Forum Tawerny Gothic
Forum dyskusyjne => Dyskusje na każdy temat => Wątek zaczęty przez: Nessa w 29 Sierpień 2011, 00:50:59
-
Pozwoliłam sobie założyć wątek nie o konkretnej książce, sadze, a o autorze. Jestem świeżakiem i grafomanem, więc na Tolkiena się nie porywam, ale Jacka Piekarę.
Jego najpopularniejsze książki tworzą cykl o losach Mordimera Madderdina, Inkwizytora Jego Ekscelencji biskupa Hez-Hezronu, Sługę Bożego, Młot na czarownice i Miecz aniołów. Autor stworzył świat "[...] w którym Chrystus zstąpił z krzyża i surowo ukarał swych prześladowców. ÂŚwiat, gdzie słowa moglitwy brzmią: I daj nam siłę, abyśmy nie przebaczali naszym winowajcom. ÂŚwiat, w którym nasz Pan i jego Apostołowie wyrżnęli w pień pół Jerozolimy"
Do tzw. cyklu inkwizytorskiego należy na razie 8 zbiorów opowiadań:
1. Sługa Boży
2. Młot na Czarownice
3. Miecz aniołów
4. ÂŁowcy Dusz
5. Płomień i krzyż [tom 1] - mój faworyt
6. Ja inkwizytor. Wieże do nieba
7. Ja inkwizytor. Dotyk Zła
8. Ja inkwizytor. Bicz Boży [świeżynka!]
Godnymi uwagi są również dzieje maga-samouka Arivalda z Wybrzeża [Ani słowa prawdy], jak i zbiór 5 pozornie niepowiązanych ze sobą opowiadań w zbiorze Necrosis. Przebudzenie.
Inne utwory JP:
Alicja - mnie nie zachwyciła, ale do pociągu się nadaje.
Rycerz kielichów - brakowało mi zadziorności, ale przyjemna lektura.
Charakternik - okazuje się, że nie tylko Komuda świetnie pisze powieści historyczne z nutką fantasy.
Mój Przyjaciel Kaligula - dla każdego coś miłego, ale mnie nie powaliło.
Przenajświętsza Rzeczpospolita - niewątpliwie kontrowersyjna.
ÂŚwiat jest pełen chętnych suk - niech Was nie zmyli tytuł. Naprawdę.
To są jedynie niektóre (i najbardziej dostępne) tytuły tego autora. Piekara ma jednak to do siebie, że mówi sporo, a mało z tego wychodzi. Zapowiedział wiele książek, kontynuacji losów bohaterów jakiegoś cyklu i na zapowiedziach się skończyło.
A teraz szczerze - nie uważam, by pisarz, którego przedstawiam, był cudowny, wybitny i powinniśmy oddawać mu pokłony. Jest dobry i tyle. Przystępny. Nie ma zbędnych opisów, a bohaterowie nie są wyidealizowanymi chłopaczkami w lśniących zbrojach. Niektóre rzeczy są mało oryginalne i powielane zbyt często. Piekara nie jest osobą, nad którego twórczością trzeba główkować. Jest prosty, daje radochę i chyba to się najbardziej liczy.
Naprawdę starałam się, by wątek był jak najkrótszy, bo mam nieprzyjemny styl, więc i bólu byłoby mniej. Nie dodawałam opisów każdej z książek, bo większego sensu to nie ma, ale radą służę :) Podobnie jest z jakąś fajną "focią" na wstęp, ale ilustracje do opowiadań (a one by tutaj najbardziej pasowały) znajdujące się w sieci zapewne podchodzą pod jakiś magiczny punkt regulaminu.
Moja przygoda z twórczością Jacka zaczęła się kilka lat temu. Klasycznie - od opowiadań o Mordim. Rozwodzić się nad tym nie ma co, bo nie ujrzałam książki jaśniejącej na bibliotecznej półce, nie pożyczyłam od znajomego, czy też nie dostałam pod choinkę (w tym miejscu autorka się krztusi - przyp. red.). Po prostu ją kupiłam, bo spodobało mi się krótkie przedstawienie fabuły.
Dziękuję za uwagę. Miłej nocy/dnia.
-
A teraz szczerze - nie uważam, by pisarz, którego przedstawiam, był cudowny, wybitny i powinniśmy oddawać mu pokłony. Jest dobry i tyle. Przystępny. Nie ma zbędnych opisów, a bohaterowie nie są wyidealizowanymi chłopaczkami w lśniących zbrojach. Niektóre rzeczy są mało oryginalne i powielane zbyt często. Piekara nie jest osobą, nad którego twórczością trzeba główkować. Jest prosty, daje radochę i chyba to się najbardziej liczy.
+1.
Przygodę z Piekarą zacząłem w te wakacje. Byłem cholernie chory, przeleżałem trochę w szpitalu, więc musiałem coś robić. Padło na czytanie sagi o Mordimerze. Postanowiłem czytać chronologicznie, więc:
- Płomień i Krzyż tom 1.
- Saga Ja, Inkwizytor (Wieże do Nieba, Dotyka Zła, Bicz Boży)
- Sługa Boży
- Młot na Czarownice
- Miecz Aniołów
- ÂŁowcy Dusz
Aktualnie jestem po przeczytaniu Sługi Bożego i najbardziej martwi mnie brak jakiegoś większego wątku. Wszystko sprowadza się do krótkich opowiadań (Bicz Boży wyjątkiem), praktycznie ze sobą niepowiązanych (Płomień i krzyż wyjątkiem) i nie tworzących jakiegoś jednego, ciekawego wątku. Dodatkowo widać przepaść pomiędzy Sługą Bożym i sagą Ja, Inkwizytor. We wczesnych książkach Piekara stawiał na krótkie, nierozbudowane opowiadania, gdzie dominowała magia, w obecnych są one o wiele bardziej rozbudowane, a samej magii jest o wiele mniej. Prędzej idzie spotkać szarlatana niż jakąś czarownicę. Klimat też jest całkiem inny, ba, nie zauważyłem, żeby Mordi nazywał nie-świat tą nazwą w Słudze Bożym.
