Egbert zamyślił się. Chętnie wziąłby udział w krucjacie przeciwko temu pijącemu krew plugastwu, wiedział jednak jak ciężko byłoby teraz zorganizować porządną wyprawę przeciwko wampirom. Pospolite ruszenie złożone z niedzielnych poszukiwaczy przygód, nawet jeśli wsparte siłami Bękartów, nie zdoła oczyścić Północy. W tej chwili zagrożenie było już na tyle duże, że wątpił czy uda się je zwalczyć bez wykorzystania armii królewskiej. Co gorsza, górzyste tereny Revar sprzyjały bardzo walce partyzanckiej, którą upodobały sobie wampiry, i mocno utrudniały wykorzystanie ciężkiej konnicy. No, a do tego nadchodził Hemis. Rudobrody się zasępił, trochę bardziej niż zwykle.
-Myślicie, że zamierzają na nas ruszyć kiedy spadną śniegi? Może powinniśmy skupić się na przygotowaniu obrony. Bo raczej nie zbroją się na paradę.- Normalnie uważał, że najlepsza obroną jest atak. Teraz jednak nie było jak atakować, a przynajmniej on nie widział takiej możliwości.