Proszę bardzo...z góry proszę o podanie mi wszystkich błędów jeżeli ktoś takowe znajdzie, gdyż opowiadanie jest już bardzo stare (pisałem je jak miałem jakieś 13 lat ;D) i już nie mam pary żeby znowu to przeczytać
ROZDZIAÂŁ X – POSZUKIWANIE ZAGINIONYCH KSIÂĄG
No to dopłynęliśmy – powiedział Bezimienny. Dobra, wysiadać! Garett i Skip oddalili się.
Pozostali Opuścili kładkę i wyszli na przystań w Khornis. To miasto praktyczne się nie zmieniło. Wszystko takie same. Ludzie z dolnego miasta żyją raczej ubogo, jedynie w górnym mieście można dostrzec fragmenty luksusu, lecz i tam zaczyna się szerzyć bieda.
No to co? – zapytał Wilk. Chyba nie idziemy od razu do Wieży Xardasa, co? Jesteśmy zmęczeni po podróży. Jest popołudnie. Chodźmy do gospody, tam odpoczniemy, a jutro wyruszymy.
- W porządku. Odpowiedział Bezimienny. Chodźmy do gospody „Pod senną sakiewką”.
Ruszyli. Po drodze nie zauważyli nic, czego by nie było, gdy byli tu ostatnim razem. Gospodę jak zwykle obsługiwała Hanna.
- Ahh…witajcie…szukacie napojów, informacji, a może noclegu?
- Noclegu.
- W porządku…200 sztuk złota i macie łóżka na tę noc.
- W porządku.
- No dobra, chyba nie idziemy spać nie?? Pokręćmy się trochę po okolicy, wieczorem się tu
Spotkamy, a rano wyruszymy do wieży. – zaproponował Torlof
- W porządku. Spotkamy się wieczorem.
Nazajutrz wszyscy byli znakomicie przygotowani, mieli uzupełnione zapasy, na wszelki wypadek gdyby trzeba było iść gdzieś dalej niż do wieży Xardasa, ponieważ znajdowała się ona tylko godzinę drogi od Khorinis.
Ruszyli. Po drodze nie napotkali nic dziwnego, jedynie wilki, polne bestie, gobliny, krwiopijce, olbrzymie szczury. Pozostało im 15 min. Drogi do wieży Xardasa. Gdy pojawił się przed nimi jeden poszukiwacz.
- Do broni! Krzyknął Bezimienny
Wszyscy wyjęli broń, lecz nikt nie atakował. Zostawianie jednego poszukiwacza, z którym prawie każdy mógłby sobie poradzić nie było w stylu Xardasa.
- Pierwszy brat znajduję się tam, gdzie żywioły i tajemniczy język… powiedział poszukiwacz
I zniknął.
- Co to ma niby znaczyć? Zapytał sam siebie Bezimienny.
Po chwili zadumy ruszyli naprzód. Byli już przed wieżą, lecz widać było że coś ją otaczało…
- TO BARIERA! Dokładnie taka sama jaka więziła nas w górniczej dolinie! !@#$%^&*()
- P-I-Ă-K-N-I-E. Powiedział Bezimienny. Co teraz. Pewnie Xardas zostawił w wieży
Wskazówki jak do niego dotrzeć…ale przecież przez tę barierę da się tylko wejść…Jak
Spróbujesz wyjść to będziesz zwęglony jak ścierwojad na obiad.
- Zaraz! Krzyknął Milten. Poszukiwacz mówił: pierwszy brat…może chodzi o wskazówkę…
Tylko o co chodzi z tymi żywiołami i tajemniczym językiem?
- No tak! Krzyknął Bezimienny. Pierwszy brat to pewnie pierwsza wskazówka. ÂŻywioły…
Gdy za pierwszym razem szedłem do Xardasa musiałem pokonać kamiennego, ognistego
I lodowego golema! A dziwny język…pewnie chodzi o rozmowę z demonem. Rozmawiał ze
Mną za pomocą myśli. Musimy ruszyć do Starej Wieży Xardasa w górniczej dolinie.
- ÂŻE CO?! Tam teraz na pewno roi się od orków, jaszczuroludzi i innego plugastwa!
To jest pewna śmierć – powiedział Torlof.
- Może masz słuszność…przydałaby się zwoje przemiany w wilki lub wargi…tylko skąd je
Wziąć? Zapytał Bezimienny
- Z klasztoru. – powiedział Milten. Na pewno mają tam jakieś zwoje…Ruszamy!
Ruszyli w drogę powrotną do Khorinis, a potem do klasztoru magów ognia.
Droga przebiegła spokojnie, nie licząc oczywiście standardowych przeszkód jakimi były zwierząta, lecz po trzech godzinach drogi znaleźli się przed mostem który prowadził do klasztoru. Przed wejściem stał znajomy Miltenowi I Bezimiennemu mag ognia Marduk.
- Witaj Marduku – rzekł Milten. Czy jest…ten no, jak on się nazywał…nieważne…spec
Od przemian w zwierząta i przywoływania stworów?
- Nie, nie ma go. Ale podczas twojej nieobecności przyjęliśmy dwóch nowych magów, jeden
Z nich zajął jego miejsce.
- W porządku, w takim razie wchodzimy.
- CHWILA! Znasz zasady. Tylko magowie ognia, nowicjusze, paladyni, no i wyjątkowo
Ten człowiek – wskazał na Bezimiennego. Mogą wejść do klasztoru.
- W porządku. Chodź, a wy poczekajcie na zewnątrz.
- Dobra. To chyba nie zajmie długo co?
- Oczywiście że nie. Chodź.
Weszli, udali się do nowego mistrza przywoływań.
- Witaj, magu – rzekł Milten. Czy posiadasz zwoje przemian w wilki, dziki, topielce, lub
Wargi?
- Owszem, lecz tylko pięć zwojów przemian w wargi oraz pięć w wilki. W wilki po 30 sztuk
Złota, w wargi po 50.
- W porządku, biorę wszystkie.
- Cholera, to znaczy że musimy już porzucić naszych nowych najemników.
- Niestety.
Ruszyli z powrotem, do przyjaciół którzy czekali pod bramą klasztoru.
- O, już? Macie te zwoje? Zapytał Torlof
- Tak, niestety tylko 10 sztuk. Obawiam się, że musicie odejść. – wskazał na najemników
Zwerbowanych w Varrancie.
- Trudno. I tak mieliśmy poprosić o kolejną porcję forsy…ale skoro tak, to żegnajcie!
- Powodzenia! - Powiedział Bezimienny.
- No dobra, jest lekkie popołudnie. Proponuję pójść do gospody „Pod martwą harpią”, tam
Przenocować i wyruszyć potem do Górniczej Doliny. Stamtąd będzie dużo bliżej. –
Powiedział Wilk.
- W porządku, chodźmy!
Ruszyli do gospody, tym razem droga była „czysta” ponieważ już wyczyścili wszystkie potwory które się na niej znajdowały.
W gospodzie dostali pokoje za darmo, gdyż Bezimienny należał do Kręgu Wody, a właściciel gospody również.