Ogólnie książki Piekary są takie "na raz". Saga Ja Inkwizytor nie mówi nam nic ciekawego, można powiedzieć, że nawet jest zbędna, chociaż muszę przyznać, że Bicz Boży bardzo mi się podobał. Był długi i rozbudowany, może nawet przegadany, ale wolę takie coś niż krótkie opowiastki. Oczywiście faworytem jest Płomień i Krzyż - napisany w trzeciej osobie, a nie w pierwszej jak pozostałe. Co jest lepsze? Wszystko. Są opowiadania, ale łączą się one w spójną całość, tworząc bardzo ciekawą fabułę. Mamy tajemnice ukazane w fajny sposób. I najważniejsze - Mordi nie jest tu głównym bohaterem. Dostajemy Arnolda Lowefella, postać stokroć przyjemniejszą w odbiorze i tysiąckroć ciekawszą od Mordimera. Ciągłe czytanie przechwałek na temat swojego zmysłu węchu, innych cech i w ogóle całej tej zajebistości Mordimera zaczyna irytować. Fakt, trzeba przyznać, że stworzenie takiej postaci to też plus, ale co za dużo , to nie zdrowo.
Myślę, że będę kontynuował czytanie, bo w książkach jest to, o czym chciałem poczytać - brutalne, ostre fantasy z seksem, krwią i cierpieniem. Fabularnie może już nie tak super, ale da się czytać. Oczywiście nie mogę się doczekać kontynuacji (o ile w ogóle powstanie) przygód Arnolda.
-
Aktualnie jestem po przeczytaniu Sługi Bożego i najbardziej martwi mnie brak jakiegoś większego wątku.
Dla mnie akurat to jest zaletą. Po wielu powieściach zbiór opowiadań jest miłą odmianą. Ciężko mi określić powód, ale seria Ja Inkwizytornie zaczarowała mnie jak poprzednia. Niektóre rzeczy były aż nazbyt przeciągane, no i opowiadania nie byłam w stanie przeczytać w drodze miedzy domem, a Wrockiem na ten przykład.
Ogólnie książki Piekary są takie "na raz". Saga Ja Inkwizytor nie mówi nam nic ciekawego, można powiedzieć, że nawet jest zbędna, chociaż muszę przyznać, że Bicz Boży bardzo mi się podobał. Był długi i rozbudowany, może nawet przegadany [...]
Bingo.
Po opinią o "Płomień i krzyż" mogę się jedynie podpisać. Już 3 rok czekam na kontynuację. Końcówka tomu sprawiła, że ciekawość mnie skręca.
Dostajemy Arnolda Lowefella, postać stokroć przyjemniejszą w odbiorze i tysiąckroć ciekawszą od Mordimera. Ciągłe czytanie przechwałek na temat swojego zmysłu węchu, innych cech i w ogóle całej tej zajebistości Mordimera zaczyna irytować. Fakt, trzeba przyznać, że stworzenie takiej postaci to też plus, ale co za dużo , to nie zdrowo.
Ciekawszą na pewno, ale to głównie ze względu na jego przeszłość. Czy przyjemniejszą? Podobały mi się przechwałki Mordimera, chociaż momentami zdawał się być postacią aż nazbyt nietykalną (wyrżnęli w pień z Kostuchem i Bliźniakami mini armię, ale kochanemu inkwizytorowi włos z głowy nie spadł, a stracił jedynie trochę sherskenu). Poza tym lubię postacie mające jakieś wcześniej ustalone zasady i bez zbędnych dylematów moralnych się ich trzymające.
Myślę, że będę kontynuował czytanie, bo w książkach jest to, o czym chciałem poczytać - brutalne, ostre fantasy z seksem, krwią i cierpieniem. Fabularnie może już nie tak super, ale da się czytać. Oczywiście nie mogę się doczekać kontynuacji (o ile w ogóle powstanie) przygód Arnolda.
Jeśli nadal będziesz szukał jakiś ciekawych autorów "ostrego fantasy", to daj znać. I skoro styl Piekary Ci odpowiada, to sięgnij po Necrosis. Przebudzenie. Tam jest wszystko, co wymieniłeś :)
Tom 2 "Płomień i krzyż" po prostu musi wyjść. Sam Piekara go zapowiadał i w sieci pojawił się nawet fragment. Poza tym nie zabije przecież kury znoszącej złote jaja.
-
Jeśli nadal będziesz szukał jakiś ciekawych autorów "ostrego fantasy", to daj znać. I skoro styl Piekary Ci odpowiada, to sięgnij po Necrosis. Przebudzenie. Tam jest wszystko, co wymieniłeś :)
Pochwalę się, kiedyś z nudów sięgnąłem po tę właśnie książkę. W zasadzie były to cztery czy pięć opowiadań, może nie w jakimś wybitnym stylu, ale to jedyna książka Piekary, jaka mi podeszła. Niezły klimat, interesujące było opowiadanie z tą... złodziejką? Nie pamiętam dokładnie, natomiast wiem, że była ostro uzależniona od seksu, co autor dobrze przedstawił. Taka postać z duszą jakby, bo zasadniczo erotyzmu się unika, nie istnieje, zostaje tylko przykry dla mnie romantyzm.
Wypowiadając się lekko na temat książki o Inkwizytorze mnie z lekka odrzuciły. Nie wiem czemu, zupełnie nie podszedł mi w nich styl. Przeczytałem jedną, nie mam już pojęcia którą i spasowałem, bo zbyt ciężko się czytało. Zdarza się.
-
A ja książki Piekary bardzo lubię, właśnie za te opowiadania. Nie jestem fanem długich historii ciągnących się przez x tomów. Przykładem jest Wiedźmin. Dwa pierwsze tomy opowiadań wg mnie świetne, a saga mnie denerwowała właśnie tą długością..
Ja książki Piekary pochłaniam w bardzo szybkim tempie, i nie wiem już dokładnie którą przeczytałem a której nie. Musiałbym wziąć ksiązkę do ręki i przepatrzeć tytuły opowiadań;]
Co do samego stylu pisania, to mi się bardzo podobał. Czyta się szybko, wszystko jest jasne, nie traci się miejsca na opisy kamienia, który jest nie istotny więc fabuła leci szybciutko.
Podobny styl ma Komuda w swych opowiadaniach o francuskim poecie Franciszku Vilonie;) Nie jestem pewny czy dobrze napisałem nazwisko, bo imię było takie.
-
Podobny styl ma Komuda w swych opowiadaniach o francuskim poecie Franciszku Vilonie;) Nie jestem pewny czy dobrze napisałem nazwisko, bo imię było takie.
François Villon :)
-
No ja po polskiemu wolę Franciszek, bo jakoś francuski mi się nie widzi;]
-
Niezły klimat, interesujące było opowiadanie z tą... złodziejką? Nie pamiętam dokładnie, natomiast wiem, że była ostro uzależniona od seksu, co autor dobrze przedstawił. Taka postać z duszą jakby, bo zasadniczo erotyzmu się unika, nie istnieje, zostaje tylko przykry dla mnie romantyzm.
