Travis nigdy sobie nie wyobrażał, że natrafi na coś takiego. Wycofał się do korytarza wraz z łucznikami, gdyż był magiem. Gdy wszyscy już byli uformowani w szyk, byli gotowi do walki. Armia Zombie zbliżała się coraz szybciej, rycząc " EEEEEE ". ÂŁucznicy puścili strzały a Mag zaklęcia. Strzały albo trafiały w ściany albo w brzuchy Zombie, ale prawie w ogóle nie udało im się trafić w głowy. Jedynie parę stworów padło. Wojownicy czekali, aż Zombie podejdą dostatecznie blisko, ale wtenczas strzelcy ciągle puszczali strzały, a Travis co jakiś czas Kulę Ognia, gdyż nie chciał tu stracić przytomności. Pa jakiejś chwili puszczania strzał, ÂŁucznicy już wystrzeliwali coraz mniej pocisków, gdyż Zombie już były bardzo blisko... Trochę Nieumarłych padło, lecz tamte miejsca zajmowały nowe...
- Cholera, ile ich jest?! - krzyknął Mag.
Lecz teraz to, ile ich jest, nie miało najmniejszego sensu, ponieważ musieli walczyć, a nie liczyć Nieumarłych. Zombie były coraz bliżej, a strzały lecące w głowy potworów, rzadko w nie trafiały. Ale teraz, już nie mogli strzelać, ponieważ armia stworów zbliżyła się do wojowników i zaatakowała. Zaczęła się walka na śmierć i życie...