Następnego dnia wszyscy wstali wczesnym rankiem, zjedli dość duże śniadanie i ruszyli do Górniczej Doliny. Niechętnie wspominali to miejsce, gdyż kiedyś było ich więzieniem otoczonym magiczną barierą, którą Bezimienny zniszczył. Teraz kręciło się tam mnóstwo przeróżnego plugastwa. Orkowie, Jeszczuroludzie.
Przeszli tajnym przejściem, odkrytą przez Bezimiennego opuszczoną kopalnię. Orkowie nie znali tego przejścia, byli więc Bezpieczni.
Podróż zajęła im godzinę. Gdyby nie przejście, szliby około czterech.
- No dobra, chyba czas użyć przemian nie sądzicie? Zapytał Milten.
- Masz rację. Odpowiedział Wilk.
- Czekajcie! Zawołał Bezimienny. Przecież mam runę teleportacji do tej wieży…była tam
Kiedyś…Milten…
- Pewnie.
Po chwili byli w wieży.
Gdy dotarli, zobaczyli że nic się tam nie zmieniło od czasu ostatniej wizyty Bezimiennego tutaj. Gdy weszli do środka zobaczyli demona. Standardowy i klasyczny strażnik Xardasa. Ruszyli do walki.
- CZEKAJCIE!! Krzyknął Bezimienny. WYCOFAJCIE SIĂ!! Na demony w tej wieży jest
Prosty sposób! Stańcie za drzwiami. Milten, sieknij go kulą ognia jeśli możesz…
Milten rzucił kulę ognia w demona. Ten został sprowokowany i ruszył do drzwi. Niestety, demon był zbyt duży aby się przez nie przedostać. Teraz wystarczyło kilkanaście strzał i zaklęć, be demon padł martwy. Weszli do środka. Zaczęli przeszukiwać pomieszczenie. Diego otworzył wytrychem wręcz zabytkową skrzynię. W niej była stara, zakurzona księga.
- Hej, chodź tu!! – zawołał Bezimiennego Diego. Patrz.
Bezimienny otworzył księgę. Znajdował się w niej zwój z nieznanym zaklęciem oraz wpis:
Drugi brat znajduje się tam, gdzie wszystko się zaczęło w twojej przygodzie. Połącz wszystkich z nas, a zniszczysz to.
Torrez
- Już wiem o co w tym wszystkim chodzi! Musimy znaleźć wszystkie pozostałe zwoje z
zaklęciami, połączyć je i zburzymy wtedy barierę! A takie same zwoje służyły do tworzenia
bariery! Każdy mag posiadał inny. Ten miał Torrez, były mag ognia, zamordowany przez
Gomeza. A jeżeli chodzi o ten wpis…to na pewno jest dawne miejsce wymian Starego
obozu. Musimy tam wrócić. Ale nie będziemy marnować na to zaklęcia przemiany.
Znalazłem kiedyś runę teleportacyjną do tego miejsca. Milten, mógłbyś?
- Pewnie. Chodźcie tu.
Milten odprawił magiczny rytuał i po sekundzie znaleźli się na przełęczy łączącą Górniczą
Z Khorinis. Stamtąd jest chwila drogi do miejsca wymian. Na miejscu było kilu orków. Nie było problemów z ich pokonaniem. Diego zdjął pierwszego z łuku, Milten z kuli ognia, a Bezimienny i Wilk rozpłatali ostatniego mieczem.
- No dobra, szukać księgi!
Szukali. Nikt nie mógł jej znaleźć. Po trzech godzinach szukania mieli dość i postanowili pomyśleć.
- No dobra, gdzie nie szukaliśmy? Na dole tak, na górze tak, nawet w jeziorze…no jasne!
Ta stara wieża obserwacyjna! Wejdę tam!
- Czekaj! Zawołał Diego. Ta wieża stoi tu wiele lat, drewno na pewno już spróchniało.
No tak, mogłaby się zawalić…nie lepiej to rozwalić? Przecież to jest małe…
- No dobra, chodźcie!
Zaczęli siekać mieczami w podpory wieży. Po chwili wieża padła. Torlof natychmiast znalazł księgę. Patrz! Zawołał.
Bezimienny otworzył księgę.
Trzeci brat znajduje się tam, gdzie opuszczona wieża i droga do kaplicy.
Nefarius
- Następny czar. No, ten wpis wpisał Nefarius. Mag Wody, który aktualnie siedzi w
Jarkendarze.
A opuszczona wieża to pewnie ta, niedaleko byłej chaty Cavalorna. Mamy runy teleportacji
Do zamku, przełęczy, wieży Xardasa. Skąd najbliżej?
- Nieważne skąd najbliżej. Z zamku nie ma ucieczki, jest oblężony przez orków. Stąd będzie
Najbezpieczniej. – powiedział Diego.
- Racja. Ruszamy!
Szli ostrym zejściem, gdy zobaczyli…Biffa.
- Biff! – krzyknął Bezimienny. Co Ty tu robisz? Wszystkie smoki już dawno pokonane. Nie
Dostaniesz tu żadnej roboty. Możesz najwyżej iść z nami. Chcesz?
- Nie, bo jedynym moim celem jest ucieczka do Khorinis, a przełęcz jest strzeżona przez
Orków.
- Jeżeli chcesz, to znamy tajne przejście do Khorinis, ale musisz z nami wędrować i pomagać
Nam w bitwach. Umowa stoi?
- Stoi! Ruszam z wami.
Ruszyli z Biffem. Był to dość doświadczony wojownik, lecz interesowało go głównie tylko złoto.
- Słuchajcie. Gdy dojdziemy do mostku, popłyniemy trochę w górę rzeki, przy dawnym
Malutkim obozowisku myśliwym zejdziemy ze skały, potem już będzie łatwo.
Poszli dalej. Zrobili, jak powiedział Bezimienny i wkrótce znaleźli się przy wieży.
Ze znalezieniem księgi nie było kłopotu. Bezimienny przeczytał:
Czwarty brat znajduje się tam, gdzie dawna potęga nowego obozu.
Myxir
- Kolejny zwój No tak. Myxir Siedzi teraz w Khorinis z Vatrasem. Tu z pewnością chodzi o
kopiec Rudy, który - tu spojrzał na Miltena – wykorzystałem
Z tobą do naładowania Uriziela, którego potem i tak straciłem. Smoka już tam nie ma,
możemy iść. Stąd będzie najszybciej. Chodźmy!
- Zaraz. – powiedział Torlof. Chyba czas odpocząć nie? Jest tu jakieś dobre miejsce na
Obozowisko?
- Jasne. O, tam. Stara Chata Cavalorna.
Ruszyli do chaty i wypoczęli.
Obudzili się tuż przed świtem. Jeszcze było widać księżyc.
- Dobra, meldować się!
- Milten obecny!
- Torlof obecny!
- Wilk obecny!
- Biff obecny!
- Diego…? Gdzie jest Diego??!!
- Niech to szlag!! Porwali go!! A nikt z nas się nie obudził!
- To nie przypadek. – powiedział Milten. Uśpili nas na dłuższy czas . Widzicie? Księżyc był
w zupełnie innym Stopniu widoczny.
- Cholera…no nic, czas ruszać!!