Wybór akurat tego opowiadania zupełnie mnie nie dziwi :P Mi do gustu przypadło najbardziej to o maltretowanym chłopcu. Niby takie proste a jednak.
Piękne, romantyczne postacie są do bólu oklepane, ale skąd przypuszczenie, że erotyzmu się unika? Wszystko zależy od autora, a poza tym fantasy jest baaaardzo rozległe. Bywają książki, w których więcej erotyki niż magii. Wprawdzie nie są najwyższych lotów, jak słyszałam, ale są.
Gordianie, skoro lubisz krótkie historie, to może w antologiach gustujesz?
-
Wybór akurat tego opowiadania zupełnie mnie nie dziwi :P Mi do gustu przypadło najbardziej to o maltretowanym chłopcu. Niby takie proste a jednak.
To o chłopcu też było niezłe, zwłaszcza końcówka. Taka mroczna (spoilerował nie będę, bo to nie miejsce).
Piękne, romantyczne postacie są do bólu oklepane, ale skąd przypuszczenie, że erotyzmu się unika? Wszystko zależy od autora, a poza tym fantasy jest baaaardzo rozległe. Bywają książki, w których więcej erotyki niż magii. Wprawdzie nie są najwyższych lotów, jak słyszałam, ale są.
Odnośnie erotyzmu kierowałem się raczej nowszymi książkami, gdzie z zasady ten temat nie występuje, choć powoli to schodzi. No zależy co się czyta, spora część fantasy jest obrzydliwe wręcz ugrzeczniona - patrz kiepską Canavan, gdzie tego erotyzmu nie było właściwie wcale. Niby się seksili, ale tak naprawdę chodziło o "Wielką Miłość". Częściej dominuje motyw miłości, zakochania, ale nie trywialnego i bardzo ludzkiego pożądania.
-
Nie rozumiem Twoich najazdów na Canavan;/ Wiadomo, że coś się może nie podobać. Spoko, każdy ma swój gust. No ale taki fanatyzm? Jak moher babcia. Nawet w sklepie przy płaceniu za ser musi dojebać satanistom! :D
-
Toć ja nie najeżdżam, a jedynie podkreślam wady. Ja pesymistą generalnie jestem, wszędzie widzę zło i wady.
-
Dokładnie, końcówka tego opowiadania była świetna i taka realna. Niby wstyd, ale się młodzikowi nie dziwiłam i go wręcz poparłam.
Canavan nie czytałam, więc się nie wypowiem, ale gustuję w "słowiańskiej" fantastyce. Poza tym krótkie opisy fabuły mnie zniechęciły i skojarzyły mi się z fantasy dla gimnazjalistek. Rzecz jasna, to tylko skojarzenia bez jakiegokolwiek poparcia.
-
Canavan nie czytałam, więc się nie wypowiem, ale gustuję w "słowiańskiej" fantastyce. Poza tym krótkie opisy fabuły mnie zniechęciły i skojarzyły mi się z fantasy dla gimnazjalistek. Rzecz jasna, to tylko skojarzenia bez jakiegokolwiek poparcia.
Ja już się na ten temat nie wypowiadam, bo mnie ukrzyżują.
Osobiście bardzo cenię sobie polską i wschodnią fantastykę. Polacy naprawdę mają smykałkę do tworzenia oryginalnych światów czy też scenariuszy, gdzie mogę wymienić choćby Grzędowicza - nie jest bardzo płodnym autorem, ale jak już się jakaś jego książka ukaże, to ciężko szczękę pozbierać. Rosjanie czy Ukraińcy też nieźle piszą, przy tym zachowując charakterystyczne, słowiańskie klimaty, a to lubię najbardziej. Amerykanie są zbyt wtórni :/
-
Osobiście bardzo cenię sobie polską i wschodnią fantastykę. Polacy naprawdę mają smykałkę do tworzenia oryginalnych światów czy też scenariuszy, gdzie mogę wymienić choćby Grzędowicza - nie jest bardzo płodnym autorem, ale jak już się jakaś jego książka ukaże, to ciężko szczękę pozbierać. Rosjanie czy Ukraińcy też nieźle piszą, przy tym zachowując charakterystyczne, słowiańskie klimaty, a to lubię najbardziej. Amerykanie są zbyt wtórni :/
Prawda. Bo jakby nie patrzeć nasz klimat jest charakterystyczny. Lasy iglaste, góry, wąwozy, pagórki, ukryte głęboko w matecznikach kotliny. Nasze tereny są idealne, do takich baśni. A Ameryka? Co oni tam mają, prerie, góry i Indian. Z czego mają czerpać;] Nawet kanada to nie to samo.
-
Nawet nie patrząc na krajobrazy - amerykański patos, podejście do wielu spraw i sposób kreowania bohaterów są co najmniej irytujące.
-
Tak, ale wiesz jak to jest. Popatrz na same legendy. W Polsce występują: smoki, bazyliszki, diabły, wilkołaki, wampiry, upiory, duchy, zjawy, etc.
A w Ameryce? Wiadomo, że jest to też duża wina kolonializmu. Bo Ameryka skolonizowana w XV i XVI wieku była już bardziej oświecona niż było to w przypadku czasów gdy na terenach Polski tworzyły się legendy;]
-
Oni mają po prostu ograniczoną historię, trwającą trzysta, czterysta lat. Oni nie mieli średniowiecza, nie mieli feudalnego rycerstwa szarżującego na smoka lub po prostu wroga. To bardzo widać w tym, że popełniają najprostsze błędy - do dziś pamiętam, jak czytam popularną książkę dla młodzieży osadzoną w świecie fantasy, a kat chciał ścinać ludzi mieczem... na pieńku. Co prawda autor pochodził z Australii, ale to jest ten sam schemat - brak historii. My mieliśmy wojów, książęta, mieliśmy całe panteony bogów. A oni? Bieda.
-
Ja słyszałem, że była taka kara. ÂŚcięcie mieczem na pieńku to była jedna z okrutniejszych kar. Bo wiadomo toporek to bach i nie ma. Normalne ścięcie mieczem też, ale na pieńku to była prawdziwa tortura, bo to trzeba było kilka razu uderzyć, żeby ta głowa spadła:D
-
Oczywiście, poza tym dla mnie ogólnie Ameryka Północna jest fuj <aniołek> Trzeba też przyznać, że legendy mamy świetne. Poza tym nasi pisarze często odwołują się do wszelakich mitologii (od razu w oczy rzuca się twórczość Ăwieka). Znam jednak wyjątek od amerykańskiej reguły, który rzuca mi się najbardziej w oczu - George R. R. Martin.
