Do kaplicy zawitał znów Aurius. Uklęknął przed ołtarzem i położył przed sobą niedawno wykuty młot. Mimo jasności srebra, z którego został wykonany, oręż nie mógł się równać z wyglądałem złotego posągu Zartata. Paladyn pochylił głowę i zmrużył oczy.Twoja broń została pobłogosławiona.
-Jeśli teraz mnie słyszysz Panie Nadziei, to spójrz na swojego sługę. Udziel mi proszę swej łaski i pobłogosław tę broń, aby mogła godnie służyć w twej sprawie. Niech moja ręka i twoja moc ją prowadzą w dobrym celu. Niech jej przeznaczeniem będzie stanie w obronie wszelkich prawd. Niech stanie się symbolem nieugiętości mojego ducha i oddania Tobie Zartacie. Prosię cię o to twój pokorny sługa i paladyn...
Nazwa broni: Pochodnia przeklętych
Rodzaj: młot
Typ: oburęczny
Obuch: 28
Wytrzymałość: 35
Opis: Wykuty z 2,10kg srebra o zasięgu 1,3 metra.
1Bt - 1 = 0Bt
Kharim ponownie zawitał w kaplicy, ale już w nowej szarej płytowej zbroi. Przyszedł tutaj, po kolejne błogosławieństwo i ukląkł, przed posągiem ze szczerego srebra. - Panie światła przybyłem, do Ciebie abyś mnie wspierał w nadchodzącej wyprawie. Ostatnio wielce mi sprzyjasz obdarowując Twoimi łaskami, a przyszedłem po kolejną. Proszę Cię abyś pobłogosławił ten młot, który dzierżę od dłuższego czasu, aby stanowił dla mnie większe wsparcie w walce z istotami nieumarłymi. A prosi Cię, twój oddany sługa krasnolud, który dostąpił zaszczytu zostania świętym mścicielem z Twojej łaski.Twoja broń została pobłogosławiona.
Nazwa broni: Zbawca
Rodzaj: młot
Typ: oburęczny
Obuch: 28
Wytrzymałość: 35
Opis: Wykuty z 2,10kg srebra o zasięgu 1,3 metra.
9bt - 1bt=8bt
Zjawiłam się w kaplicy Zartata, niosąc w dłoni pas z bronią. Zbyt długo zaniedbywałam ten obowiązek i tylko naprawdę duże szczęście uchroniło przed szkodami wynikłymi z tego zaniedbania. Uklękłam przed posągiem boga, wyciągając kiścień.- Twoja broń została pobłogosławiona.
-Zartacie, proszę cię o pomoc i wsparcie w walce ze wszystkimi plugastwami tego świata. Pobłogosław tę broń, bym mogła bez wahania stanąć przeciw hordom przeklętych istot i mogła je pokonać na twoją chwałę.
Nazwa broni: Kiścień ze srebra
Rodzaj: kiścień
Typ: jednoręczny
Obuch: 28
Wytrzymałość: 35
Opis: Wykuty z 1,75kg srebra o zasięgu 0,6 metra.
13 - 1 = 12 brązowych talentów
Wyciągnęłam kolejną broń, tym razem szablę.- Twoja broń została pobłogosławiona.
- Pobłogosław tę broń, panie, bym mogła władać orężem zdolnym niszczyć nawet największe pomioty zła, a wykorzystam ten dar w słusznym celu, by głosić twą chwałę teraz i na wieki.
Nazwa broni: ÂŻelazna szabla
Rodzaj: szabla
Typ: jednoręczny
Ostrość: 20
Wytrzymałość: 25
Opis: Wykuta z 1,25kg żelaza o zasięgu 0,8 metra.
12 - 1 = 11
//Poprawiłem. Powiedzmy.