Ruszyli do lodowej krainy, gdyż od czasu gdy pojawił się tam lodowy smok właśnie taką była. Szli, nie było żadnych przeszkód. Gdy doszli do lodowej krainy, dawnego miejsca z kopcem rudy, zaczęli szukać.
- Tu nic nie ma! Powiedział po czterech godzinach szukania Wilk.
- No tak! Przecież w liście napisane jest wyraźnie: dawna potęga…więc księga jest pod nami,
Pod tym całym zwałem śniegu! Szlag by to!
Zaczęli odkopywać. Kopali dwie godziny, gdy Torlof odkrył kraty.
- Hej! Mam te kraty. Są już pewnie przerdzewiałe…więc uwaga!
Walnął z całej siły toporem w kraty. Te się rozsypały. Na już nie magicznych bryłkach rudy
Leżała ksiąga.
- Hej, łap!
Bezimienny chwycił księgę i przeczytał:
Piąty brat jest tam, gdzie dawne ruiny zatopione w jeziorze.
Merdarion
Kolejne Zaklęcie. Merdarion nadal siedzi w Jarkendarze z Saturasem. Jeżeli chodzi o wpis to to na pewno Zatopiona wieża Xardasa, w której znalazłem kiedyś starożytną zbroję runiczną. Obawiam się, że nie obejdzie się bez nurkowania…
- Najbliżej będzie do niej ze starej wieży Xardasa, racja?
- Pewnie. Milten…
- Się robi.
Znaleźli się w wieży. Od razu wyszli na powierzchnię. Nigdzie nie było żadnych stworów. To było bardzo dziwne.
- Nie uważacie że poza wilkami powinno być ciut więcej stworzeń?
- Jasne, orkowie, jaszczuroczłeki i takie tam…
- Mam dziwne przeczucia… – powiedział Bezimienny
Gdy znaleźli się nad małym urwiskiem pod którym leżało nad jeziorem Bezimienny powiedział:
- No dobra, musimy skakać do wody…
Nikt nie wyraził swoich poglądów na ten temat, gdyż wiedzieli, że jest to jedyne wyjście.
Skoczyli i popłynęli. Woda nie była ciepła, ale z pewnością nie była też przerażająco zimna. Gdy dopłynęli do wejścia Bezimienny powiedział:
O, zdaje się że kolejnemu magowi nie bardzo chciało się nurkować. Przeczytał księgę:
Szósty brat znajduję się tam, gdzie duża przestrzeń i potężny artefakt.
Cronos
- Kolejny czar. Cronos. Jest w Jarkendarze, z innymi magami wody. Potężny artefakt…
Chodzi pewnie o jeden z kamieni ogniskujących. Tylko który? Ah, pewnie ten, przy którym
Pokonywałem z Diegiem trolla…tam było sporo miejsca. Najbliżej będzie z przełęczy.
Milten!
- Mogę teleportować nas jeszcze tylko dwa razy. Potem potrzebuję dnia solidnego
Odpoczynku.
- W porządku, w takim razie, zdobędziemy teraz szóstą księgę, a potem przeteleportujemy
Się do zamku w celu odpoczynku.
- Dobra.
Milten przeteleportował wszystkich do przełęczy. Stamtąd ruszyli do kanionu trolli.
Poza zwierzętami nadal nie napotykali żadnych przeszkód. Dziwne. Bezimienny podejrzewał że orkowie albo wycofali się za palisadę by sformować siły, albo ruszyli już na Khorinis w czasie gdy został porwany Diego. Gdy ruszyli pod górę do Kanionu trolli wszyscy pomyśleli:
„Co zrobimy, jeżeli będzie tam troll?” Doszli. Niestety, ich przewidywania sprawdziły się. Tam był troll.
- Słuchajcie. Znam pewien sposób na trolla ale musimy sobie pomagać nawzajem. Kilku z
Nas musi zwabić trolla, ja mu wskoczę na łeb i walnę go w czachę. Wtedy zdechnie i będzie
Po kłopocie…
- Taa…jaaasne… - powiedział Biff
- to się może udać, ale musimy współpracować! Gotowi?
- GOTOWI!
Biff wycelował ze swojej kuszy w trolla i strzelił. Oczywiście, strzelanie z kuszy w trolla może porównać rzucanie kamyczkami w słonia, lecz troll to zauważył i zaczął się zbliżać w drużyny. Wszyscy mieli już wyciągnięte miecze czy topory.
- Zajmijcie się nim, ja się podkradnę z tyłu i wejdę na niego!
Troll się zbliżył i zamachnął się swoją olbrzymią ręką na Torlofa. Torlof odleciał na kilkadziesiąt metrów, nie wiadomo czy stracił przytomność, czy zginął. Bezimienny zakradł się od tyłu i wdrapał się trollowi na grzbiet. Na razie troll nic nie poczuł do czasu aż Bezimienny wlazł mu na łeb. Troll zdjął Bezimiennego i odrzucił go na kilkanaście metrów. Stracił przytomność. Milten posłał kulę ognia w łeb trolla. Ten zawył i zaczał panikować, lecz jego pancerze był zbyt twardy by ogień mógł go strawić. To był doskonały moment. Wilk zrobił to samo co Bezimienny, i zanim troll zareagował, Wilk wbił miecz w czaszkę. Troll zawył i padł.
- Uff…nigdy nie sądziłem że zabiję trolla…
- Cicho! Sprawdź Torlofa, ja idę do niego.
- Torlof nie żyje!
- NIE! Uff…chociaż Ty żyjesz…powiedział Milten…jesteś bardzo słaby, teleportujemy się
do Zamku, tylko najpierw poszukamy księgi… jest pewnie na dawnym miejscu kamienia
Ogniskującego…
Milten miał rację. Księga była na swoim miejscu. Wziął ją i poszedł teleportować Biffa, Wilka, Bezimiennego i siebie do zamku.
Gdy już tam byli, zobaczyli że pozostało bardzo niewielu paladynów. Położyli Bezimiennego do łóżka i poszli do dowódcy paladynów, kapitana Garonda.
- Co się dzieje? Zapytał Milten
- Co się dzieje? Wyjrzyj przez okno to zrozumiesz. Orkowie oblegają zamek, zapasy na
Wyczerpaniu. Nic więcej.
Milten odszedł. Wizyta u kapitana nie była potrzebna.
- Róbcie co chcecie, ja idę postudiować księgi w dawnej kwaterze magów ognia. O, najlepiej
Zajmijcie się nim.
- W porządku.
Nazajutrz wstali wypoczęci, zwarci i gotowi. Dali Bezimiennemu kolejną księgę:
Siódmy brat jest tam, gdzie wielki atak i bezradność przywódcy.
Drago
- Oczywiście kolejny zwój z zaklęciem. Draco został zamordowany przez Gomeza, jak inni
magowie ognia, oprócz Ciebie, Miltenie. Chodzi tu pewnie o Wolną kopalnię, która kiedyś
należała do Nowego Obozu, czyli teraźniejszej lodowej krainy. Ruszamy. Stąd nie…
co prawda najdłużej ale za to najbezpieczniej będzie z przełęczy. Milten!