Btw. znacie może jakieś fantasy, w którym akcja osadzona jest w czasach wielkich kolonizacji? Tak z czystej ciekawości, czy takie cuda istnieją.
ÂŻeby było na temat: Jacek Piekara jest kul!
Ja słyszałem, że była taka kara. ÂŚcięcie mieczem na pieńku to była jedna z okrutniejszych kar. Bo wiadomo toporek to bach i nie ma. Normalne ścięcie mieczem też, ale na pieńku to była prawdziwa tortura, bo to trzeba było kilka razu uderzyć, żeby ta głowa spadła:D
Mieczem ścinano głowy, ale nie odbywało się to na pieńku, by broni nei niszczyć :)
-
No bo wiesz, ze ścięciem mieczem jest tak, że owszem, ścinano, ale skazaniec klęczał, ewentualnie siedział. Odsłaniano mu kark i kat zrąbywał głowę jednym, potężnym cięciem. Bo jak facet położy głowę na pieńku, to kat zada cios... i zostaje kawał mięcha. To co? Dorzyna?
Ja słyszałem, że była taka kara. ÂŚcięcie mieczem na pieńku to była jedna z okrutniejszych kar. Bo wiadomo toporek to bach i nie ma. Normalne ścięcie mieczem też, ale na pieńku to była prawdziwa tortura, bo to trzeba było kilka razu uderzyć, żeby ta głowa spadła:D
Nie było. Nie na pieńku.
Oczywiście, poza tym dla mnie ogólnie Ameryka Północna jest fuj <aniołek> Trzeba też przyznać, że legendy mamy świetne. Poza tym nasi pisarze często odwołują się do wszelakich mitologii (od razu w oczy rzuca się twórczość Ăwieka). Znam jednak wyjątek od amerykańskiej reguły, który rzuca mi się najbardziej w oczu - George R. R. Martin.
Mi się przypomina Jakub ÂŻulczyk, który swoją powieść "Zmorojewo" osadził w stricte słowiańskich, polskich klimatach. Tam aż bije nasza narodowość. Słowiańska, rzecz jasna.
-
Mi za to wspomniany Komuda odbudował wiarę w Rzeczpospolitą Szlachecką. Zburzoną, przez np. Potop, który strasznie mnie nużył. Postacie fajne, ale sposób pisania wg mnie do bani.
-
Mi się przypomina Jakub ÂŻulczyk, który swoją powieść "Zmorojewo" osadził w stricte słowiańskich, polskich klimatach. Tam aż bije nasza narodowość. Słowiańska, rzecz jasna.
Gdzieś świta mi nazwisko autora, ale warto sięgnąć. To chyba jakaś zupełnie nowa lub bardzo stara książka, czyż nie?
Mi za to wspomniany Komuda odbudował wiarę w Rzeczpospolitą Szlachecką. Zburzoną, przez np. Potop, który strasznie mnie nużył. Postacie fajne, ale sposób pisania wg mnie do bani.
Sienkiewicz to zło! <rycerz> (hah, strasznie męczyła mnie ta emotka!)
-
Gdzieś świta mi nazwisko autora, ale warto sięgnąć. To chyba jakaś zupełnie nowa lub bardzo stara książka, czyż nie?
Zmorojewo wydał jeszcze tego roku, więc świeży raczej. Nie przypominam sobie innych jego książek, najwyżej potem sprawdzę. O ciekawie pisze, bo pierwej wydaje się, że to dla młodzieży, ale potem na spokojnie wchodzą bluzgi i nieco brutalności. Bez przesady oczywiście, nie było tego tak wiele, ale byłem przyjemnie zaskoczony. Bardzo to urealniło powieść.
Sienkiewicz to zło! <rycerz> (hah, strasznie męczyła mnie ta emotka!)
Wcale nie ;[ Trylogia Sienkiewicza jest naprawdę wspaniała i straszliwie wciąga. Latarnik był też awesome, można go przepięknie rozwalić psychologicznie.
-
Zmorojewo wydał jeszcze tego roku, więc świeży raczej. Nie przypominam sobie innych jego książek, najwyżej potem sprawdzę. O ciekawie pisze, bo pierwej wydaje się, że to dla młodzieży, ale potem na spokojnie wchodzą bluzgi i nieco brutalności. Bez przesady oczywiście, nie było tego tak wiele, ale byłem przyjemnie zaskoczony. Bardzo to urealniło powieść.
Smaka zrobiłeś. A ja głupia dzisiaj kolejne buty kupiłam i na zastrzyk gotówki muszę czekać :<
Wcale nie ;[ Trylogia Sienkiewicza jest naprawdę wspaniała i straszliwie wciąga. Latarnik był też awesome, można go przepięknie rozwalić psychologicznie.
Ale młoda i niedoświadczona jestem, ale opinia o Latarniku mówi mi, że żartujesz. Wolę się jednak upewnić, bo znam i takich, którzy by krew przelali, że te "dziedzictwa narodowe" autorstwa Heńka, a mnie wbili na pal.
-
Smaka zrobiłeś. A ja głupia dzisiaj kolejne buty kupiłam i na zastrzyk gotówki muszę czekać :<
Przepraszam :(
Ale młoda i niedoświadczona jestem, ale opinia o Latarniku mówi mi, że żartujesz. Wolę się jednak upewnić, bo znam i takich, którzy by krew przelali, że te "dziedzictwa narodowe" autorstwa Heńka, a mnie wbili na pal.
Sam niestary jestem. Staram się nigdy nie być fanatykiem, choć nie zawsze mi się to udaje, ale do Sienkiewicza dopiero w te wakacje się przekonałem, jak trzeba było się uczyć. Wolałem poczytać, więc padło na Ogniem i Mieczem. Wciągnęło mnie, no i skończyłem całą trylogię. To ma złą reputację przez przymus, bo to lektura jest. Ludzie nie wiedzieć czemu mają straszną awersję do lektur, więc ich nie czytają, a potem jedynie gadają, że to wszystko "gupie". Nie wszyscy oczywiście.