Funeris Venatio wszedł do kaplicy. Kolejne metry pokonywał wolnym tempem, miarowo stawiając kroki, okute w stal buty głucho stukały o kamienną posadzkę, niosąc echo po majestatycznym sklepieniu. Rynsztunek podzwaniał, blachy zbroi zgrzytały przy każdym poruszeniu, głęboki oddech rycerza wypełniał salę. Spokojnie bijące serca rycerza dudniło w uszach, chociaż zazwyczaj jest to dźwięk raczej niesłyszalny. Krok za krokiem Poeta zbliżał się do postumentu boga Zartata. Po prawej i lewej stronie widział płaskorzeźby przedstawiające sceny wyjęte z mitologii znanego im świata. Postaci, wydarzenia, miejsca... Wszystko to było tutaj, namalowane i wykute w skale, uwiecznione na zawsze, przypominające. Z boku można było dostrzec kapłana w powłóczystej prostej szacie, z którym Funeris wymienił głębokie spojrzenie. Niemal jednocześnie skinęli głowami w akcie zrozumienia, niczym długoletni przyjaciele, którzy wiedzą o sobie wszystko i nie mają żadnych tajemnic. ÂŻadne słowa nie są wtedy potrzebne - to dusza przemawia. To ona sprawia, że wszystko nagle staje się jasne. Tak było i w tym przypadku, kiedy to kapłan odsunął się na ubocze, schodząc z pola widzenia. Instynktownie wiedział, ile dla zakonnika znaczy dzisiejsza wizyta w kaplicy. Wybierał się tutaj już od naprawdę długiego czasu, relatywnie rzecz ujmując. Zawsze jednak zajmowały go inne sprawy, które nie pozwalały wreszcie odnaleźć spokoju. ÂŚwiat pędził do przodu na złamanie karku, a wszystko miało jeszcze przyspieszyć. Ciągła obecność śmierci, zbliżająca się wojna, spiski, układy. Wiara jednak jest w nim silna, a on ufa swemu panu. Dlatego zbliżając się coraz bardziej do posągu niebiańskiego młodzieńca, czuł tylko spokój i coraz większą radość. Promienie słońca, którymi obleczona jest postać Pana ÂŚwiatła, rozpraszają wszystkie mroki nocy, a jego oblicze koi i zasklepia rany duszy lepiej, niż najlepsze mikstury potrafią łatać rannych wojowników na polach wielu bitew. Pierwszy stopień podwyższenia Poeta pokonuje jednak z małym wahaniem. Jest już tak blisko, czuje dojmującą obecność, lecz waha się. Wie, że jest tylko słabym i nic nie znaczącym człowiekiem. Jest tylko pyłem na wietrze i miecz, który pragnie dzisiaj ofiarować swojemu zbawcy jest tylko śmiesznym narzędziem, którego On sam nawet pewnie nie dostrzega. Po pierwszych wątpliwościach przychodzi jednak świadomość, że rycerz postępuje słusznie. Kroczy ścieżką, która jest prawa i kroczy nią pewnie. Wiele razy podczas swojego życia czuł, że ktoś nad nim czuwa, ale nigdy nie potrafił nazwać... tej obecności. Czyżby teraz wiedział, co kierowało nim przez całe życie? Tak myślał. Funeris z rodu Venatio, którego sam jest założycielem, postąpił następny krok. W obezwładniającej ciszy otoczenia dotarł do stóp posągu. Opadł ciężko na kolana, unosząc w powietrze drobinki kurzu. Echo uderzenie stali o twardy kamień poniosło się po sali. Dźwięki te były jednocześnie tak naturalne i obce, że ktoś postronny miałby problemy, by ubrać w słowa to, co właśnie słyszy. I widzi. Ten właśnie postronny oczami doświadczonego kapłana widział właśnie jak rycerz Bractwa ÂŚwitu opada bezwiednie na kolana, pochyla głowę i zamyka oczy. Włosy opadają mu na czoło, nie przytrzymane żadną opaską. Rycerz zdjął hełm z otwartą przyłbicą, który cały czas dzierżył na głowie i położył go na po swojej prawej. Wdech. Nie otwierając oczu, rozwiązał supeł na skórzanym pasie z czarnym mieczem. Wydech. Neltharion znajdujący się w prostej, zwykłej pochwie powędrował w dłoniach Poety przed jego twarz. Wdech... urywany. Zakonnik wysunął klingę i dotknął płazem czoła, jakby składał jej hołd, nie otwierał oczu. Wydech... bardzo długi. Złożył miecz z czarnej rudy przed sobą na posadzce. Od wejścia do kaplicy nie odezwał się słowem. Jego umysł był wyczyszczony i świeży. W tej jednak chwili natłok obrazów i skojarzeń uderzył w niego z całą siłą. Było tam tego wiele... Oddanie, potrzeba, walka, zaufanie. Zwłaszcza to ostatnie przebijało się nader często, torując sobie drogę między kolejnymi myślami, które stawały się coraz mniej chaotyczne i nieskładne. Funeris Venatio herbu Radwan zwany Poetą, nobilitowany królestwa Valfden, rycerz i marszałek Bractwa ÂŚwitu, poczuł wreszcie, że jest u siebie. Poczuł, że jest w domu. Otworzył oczy i przypomniał sobie ze zdziwieniem, że nie zwracał uwagi na oddychanie, zapominając o tym. Przed nim leżał jego wierny czarny miecz. Człowiek zdał sobie sprawę, że myśli jego krążyły wokół błogosławieństwa, którym chciał zostać zaszczyconym. Czuł coś, lecz nie był pewien, czy to było dokładnie to, o czym opowiadali inni zakonnicy, który dostąpili rytuałów w tej kaplicy.- Twoja broń została pobłogosławiona.
Nazwa broni: Neltharion
Rodzaj: miecz
Typ: jednoręczny
Ostrość: 35
Wytrzymałość: 40
Opis: Wykuty z 1,01kg czarnej rudy o zasięgu 0,9 metra.