Milten użył runy teleportacji i znaleźli się na przełęczy do Górniczej Doliny. Ruszyli, tą samą drogą co wtedy. Podróż zajęła trzy godziny. Gdy znaleźli się w lodowej krainie i ruszyli w stronę Wolnej Kopalni zauważyli lodowego golema.
- Dobra, Milten. Te golemy są bardzo wrażliwe na ogień. Traf w niego kulą ognia, to
Powinien się rozsypać.
Bezimienny miał rację. Golem po kilku sekundach rozpadł się. Weszli do Wolnej Kopalni.
- Dobra, gdzie powinniśmy szukać?
- Proponuję w głównym szybie, tam gdzie znajduje się przetapiasz. – odpowiedział Wilk
Ruszyli. W głównym „pomieszczeniu” nie było nic. Tylko żelazna, potężna skrzynia.
- P-I-Ă-K-N-I-E. Niby jak mamy to otworzyć? Diega nie ma, a On specjalizuje się w
Umiejętnościach złodziejskich.
- Chłopie, przecież ja też byłem więźniem w kolonii! Każdy musiał kraść by przeżyć.
Masz chociaż wytrychy? – zapytał Wilk
- Mam. Dwa. Więc ostrożnie się z nimi obchodź.
Wilk przysiadł przy skrzyni i zaczął otwierać. Wiedział, że od tej księgi zależą losy całej Myrthany. Na szczęście zamek stuknął i skrzynię można było swobodnie otworzyć. Wilk otworzył skrzynię i… wyleciał z niej szkielet, obciął Wilkowi głowę. Pozostali natychmiast zareagowali i załatwili szkieleta.
- WILK! NIE!
Milten zaczął modlić się do Innosa:
- Indosie, daj nam siłę, oraz błogosławieństwo dla tych, którzy polegli w słusznej sprawie…
Bezimienny zaczął czytać kolejną księgę:
Ăsmy brat sam do Ciebie przyjdzie. Poczekaj tam gdzie On zniknął.
Rodriguez
- No, dobra, jest zwój, ale co to znaczy? Sam przyjdzie? Zniknął?
- Pewnie chodzi o Diega. Może ucieknie porywaczom i przyniesie nam księgę? Zaginął
W chacie Cavalorna.
- Więc chodźmy tam.
Teleportowali się do przełęczy. Ruszyli tą samą drogą co zwykle. Gdy doszli do chatki cavalorna, czekali dwa dni.
- Nikt nie przyjdzie. Ten wpis to pic na wodę. Może to fałszywa księga? – zapytał
Bezimienny
- Nie, to nie w stylu magów. Magowie nigdy nie kłamią musimy Czeka…Diego!
Diego powolnymi krokami zbliżał się do chaty. Widać było, że nie widział jedzenia od czasu porwania.
- Gdzie Ty byłeś?!
- Po...rwa…li mnie…mam księgę…ukradłem….pić…
- Hej, Biff! Daj mu wody i mięsa!
- Robi się!
Diego zjadł, ukoił pragnienie i odpoczął.
- A teraz mów. Co się stało?
- Porwali mnie poszukiwacze podczas gdy tu nocowaliśmy. Chcą zebrać pozostałe księgi. Na
Szczęście ukradłem im tę zanim zdążyli ją przeczytać. Nie mają szans.
- Bardzo dobrze. Pokaż księgę!
- Proszę.
Jeżeli to czytasz to znaczy że to jesteś Ty. Ruszaj do dziewiątego brata. Idź tam, gdzie nie dotrze żadna pozbawiona skrzydeł istota.
Damarok
- No tak! Przypominam sobie te słowa. Wypowiedział je ognisty smok przed bitwą.
Pokonałem go i chodziło o jego skarb. Jednak wystarczyło się trochę powspinać, by do
Niego dojść. Miltenie, teleportuj nas do starej wieży Xardasa.
Gdy znaleźli się w wieży kwestia dotarcia do „pół wulkanu” była niczym. Szli wąwozem wśród skał, to była jedyna droga.
- Gdy tędy szedłem do smoka, ta droga była najeżona jaszczuroczłekami. Teraz ich już nie
Ma.
Szli dalej. Doszli prawie na szczyt.
- No dobra, teraz trzeba się powspinać. Diego jest najzręczniejszy, lecz…jesteś bardzo
Wyczerpany…dasz radę?
- Pewnie.
Diego zaczął się wspinać. Wiedział, że jeżeli spadnie to może pożegnać się z życiem.
Złapał się kolejnego kawałka skały…ułamał się. Diego zaczął lecieć w dół. Milten się rzucił i Diego wylądował na nim.
- Milten! Oszalałeś?
- Uuaahh… boli…Diego, połamałeś mi kości!
- Trzeba się było nie rzucać. Uratowałaś mi życie! Dziękuję…ale co z tobą?
- Bezimienny ma dość energii by teleportować nas jeden raz do zamku…
- O cholera! Krzyknął bezimienny. Przecież zawsze noszę przy sobie zwój z telekinezą!
Wystarczy jej użyć i księga spadnie do nas.
Bezimienny przywołał księgę, a właściwie księgi. Było ich sześć.
- Ehh…niektóre z nich to zwykłe księgi opisujące magię, i inne rzeczy. Ta jest właściwa:
Połamane kości, zawalone mury, demon…dziesiąty brat nad gruzami…
Corristo
Bezimienny postanowił potem rozmyślać nad znaczeniem tych słów, na razie teleportował wszystkich do zamku. Natychmiast udał się do kapitana.
- Kapitanie Gorondzie! Pamiętasz mnie? Służyłem dla Ciebie jako zwiadowca! Zabiłem
Smoki!
- No tak. Pamiętam Cię. Czego chcesz?
- Co mogę poradzić na to, jeżeli mojemu przyjacielowi połamały się kości?
- Jedyne co możesz uczynić, to użyć czaru z wielkim uleczeniem, niestety nie posiadamy
Takiego tutaj.
- Dziękuję za informację. – odrzekł Bezimienny z ironią.
Bezimienny poszedł do Miltena objaśnić mu co trzeba zrobić. Ten uznał, że zostanie tu dopóki czegoś się nie wymyśli. Użył czarów i przekazał cześć swojej energii mana by Bezimienny mógł czarować, czyli konkretniej używać czarów teleportacyjnych.
Wszyscy wypoczęli. Bezimienny otworzył księgę i pomyślał:
„pewnie chodzi o zawaloną świątynię śniacego. Księga musi leżeć gdzieś w gruzach.”
Bezimienny wziął ze sobą tylko Biffa. Diego potrzebował odpoczynku.
Teleportował siebie i Biffa do staraj wieźy Xardasa. Stamtąd było blisko do dawnego miasta orków, gdzie wcześniej mieściła się świątynia. Gdy dotarli, zaczęli szukać. Biff znalazł księgę i zamiast powiedzieć Bezimiennemu, spróbował ją otworzyć. Błysnęło czarne światło. Biff padł martwy. Bezimienny od razu podszedł. Biff nie miał żadnych ran. Po prostu był martwy. Bezimienny otworzył księgę i nic się nie stało.
