmieniony.
3. Jesteście 2 km nad Tarom.
-
- Czy ty wiesz kmiocie przed kim stoisz? To ziemie Isentora potem gubernatora. A ja jestem tu z rozkazu samego króla więc radzę z nami nie zadzierać. Jeden mój gest a zwali wam się na łeb cała kompania komandosów! - blefował w chuj, zza hełmu nikt jednak nie widział jego mordy - Więc jak będzie? Ustąpicie przed władzą króla czy mam z wami zrobić to co z Kherem.
-
Gubernatora? Hrabia nie znający hierarchii i tytułów szlacheckiej, hahahahahha wyśmiali Aragorna, który poczerwieniał i teleportował się bóg wie gdzie. W ruinach został sam Rakbar.
Twój przyjaciel uciekł, a Ty co zrobisz?
-
- Nie jestem ani tchórzem, ani bandytą. Nie przyszedłem tutaj, żeby zabijać ludzi, a mógłbym, bo moc mam wielką. Jesteście, jak ja, magami. Macie, jak ja, określone zadanie. Chce, aby te rzeczy trafiły do prawowitych właścicieli, jeżeli będziecie mi to utrudniać, będę zmuszony zwrócić się do obecnego Króla Valfden z prośbą o interwencje wojskową w celu powstrzymania grabienia grobów moich braci. Wiecie, co znaczy braterstwo, prawda?
-
To co Ty chcesz Nas nie obchodzi. Jak sam stwierdziłeś mamy określone zadanie, w którym Nam przeszkadzasz. A przeszkody trzeba usuwać, ale od Ciebie zależy czy będzie to pokojowo czy w walce.
-
Wyprawa zakończona niepowodzeniem!
Rakbar zdążył uciec, ale dotarł do Eheidion w okropnym stanie.