Tereny Valfden > Dział Wypraw

Kolonia Muilheuirjhand (Wątek stały).

<< < (2/4) > >>

Euthnoelfhijnd:
Euthnoelfhijnd, widząc przybysza, w pierwszej kolejności pokazał na twarzy swoje wielkie zdziwienie, połączone po części z przerażeniem i po części z podnieceniem. Po tym, jak minął wstrząs pierwszych bodźców związanych z zauważeniem przybysza, natychmiast ukląkł przed nim i głosem łączącym szacunek i radość powiedział:
- Lithan le Ellander! Największy spośród elfów. Mistrzu! To zaszczyt. W czym mogę Ci pomóc?

Lithan le Ellander:
- Wstań, to... niezręczne. Odparł. - A ty chyba nie wiesz że połowa świata ma mnie nadal za terrorystę - ułaskawionego przez Isentora-  podczas gdy druga połowa traktuje jak boga. Przychodzę by zazielenić ten ląd. Sam król mnie wysłał. Bo stało się coś co nawet bogowie przeoczyli. Stolica Ghuruk została zniszczona przez meteoryt. To się... nie miało stać. Mówił zamyślony. Z kieszeni wyjął zielony ozdobiony klejnot. - To odnowi ducha ziemi, tej ziemi.

Euthnoelfhijnd:
Euthnoelfhijnd dostał w jednym momencie bardzo dużo informacji i bodźców. Wstając, poczuł jak go to wszystko przytłacza. Z jednej strony ogarniała go radość z odwiedzin najwybitniejszego elfa, z drugiej nie do końca wiedział, co będzie oznaczała dla świata tragedia w Ghuruk, ani co się dokładnie stało. W końcu nie do końca rozumiał intencje adwersarza. Miał świadomość, że odwiedził go elf, który był równie potężny, co bezzwzględny. To w końcu on dokonał niemal eksterminacji rasy wampirów w Królestwie Valfden. Ktoś taki nie realizował swoich celów wprost, ale częściej uciekał do podstępu i wiązania rąk ludziom, których spotykał. Tymczasem ten wielki wojownik, który niszczył wrogów bez skrupułów, ofiarował mu narzędzie, które miało zalesić wyspę. Owszem, miał świadomość, iż kolonia potrzebuje lasów i niewątpliwie wykorzystanie prezentu przyniosłoby wiele dobra, ale kiedy coś dobrego oferuje ktoś, kogo się podziwia za okrucieństwo, wygląda to bardziej na cyrograf niż dar.
- Panie, dzięki Ci za Twą hojność. Nikt nie mógł się spodziewać takiego wypływu łaski. - w pierwszym momencie zaczął dziękować Lithanowi głosem wyrażającym z jednej strony wdzięczność, a drugim drżącym z emocji. - Natomiast nic nie rozumiem z tego, co mówisz? Jaka katastrofa w Ghuruk? Jaki klejnot? Jakie masz zamiary po ujawnieniu się po tak długim czasie? - po chwili zaczął dodawać coraz bardziej chaotyczne pytania, gubiąc się w natłoku własnych myśli.

Lithan le Ellander:
- Długim? Ja od momentu gdy mnie ułaskawiono pomagam Valfden, światu, przewodzę druidom w kraju. Nie wychylam się by osoby pokroju Yarpena, nie dostawały piany na ustach na mój widok. Westchnął. -  Po kolei. Na stolicę Ghuruk spadł meteoryt. Pół miliona ofiar. Wiem tyle co ty. Zaś klejnot użyźni ziemie na tyle by natura sobie poradziła sama.

Euthnoelfhijnd:
- I chcesz mi powiedzieć, że pojawiłeś się tutaj tylko po to, aby mi to wszystko przekazać? - Euthnoelfhijnd nie dowierzał Lithanowi.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
Idź do wersji pełnej