- Fajnie. P-I-Ă-K-N-I-E. Widać tylko ja, wybraniec mogę pootwierać te księgi. Dlatego
Magowie nie zebrali się wcześniej i nie zniszczyli bariery. Tylko ja mogłem to zrobić,
Ale zrobiłem to w inny sposób – pokonałem ÂŚniącego. ÂŻegnaj Biffie…
Jedenasty brat znajduję się tam, gdzie kiedyś istniał związekj skały z ogniem.
Saturas
- To oczywiste. Forteca, dawna siedziba kamiennego smoka. Teleportuję się do przełęczy,
Zejdę w dół i popłynę rzeką.
Jak powiedział, tak zrobił. Wkrótce dotarł do fortecy. Zauważył kamiennego golema.
- Szkoda, że nie mam młota. No coż, mój miecz musi wystarczyć.
Ruszył do ataku. Zanim golem zdążył zareagować, Bezimienny zadał mu kilka ciosów mieczem. Niewiele brakło by golem się rozpadł. Lecz ten zareagował i jednym potężnym ciosem kamiennej pięści odwalił Bezimiennego na kilkanaście metrów. On zaś wiedział, że musi wstać i walczyć. Wstał, i jednym potężnym ciosem miecza zmiażdżył golema. Rozsypał się. Bezimienny poszedł do pozostałości skarbu lodowego smoka. Było tam trochę złota, kilka ksiąg i miecz. Od razu chwycił właściwą księgę.
Dwunastu braci jeden ojciec złączy. Wyjdź z groty i patrz na północ.
Voroxis
- Hmm? A gdzie jedenasta? Zaczął przekopywać się we wszystkich księgach które były na miejscu…
- Uff…jest!
Księga była pusta, jedynie zwój z zaklęciem.
- W takim razie postępujemy zgodnie z instrukcjami zawartymi w ostatniej księdze.
Bezimienny wyszedł i nie uwierzył własnym oczom. Wybudowała się wieża, podobna od wieży Xardasa. Od razu ruszył do niej. W głównym pomieszczeniu czekał na niego mag.
- Witaj. Spodziewałem się Ciebie. Mam na imię Karaxos. Jestem magiem…hmm…
ÂŻeby było zrozumiale: magiem ognia, wody, ziemi i powietrza w jednym.
- Hm. Faaajnie. Ale co masz mi powiedzieć? Mam 12 zwojów z zaklęciami.
- Tak, a ja mam trzynasty. Wykradłem go dawno temu Xardasowi, jak widać to się teraz
Przyda.. Jeżeli dasz mi te 12 zwojów, je połączę wszystkie i będę mógł zniszczyć barierę
otaczającą Wieżę Xardasa. Jednak pamiętaj. W wieży jest informacja, gdzie jest Xardas,
jednak nie Jesteś gotów stanąć z nim do walki. Weź czterech nowych towarzyszy i idź do
Jarkendaru Po wyposażenie starożytnych budowniczych. Niech każdy posiądzie inne.
umiejętności. Daj mi zwoje to z tego miejsca mogę przystąpić do detonacji bariery
Bezimienny ufaj Karoxowi. Dał mu zwoje i po chwili w momencie gdy zetknęły się ze zwojem Karoxa, połączyły się w jedność. Karox wypowiedział zaklęcie. Nic nie było widać.
- Już po wszystkim. Ręczę że bariera już nie istnieje. Dam ci radę: Zostaw swoich przyjaciół
Tam gdzie są. Nie będzie z nich już pożytku. Są zbyt wyczerpani. ÂŻegnaj.
Nagle wieża zniknęła, a Bezimienny stanął na ziemi. Wiedział co teraz zrobi.
ROZDZIAÂŁ XI – STAROÂŻYTNE MOCE
Teleportował się do zamku. Powiadomił Diega i Miltena o tym co się stało, wziął ze sobą Diega i wyruszył w drogę powrotną do Khorinis.
Gdy przeszli przez przełęcz i znajdowali się już na terenach Khorinis Bezimienny powiedział:
- Słuchaj. To, że orkowie napadli na miasto jest prawie pewne. W górniczej dolinie zostali
Tylko Ci, którzy oblegają zamek. Musimy czym prędzej wyruszyć na obszar który znajduje
Się za górami na północnym wschodzie. Ja i magowie wody uruchomiliśmy portal do tego
Miejsca. Posiądziemy moc starożytnej cywilizacji która kiedyś zamieszkiwała tamte tereny,
Dopiero potem wyruszymy do wieży Xardasa. W wieży jest jedynie wskazówka gdzie jest
Xardas, więc nie ma znaczenia co zrobimy najpierw. A Portal do Jarkendaru, czyli miejsca
Za górami jest bliżej. Tam sformułujemy nową drużynę i ruszymy by pokonać Xardasa.
Widać było, że Diego nie do końca rozumiał o co chodzi, ale przytaknął i postanowił wykonywać polecenia Bezimiennego.
- Dobra, teleportujemy się do gospody Orlana, stamtąd idziemy do kamienia teleportacyjnego
I będziemy przy portalu.
Po chwili znaleźli się za górami na północnym wschodzie.
Wyszli na powierzchnię, gdyż portal był pod ziemią.
- Saturasie! Saturasie!
- Synu! Powróciłeś do nas! Co cię tu sprowadza?
- Są tu jacyś członkowie wodnego kręgu?
- Tak, jest dwóch nowych, Korakos oraz Laxor.
- ÂŚwietnie! Potrzebuję ich, oraz jakiegoś maga. Najlepiej Ciebie.
- Powoli. Najpierw powiedz, o co chodzi.
- Dobra. W skrócie: mam zamiar posiąść moc starożytnych budowniczych z innymi i
Ostatecznie pokonać zło. Nawet nie wiesz co się dzieje! Khorinis i stolica oblężone!
- Co? Dobrze. Ale nie mogę pójść z wami. Weźcie Riordiana.
- W porządku. Idziemy…ale najpierw do Cronosa po mapę Jarkendaru.
Bezimienny poszedł do Cronosa po mapę, poprosił Myxira o zaznaczenie na niej domów starożytnych budowniczych, po czym zebrał drużynę. Diego, mag wody Riordian, oraz dwóch nowych członków wodnego kręgu, Korakosa oraz Laxora. Wiedział że można na nich polegać, ponieważ magowie wody poddają każdego nowego członka wodnego kręgu testowi, dopiero wtedy ich przyjmują. Postanowili, że najpierw udadzą się do Starożytnej Biblioteki Uczonych, gdzie przywołają ducha ich przywódcy, by przekazał Riordianowi swą wiedzę. Każdy członek drużyny; Diego, Bezimienny, Milten, Korakos i Laxor mieli przywołać jednego z przywódców dawnych klanów, by posiąść ich wiedzę. Gdy doszli do Kanionu, Bezimienny zaproponował:
- Hmm…w Bibliotece może być niebezpiecznie, można by pójść do piratów, mam dobre
Układy z… przerwał, bo przypomniał sobie że piraci dawno temu wypłynęli na kontynent.
- Wiem, wiem, ale piratów już tam nie ma – odparł Diego. Idziemy!
