Tereny Valfden > Zakończone wyprawy

Ab alio expectes, alteri quod feceris

(1/3) > >>

Narrator:
Nazwa wyprawy: Ab alio expectes, alteri quod feceris
Prowadzący: Narrator/Rikka
Wymagania: zgoda prowadzącego
Uczestnicy: Rikka Malkain, ewentualni chętni


Noc była ciepła, jak to w Astas. Przechadzający się ścieżką pomiędzy grobami strażnik miejski przyjął zachód słońca z ulgą. Po pierwsze dlatego, że hełm w końcu przestał mu się nagrzewać. Po drugie zaś, oznaczało to że już za trzy godziny koniec zmiany. Ciężko było o rewir spokojniejszy niż cmentarz na Starym Ombros, za co z resztą mężczyzna dziękował bogom, jednak łażenie w tę i z powrotem pomiędzy nagrobkami wpędzało go niekiedy w ponury nastrój. Dla poprawienia humoru zaczął więc nucić sobie piosenkę zasłyszaną ostatnio w karczmie. 

Dawno już nie świeży
W ziemi nieboszczyk leży
Ładny kurhan mu usypano
I dawno o nim zapomniano

Szlag. To ani trochę nie pomaga. Zdał sobie sprawę po chwili. W ten, kątem oka, dostrzegł jakiś ruch po swojej prawej stronie. Szybko obrócił się w tym kierunku i podniósł wyżej pochodnię. W tej części cmentarza leżeli raczej średnio zamożni ludzie, więc nie powinno się tutaj spotkać żadnych złodziei. Może to jakieś dzieciaki urządzają sobie głupie zabawy? Strażnik wytężył wzrok. Już miał się odwracać, kiedy zobaczył to raz jeszcze. To poruszyła się ziemia, na jednej ze świeżych mogił! Kret? Sekundę po tym jak to pomyślał, z ziemi wystrzeliło kościste łapsko. Zasuszona trupia dłoń, z powykręcanymi palcami i połamanymi paznokciami. Mężczyzna jęknął, upuścił pochodnię i wziął nogi za pas. Nie płacili mu za walkę z nieumarłymi. Powiadomi komendanta, a ten niech ściągnie tu Bractwo Świtu. On sam zamierzał jeszcze trochę pożyć.

Rikka Malkain:
Zaraz za dłonią na powierzchnię wylazło całe ramię, a później wyłoniła się głowa. Trup otworzył usta jakby chciał zawyć, jednak zamiast tego zakaszlał kilka razy wypluwając grudki czarnej gleby. No żesz kurwa, w żyć Rashera, nie wierzę. Atak paniki już jej minął, teraz przyszła złość i niedowierzanie. Ile czasu spędziła pod ziemią? Nie miała pojęcia. Właściwie, to nie pamiętała nawet kto ją tak załatwił, bo sama się przecież nie zakopała. Ale nic na szybko, do tego dojdzie się za chwilę. Póki co, ciągle musiała wydostać się na powierzchnię. Wampirzyca z trudem wygrzebała drugą rękę. Dalej poszło już łatwiej. Stanęła pośród mogił i spróbowała się skupić. Potrzebna jej była szybka analiza sytuacji. Głód. To było pierwsze, co zarejestrowała. Musiała nie jeść naprawdę od dawna. Kret, którego złapała jeszcze będąc pod ziemią, dał jej dość sił by mogła wydostać się na zewnątrz. Ta moc została już jednak zużyta i teraz Rikka nie miała w sobie żadnej energii. Wyglądała jak żywy trup i czuła się słaba jak dziecko. A do tego była naga i nie miała żadnej broni. Jej ciało zakrywała tylko cmentarna gleba przylepiona tu i ówdzie, oraz płaty zakrzepłej krwi. Jej włosy, w normalnych warunkach znak rozpoznawczy, teraz przypominały bardziej jeden z takich płatów. Wszelkie próby przypomnienia sobie co zaszło kończyły się tępym bólem głowy, postanowiła więc póki co dać sobie z tym spokój. Najpierw musi wrzucić coś na ząb i wydostać się z tego cmentarza. Postawiła pierwszy krok i szybko zdała sobie sprawę, że coś tutaj nie działa jak powinno. Wyglądało na to, że cokolwiek jej zrobiono nie zdążyła się jeszcze w pełni zregenerować i niektóre kości w jej ciele pozostawały złamane. Chyba nigdy nie była w gorszym stanie niż teraz. Zamknęła oczy. Westchnęła. Kaszlnęła. Wypluła jeszcze trochę ziemi. I zaczęła iść. Zapowiadał się doprawdy ciekawy spacer. Stąpając chwiejnie kierowała się w stronę wyjścia z cmentarza. Szła cieniem, więc nikt nie powinien jej zobaczyć. Co prawda nikogo w najbliższej okolicy nie słyszała, jednak nie miała pewności czy jej zmysły działają obecnie jak trzeba.

Narrator:
Ze zmysłami, jak się okazało, nie było aż tak źle. Po dotarciu pod bramę cmentarną, wampirzyca usłyszała tupot kilku par nóg, brzęk kolczug i zdyszane oddechy paru mężczyzn. Najwyraźniej w stronę cmentarza biegła ulicą jakaś uzbrojona grupa. Póki co jednak nikogo nie było jeszcze widać, więc świeżo zmartwychwstała zabójczyni miała dość czasu by ukryć się lub uciec. 

Rikka Malkain:
Nieważne kto nadciągał. Biorąc pod uwagę jej obecny wygląd, każdy napotkany człowiek najpewniej będzie chciał zasiec ją na miejscu. Nie czuła się teraz zdolna do walki, czy nawet do szybkiej ucieczki, więc pozostało jej się schować. Pospiesznie weszła pomiędzy groby i przykucnęła za jednym z większych nagrobków. Wybrała miejsce, do którego nie docierało światło rzucane przez pochodnie zamontowane przy bramie, a zatem powinna być bezpieczna. Byle żeby nie spotkać dzisiaj nikogo znajomego. Przeleciało jej przez głowę i momentalnie zdała sobie sprawę z tego, jak głupia była to myśl. To była ostania rzecz, którą powinna się teraz przejmować. Jak tylko wymknie się tym ludziom, będzie musiała opuścić cmentarz, odzyskać przynajmniej część sił i znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, w którym będzie mogła zaplanować następny ruch.

Narrator:
Słyszane przez wampirzycę dźwięki nabierały na sile. Po chwili przez bramę przebiegło sześciu mężczyzn w mundurach straży miejskiej. Zatrzymali się, żeby złapać oddech.
-Daję słowo Patrick, jeśli to jakieś twoje pijackie zwidy, to pożegnasz się z tą robotą.- Wycedził jeden z nich. Jego pancerz był najbardziej zadbany.
-Poruczniku, przysięgam na życie matki! Trupy wylazły spod ziemi i rzucił się prosto na mnie. Szpony miały długie jak moje ręce, a z oczu ziało im takie upiorne światło! Jakby sam Rasher zajrzał mi w oczy. Do końca życia tego nie zapomnę!
Ten pierwszy tylko machnął ręką.
-Dobra, prowadź dalej.
-Ale poruczniku!- Mężczyzna nerwowo przełknął ślinę. -Myślałem, że chcemy teraz tylko zabezpieczyć bramę... To robota dla Bractwa Świtu!
-Prowadź Patrick, bo następny patrol dostaniesz w Zwłokach.
Straż ruszyła dalej, mijając miejsce ukrycia Rikki. 

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
Idź do wersji pełnej