Euthnoelfhijnd zauważył, że do brzegu kolonii przybyły statek. Przeraziło go to odkrycie, ponieważ ani Bękarty Rashera ani nikt inny nie informował go, że do kolonii mogą przybyć osoby trzecie w jakiejkolwiek formie. Nie wiedział, kogo może się spodziewać i ilu osób może się spodziewać. Wiedział jednocześnie, że to on jest odpowiedzialny za kolonię. Jeżeli przybysze stanowili dla niej zagrożenie, to on powinien mu się przeciwstawić jako pierwszy. Jeżeli natomiast byli to przybysze, to kultura i obyczaj wymagały, aby to on przyjął gości i zadbał o ich wygodę oraz dobre samopoczucie. Poprzez poczucie obowiązku pokonując swój strach Euthnoelfhijnd zbliżył się do brzegu i widząc schodzącego na ląd krasnoluda, podszedł do niego z głową lekko zniżoną w geście szacunku i formalnym, ale jednocześnie ciepłym głosem powiedział:
- Witam serdecznie. Nazywam się Euthnoelfhijnd. Obecnie zarządzam niniejszą elficką kolonią - Muilheuirjhand. Uprzejmie witam strudzonych wędrowców w naszych skromnych progach, uprzejmie pytając, czym można służyć i jaki jest cel Państwa wizyty?