Poszli. Poza Wilkami, polnymi pełzaczami, brzytwiakami oraz kilkoma pojedynczymi orkami nie mieli większych kłopotów. Nikt nie odniósł żadnych ran. Gdy doszli do biblioteki, Rioriadin rzekł:
- Cóż, Kamiennych Strażników tu nie będzie, ponieważ załatwiłeś wszystkich, załatwiając
Kruka. Mogą być tam za to inne potwory, lecz to mało prawdopodobne, bo byłeś tutaj
Niedawno – spojrzał się na Bezimiennego. Chodźmy.
Ruszyli do środka. Nie było nikogo. Otworzyli drzwi do następnej komnaty…
W środku było pełno trupów. Wszyscy, poza Bezimiennym, tak się przestraszyli, że prawie by zemdleli, lub nawet dostali zawału.
Bezimienny wszedł do środka. Na środku komnaty stał grób. Uchylił wieko…
Trupy Ożyły! Było ich z dziesięciu.
- DO BRONI!!
Zaczęła się bitwa. Bezimienny zrobił piękny obrót swoim ostrzem na smoki i powalił trzech zombie. Diego zdjął dwóch z łuku, Riordian zapalił dwóch kulami ognia, a Koraksos oraz Laxor powalili ostatnich trzech.
- Kaszka z mleczkiem, hehe… - powiedział Bezimienny
- Taa…Zombiaki są strasznie wolne, dlatego zanim zdążą zadać cios można je zabić.
Myxir dał Ci zwoje przywołujące. Wypowiedz zaklęcie Riordianie.
- FORUS LAMBADORS WORIS! PRZYZYWAMY CIĂ, PRADAWNY PRZYWĂDCO
KASTY UCZONYCH!
- Kto śmie zakłócać mój spokój?
- Potrzebujemy twojej pomocy.
- Musisz przekazać mi swoje moce i wiedzę, byśmy mogli pokonać zło!
- Niby czemu miałbym wam ufać?
- Ponieważ to jest wybraniec Innosa, a niedawno zabił Kruka – chciał zniszczyć cały ÂŚwiat,
Lecz Quahodron mu zaufał. To chyba wystarczający dowód.
- Dobrze. Przekaże Ci swoją wiedzę.
Duch zniknął, a Riordian jakby zabłysnął.
- Czuję się mądrzejszy! Powiedział Riordian
- ÂŚwietnie! To znaczy, że to działa. Teraz kogo przypakujemy, hehe…
- Może Ciebie! Tobie przyda się moc wojownika, więc chodźmy do fortecy na wschodzie,
Lecz…
- Co?
- Kruk kiedyś przyzwał Khardimona…
- Ale przecież przywódcą kasty wojowników był Quahodron, który był w zupełnie innym
Miejscu. Już raz go przywołałem, trzeba spytać Myxira, co teraz zrobić. Chodźmy, kiedyś
Uruchomiłem teleporty. Jeden jest w jaskini niedaleko. W ten sposób szybciej dostaniemy
Się do pozostałych magów.
Poszli do teleportu, potem od razu do myxira.
- Udało się nam! Riordian posiadł moc starożytnego przywódcy uczonych!
- To naprawdę niesamowite! Po co przyszliście znowu?
- Kiedyś Bezimienny przyzwał Quahodrona, czy można to zrobić drugi raz?
- Oczywiście, trzeba tylko użyć innego zaklęcia. Proszę, opracowałem je już wcześniej.
- Dzięki. Ruszamy dalej!
Nie było problemów z podróżą, gdyż użyli teleportu który prowadził w okolice grobowca.
Gdy doszli, nie było już żadnych niespodzianek, gdyż Bezimienny już się rozprawił z wszystkimi potworami z tego miejsca już wcześniej.
- Bezimienny stanął przed grobem… XORIS NADAR!
- To znowu Ty! Udało Ci się…udało Ci się przejść pułapki w ÂŚwiątyni Adanosa!
- Tak. Przybyłem, byś przekazał mi swoją moc i wiedzę.
- Już raz mnie nie zawiodłeś, nawet nie pytam po co Ci ona, gdyż na pewno godnie ją
Wykorzystasz.
Quahodron zniknął, A Bezimiennemu zakręciło się w głowie…
- AAH!! Czuję się…Czuję się…jak jakiś paker który jest jak cholera zmęczony…chodźmy do
Magów, i tak jest już strasznie późno.
Następnego dnia wszyscy obudzili się wypoczęci, gotowi do kolejnych zmagań. Bezimienny i Riordian posiedli już swe nadzwyczajne moce, lecz musieli je jeszcze posiąść Koraks, Laxor oraz Diego. Bezimienny udał się do Saturasa.
- Saturasie, pamiętasz o tym że Kruk przyzwał niegdyś Khardimona?
- Tak. O co chodzi?
- O to, że chciałem się Ciebie spytać której kasty był przywódcą.
- Oczywiście kasty kapłanów.
- Dziękuję Ci.
Bezimienny udał się do Myxira.
- Czy przygotowałeś zwój ze słowami które pozwolą nam ponownie przyzwać Khardiomona?
- Tak. Proszę, oto on.
Bezimienny zebrał całą drużynę i rzekł do wszystkich:
- Wszyscy wiemy, że grób kolejnego ducha znajduję się na terenach bandytów.
Mamy tu jeden pancerz bandyty. Jest On niezbędny, aby bandyci nas nie atakowali.
Możemy więc wysłać jednego z nas by posiadł On moc Khardiomona, zaatakować
Bandytów, albo liczyć że ich przywódca Thorus jeszcze mnie pamięta i nikt nic nam nie
Zrobi. Co więc proponujecie?
- Najlepiej pójdź do nich w pancerzu, przypomnij Thorusowi o sobie, i spytaj się go czy
Możesz wkroczyć z przyjaciółmi na ich teren. Pasuje wam coś takiego? Zapytał Diego.
- Tak! Odparli wszyscy razem
- Dobrze więc. Idę.
Bezimienny udał się do teleportu który prowadził na tereny bandytów. Gdy już się tam
Znalazł, błyskawicznie poszukał Thorusa. Lecz, niestety, nie mógł go odnaleźć.
Zapytał się pierwszego lepszego bandyty, gdzie jest Thorus.
- Ha, gdy zaatakowaliśmy piratów Oni go zabili. Teraz przywódcą jest były bandyta.
Nazywa się Skinner. Jak zwykle śpi, lecz teraz znajduje się w chacie na najwyższym
Poziomie.
ÂŚwietnie – pomyślał Bezimienny. Skinner zabijał ludzi którzy go budzili. W takim razie bezpieczne przejście przez obóz to już tylko marzenie. Pomyślał o ataku, i zliczył wszystkich bandytów którzy są w obozie. Naliczył jedynie 13. Piraci musieli ich nieźle roznieść.
Bezimienny postanowił, że wszyscy skorzystają z kamienia teleportacyjnego który prowadził na górny poziom obozu, stamtąd spróbują po cichu zabić tych, którzy będą im przeszkadzać.
Bezimienny i Riordian posiadali już moce, pancerze oraz uzbrojenie starożytnych, więc walka powinna być dużo łatwiejsza. Gdy już wszyscy byli gotowi, przeteleportowali się. Nikt ich nie zauważył. Skoro tak, postanowili po prostu wejść do grobowca, który zresztą znajdował się tuż koło nich. Weszli do środka. Już nikogo tam nie było, nawet ożywieńców. Więc Diego staną przed grobowcem i powiedział:
FORUS MADAR!
