Autor Wątek: [Opowiadanie]Bohater Narodu  (Przeczytany 1280 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Vetinari

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 11
  • Reputacja: 0
[Opowiadanie]Bohater Narodu
« dnia: 29 Czerwiec 2007, 23:44:21 »
Już kiedyś prezentowane, teraz odświerzone i przykolorowane. Podziwiajcie mój kunszt (nie, nie, nie trzeba klaskać) i powiedzcie, czy łapiecie dowcip.



 - Ile tego masz? – zapytał Hajrudin Fiodorowicz Karewiow. Ze znużeniem przyglądając się robotnikom porządkującym wielkie skrzynie w magazynie widzianym z okna gabinetu.
 - Od cholery, i nijak mi się tego pozbyć... Ludziska nie mają mamony, albo im takie podarki niemiłe... Będzie tego ze trzy kontenery – Odpowiedział Stiopa, rozpasły właściciel podleningradzkiej huty. – Przyznaj się, po co ci to? I nie łżyj Lachu, bo ja cię znam, niezły z ciebie cwaniak!
 - Mam na to kupca w Polsce. – odrzekł lakonicznie Hajrudin, polak, rosyjskiego pochodzenia. – Jestem Rosjaninem. – dodał z udawanym oburzenie. - Z resztą, Stiopa, co ci zależy, i tak nic z tym nie zrobisz, będzie leżało do końca świata. – tłumaczył pojednawczo.
 Robotnicy na dole stwierdzili, że należy im się odpoczynek i zasiedli przy półlitrowej butelce i ogórkach kiszonych.
 - W porządku – skapitulował Stiopa – Jednak to wciąż własność państwowa, chociaż zapomniana. Jakby cokolwiek to się nie znamy.
 - Jasne, nie pierwszy raz – zaśmiał się Hajrudin. – Za ile mi je sprzedasz?
 - Właściwie nie wiem ile są warte, do tej pory nikt się nimi nie interesował. Ba, stoją tu nietknięte od czasu poprzedniego dyrektora. Dam ci je po sto rubli za jedną sztukę.
 Hajrudin westchnął lekko, podnosząc się z wygodnego fotela.
 - Jak tak stawiasz sprawę, to się nie dogadamy. – Spojrzał wymownie na swojego kolegę, który chował walutę na stryszku pod obluzowaną deską. Oboje wiedzieli, o co chodzi, wystarczyło spojrzenie.
 - Nie, czekaj! – rzekł szybko Stiopa, falując podbródkiem. – Bierz ile chcesz po symbolicznej kopiejce nawet, tylko mi nie zawracaj głowy... Mam parę spraw do załatwienia. – Rzekł spoglądając na robotników popijających w najlepsze.
 - Wiedziałem, że z tobą da się robić interesy. – powiedział Hajrudin, sztucznie się uśmiechając. Wstał i uścisnął pulchną dłoń dyrektora. – Mam nadzieję, że twoi ludzie mi trochę pomogą? To znaczy, jeśli wciąż są trzeźwi. – spojrzał w halę produkcyjną. – Zdaje się, że to już trzecia flasza poszła w ruch.

 Jechał swoim dużym fiatem przez ziemie Związku Radzieckiego. Zbliżał się do granicy, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Jego dwie ojczyzny, a on te ojczyzny zwyczajnie okrada. Ideologicznie i materialnie. Uśmiechną się złośliwie i szczerze.
 Był już blisko, z za następnego wzgórza wyłaniała się brama przejścia granicznego. Robił to już wiele razy, jednak postanowił zachować powagę i zbytnio się nie rozprężać. Nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi.
 Do odprawy nie było długiej kolejki. Była sobota, niewiele osób przekraczało granicę. Jeszcze mniej miało w ogóle paszport.
 Nadeszła kolej na niego, podjechał do okienka.