-
Sam niestary jestem. Staram się nigdy nie być fanatykiem, choć nie zawsze mi się to udaje, ale do Sienkiewicza dopiero w te wakacje się przekonałem, jak trzeba było się uczyć. Wolałem poczytać, więc padło na Ogniem i Mieczem. Wciągnęło mnie, no i skończyłem całą trylogię. To ma złą reputację przez przymus, bo to lektura jest. Ludzie nie wiedzieć czemu mają straszną awersję do lektur, więc ich nie czytają, a potem jedynie gadają, że to wszystko "gupie". Nie wszyscy oczywiście.
Jeśli wiek w profilu prawdziwy, to jesteś albo ode mnie młodszy, albo ten sam rocznik. W wakacje uczyć? Nieładnie. Fizykę czy chemię to rozumiem (bo matma jest piękna), ale nasz ojczysty język? ;[
Oczywiście, ale Sienkiewicza albo się pokocha, albo się znienawidzi. Dziwisz się awersji do lektur? Musimy czytać zupełne pierdoły, które nic nie wnoszą (nawet postawy bohaterów są podobne). Poza tym Heńka czy Adasia jest jak dla mnie za dużo (gdzie jest Orwell czy Bułhakow?), a za mało współczesnych twórców lub chociaż tych dotykających współczesnych problemów i dylematów.
Btw. nie przyjdą Panowie o zielonych nickach i nie wlepią warna? Bo sporo się tu zmieniło.
-
Jeśli wiek w profilu prawdziwy, to jesteś albo ode mnie młodszy, albo ten sam rocznik. W wakacje uczyć? Nieładnie. Fizykę czy chemię to rozumiem (bo matma jest piękna), ale nasz ojczysty język? ;[
Matematyka właśnie :) Nie jestem umysłem ścisłym, mam sporo problemów z takimi przedmiotami jak matematyka, fizyka czy chemia. Z naszego pięknęgo, ojczystego języka jestem w miarę dobry. II liceum, tak nawiasem jestem.
Oczywiście, ale Sienkiewicza albo się pokocha, albo się znienawidzi. Dziwisz się awersji do lektur? Musimy czytać zupełne pierdoły, które nic nie wnoszą (nawet postawy bohaterów są podobne). Poza tym Heńka czy Adasia jest jak dla mnie za dużo (gdzie jest Orwell czy Bułhakow?), a za mało współczesnych twórców lub chociaż tych dotykających współczesnych problemów i dylematów.
Ba, czasem rozumiem. Kiedyś z ciekawości sięgnąłem po "Nad niemnem" Orzeszkowej. Zasnąłem przed pięćdziesiątą stroną... o 11 rano. Za to takie pozycje jak Faust są świetne, ale ludzi odrzuca sama grubość, która nie jest znowu taka duża. Ogólnie kanon lektur można zmodernizować, ale bez przesady. Jak słucham, że trzeba tam wrzucić Legendę Drizzta, to mnie krew zalewa. Jedyne, czego ta książka uczy, to jak nie pisać dialogów.
Btw. nie przyjdą Panowie o zielonych nickach i nie wlepią warna? Bo sporo się tu zmieniło.
Cii, to dyskusja okołotematyczna.
-
Ja jestem takim ukrytym modem:D Mam prawa mimo, tego, że jestem oficjalnie MG;]
-
Matematyka właśnie :) Nie jestem umysłem ścisłym, mam sporo problemów z takimi przedmiotami jak matematyka, fizyka czy chemia. Z naszego pięknęgo, ojczystego języka jestem w miarę dobry. II liceum, tak nawiasem jestem.
Fizyka i chemia (mowa o tym czego uczą nas w szkole i w jak nieprzystępny sposób) jest trudna dla nie-ścisłowca, czego również doświadczam, ale matma zależy od nauczyciela i od tego (lub), czy uczeń lubi kombinować. To łączmy się w bólu, bo w 2 klasie jest sporo nauki ;[
Ba, czasem rozumiem. Kiedyś z ciekawości sięgnąłem po "Nad niemnem" Orzeszkowej. Zasnąłem przed pięćdziesiątą stroną... o 11 rano.
Ja zasnęłam jedynie nad "Krzyżakami" (ale przebrnęłam) i "Ulissesem". Elizy aż się boję.
Jak słucham, że trzeba tam wrzucić Legendę Drizzta, to mnie krew zalewa. Jedyne, czego ta książka uczy, to jak nie pisać dialogów.
Przyznaję, dobrze by było dodać fantasy do kanonu, by młodzi poznali różne gatunki, ale nie wymieniony przez Ciebie tytuł. Zeusie broń. Podoba mi się natomiast, że w niektórych podstawówkach (!) jest "Hobbit...". Dla takich młodzików to dobry tytuł, bo nie nadają się na, jak to określił Sado (btw. teraz tak mi coś świta - nie miałeś wcześniej "tytułu" lordowskiego? Tj. trochę innego nicka :P), ostre fantasy, a dzieło Tolkiena jest przyjemne.
Ja jestem takim ukrytym modem:D Mam prawa mimo, tego, że jestem oficjalnie MG;]
Ale sam pisałeś nie na temat ;P
Jeszcze jeden post, będę cieniem i mogę się bawić w Marant. Oł je.
-
Teraz będzie super nie na temat. Ale gwoli wyjaśnienia.
Przecież w Marant możesz się bawić z jednym postem:D Kto Ci takich głupot o Cieniach nagadał. Wystarczy zgłosić sie w dziale marantu i dostaniesz prawa gry;]
-
Fizyka i chemia (mowa o tym czego uczą nas w szkole i w jak nieprzystępny sposób) jest trudna dla nie-ścisłowca, czego również doświadczam, ale matma zależy od nauczyciela i od tego (lub), czy uczeń lubi kombinować. To łączmy się w bólu, bo w 2 klasie jest sporo nauki ;[
:( Ale trzeba.
Przyznaję, dobrze by było dodać fantasy do kanonu, by młodzi poznali różne gatunki, ale nie wymieniony przez Ciebie tytuł. Zeusie broń. Podoba mi się natomiast, że w niektórych podstawówkach (!) jest "Hobbit...". Dla takich młodzików to dobry tytuł, bo nie nadają się na, jak to określił Sado (btw. teraz tak mi coś świta - nie miałeś wcześniej "tytułu" lordowskiego? Tj. trochę innego nicka :P), ostre fantasy, a dzieło Tolkiena jest przyjemne.
Sado był kiedyś Lord Sado, tak btw. Mi też się podobało, że był Hobbit w podstawówce... Którego oczywiście nikt nie przeczytał. W gimnazjum miałem świetnego polonistę, z którym przerobiliśmy tom opowiadań Sapkowskiego, Miecz Przeznaczenia mianowicie... Tak, też nikt nie przeczytał. Ludzie mają dziwną awersję do fantasy, nie wiem, czy źle się kojarzy. Mi jeszcze brakuje jakiejś porządnej lektury s-f. Bardzo niedoceniany w szkołach gatunek. Ogólnie młodzieży coraz gorzej idzie czytanie, nie chcą i nie lubią. Znam wiele osób, które czytają książkę na rok i z reguły jest to tomik kawałów. Przykre. Ale prawdziwe niestety.
Jeszcze jeden post, będę cieniem i mogę się bawić w Marant. Oł je.
Ale w marant można grać od pierwszego posta, już nie ma wymagań ;)
Teraz będzie super nie na temat. Ale gwoli wyjaśnienia.
Przecież w Marant możesz się bawić z jednym postem:D Kto Ci takich głupot o Cieniach nagadał. Wystarczy zgłosić sie w dziale marantu i dostaniesz prawa gry;]
I zaprosimy Cię do Bractwa :)
-
:( Ale trzeba.
Trzeba być twardym,a nie mientkim i nie ma że boli :<
Sado był kiedyś Lord Sado, tak btw. Mi też się podobało, że był Hobbit w podstawówce... Którego oczywiście nikt nie przeczytał. W gimnazjum miałem świetnego polonistę, z którym przerobiliśmy tom opowiadań Sapkowskiego, Miecz Przeznaczenia mianowicie... Tak, też nikt nie przeczytał. Ludzie mają dziwną awersję do fantasy, nie wiem, czy źle się kojarzy. Mi jeszcze brakuje jakiejś porządnej lektury s-f. Bardzo niedoceniany w szkołach gatunek. Ogólnie młodzieży coraz gorzej idzie czytanie, nie chcą i nie lubią. Znam wiele osób, które czytają książkę na rok i z reguły jest to tomik kawałów. Przykre. Ale prawdziwe niestety.
W podstawówce nikt lektury nie przeczytał? Zła szkoła! :P U mnie nawet największe obiboki wszystko czytały, ale to może przez to, że mieliśmy niezłą kosę. Sapkowskiego nie przeczytać? Hańba im. Tym bardziej, że to opowiadania są. Poza tym w roku szkolnym wszystkie książki o Wiedźminie, które do mnie należą, zostały przeczytane (pochłonięte?) przez największych leni klasowych i byli zachwyceni. Gra czyni cuda.
Z s-f to "Bajki robotów" miałam w podstawówce i w sumie Lem jest niezłym wyborem.
Nie jest z młodzieżą tak źle. Wychodzę z założenie, że nie ma osoby, która nie lubi czytać. Są jedynie takie, które nie trafiły na odpowiedniego autora czy gatunek. Najlepszym przykładem jest mój brat, który w młodości czytał jedynie komiksy, a teraz po trzydziestce pochłania grube tomiska fantasy.
Przecież w Marant możesz się bawić z jednym postem:D Kto Ci takich głupot o Cieniach nagadał. Wystarczy zgłosić sie w dziale marantu i dostaniesz prawa gry;]
Ale w marant można grać od pierwszego posta, już nie ma wymagań ;)
Ależ wiem o tym :) Po prostu ustaliłam sobie taką magiczną granicę postów, która zmotywowałaby mnie do pisania. Bywam chaotyczna, a takie postanowienia wprowadzają porządek ;) To była kiedyś granica postów? Jak kiedyś dołączyłam do Marantu (założyłam domek i napisałam tylko kilka postów, ale cii), to za zaproszeniem jednego z graczy, który zresztą teraz został przemianowany i renty przed Ferdkiem musi strzec.
I zaprosimy Cię do Bractwa :)
W ostatniej grze forumowej, w której uczestniczyłam, gdy całkowicie już rozwinęłam postać, to musiałam prowadzić dom publiczny, więc i lśniąca zbroja mi niestraszna :<
-
To elfką graj;D Bo nam brakuje nieludzi w grze. Same człowieki;/
-
W podstawówce nikt lektury nie przeczytał? Zła szkoła! :P U mnie nawet największe obiboki wszystko czytały, ale to może przez to, że mieliśmy niezłą kosę. Sapkowskiego nie przeczytać? Hańba im. Tym bardziej, że to opowiadania są. Poza tym w roku szkolnym wszystkie książki o Wiedźminie, które do mnie należą, zostały przeczytane (pochłonięte?) przez największych leni klasowych i byli zachwyceni. Gra czyni cuda.
"Zła" to solidny eufemizm... Zaś co do Wiedźmina. Gra zaiste czyni cuda, bo jak przed 2007 rokiem wszyscy Sapkowskiego obchodzili szerokim łukiem, składając jednocześnie palce w znak krzyża, tak po wydaniu wszyscy się rzucili. Co uczyniło mnie jedną z osób, które przeczytały sagę przed zagraniem.
Nie jest z młodzieżą tak źle. Wychodzę z założenie, że nie ma osoby, która nie lubi czytać. Są jedynie takie, które nie trafiły na odpowiedniego autora czy gatunek. Najlepszym przykładem jest mój brat, który w młodości czytał jedynie komiksy, a teraz po trzydziestce pochłania grube tomiska fantasy.
Mój brat nigdy za dużo nie czytał, ale podoba mu się Orson Scott Card czy książki ze świata Gears of War. Ale to wyjątki, znam mnóstwo osób, co książek to kijem nie tkną - "Bo trzeba czytać!". ÂŚwiętowicie, daj mi siłę.
-
I zaprosimy Cię do Bractwa :)
A wy jak zwykle swoje. :D
-
To elfką graj;D Bo nam brakuje nieludzi w grze. Same człowieki;/
Długowieczność, zadufanie i szpiczaste uszy odrzucają :P Ale np.
"Zła" to solidny eufemizm... Zaś co do Wiedźmina. Gra zaiste czyni cuda, bo jak przed 2007 rokiem wszyscy Sapkowskiego obchodzili szerokim łukiem, składając jednocześnie palce w znak krzyża, tak po wydaniu wszyscy się rzucili. Co uczyniło mnie jedną z osób, które przeczytały sagę przed zagraniem.
Również chwyciłam za ASa przed grą, ale to świetnie, że się na niego rzucili. Teraz nawet kilku osobom Piekarę pożyczyłam. Btw. gdyby ktoś z pomysłem wziął się za grę w świecie Mordiego, mogłoby wyjść z tego coś ciekawego. - O! Na temat piszę.