Rozbłysnęło fioletowe światło. Pojawił się duch.
- Już wszystko wiem! – rzekł duch.
Diego poczuł gwałtowny przypływ energii. Widać duch rzeczywiście wszystko wiedział i od razu przekazał Diegowi swą moc.
- No dobra, wychodzimy! Powiedział Bezimienny
Gdy zbliżali się do wyjścia, zobaczyli bandytę, z wzajemnością.
- SKINERZE!! SZEFIE!!
Bandyta od razu zaczął uciekać.
Riordian miotnął w niego kulą ognia, ale ta trafiła w ścianę nad portalem (wyjściem). Dzięki mocy, którą posiadał Riordian, wszystko się zawaliło.
- O nie! I jak stąd teraz wyjdziemy? – zapytali członkowie kręgu wody
- Ja wiem! Musimy przejść przez komnaty Adanosa. Na szczęście znam układ pułapek, więc
Nie będzie problemu.
- Nieeee!!! Laxorze, nie tam!
Za późno. Laxor wszedł w korytarz, gdzie wysuwały się kolce z podłogi. Już nie żył.
Korakos padł. NIEEEE!!!!! LAXORZE!!!! NIE!!!!
- Korakosie….musimy iść dalej…
Korakos wstał, jego twarz była cała we łzach…
Na szczęście dalszy etap wędrówki odbył się bez niespodzianek. Bezimienny bezbłędnie przeprowadził drużynę przez zapadnie i komnatę z kolcami. Przeszli przez komnatę w której Bezimienny niegdyś stoczył walkę z Krukiem. I doszli do kamienia teleportacyjnego, po czym teleportowali się do siedziby magow. Od razu poszli do Saturasa.
- Saturasie…Laxor…nie żyje.
- CO?! Jak to się stało?!
- Musieliśmy przejść przez komnaty Adanosa, gdyż Riordian zniszczył wejście. Laxor
Pomylił korytarze….
- Czemu ceną za wojnę ze złem są tacy dobrzy ludzie….
- Przyjdzie jeszcze czas na opłakiwanie Laxora, lecz nie teraz. Trzeba zapobiec złu.
Potrzebujemy nowego człowieka do naszej ekipy.
- Nie pozwolę na śmierć kolejnego członka kręgu wody! Idę z wami! Odparł Saturas
- ÂŚwietnie! Kogoś takiego jak Ty było nam potrzeba. Tobie przyda się moc Uzdrowiciela.
- Więc chodźmy do Myxira, po słowa niezbędne do przebudzenia.
Poszli. Myxir dał im niezbędne słowa. Teleportowali się do doliny.
- Poczekajcie chwilkę! Zaraz wracam!
Bezimienny poszedł do chatki Eremity. Leżeł On na Ziemi….ledwo dyszał.
- Szybko! Chodźcie tu!
Saturas i Riordian szybko uzdrowili Eremitę.
- Co Ci się stało?
- Z tamtych dwóch budynków wychodzą w nocy dziwne stworzenia…zaatakowały mnie,
Cudem uszedłem z życiem.
- Cholera chyba czeka nas ciężka przeprawa…
- No nic, idziemy! Trzeba ocalić świat, hehe….
Po drodze nie napotkali nic ciekawego, jedynie kilka preriowych ścierwojadów, oraz bagiennych szczurów. Ich uwagę zwrócił jednak bagienny golem. Saturas i Riordian rzucili w niego kilka czarów, już nie żył. Szli dalej. Stanęli przed ÂŚwiątynią Strażników Umarłych.
Weszli do środka. Spodziewali się hordy zombie czy szkieletów…NIC.
Poszli dalej. Znaleźli grobowiec. Korokos wziął słowa….XORIS XEND!
Duch się nie pojawił. Nic. Korokis padł na ziemię
- Nic Ci nie jest? Podziałało?
- Nie….nie wiem. Teleportujmy się do naszej siedziby. Muszę odpocząć, wy zresztą też.
Saturas przeteleportował wszystkich. Od razu położyli Korokosa do łóżka. Sami też udali się spać.
Wszystkich obudził głos:
- Hej ludziska, wstawać, musimy ruszać w drogę!
Był to Korokos, najwyraźniej wszystko się udało.
- Korokosie, dopiero świta….
- Właśnie dlatego musimy ruszać! Koniec spania. Jemy śniadanie i do kolejnej świątyni!
- No dobra. – odprał Bezimienny.
Ponieważ nikt nie miał zamiaru słuchać Korokosa, Bezimienny krzyknął:
WSTAAAAAWAAAAAĂ!!!!
- Dobra, dobra, i po co się tak wydzierać?!
Wszyscy wstali, zjedli śniadanie, i wyruszyli.
- Czekajcie! Powiedział Korokos. Przecież potrzebujemy słów do przyzwania od Myxira.
- To idź po nie – odparł Saturas.
Korokos poszedł po słowa, wszyscy wyruszyli. Poszli do kolejnej świątyni, świątyni uzdrowicieli. Ponownie spodziewali się jakichś potworów, lecz znowu nic. Saturas stanął przy grobie, wypowiedział słowa. Ziemia się zatrzęsła, buchnęło światło.
- Hehe, fajne uczucie. Mam mały mętlik w głowie, ale chodźmy.
- Ok., idziemy.
Bezimienny wyszedł, i zobaczył przerażający widok: ze świątyni Strażników Umarłych
Zaczęły wychodzić dziesiątki ożywieńców, a było ich coraz więcej.
- SZYBKO!! DO TELEPORTU!!
Wszyscy jak najszybciej starali się przebijać przez ożywieńców. Gdy wszyscy byli już w kwaterze magów, zobaczyli że zombie wychodzą z portalu!
- SZYBKO!! DO PORTALU!! DO KHORINIS!!
Wszyscy, łącznie z magami wody i członkami wodnego kręgu, pobiegli do świątyni, i przez portal.
- Szybko! Wyjąć ornament! Wyłączyć portal.
Bezimienny szybko wyjął ornament.
- Zniszczyć go?
- Nie! Krzyknęli członkowie Wodnego Kręgu.
- Tak! Krzyknęli magowie.
Podzielcie go i ukryjcie w różnych miejscach, a mapę dajcie Saturasowi.
- W porządku!
I na tym skończyło się poszukiwanie Starożytnych Mocy oraz historia Jarkendaru…
ROZDZIAÂŁ XII – STRAÂŻNICY XARDASA
Drużyna wyszła z budynku w którym znajdował się portal. Mieli mapę do miejsca w którym znajdował się Xardas, starożytne moce budowniczych, oraz ich uzbrojenie. Okazało się że miejsce w którym znajdował się Xardas to południowa ÂŚwiątynia Beliara, czyli braciszek Dworu Irdorath. Tak więc udali się do Khorinis, tam wynajęli potrzebną załogę do kontrolowania okrętu, gdyż w piątkę by sobie nie poradzili. Wszyscy kupili potrzebne zapasy, i wsiedli na statek. Kapitanem statku został Korokos, gdyż miał On całkiem wysokie kwalifikacje: był kiedyś zastępcą kapitana pewnego okrętu zwiadowczego. Podróż przebiegła całkiem spokojnie, po dwóch dniach było już widać klify, podobne do tych jakie były na Dworze Irdorath. Przybili do brzegu, na razie spokojnie. Wszyscy wyszli ze statku. Otoczenie wyglądało mniej więcej jak na dworze Irdorath. Zobaczyli 10 orków-elit.