Celnik wychylił się ze swojej budki. Miał miły wyraz twarzy, rude włosy, wysoko sklepione brwi. Wypisz wymaluj wioskowy chłopiec bawi się w wojsko. „W to mi graj” – cieszył się przemytnik. Rosyjski żołnierzyk grzecznie poprosił o paszport. Przekartkował dokument, sprawdził dane i wizy. Popił kawę z zielonego kubka. Kiedy stwierdził, że wszystko jest w porządku, wstawił pieczątkę i z uśmiechem oddał paszport właścicielowi.
 Tymczasem z dalszej budki z pod bramy wyszedł drugi rosyjski funkcjonariusz. Krępy, posiwiały, szeroki w barach weteran wojenny, o kanciastej szczęce, nisko sklepionych łukach brwiowych i ogromnych wieśniaczych łapskach. Najpewniej znudziła mu się robota papierkowa i zachciało mu się na kimś poznęcać. Sprężystym krokiem służbisty zbliżył się do Hajrudinowego samochodu.
 - A, nie przewozicie, aby czegoś do oclenia, towarzyszu? – zagadał podejrzliwie, z pogardą patrząc na schludny garnitur Hajrudina. – Pan pozwoli, proszę wysiadać – rzekł władczo.
 - Za pozwoleniem, obywatelu sierżancie – rozpoznał insygnia żołnierza Hajrudin. – Ale to moja prywatna sprawa. – rzekł wysiadając, udając zatrwożenie. Aktorem był niezłym.
 Tego właśnie oczekiwał funkcjonariusz. Uśmiechnął się, bo szykowała się ubaw.
 - Bagażnik, co ma pan w bagażniku. – wpadła mu do głowy myśl - A jak nie tam to poszukamy, oj poszukamy, aż znajdziemy. – Uśmiechnął się złośliwie.
 Hajrudin odwrócił się, zdusił uśmiech obszedł swój samochód. Radziecki komando kroczył za nim, rudy celnik wypełzł ze swojej budki węsząc, co kombinuje kolega. Przemytnik przekręcił klucz i otworzył właz. Odsunął się prezentując żołnierzom zawartość swego samochodu.
 Zaniemówili, opadły im szczęki. Długą chwilę trwało nim barczysty opamiętał się. Stanął na baczność, zasalutował i wychrypiał:
 - Niech żyje Partia i Sojusz Robotniczo Chłopski, towarzyszu! – wewnątrz targała nim myśl ‘Dadzą mnie pod sąd, przepadłem, taki znaczny obywatel...’.
 Rudy, mimo małej zdolności kojarzenia faktów, również zdołał wykrztusić jakiś nic nieznaczący slogan. Każdy bał się komunistów.
 - Towarzyszu, nie zatrzymujemy już dłużej. – weteran wybąkał, gestykulując rękoma, aby jechał dalej.

 Na drodze kilometr dalej, Hajrudin nie mógł się opanować, śmiał się, że o mało nie wpadł na przydrożne drzewo. ‘Jak ja kocham ten kraj’ - pomyślał.

 - Waży prawie pięć kilo, zdaje się całe z nikielu... no i te złocenia. – omawiał popiersie stojące na przednim siedzeniu samochodu Hajrudina, malowniczo obdarty dziadek z podchełmskiego skupu złomu. – Panie, skąd żeś, pan to wytrzasnął? – zapytał typ, drapiąc się po skroni.
- To już moja rzecz – machnął ręką Hajrudin.
 - Niebezpieczna to rzecz, takie rzeczy mieć, trzeba jak najszybciej przetopić – ocenił dziad, zionąć wokół alkoholem.
 - Nie mydli oczu człowiecze, tylko mów ile to jest warte?
 - Będzie ze dwie setki – odpowiedział dziadek, drapiąc się w potylicę.
 - Złotych? – zapytał Hajrudin z niedowierzaniem i rozczarowaniem.
 - No co pan, dolarów amerykańskich. – wypowiedz dziadka wyraźnie uspokoiła Hajrudina.
 Uśmiechnął się na myśl, że ma tego aż czterdzieści sztuk. No i oczywiście jeszcze trzy pełne kontenery w hucie pod Piotrogrodem.
 Spojrzał w głębię niklowanych oczu, Ojca Narodu Lenina.

Forum Tawerny Gothic

[Opowiadanie]Bohater Narodu
« dnia: 29 Czerwiec 2007, 23:44:21 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything