Vigo udał się do lasu, widać nie tylko on miał chrapkę na błękitną skórę łani, ponieważ już na skraju lasu spotkał grupki myśliwych z miasta i nie zrzeszonych w organizacjach amatorów myślistwa. Gdy tylko się zbliżył do myśliwych spotkało go niemiłe powitanie.
- A ty czego tu? Spadaj do swojej chaty, ta łania jest nasza?
- Zobaczymy, mam zlecenie ją upolować.
- Nie masz szans frajerze - patrz ilu nas jest do polowania.
Vigo dobrze wiedział, że tylko podstępem wydobędzie z nich informacje o łani.
- Może małe zawody? Jakiś zakład? 100 szt zł dla mnie, jeżeli upoluję skórę, lub 100 szt zł dla każdego z was gdy to ktoś z was upoluje tę łanię. - oczywiście nie miał zamiaru spłacać zakładu, Ba nie miał zamiaru przegrać, chciał tylko dostać informacje, widząc ich pełne zapału miny dodał - ale jest jeden warunek, powiecie mi wszystko co się do tej pory dowiedzieliście o jej położeniu, żeby szanse były równe i żeby zwyciężył najlepszy.
- Ależ oczywiście cwaniaczku, i tak to TY nam będziesz płacił popolowaniu, ostatni raz ją widziano na polance w środku lasu, jest bardzo płocha i kieruje sie na północ, w góry, często schodzi do rzeki żeby się napoić. To wszystko żołnierzyku, a teraz do lasu!
I wszyscy myśliwi wbiegli do lasu i rozeszli się w różnych kierunkach - obława się rozpoczęła. A vigo udał się prosto na polankę, by szukać tam śladów łani..