Mój brat nigdy za dużo nie czytał, ale podoba mu się Orson Scott Card czy książki ze świata Gears of War. Ale to wyjątki, znam mnóstwo osób, co książek to kijem nie tkną - "Bo trzeba czytać!". ÂŚwiętowicie, daj mi siłę.
Jak Twojemu bratu przypadł do gustu jakiś autor czy świat, to bez problemu można mu teraz wcisnąć kilka nowych tytułów ;)
O! Dopiero teraz zwróciłam na Twoją zmianę nicka, Adamusie. ÂŁadniej.
-
O! Dopiero teraz zwróciłam na Twoją zmianę nicka, Adamusie. ÂŁadniej.
Dziękuję mistrz Yoda doradził. ;)
-
Długowieczność, zadufanie i szpiczaste uszy odrzucają :P Ale np.
Niekoniecznie, możesz wykreować postać tak, jak chcesz. Czyli elf nie musi jeść korzonek, a regularnie odwiedzać zamtuzy i chlać ile dusza zapragnie.
Jak Twojemu bratu przypadł do gustu jakiś autor czy świat, to bez problemu można mu teraz wcisnąć kilka nowych tytułów ;)
Teoretycznie tak, ale on nie lubi fantasy, z czego smutam. Notorycznie wciskam mu różne pozycje, ale z różnym skutkiem. Czasem się zainteresuje, czasem nie. Ale ciężko to idzie - zauważam, że ludzie mają sporo uprzedzeń, głównie polegających na "Bo on mi powiedział", lub coś w tym stylu. Ciężko to wykorzenić, ale ludzi trzeba zachęcać do czytania.Również chwyciłam za ASa przed grą, ale to świetnie, że się na niego rzucili. Teraz nawet kilku osobom Piekarę pożyczyłam. Btw. gdyby ktoś z pomysłem wziął się za grę w świecie Mordiego, mogłoby wyjść z tego coś ciekawego. - O! Na temat piszę.
Wiele światów czy systemów ma to do siebie, że zekranizowane lub zegranizowane byłyby świetne. Sam po cichu marzę, że kiedyś zrobią grę osadzoną w moim świecie.
-
Dziękuję mistrz Yoda doradził. ;)
Więc niech Moc będzie z Tobą, Padawanie!
Niekoniecznie, możesz wykreować postać tak, jak chcesz. Czyli elf nie musi jeść korzonek, a regularnie odwiedzać zamtuzy i chlać ile dusza zapragnie.
Po prostu podałam pierwsze skojarzenia z elfami.
Ale ciężko to idzie - zauważam, że ludzie mają sporo uprzedzeń, głównie polegających na "Bo on mi powiedział", lub coś w tym stylu. Ciężko to wykorzenić, ale ludzi trzeba zachęcać do czytania.
Takie uprzedzenia są praktycznie w każdej dziedzinie życia. Ale warto czasami słuchać opinii innych. Niekoniecznie się nimi kierować, ale zdanie osoby o podobnych gustach do naszych może nam ocalić kilka cennych godzin nad jakąś szmirą. Ale wszystkiego trzeba spróbować. Nawet przez "Zmierzch" przebrnęłam. Wprawdzie czytając parodiowałam go wraz z przyjaciółmi, ale jednak.
Wiele światów czy systemów ma to do siebie, że zekranizowane lub zegranizowane byłyby świetne. Sam po cichu marzę, że kiedyś zrobią grę osadzoną w moim świecie.
Opowiadania czy powieść piszesz? :)
-
Więc niech Moc będzie z Tobą, Padawanie!
Tu jest Problem bo Yoda traktuje mnie jak Lorda Vejdera. :D
-
Opowiadania czy powieść piszesz? :)
Na razie mały warsztat pisarski, także ograniczam się do opowiadań i nowel, za mały jestem na światowe bestsellery. Uznałem po prostu, że nie ma sensu bawić się w pisanie książki, skoro i tak nie wyjdzie. Na tym forum było już kilku takich, co publikowało pierwsze rozdziały swoich "książek". Jedno czy dwa wrzuciłem na stronę, opowiadania w sensie, można poczytać. Chyba.
Takie uprzedzenia są praktycznie w każdej dziedzinie życia. Ale warto czasami słuchać opinii innych. Niekoniecznie się nimi kierować, ale zdanie osoby o podobnych gustach do naszych może nam ocalić kilka cennych godzin nad jakąś szmirą. Ale wszystkiego trzeba spróbować. Nawet przez "Zmierzch" przebrnęłam. Wprawdzie czytając parodiowałam go wraz z przyjaciółmi, ale jednak.
Do dziś mnie trzęsie, ale przeczytałem wszystkie cztery tomy. Powiem, że ma sporo wad, jest irytujące, ale... da się przeczytać. Jeśli wywalić wszystkie opisy oczu Edwarda i jego samego, da się przebrnąć. Autorka nawet miała kilka w miarę ciekawych pomysłów. Doceńmy jej trud. Te cztery tomy razem są niepotrzebnie oczerniane, zwłaszcza przez osoby, które ich na oczy nie widziały - ja, jako iż czytałem, przyznałem sobie przywilej oceniania :). To jest wycelowane w konkretną niszę społeczną i ją zadowala.
-
Tu jest Problem bo Yoda traktuje mnie jak Lorda Vejdera. :D
Ciemna Strona Mocy też jest fajna :D
Na razie mały warsztat pisarski, także ograniczam się do opowiadań i nowel, za mały jestem na światowe bestsellery. Uznałem po prostu, że nie ma sensu bawić się w pisanie książki, skoro i tak nie wyjdzie. Na tym forum było już kilku takich, co publikowało pierwsze rozdziały swoich "książek". Jedno czy dwa wrzuciłem na stronę, opowiadania w sensie, można poczytać. Chyba.
Jeśli ktoś ma pomysł to czemu się na książkę nie porwać? Takie dłuższe dzieło dobrze pokazuje, jak rozwijał się warsztat autora. Nigdy nie mówi nigdy :P Można w wersji elektronicznej znajomym przesłać i ich opinie zebrać. Poza tym jest kilka magazynów, które przyjmują twórczość nawet płotek (tutaj akurat mowa o opowiadaniach). Trochę chęci i wiary w siebie.