- No dobra, Saturas, Diego…skorzystajcie z mocy, i walnijcie w tych orków czym tam
Macie…
- Hehe, się wie….
Ogromna kula ognia jakby trochę zbuzowana z piorunem kulistym i bryłą lodu wyleciała z rąk Saturasa, podobna z Riordiana, a Diego wystrzelił 5 magicznych strzał ze swojego magicznego łuku. 7 orków padło od razu. Korokos i Bezimienny wyciągnęli miecze i posiekali pozostałą trójkę.
- No, jeżeli moce mają być takie, to ja jestem szczęśliwiutki.
- Ja też. – odparli wszyscy naraz.
Ruszyli dalej. Klify były coraz rzadsze, teraz było więcej olbrzymich kolumn.
Póki co, nie było żadnych przeszkód. Dalej – nic. W końcu ujrzeli drzwi. Bezimienny podszedł do drzwi i spróbował je otworzyć. Były zamknięte na cztery spusty.
- Odsuń się – powiedział Saturas
Bezimienny się odsunął, a Saturas cisnął w drzwi czar. Nic.
- Czekajcie! Co Xardas mógłby wymyśleć jako hasło do drzwi?
- Nie wiem….może coś co kiedyś używał z Tobą…
- No jasne! XARAK BENDARDO!
Wszystkich wciągnęło do środka.
Gdzie jesteśmy? – zapytali wszyscy naraz.
Skąd mam wiedzieć – odparli wszyscy.
Byli w dość dużym pomieszczeniu. Na boki odchodziło kilka pokoi, lecz wszyscy ruszyli razem, przed siebie. Na końcu komnaty stało 5 szkieletów, bardzo groźnie uzbrojonych, w bardzo solidnych zbrojach. Saturasie, Riordianie, Diego…
Wystrzeliły czary i magiczne strzały. Wszystko wniknęło w jednego szkieleta, od razu padł. Pozostali od razu ruszyli. Korokos i Bezimienny od razu popędzili do boju, Bezimienny chciał odciąć czaszkę pierwszemu, lecz ten z łatwością odbił cios i odepchnął Bezimiennego do tyłu. Szkielet już chciał zadać ostateczny cios, lecz Korokos szybko zainterweniował i przeciął go na pół. Niestety, to spowodował brak uwagi na innych i Korokos dostał potężny cios w plecy. Padł. Bezimienny szybko wstał i ruszył dalej do boju. Diego również wyciągnął miecz, bo zorientował się że nawet magiczne strzały nic to nie pomogą. Szybko ruszył na pomoc Bezimiennemu, a Saturas i Riordian zabili kolejnego magią. Zostało jeszcze trzech. Magowie zamrozili jednego, a Diego szybko to wykorzystał i posiekał go na drobne kawałki. Bezimienny walczył z dwoma naraz, niestety teraz przeszedł głównie do defensywy. Diego zakradł się od tyłu, lecz nie spodziewał się, że szkielet to zauważy, i gdy miał zadać cios to szkielet błyskawicznie się odrócił i wbił Diegowi miecz w głowę. Jeden ze szkieletów pobiegł w stronę magów. Ci połączyli moce i rzucili zniszczenie ożywieńca, lecz nie podziałało. Szkielet zabił Riordiana, a Saturas wyrzucił z siebie ostatki sił i rzucił najpotężniejsze zaklęcie jakie posiadał. Szkielet padł, lecz ten czar wymagał całkowitego wytracenia energii życiowej. Saturas skonał z braku energii. Został tylko Bezimienny pojedynkujący się z ostatnim. Szkielet rozłożył Bezimiennego na podłogę, lecz ten szybko zadał cios w nogi i szkielet padł. Potem pozostały tylko formalności – dobicie.
- Gratulacje!
ROZDZIAÂŁ XII – XARDAS
Bezimienny wstał, otrząsnął się. Był w wielkiej, przeogromnej komnacie. Obejrzał się za siebie. Drzwi nie było. Lita ściana. Ruszył przed siebie.
- Witaj! – ponownie rozległ się głos, niewiadomo skąd.
Bezimienny od razu rozpoznał głos Xardasa.
- Pokaż się!
- Proszę Bardzo!
Oślepiający błysk. Bezimienny nie zwrócił na niego uwagi, wypatrywał się w Xardasa.
W końcu się ukazał.
- A więc jednak udało Ci się tu dostać….Jestem pod wrażeniem…ale i tak nie masz tu czego
Szukać! Zaraz zginiesz, a zło zatryumfuje.
- Mylisz się! Nie masz nic poza mocą smoka ożywieńca, którego JA pokonałem, więc tak
Samo mogę pokonać Ciebie!
- Tak sądzisz? Nie wydaje mi się. Myślisz, że lata studiów, samotne życie, praktykowanie
Nakromanstwa, to nic?
- Tak! To nic! Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Owszem…Giń!
Xardas rzucił przeraźliwy czar w stronę Bezimiennego, lecz ten z łatwością odbił go swoim mieczem otrzymanym od Quahodrona. Bezimienny zaczął biec w stronę Xardasa, już był blisko, miał mu odciąć głowę…Xardas pojawił się na drugim końcu Sali, rzucił kolejny czar, który zadziałał na całą salę, Bezimienny odniósł pewne obrażenia, lecz nadal trzymał się na nogach.
- To wszystko na co Cię stać?! Buahahahahahahaha!!
Bezimienny rzucił Bryłę lodu w Xardasa, trafił. Xardas rozprostował się, ziewnął, wyszedł z bryły…
- ÂŻałosne są te Twoje zabawki….
Xardas zbliżył się do Bezimiennego, rzucił na niego tchnienie śmierci, Bezimienny odbił czar mieczem, trafił prosto w rękę Xardasa.
- AAAARGGHH!! Moja ręka!
Ręka Xardasa całkowicie się spaliła.
- Dość Tego! Giń!
Xardas rzucił kolejny czar, najsilniejszy jaki posiadał. Bezimienny ponownie spróbował odbić go mieczem, lecz to tylko skończyło się rozsypaniem miecza na drobne kawałeczki, i ugodzeniem czarem Bezimiennego. Bezimienny padł. Xardas do niego podszedł, i rzekł:
- Widzisz? Ja jestem niepokonany. Zaraz zginiesz…
- Innosie…pomóż mi….
- Zamknij się, Twój Bóg nie mieszka Tu!
Nagle Bezimienny usłyszał głos w swojej głowie: Niech moc Adanosa zawsze będzie z Tobą.
Bezimienny szybko chwycił za magiczny sztylet, podskoczył i wbił go Xardasowi w serce.
Yyy….yyy….hhhyyhhh…..
Xardas skonał. Bezimienny przeteleportował się z powrotem przez portal.
- Udało się! Xardas nie żyje!