11 BT - 1 BT = 10 BT
Salazar wszedł do kaplicy i śmiałym krokiem nie zważając na niczyje spojrzenia podszedł do ołtarza. Powoli i spokojnie wyciągnął swoją szablę tytułowaną jako Srebrną "Amare". Ukląkł przed ołtarzem na lewe kolano i oparł na drugim ostrze swej broni, lewą ręką przytrzymując rękojeść, przyłożył prawą dłoń do swojej piersi. Spojrzał na posąg i zmierzył go od stóp po głowę zatrzymując wzrok na zacienionej przestrzeni pod kapturem szukając tam jego oczu jak równy równemu chciał w nie spojrzeć.- Twoja broń została pobłogosławiona
- Jam który wyrzekł się ścieżki występku i błędu i chcę podążać drogą prawa i porządku, pragnę poznać prawdziwe źródło potęgi. Niechaj dane mi będzie użyć jej, by skruszyć ogniwa tego świata i posiąść najważniejszą z nagród... - mówił do posągu niewzruszenie zimnym tonem, dość pretensjonalnym ale dobrze brzmiącym na tę okoliczność na ten fakt, na ten czyn, który miał się dokonać, poświęcenie broni. Wstał z kolana i podszedł do misy ze święconą woda i skropił nią ostrze, gdzie krople wody spływały po ostrzu pięknie spływając wzdłuż wygrawerowanych elementów ostrza, tak i zwiniętego węża, jak i pnącej róży po ostrzu... Zwrócił się w końcu do ław stając plecami do posągu Zartata co by społecznie się wypowiedzieć.
- Obym tylko nie zabłądził słowem lub uczynkiem i nie stracił mego Skarbu! - Ostatnie zdanie chyba nie było poświęcone Zartatowi... jednak tylko on wiedział co miał na myśli...
//Błogosławieństwo dla broni:
Nazwa broni: Srebrna "Amare"
Rodzaj: szabla
Typ: jednoręczny
Ostrość: 23
Wytrzymałość: 30
Opis: Wykuta z 1,25kg srebra o zasięgu 0,8 metra. Na ostrzu zostały umieszczone dwa grawery wykonane z największą starannością. Pierwszy z nich ukazuje zwiniętego węża z dumnie uniesioną ku górze głową co nawiązywać ma do herbu rodu Trevant. Po przeciwnej stronie ostrza widnieje piękna, rozłożysta róża pnącza o dużych i dorodnych kwiatach, co nawiązuje do róży, którą w swoim herbie posiada ród Antarii z czego czerpano inspirację. Na zwieńczeniu rękojeści umieszczono krystalicznie czysty, krwisto czerwony rubin. Rękojeść została obłożona najwyższej jakości skórą, w celu zapobieżenia przypadkowemu wyśliźnięciu się broni z ręki podczas potyczki.
//Proszę o poprawne statystyki... z tego co mi wiadomo, to po opisie zasięgu. po kropce powinna znaleźć się adnotacja: "Broń otrzymała błogosławieństwo Zartata." A dalej reszta opisu fabularnego broni... Chyba
7 - 1 = 6 [Brązowych talentów]
Draven wkroczył krokiem "odświętnym", to jest marszowym i rycerskim do kaplicy. Rozejrzał się po niej, chłonąc po raz kolejny te miejsce. Jego ściany, sufit i posadzkę. Zwłaszcza ściany, których bogate płaskorzeźby przedstawiały sceny z mitologii. W końcu ukląkł w centrum. Przed złotym posągiem Pana światła.
Popatrzył w lico posągu i zaczął swą modlitwę, czy raczej rozmowę, albo monolog.
- Więc, o to jestem. Znowu ja, Zartacie. Marduke. Marszałek Twojego Bractwa, rycerz. Ale wiesz? Teraz czuję, że chcę więcej. Chcę być paladynem. Chcę karać zło zarówno orężem, jak i magią. Chcę, lepiej Ci służyć, jako wojownik, krzewiciel wiary i wzór dla rekrutów. I dlatego, proszę...- wyciągnął swój sztylet i naciął skórę dłoni. Krew, czerwona jak wino pokapała, a on z każdą jej kroplą czuł, jakby był bliżej Zartata. - Daj mi możność bycia tym kimś więcej. Dla Ciebie.
Kiellon udał się bezpośrednio do kaplicy był gotów służyć Zartatowi oraz bractwu, które podarowało mu schronienie, dom i poczucie jakieś wartości! Krasnolud klęknął przed dużym posągiem, mówiąc te proste słowa, oczekiwał na znak lub coś niespodziewanego.
- Panie, obdarz mnie cząstką swojej mocy, żebym mógł szerzyć światło i dobro jak kiedyś mój ojciec, żebym mógł walczyć ze wszystkimi złymi mocami nękającymi wyspę a jednocześnie proszę o mądrość, bym mógł wybrać zawsze dobre rozwiązania dla dobra narodu! Prosi, Cię twój uniżony sługa Kiellon syn Kharima, które również obdarowałeś swoją pieczą.
Po tych słowach naciął sobie palec o swój toporek, upuszczając kilka kropel krwi.