Do dziś mnie trzęsie, ale przeczytałem wszystkie cztery tomy. Powiem, że ma sporo wad, jest irytujące, ale... da się przeczytać. Jeśli wywalić wszystkie opisy oczu Edwarda i jego samego, da się przebrnąć. Autorka nawet miała kilka w miarę ciekawych pomysłów. Doceńmy jej trud. Te cztery tomy razem są niepotrzebnie oczerniane, zwłaszcza przez osoby, które ich na oczy nie widziały - ja, jako iż czytałem, przyznałem sobie przywilej oceniania :). To jest wycelowane w konkretną niszę społeczną i ją zadowala.
Jak to mówią - szacun. Ja ledwo przez jeden przebrnęłam, bo wiekowo może należałam do grupy docelowej, ale to była jedyna moja wspólna z nią cecha. Wywaliłabym jeszcze z I części wieeele dialogów i dodałabym trochę akcji. Po kolejny tom nawet nie sięgałam. Przyznaję, że nie zdecydowałam się na to, po obejrzeniu filmu, który był kolejnym świetnym materiałem na parodię i na jeden z nudniejszych tytułów roku.
Owa nisza społeczna na pewno jest zadowolona i często to okazuje piskami i jękami na widok aktora grającego Dżejkoba lub Edzia.
-
Jeśli ktoś ma pomysł to czemu się na książkę nie porwać? Takie dłuższe dzieło dobrze pokazuje, jak rozwijał się warsztat autora. Nigdy nie mówi nigdy :P Można w wersji elektronicznej znajomym przesłać i ich opinie zebrać. Poza tym jest kilka magazynów, które przyjmują twórczość nawet płotek (tutaj akurat mowa o opowiadaniach). Trochę chęci i wiary w siebie.
Ale chodzi o to, że takiego dzieła nie sposób skończyć. Trzeba dokładnie rozplanować fabułę, postacie... Zresztą, nie będę przynudzał, w każdym razie ja póki co nie porywam się na tak wiekopomne dzieła. Wiem, że nie dam rady i nie skończę. Wolę póki co pisać trochę opowiadań i wprawiać się w pisaniu. Wiem na przykład, że Fabryka Słów może wydrukować już całą książkę, o ile im się spodoba oczywiście. Kilku autorów tak zaczynało.
Jak to mówią - szacun. Ja ledwo przez jeden przebrnęłam, bo wiekowo może należałam do grupy docelowej, ale to była jedyna moja wspólna z nią cecha. Wywaliłabym jeszcze z I części wieeele dialogów i dodałabym trochę akcji. Po kolejny tom nawet nie sięgałam. Przyznaję, że nie zdecydowałam się na to, po obejrzeniu filmu, który był kolejnym świetnym materiałem na parodię i na jeden z nudniejszych tytułów roku.
Owa nisza społeczna na pewno jest zadowolona i często to okazuje piskami i jękami na widok aktora grającego Dżejkoba lub Edzia.
Tych ochów i achów na widok aktorów zapewne nigdy nie pojmę, pewnie przez różnice płci. Smutne.
-
W sumie od ostatniego opowiadania nie widziałem nic nowego napisanego :( i nawet nikt prócz mnie nie pokusił się o opinię do twojej pracy
-
Ale chodzi o to, że takiego dzieła nie sposób skończyć. Trzeba dokładnie rozplanować fabułę, postacie... Zresztą, nie będę przynudzał, w każdym razie ja póki co nie porywam się na tak wiekopomne dzieła. Wiem, że nie dam rady i nie skończę. Wolę póki co pisać trochę opowiadań i wprawiać się w pisaniu. Wiem na przykład, że Fabryka Słów może wydrukować już całą książkę, o ile im się spodoba oczywiście. Kilku autorów tak zaczynało.
Aj tam, piprzysz. Ja zaczynałem pisać od małego, fakt, nigdy nie kończyłem, ale już od ponad półtorej roku jadę z jedną powieścią, właśnie kończę 100. stronę A4, co się przekłada na 1,5-2,5 stron w niektórych książkach. Imo właśnie rozplanowanie jest najłatwiejszą częścią, gorzej ze znalezieniem czasu i weny jednocześnie ;]
-
Aj tam, piprzysz. Ja zaczynałem pisać od małego, fakt, nigdy nie kończyłem, ale już od ponad półtorej roku jadę z jedną powieścią, właśnie kończę 100. stronę A4, co się przekłada na 1,5-2,5 stron w niektórych książkach. Imo właśnie rozplanowanie jest najłatwiejszą częścią, gorzej ze znalezieniem czasu i weny jednocześnie ;]
Wiesz, w moim folderze niektóre próbki opowiadań podchodzą nawet pod 200, ale jak to czytam, to nic z tego nie nadaje się do publikacji. Po prostu mam odczucie, że jest do bani. Przy czym nie mam korektora i redaktora, a samemu strasznie ciężko mi się poprawia własne twory, bo po prostu nie lubię czytać swojego ;)
-
Przeczytałem tylko 1 i ostatni post.
Tak więc - ja zaczynałem od Tolkiena, uważam, że Piekara jest od niego ciekawszy. Tolkien ma tylko o wiele większy świat przedstawiony (na tym się skupiał, o czym świadczy np. pisanie opasłych mitologii Ardy), ale świat ten wcale nie ciekawszy, a historia jest szczerze mówiąc banalna do bólu, oczywiście na tyle banalna, na ile banalna jest mitologia nordycka/anglosaska, na których się wzorował, pisząc LOTR-a.
A teraz szczerze - nie uważam, by pisarz, którego przedstawiam, był cudowny, wybitny i powinniśmy oddawać mu pokłony. Jest dobry i tyle. Przystępny. Nie ma zbędnych opisów, a bohaterowie nie są wyidealizowanymi chłopaczkami w lśniących zbrojach. Niektóre rzeczy są mało oryginalne i powielane zbyt często. Piekara nie jest osobą, nad którego twórczością trzeba główkować. Jest prosty, daje radochę i chyba to się najbardziej liczy.
Ta opinia jest słuszna tylko w przypadku, gdy się czytało jedynie Inkwizytora. Jeżeli znasz tylko historie Madderina - niczego o Piekarze nie wiesz ^^ Najciekawsze, najbardziej zmuszające do myślenia są jego książki spoza tego uniwersum - a w szczególności opowiadania. Chociaż Inkwizytor w istocie daje sporo radochy.
Jacek Piekara jest moim ulubionym pisarzem.
Przejrzałem właśnie kilka innych postów. One nie są o Piekarze.
Jedyna konkluzja:
Ciemna Strona Mocy też jest fajna :D
Jest milion razy fajniejsza od Jasnej.